Выбрать главу

– Ludzie ciągle mają taki burdel? – spytał Heser. – Pięćdziesiąt osób zginęło i nikt się nie zorientował?

– Nikt – westchnął Garik. – Co za sukinsyn… Pewnie niej; zabijał wszystkich od razu… Jednego zabił, pozostali czekali na swoją kolej. Dzień, drugi, trzeci… I wszystkich w tym samym pokoju. Tych „wypitych” wkładał do dwóch foliowych worków, żeby nie cuchnęło… tam nawet kaloryfery są odłączne, pewnie zimą zaczął…

– Mam straszną ochotę kogoś zabić – wycedził Heser przez zęby. – Najchętniej wampira. Ale może być dowolny Ciemny.

– To może spróbujesz mnie? – Do pokoju rodziny Sauszkinów, niedbale odsuwając z drogi Garika, wszedł Zawulon i spokojnie usiadł na kanapie.

– Nie prowokuj mnie – powiedział cicho Heser, nadal patrząc w okno. – Bo potraktuję to jako oficjalne wyzwanie na pojedynek.

„W mieszkaniu zapadła martwa cisza. Zawulon zmrużył oczy, wyprostował się. Jak zwykle był w garniturze, bez krawata. Pomyślałem, że czarny garnitur i białą koszulę włożył specjalnie, na znak żałoby.

Oboje z Olgą patrzyliśmy na dwóch starych Innych, którzy decydowali o wszystkim na jednej szóstej lądu.

– Heser, przecież ja tylko tak… – powiedział pojednawczo Zawulon i odchylił się na oparcie kanapy. – Myślisz, że wiedziałem o tym… skandalu?

– Nie wiem – odparł krótko Heser. Ale z jego głosu można było wyczuć, że doskonale wie, że Zawulon nie miał o niczym pojęcia.

– No to przecież ci mówię – powiedział Zawulon. – Jestem oburzony nie mniej, a może nawet bardziej niż ty. Cała wspólnota moskiewskich wampirów jest równie oburzona i domaga się kaźni przestępcy.

Heser prychnął, a Zawulon nie powstrzymał się od drobnej szpilki:

– Przecież wiesz, jak oni nie lubią naruszania bazy paszowej…

– Ja im dam bazę paszową! – powiedział ciężko Heser. – Pięć lat będą siedzieć na konserwowanej krwi!

– Myślisz, że Inkwizycja poprze twoje żądanie? – zainteresował się Zawulon.

– Myślę, że tak. – Heser w końcu odwrócił się i spojrzał na niego. – Myślę, że tak. I ty także mnie poprzesz.

Patrzyli sobie prosto w oczy… pierwszy odwrócił wzrok Zawulon. Ciemny mag westchnął, popatrzył na mnie i rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć: „No i co ja mam z nim robić?”. Wyjął drogie cygaro we frywolnym różowym kolorze i zapalił.

– Wściekną się… – powiedział.

– To nic. Dopilnujesz, żeby się nie wściekli.

– I dzieci przestaną rosnąć…”Wiesz przecież, że ich dojrzewanie jest uzależnione od świeżej krwi.

Rzecz jasna los dzieci-wampirów był Zawulonowi najzupełniej obojętny, po prostu chciał podrwić z Hesera, w granicach możliwości.

– Dzieci? Dzieciom zezwolimy na świeżą krew… – odparł po zastanowieniu Heser. – Nie potrzeba nam trzydziestu… Anton?

– Trzydziestu dwóch.

– Trzydziestu dwóch krwiopijczych karzełków. Ale wyłącznie krew dawców! Wydawanie licencji zawieszamy na pięć lat.

Zawulon westchnął ciężko.

– Dobrze. Też jestem zdania, że najwyższy czas trochę ich utemperować. Przecież prosiłem sekretarza wspólnoty, żeby pilnował Sauszkina… Zgniła rodzinka.

– Powinienem był się upierać przy siedmiu latach – stwierdzi Heser. – Coś za szybko zgodziłeś się na pięć.

– Cóż począć, słowo się rzekło… – Zawulon wypuścił kłąb dymu i zwrócił się do mnie: – Anton, nie zaglądałeś do Gienna dija po śmierci Kostii?

– Nie.

– Czemu tak? Jako dawny sąsiad i przyjaciel… Nieładnie, nieładnie…

Nie zareagowałem. Osiem lat temu pewnie bym wybuchnął, teraz po prostu milczałem.

– Dobrze, postanowione – rzekł Heser i skrzywił się, zerkając do korytarza.

Zaczęto wynosić ciała. Na klatkę schodową rzucono zaklęcie, które sprawiło, że mieszkańcy odczuwali niechęć do wyglądania przez okno czy uchylania drzwi. Zresztą, skoro wtedy nikt nie zareagował na wrzaski sąsiadki, to muszą tu mieszkać wyjątkowo mało wścibscy ludzie…

Coraz trudniej mi lubić ludzi… Muszę coś z tym zrobić.

– Coś jeszcze? – spytał Zawulon. – Jeśli chodzi o pomoc w schwytaniu Sauszkina, nie ma sprawy. Moi już się tym zajęli, ale obawiam się, że mogą dostarczyć go w kawałkach…

– Kiepsko wyglądasz, Zawulon – powiedział nagle Heser. – Idź do łazienki, umyj się.

– Tak myślisz? – odparł Zawulon. – Skoro prosisz…

Wstał, zatrzymał się na chwilę w drzwiach, przepuszczając dwóch patrolowych, którzy wynosili na noszach zapakowane w plastikowe worki, rozkładające się trupy.

W człowieku jest nie tylko krew, ale również dużo wody. Jeśli zostawi się wykrwawione ciało w plastikowym kokonie… efekt jest bardzo nieprzyjemny.

Ale na Zawulonie nie zrobiło to wrażenia.

– Pardon, madame – powiedział, przepuszczając ciało i wszedł do łazienki.

– Kobiety też tam były? – spytał Heser.

– Były – odparła krótko Olga, nie wdając się w szczegóły. Heser nie dopytywał się już o nic. Zdaje się, że naszemu żelaznemu starcowi puściły nerwy.

Chłopaki wynoszący ciała wieczorem upiją się w sztok. I chociaż będzie to złamanie wszelkich zasad, nie powiem im złego słowa. Prędzej sam wyjdę na dyżur.

Zawulon wrócił minutę później, miał mokrą twarz.

– Ręcznik jest brudny, wyschnę – powiedział z uśmiechem.

– No i?

– Twoje zdanie? – spytał Heser.

– Pewna moja znajoma lubiła przed Nowym Rokiem rysować na lustrach choinkę pastą do zębów. Pod spodem dodawała napis: „Szczęśliwego Nowego Roku!”, no i cyfry.

– Bardzo zabawne – powiedział Heser. – Słyszałeś kiedyś o takiej strukturze?

– „Ostatni Patrol”? – Zawulon starannie zaakcentował duże litery. – Mój drogi wrogu, nawet wśród Ciemnych jest cała masa sekt, ugrupowań i zwykłych kółek zainteresowań, o których nigdy nie słyszałem. Są też takie, o których słyszałem. A jakie mają nazwy! „Dzieci nocy”, „Patrolowi pełni Księżyca”, „Synowie wiatru”… A właśnie, przypomniało mi się, że pewna grupa dzieci, ludzkich dzieci, lubi się bawić w wampiry. Może należałoby je tu przysłać? Od razu zrozumiałyby, że wampir nie jest bynajmniej eleganckim dżentelmenem w czarnym płaszczu, zabierającym piękne kobiety do swojego zamku. Że to wszystko wcale nie jest takie gotyckie…

– Zawulon. Słyszałeś o Ostatnim Patrolu czy nie?

– Nie.

– Gorodecki wyraził przypuszczenie… – Heser zerknął na mnie -…że tę nazwę przybrała trójka Innych, usiłujących zdobyć artefakt w Edynburgu. Ciemny, Inkwizytor i Jasny.

– Ciemny to Sauszkin, Inkwizytor to Edgar. – Zawulon pokiwał głową. – A Jasny?

– Nie wiem. Sprawdziliśmy wszystkich Wyższych, są czyści.

– Sauszkina też nie podejrzewaliśmy o to, że jest Wyższym. – Zawulon wzruszył ramionami. – Chociaż… wampirom łatwiej… A co z Edgarem? Gorodecki?

– Nie miałem czasu dokładnie zbadać jego aury. Walczyliśmy… Poza tym, Edgar był obwieszony amuletami. Gdybym miał pięć minut spokoju, wszystkiego bym się dowiedział…

– No dobrze, ale coś chyba zauważyłeś? – nalegał Zawulon. – Wiem, co się działo na płaskowyżu demonów, oczywiście w ogólnych zarysach. Możesz spokojnie opowiadać.