Выбрать главу

Podniósł się. Niespodziewanie otrzymał cios kością w prawe ramię, które momentalnie zostało sparaliżowane. Upadając, lewą ręką sięgnął po pistolet. Otrzymał kolejny cios, podniósł broń i wypalił prosto w twarz napastnika. Trzech tubylców nacierało na niego. Dwóch z nich miało noże, trzeci trzymał pochodnię. Wystrzelił w stronę tego z pochodnią, trafił go w głowę, ale pozostali już byli przy nim. Strzelał cały czas. Poczuł ból w okolicy brzucha, ale nie zważał na to. Dwaj pozostali padli martwi na śnieg. Prokopiew również osunął się na ziemię.

Wiatr zawodził coraz mocniej. Płonące gałęzie trzaskały. Spróbował wstać. Nagłe fala bólu rozeszła się po jego ciele, lecz przemógł to i wstał na kolana.

– Moja mała!

Nie mógł podnieść się na nogi. Ściskając w dłoni pistolet czołgał się, szukając dziewczynki. Broczył krwią z brzucha, barwiąc śnieg na czerwono.

Wtem ją dostrzegł. Jej drobnym ciałem wstrząsały spazmy, co oznaczało, że dziecko jeszcze żyje.

ROZDZIAŁ XLVI

Rourke w towarzystwie Paula Rubensteina przechadzał się wzdłuż głównego pokładu łodzi podwodnej, podziwiając nowy nabytek amerykańskiej floty. Był nim USS “Roy Rogers”, który unosił się na wodzie jak olbrzymia góra wśród otaczających go okrętów Mid-Wake.

W ślad za nim szło kilku mężczyzn i kobiet. Każde z nich miało przy sobie jakąś broń i plecak z niezbędnym sprzętem. Byli ubrani w czarne, luźne mundury. Nie było czasu na przeszkolenie wszystkich rekrutów.

Wszyscy głośno rozmawiali i śmiali się. Jedna z kobiet, porucznik marynarki Lillie St. Jammes, oficer ochrony na “Johnie Wayne”, nuciła cicho jakąś smutną melodię.

Marynarze. Piechota morska. Wszyscy oni byli teraz członkami Pierwszej Specjalnej Grupy Operacyjnej.

Przeszli na pokład rakietowy, skąd niemiecki helikopter miał ich przewieźć na najbliższą wyspę, na której żołnierze Mid-Wale wraz z niemieckimi inżynierami spędzili już wiele godzin, przygotowując lotnisko dla J7V. Miały one dotrzeć ponad biegunem północnym do Ameryki Północnej, a stamtąd do innych obszarów. Po drodze miały dołączyć do nich siły chińskie pod dowództwem Lu Czena. Również niektórzy Niemcy byli przydzieleni do tej jednostki.

Rourke odwrócił głowę, próbując wzrokiem odszukać Otto Hammerschmidta. Zauważył go. Na twarzy Niemca malowało się jeszcze zmęczenie; widać było, że wyszedł ze szpitala zbyt wcześnie, ale wyłączenie go z udziału w akcji mogło przysporzyć mu jeszcze większego cierpienia.

Ekran o średnicy dwóch jardów wisiał na ścianie niczym wielki obraz. Annie Rubenstein oglądała na nim transmisję pożegnania Pierwszej Grupy Operacyjnej. Grano “Gwiezdny sztandar”. Chwilę wcześniej nadawano melodię “Boże, błogosław Amerykę” Irwinga Berlina.

Spojrzała na Natalię. Doktor Rothstein twierdził, że Rosjanka szybko powróci do zdrowia. Na razie wciąż spała.

Annie uśmiechnęła się. Znowu spojrzała na wielki ekran. Zobaczyła swojego ojca, wysokiego mężczyznę o uśmiechniętej twarzy. Dostrzegła niedawno pierwsze pasmo siwizny w jego bujnej, ciemnobrązowej czuprynie. Z kabury wystawał jego ulubiony Detonik. W ręce, przez którą miał przewieszony płaszcz, trzymał torbę, w drugiej dzierżył karabin.

Obok Johna kroczył Paul. Jej Paul. Tylko jej. Niższy od ojca, z przerzedzonymi włosami, niezbyt szeroki w ramionach, ale idący pewnym krokiem do przodu. Kochała tego człowieka.

– Niech żaden z nich nie zginie, proszę!

ROZDZIAŁ XLVII

Najpierw zabandażował rany dziewczynki, a następnie zajął się sobą. Z powodu upływu krwi prawie tracił przytomność.

Pęcherze od oparzeń na jego lewej nodze doprowadzały majora niemal do szału. Usiadł przy ognisku kołysząc dziecko w ramionach. Zewsząd otaczała ich śmierć. Chmury zasnuły niebo nie było widać gwiazd. Tubylcy, którzy napadli na niego pewnie zabrali wszystko z jego torby, pozostawionej w szoferce. Tak czy inaczej został bez kompasu.

Przede wszystkim zamierzał dotrzeć do samochodu, choć wątpił, czy mógł on być teraz czymś więcej, niż tylko schronem. Pamiętał że zapłon był wyłączony, ale światła awaryjne świeciły nadal, wyczerpując akumulator. Dziewczynka miała silną gorączkę, on sam również czuł się fatalnie.

Jednakże był jeszcze jeden powód, dla którego musiał dotrzeć do ciężarówki. W jej wnętrzu znajdował się pojemnik, zawierający dane o nowej broni, które powierzył mu marszałek Antonowicz w celu dostarczenia ich Rourke’owi.

Ubranie Wasyla było podarte, przemoczone, a do tego zabrudzone krwią. Ściągnął swoje buty z nóg zabitego kanibala. Kiedy wstał, poczuł piekący ból w brzuchu, lecz rana nie wydawała się głęboka. Wyglądało to tylko na mocniejsze zadraśnięcie. Poparzona noga bolała go o wiele bardziej.

Zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze – rodzice dziecka nie byli kanibalami, po drugie – jeśli teraz nie dojdzie do swojego pojazdu, gdziekolwiek on się znajdował, może już nigdy nie opuścić tego miejsca żywy.

Przezwyciężając senność i osłabienie, drętwiejącymi rękoma tulił do siebie dziecko. Zaczął posuwać się do przodu. W znalezionej kaburze miał załadowany na nowo pistolet.

Krok. I jeszcze jeden. I jeszcze jeden. Śnieg był bardzo głęboki. Twarz dziewczynki pałała gorączką.

Jeszcze mocniej przycisnął dziecko do piersi.

Michael wstał. Oczy wszystkich niemieckich oficerów, a także Rolvaaga, były zwrócone na niego.

– Mój ojciec prowadzi nasze wojska przeciwko Sowietom atakującym “Eden”. Dowiedzieliśmy się o tym między innymi z informacji radiowych, przechwyconych przez waszych ludzi, ale w ten sam sposób mogli o tym dowiedzieć się także Sowieci. Zdaję sobie sprawę, że w sumie nie mamy podstaw, aby tak myśleć, lecz zachodzi obawa, iż uzbrojone śmigłowce z waszymi ludźmi na pokładach, które miały wylądować w północnej Kanadzie w celu uzupełnienia paliwa, mogą nie stanowić już takiego zaskoczenia dla naszego wroga.

Kapitan Hartman, jeden ze sztabu oficerów pułkownika Wolfganga Manna na jego rozkaz przyleciał specjalnie z Europy, ażeby osobiście nadzorować ewakuację i rozmieszczenie mieszkańców Hekli. Miał wrócić ponownie na kontynent, zabierając ze sobą większość swoich sił, a zarazem pozostawiając najsilniejsze jednostki lotnicze, w celu obrony pozostałych Islandczyków. I jeśli taka decyzja zostałaby powzięta, tylko pan kapitan mógłby zająć się tym w odpowiedni sposób.

Michael usiadł. Hartman podszedł do północnej ściany namiotu. Wisiała na niej mapa świata, podobna do tej znanej z projektu van der Gritena.

– Za pozwoleniem, panie Rourke. Pułkownik Mann również popiera wstępną fazę pańskiego planu. Podobnie jak pan, mój dowódca bezapelacyjnie wyraził swoją dezaprobatę dla nieposłuszeństwa rozkazom. Jednakże akcja eskadry, o której pan mówił, może odnieść przewidywany skutek. Chciałbym zaznaczyć, że ostatnie posiłki, przysłane z Nowych Niemiec w trzech rzutach, były dość szczupłe.

Hartman wskazał palcem na mapie obszar w Ameryce Południowej, który Michael zawsze nazywał Argentyną i kontynuował:

– Logika podpowiada, że jedna część tych sił mogłaby zostać przerzucona przez Zatokę Meksykańską w ten rejon – wskazał Teksas – a druga wzdłuż wybrzeży Atlantyku i dalej na północ wzdłuż rzeki Savannah. Trzecią część można by przerzucić w podobny sposób z rozległych obszarów Jukatanu do “Edenu”, minimalizując tym samym możliwość napotkania po drodze na siły sowieckie. Logicznie zatem byłoby dla Specjalnej Grupy Operacyjnej, prowadzonej przez doktora Rourke’a, przedostać się tam pod biegunem, bez potrzeby dodatkowego tankowania. Dalej – na południe, ponad Wielkimi Jeziorami, prosto do “Edenu”, przyśpieszając tym samym spotkanie z siłami wroga, bowiem bazy Sowietów znajdują się na krańcach Północnej Georgii lub obydwu Karolin. Jeżeli jednak tę małą grupę, która dotarła tutaj z Islandii poprzez dolny kraniec Grenlandii, jak to sugeruje Michael Rourke, przerzuci się tędy – pokazał ponownie na mapie – ponad Zatoką Hudsona, wówczas śmigłowce, po napełnieniu zbiorników, mogłyby przelecieć centralnym kursem wzdłuż rzeki Mississippi, aż do bazy na południu byłego stanu Illinois. Następnie przemieści się poprzez góry, ponad ruinami Atlanty, wprost do “Edenu, omijając w ten sposób oddziały zwiadowcze Sowietów i uderzając na nich z zaskoczenia.