Idź naprzód, jeśliś silny jak ja; lub zawróć, jeśliś jak ja mądry.
Merlin drwił. No oczywiście! Szydził z pechowych łowców skarbu… Ale czuł się zobowiązany do umieszczenia w zagadce aluzji, takie były niepisane reguły tamtych czasów. Czyli droga jest…
W przód i w tył…
Może należy się „rozbujać”? Tak jak wyciąga się z błota buksujący samochód? Umiejętność zupełnie zapomniana w czasach automatycznych skrzyń biegów… Dochodzisz do szóstej warstwy Zmroku, odskakujesz, rozpędzasz się, znów dochodzisz do szóstej…
Bzdura! Raz w życiu dobrnąłem do szóstego poziomu, i to cudem, łapiąc oddech po każdym kroku. Nawet jeśli nauczyłbym się wyskakiwać z Głębin Zmroku do świata ludzi tak jak Heser, to i tak nie zdołam się „rozbujać”.
Powtórzmy od początku.
Tu kryje się Wieniec Wszystkiego. Pozostał już tylko krok.
To jasne. Napis widniał na szóstej warstwie, czyli Wieniec Wszystkiego znajduje się na siódmej. Sprytny Merlin zostawił drogowskaz tam, gdzie zdołają dojść tylko najsilniejsi i najmędrsi magowie. Ech, aż mi przyjemnie, że tam doszedłem…
Ale w tym wersie nie ma żadnych szczególnych informacji. To jakby słowo wstępu, preambuła. Pod warunkiem oczywiście, że Thomas the Rhymer dobrze to przetłumaczył. Zresztą, wielki bard i przodek Lermontowa nie mógłby przetłumaczyć inaczej.
Ale to spadek dla silnych lub mądrych…
Tutaj też wszystko mniej więcej jasne. Merlin pozostawił decyzję, czy użyć artefaktu, czy nie, tym którzy będą mu równi – pod względem Siły lub intelektu.
Otrzymasz wszystko i nic, gdy zdołasz go dosięgnąć.
No, tu już zaczyna się bardziej interesująco. Zdaje się, że według Merlina użycie Wieńca nie grozi globalną katastrofą. „Otrzymasz wszystko i nic…”. Otrzymasz wszystko, ale nie dla siebie?
A może Edgar i Giennadij widzą tylko to, co chcą widzieć?
Może „otrzymasz wszystko i nic” oznacza, że będziesz miał w swojej władzy cały świat, ale świat ulegnie zagładzie?
Nie wiem. Nie rozumiem. Żeby się tak dowiedzieć, jak to brzmiało w oryginale…
– Edgar, muszę zadzwonić – oznajmiłem.
– Co, co? – Edgar się ucieszył. – Do kogo, do Hesera? Przecież kazali wyłączyć komórki.
– Chcesz, żebym ci rozwiązał zagadkę, czy nie chcesz? Muszę zadać jedno pytanie Fomie Lermontowi.
Edgar wahał się chwilę. Przymknął oczy, potem skinął głową.
– Dzwoń. Masz trzy minuty do startu. Ale bierz pod uwagę, że słucham cię bardzo uważnie.
Jak dobrze, że nie wykasowałem numeru Lermonta. Wyjąłem komórkę, wybrałem numer… Jeden sygnał, drugi… – Anton?
W głosie Lermonta dźwięczała ciekawość.
– Dzień dobry, Foma… Tak się właśnie zastanawiam nad tym wierszem… nad tym napisem, który Merlin zostawił na szóstej warstwie.
– No, no?
– Jak dokładnie brzmi trzeci wers? Przetłumaczyłeś go jako: „Dostaniesz wszystko i nic, gdy zdołasz go dosięgnąć”. Czy chodzi o to, że „dostaniesz wszystko i wszystko stracisz”, czy też: „dostaniesz wszystko, ale to i tak nie będzie ci potrzebne”?
Thomas odchrząknął i wyrecytował po angielsku:
– With it, thou shalt acquire all – and nothing shalt thou get… Dobrze, że nie po celtycku…
– To znaczy… – uściśliłem.
– To znaczy, że otrzymasz to, co tobie osobiście nie jest potrzebne, chociaż jest to bardzo globalne, znaczące i powszechne.
– Dziękuję, Foma!
– Burza mózgów? – zainteresował się Lermont. – Powodzenia. My też nie tracimy czasu, działamy…
Wyłączyłem się. Ciekawe, czy Edgar i Giennadij słyszeli naszą rozmowę? Nagle ze zdumieniem uświadomiłem sobie, że ta „zagadka” mnie zaintrygowała, wciągnęła… Chciałem ją rozgryźć – mimo garoty na szyi, mimo szantażu, mimo wampira i stukniętego Inkwizytora.
Chcę zrozumieć. Chcę odgadnąć zagadkę Medina. Nigdy nie będę tak silny jak on, ale może przynajmniej pod względem intelektu mógłbym się z nim równać?
Chciałbym w to wierzyć…
Idź naprzód, jeśliś silny jak ja; lub zawróć, jeśliś jak ja mądry.
No proszę, znowu wracamy do tego zdania. Sens jest mniej więcej jasny. Silny może pójść do przodu i dotrzeć do celu drogą Medina. Mądry zawróci i wybierze okrężną drogę.
Początek i koniec, głowa i ogon, wszystko razem połączono…
To już chyba metafora. Alfa i omega, początek i koniec… głowa i ogon? Może to aluzja do golema-strażnika z piątej warstwy Zmroku?
Tak, nad tym wersem trzeba będzie jeszcze pogłówkować. A co mamy na końcu?
…W Wieńcu Wszystkiego. Tak życie i śmierć są nierozłączne.
To już chyba dotyczy zastosowania. Życie i śmierć są nierozłączne. Inni, którzy odeszli w Zmrok, mogą ożyć i wrócić do naszego świata… Ciekawe, czy rzeczywiście tego właśnie pragną? Fomę Lermonta musiałem wyciągać niemal siłą, tak chciał zostać, posmakować radości magicznego raju…
Wyobraziłem sobie, jak wskrzeszony Kostia wrzeszczy na ojca: „Czy ja prosiłem, żeby mnie wskrzeszać?!”.
Czy coś takiego mogłoby się zdarzyć?
Nie wiem. Nie rozumiem. Nie sądzę, żeby Thomas miał rację. On jedynie znalazł się w pułapce swojego marzenia, podobnie jak Edgar i Giennadij. Tamten mieszkaniec Zmroku, którego kiedyś spotkałem na pierwszym poziomie, nie wyglądał na zachwyconego… Ciekawe swoją drogą, kto to był i dlaczego mi pomógł? Jakim cudem z głębin zmrokowego świata zdołał się dowiedzieć, co się dzieje w naszym?
Wciąż pytania i żadnych odpowiedzi…
Początek i koniec, głowa i ogon, wszystko razem połączono…
W tym coś musi być! Ta głowa z ogonem wciąż nie daje mi spokoju! Kto miał połączoną głowę z ogonem? Poza golemem na piątej warstwie z paszczą na obu końcach, jego nie należy traktować poważnie…
Ale, ale, może właśnie należałoby zacząć traktować go „poważnie”?… I wmówić naszemu drogiemu Ostatniemu Patrolowi, że Wieniec Wszystkiego został ukryty w tym nieszczęsnym dwugłowym stworze. Na przykład, pośrodku. Gdzie jest początek jednej połowy i koniec drugiej. Gdzie ogon i głowa są nierozdzielne… Idź do tyłu, czyli na piątą warstwę i tam znajdziesz!
Hmm, to brzmi całkiem przekonująco… Tylko musiałbym o tym mówić ze śmiertelną powagą… Nie mają Runy i teraz już jej pewnie nie zdobędą… No to niech próbują zniszczyć golema, którego stworzył Merlin!
Ale jeśli w brzuchu pełzającego stwora faktycznie będzie Wieniec Wszystkiego, to będzie… to będzie… strasznie niesprawiedliwe!
Ale to było mało prawdopodobne.
– Uśmiechasz się – odezwał się Giennadij. – Coś wymyśliłeś?
– Cicho – zgromiłem go. – Myślę. Lepiej weź mi koniak. Giennadij zacisnął zęby i nic nie powiedział.
Pogrążony w rozmyślaniach, otoczony kokonem ciszy przegapiłem moment startu. Gdy zerknąłem w iluminator, byliśmy już wysoko, nad pierwszą warstwą chmur. Cholera, teraz wszędzie będę widział warstwy, które należy pokonać…
Nie, tamten wers wyraźnie nie dawał mi spokoju! Głowa i ogon… Już o tym słyszałem, tylko gdzie? W magii? Nie, prędzej w folklorze… w jakichś wierzeniach… No oczywiście! Egipskie, a potem również europejskie mity! Alchemiczne traktaty. Buddyzm w postaci koła samsary, reinkarnacja…
Uroboros.
Wąż pożerający własny ogon.
Po plecach przebiegł mi zimny dreszcz. Nie na darmo Merlin postawił na straży piątej warstwy dwugłowego węża!
Wieńca tam oczywiście nie ma, za to była aluzja, i to jaka wyraźna!
Początek i koniec, sam siebie rodzi, zapładnia i zabija. Odwieczna, niezmienna siła, rozpływająca się w przestrzeni i znowu odnawiająca, krąg czasu, ochrona przed chaosem i ciemnością, odgradzająca wszechświat, obejmująca i podtrzymująca świat, niosąca życie i śmierć, a śmierć zmieniająca w życie, jednocześnie nieruchoma i poruszająca się…