Выбрать главу

Mimo to zaciągnąłem rolety na oknach i wyłączyłem górne światło. Jeśli teraz dostanę kulkę w łeb, to i tak żadna magia mi nie pomoże.

Stojąc pod prysznicem, zmywając z siebie pot i krew, i po prostu rozkoszując się ciepłymi strugami wody, próbowałem połączyć to, co połączyć się nie dawało.

„Podziemia Szkocji” to strefa anomalii, przez które Siła wypływa się z naszego świata… Dokąd? Zapewne na niższe warstwy Zmroku. Tu sprawa jest jasna.

Studenta Wiktora zabił wampir. Dlaczego? Ponieważ Wiktor zauważył go w labiryncie i rozpoznał, a wampirowi bardzo zależało na zachowaniu incognito. To też oczywiste.

Jegora zaproszono do Edynburga jako potencjalnego zwierciadlanego maga, który stanie po stronie Nocnego Patrolu – Lermont nie działałby na własną szkodę. Czyli Foma obawia się poważnej walki, w której Ciemni mogliby zwyciężyć. Obawia się tak bardzo, że asekuruje się na wszelkie możliwe sposoby. Mnie Heser wysłał do Szkocji również na prośbę Lermonta. To także jasne.

Ale dalej już nic jasne nie było.

Z Wiktora wyssano krew – jedynie wampir z pompą próżniową zamiast gardła może opustoszyć człowieka w ciągu czterech minut. Ale wampir wypluł całą krew do kanału. Dlaczego? Nie był głodny? Wampiry nigdy nie są tak najedzone, żeby lekceważyć dodatkową porcję; krew to dla nich nie tyle jedzenie, ile energia w jedynej dostępnej formie. Wampir może przerobić całą wypitą krew w ciągu kwadransa. Więc po co ją wylewał? Żeby nie pomyślano, że to wampir? Ale ludzie i tak nie wierzą w wampiry, a Inni i tak zrozumieją, co się stało – po kształcie ran.

Dlaczego zamordowano strażnika, w dodatku z takim okrucieństwem? Komuś przeszkodził? Istnieje mnóstwo sposobów zneutralizowania człowieka bez wyrządzania mu krzywdy. Na przykład „Morfeusz” czy zew wampirów… Ostatecznie można go było walnąć pałką w głowę, przykre, lecz nie śmiertelne. Niezrozumiałe, niepotrzebne zabójstwo…

A już zupełnym bezsensem był strzelający robot. Czasem faktycznie używamy broni palnej, lubują się w niej zwłaszcza młodzi Inni – głęboko wierzący w pistolety, srebrne kule, potężne granaty, karabiny… Ale żeby ściągać do spokojnego Edynburga zdalnie sterowanego robota?! Wiedziałem, że takie rzeczy weszły już w Chinach do produkcji seryjnej, nic nadzwyczajnego, obrotnica, kamera i noktowizor, zacisk do broni palnej i spust. Ten, który ustawił to urządzenie, mógł siedzieć gdzieś w ukryciu, patrzeć na ekran pulpitu, ruszać joystickiem i naciskać przycisk „pal”. I mógł to być zarówno mag, jak i wampir czy nawet człowiek.

Co się dzieje? Skąd taka agresja w stosunku do mnie? Zaatakowanie Wyższego Jasnego, pracownika Nocnego Patrolu to przecież poważne przestępstwo! Czyli ten, kto to zrobił, nie miał nic do stracenia…

Wytarłem się ręcznikiem, włożyłem biały jedwabny szlafrok i wyszedłem z łazienki. Tak, trzeba coś zjeść, choćby czekoladę z minibarku. Walnąć sto gram whisky. Albo kieliszek wina. A potem paść na jedwabną pościel i zasnąć, mocno, bez snów.

Jakby czytając w moich myślach, ktoś zastukał do drzwi. Jęknąłem, zawiązałem szlafrok i poszedłem otworzyć.

Na progu stała dziewczyna, na oko piętnastoletnia, a ten wiek można traktować różnie. Dziewczyna była bosa (krótkie czarne włosy lśniły wilgocią po kąpieli), ubrana tylko w szlafrok z czarno-czerwonego jedwabiu.

– Można? – spytała głosem grzecznej uczennicy.

– Powinienem był się domyślić – powiedziałem. – Wejdź.

– Jak mógłby się pan domyślić? – zapytała dziewczyna. – Lepiej przyjrzeć się figurce?

– Nie miałem przy sobie mikroskopu. Ale wilk-samiec na pewno obsikałby broń.

– Fuj, co za słowa! I to ma być Jasny… – Dziewczyna skrzywiła się. Podeszła do fotela, usiadła, założyła nogę na nogę. – Nie obsikał, tylko zaznaczył. Nie przeszkadza panu, że przyszłam? Nie skompromituję pana?

– Niestety, nie, moje dziecko. – Otworzyłem barek. – Napijesz się czegoś?

– Ciepłego mleka z miodem.

– Dobrze, zadzwonię do restauracji. – Skinąłem głową.

– Nie mają tu room service’u.

– Dla mnie zrobią wyjątek – odparłem z przekonaniem.

– Nie ma sensu, proszę mi nalać wina, czerwonego.

Sobie zrobiłem whisky z lodem. Potem dostrzegłem pięćdziesięciogramową buteleczkę likieru „Drambuie” i dolałem ją do whisky. To właśnie to, czego potrzebuję, żeby mocno zasnąć. Jeśli dziewczyna nie chce mleka z miodem, to jeszcze nie powód, żebym ja rezygnował z whisky na miodzie.

– Komu pan przytrzasnął ogon? – zapytała dziewczyna. – Pierwszy raz wiedzę, żeby walili z automatu…

– To nie automat.

– Co za różnica! – prychnęła. – Jestem dziewczynką i nie muszę się na tym znać.

– Nie jesteś dziewczynką, lecz wilkołakiem. – Popatrzyłem na nią. – I ja cię pamiętam.

– Tak? – Nagle opuściła ją cała brawura. – Pamięta pan?

– Oczywiście. Masz na imię Gala. To ty zauważyłaś wiedźmę Arinę, gdy porwała moją córkę.

– Pamięta pan… – Dziewczyna uśmiechnęła się. – A ja myślałam, że dawno pan zapomniał…

– Nie. – Podałem jej kieliszek wina. – I dziękuję ci. Bardzo nam wtedy pomogłaś.

– Ma pan fajną córeczkę. – Upiła łyk wina, krzywiąc się dyskretnie. – I piękną żonę.

Skinąłem głową.

– I co masz zamiar teraz robić? – zapytałem.

– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Zawulon powiedział, że to bardzo odpowiedzialne zadanie i że mam panu pomagać, chociaż jest pan Jasnym. Bronić przed wszystkim…

– Czemu właśnie ty? – spytałem. – Przepraszam, ale jesteś bardzo młoda. I zdaje się, że masz jedynie piąty poziom?

– Bo ja… – Gala ugryzła się w język. – No przecież pomogłam, prawda? Mimo że mam tylko piąty poziom?

– Pomogłaś. – Wypiłem swojego drinka jednym haustem. Przepraszam, ale strasznie chce mi się spać.

– Mnie też. Ale w moim pokoju jest tak okropnie… Wszystko jest czarne albo czerwone… Mogę zostać u pana? – Zerknęła na mnie i speszona, spuściła głowę.

Odstawiłem szklankę.

– Oczywiście. Kanapa cię urządza? Dam ci kołdrę i poduszkę.

– Jasny… – powiedziała dziewczyna z urazą i rozczarowaniem. – Dobrze, pójdę sobie z tych rajskich ogrodów do mojej filii piekła… Tam pewnie będzie weselej.

Z kieliszkiem w ręku i dumnie uniesioną głową wyszła z pokoju. Wyjrzałem za próg – rzeczywiście, jej pokój był utrzymany w dwóch kolorach: czarnym i czerwonym. Na podłodze leżały kłaczki czarnej sierści. Dziewczyna przemieniała się tak szybko, że nie do końca przekształciła skórę.

Zamykając za sobą drzwi, Gala pokazała mi język.

Zamknąłem swoje i zacząłem się cicho śmiać.

Akceleracja, emancypacja i seksualna rewolucja! Nie powiem, pochlebia mi, że cztery lata temu dziewczyna się we mnie zakochała. A może nie cztery? Może zakochała się później, „ze wsteczną datą”? Gdy na fali hormonów nadeszła pora romantycznych przeżyć i niejasnych pragnień?

I jak ona mnie uwodziła! Zakładała nogę na nogę, pozwalała, żeby szlafrok się zsunął, kokieteryjnie strzelała oczami…

A przecież gdyby na moim miejscu był ktoś inny, na pewno robiłaby to samo! Po przemianie wilkołaki odczuwają gwałtowny wzrost libido. Niektórzy wykorzystują to, żeby zdobyć reputację namiętnych kochanków.

Tak, czasem mi przykro, że jestem Jasnym…

Zresztą, spać chciało mi się tak bardzo, że nawet nie miałem ochoty oddawać się fantazjom o seksie z dziewczyną-wilkołakiem. Kilka zaklęć strażniczych i ochronnych postawiłem odruchowo, taka sama czynność, jak mycie zębów przed snem. A potem wsunąłem się pod kołdrę, wsłuchałem w szum za oknami… Miasto jeszcze nie spało, nadal się bawiło. Wziąłem telefon, włączyłem muzykę, zamknąłem oczy. Czas walkmanów przeminął, podobnie jak czas płyt winylowych, czas minidysków nie nastał, a teraz odchodzi czas odtwarzaczy CD. Pozostają mp3, ale teraz nam to już nie przeszkadza. Już przywykliśmy.