– A to co?
– Numer telefonu naszego adwokata – odparł Win, wstał i poprowadził Myrona do drzwi. – Życzę udanego dnia.
W pokoju obrony, do którego dotarli przed sakramentalnymi pięcioma minutami, nie zastali nikogo.
– Clu wyjął gotówkę? – spytał Myron.
– Tak.
– Wiedziałeś o tym?
– Oczywiście.
– Ile?
– Prokurator powiedział, że dwieście tysięcy. A ja nie mam podstaw kwestionować tej sumy.
– Pozwoliłeś mu na to?
– Słucham?
– Pozwoliłeś Clu wyjąć dwieście tysięcy?
– Jego własne pieniądze.
– Ale aż tyle w gotówce?
– Jego sprawa.
– Przecież go znałeś. Te pieniądze mogły być na narkotyki, hazard albo…
– Pewnie były – odparł Win. – Ale jestem tylko doradcą finansowym. Pouczałem go, w co inwestować. Kropka. Nie byłem jego sumieniem, mamą, nianią… ani nawet jego agentem. Zabolało. Nie czas na analizę. Myron raz jeszcze stłumił poczucie winy i rozważył możliwe wyjaśnienia.
– Clu zgodził się, żebyśmy mieli wgląd w jego rachunki, tak?
Win skinął głową. Agencja RepSport MB nalegała, żeby jej klienci korzystali z usług Wina i spotykali się z nim osobiście co najmniej raz na kwartał, aby omówić stan ich kont. Zabezpieczano w ten sposób ich interesy, ponieważ zdarzało się, i to nierzadko, że nieuczciwi agenci żerowali na niewiedzy sportowców. Jednakże w większości klienci Myrona przysyłali mu kopie rozliczeń finansowych, aby mógł śledzić ich wpływy i wydatki, automatycznie regulować opłaty itp.
– A więc tak duża wypłata z konta musiała się pojawić w naszych komputerach – ciągnął Myron.
– Tak.
– Esperanza musiała o niej wiedzieć.
– Jeszcze raz tak. Myron zmarszczył czoło.
– Dla prokuratora to kolejny motyw morderstwa. Wiedziała o gotówce Clu.
– Oczywiście. Myron spojrzał na Wina.
– Co Clu zrobił z tymi pieniędzmi? Win wzruszył ramionami.
– Może Bonnie wie.
– Wątpię – odparł Win. – Przecież się rozstali.
– Wielkie rzeczy. Stale darli koty, ale zawsze przyjmowała go z powrotem.
– Owszem. Lecz tym razem załatwiła w sądzie separację.
Myrona ta wieść zaskoczyła. Bonnie posunęła się do tego po raz pierwszy. Cykliczne zawirowania w stadle Haidów przebiegały według stałego scenariusza: Clu popełniał głupstwo, dochodziło do ostrego starcia, Bonnie wyrzucała go na kilka nocy z domu, przyjmowała z powrotem, Clu na jakiś czas porządniał, strzelał głupstwo i cykl się powtarzał.
– Wzięła adwokata i złożyła papiery?
– Według Clu.
– Powiedział ci to?
– Tak, Myronie. To właśnie znaczą słowa „według Clu”.
– Kiedy ci to powiedział?
– W zeszłym tygodniu. Po wyjęciu gotówki. Wyjawił, że Bonnie wszczęła kroki rozwodowe.
– Jak to przyjął?
– Źle. Pragnął kolejnego pojednania.
– Powiedział coś jeszcze po wyjęciu pieniędzy?
– Nic.
– I nie masz pojęcia…
– Zielonego.
Drzwi pokoju otworzyły się z rozmachem i wpadła przez nie czerwona i wściekła Hester Crimstein.
– Idioci! Mówiłam, żebyście trzymali się z daleka od sprawy.
– To nie my, to pani ją pokpiła – odparł Myron.
– Co takiego?!
– Załatwienie wyjścia za kaucją powinno być formalnością.
– I byłoby, gdyby nie wasza obecność na sali. Zrobiliście dokładnie to, na co liczył prokurator. Chciał wykazać sędzi, że oskarżona ma środki na sfinansowanie ucieczki, i proszę bardzo, w pierwszym rzędzie siedzą słynny były sportowiec i jeden z najbogatszych playboyów w kraju! Hester zatupała w szarą wykładzinę dywanową, jakby gasiła tlące się poszycie lasu.
– Ta sędzia to zakichana liberałka! Właśnie dlatego zaczęłam od wstawienia kitu o pracowitej Latynosce. Nienawidzi bogatych, prawdopodobnie dlatego, że sama jest bogata. Siedzący w pierwszym rzędzie modelowy burżuj – wskazała głową Wina – to jak wymachiwanie czarnemu sędziemu przed nosem sztandarem konfederatów.
– Powinna pani zrezygnować z obrony – powiedział Myron. Hester Crimstein gwałtownie obróciła się ku niemu.
– Oszalał pan?!
– Pani sława działa przeciwko pani. Nawet jeżeli ta sędzia nie lubi bogatych, to nie kocha też znanych osobistości. Ta sprawa nie jest dla pani.
– Bzdura. Broniłam w trzech procesach, które prowadziła. Wygrałam wszystkie.
– To również może jej się nie spodobać.
Z Hester Crimstein zeszło trochę pary. Cofnęła się, opadła na fotel.
– Odmowa wyjścia za kaucją – powiedziała głównie do siebie. – Nie do wiary, że w ogóle mieli czelność zgłosić taki wniosek. – Poprawiła się w fotelu, prostując. – Dobrze, rozegramy to tak. Zażądam wyjaśnień. Wy dwaj ani słowa. Żadnych rozmów z policją, prokuraturą, prasą. Z nikim. Dopóki nie zorientujemy się, co takiego was troje, ich zdaniem, zrobiło.
– Nas troje?
– Słuchał pan czy nie, Myron? Podejrzewają was o intrygę z pieniędzmi.
– Całą trójkę?
– Tak.
– Dlaczego?
– Nie wiem. Wspomnieli o pańskim wyjeździe na Karaiby, być może na Kajmany. Wszyscy wiemy, co znaczy ta aluzja.
– Wpłacenie gotówki na konta w raju podatkowym – odparł Myron. – Tylko że ja wyjechałem z kraju trzy tygodnie temu, przed wyjęciem przez Clu gotówki. I nawet nie zbliżyłem się do Kajmanów.
– Widać chwytają się każdej możliwości – uznała adwokatka. – Ale do pana z pewnością dobiorą się na całego. Mam nadzieję, że księgi macie w porządku, ponieważ ręczę, że przed upływem godziny zażądają od pana ich udostępnienia.
Skandal finansowy, pomyślał Myron. Wspomniał coś o tym FJ. Hester Crimstein skupiła się na Winie.
– Czy to prawda, że Clu wyjął dużą sumę? – spytała.
– Owszem.
– Mogą udowodnić, że Esperanza o tym wiedziała?
– Prawdopodobnie tak.
– Cholera!
Adwokatka przemyślała to sobie.
Win odszedł w kąt pokoju i zadzwonił z komórki.
– Proszę mnie zrobić obrońcą pomocniczym – powiedział Myron.
– Słucham?!
Hester Crimstein podniosła wzrok.
– Wczoraj wieczorem podkreśliła pani, że jestem członkiem palestry. Niech mnie pani powoła na adwokata Esperanzy, a wtedy wszystko, co ona mi powie, podpadnie pod przepis adwokat – klient.
– Po pierwsze, nie nabiorą się na to. Sędzia uzna to za kruczek zwalniający pana od składania zeznań. Po drugie, to kretyństwo. Nie dość że podobne zagranie cuchnie desperacją, to zamknięcie panu w taki sposób ust sprawi wrażenie, że mamy coś do ukrycia. Po trzecie, i tak mogą pana oskarżyć w tej sprawie.
– Niby jak? Już pani powiedziałem, byłem na Karaibach.
– Owszem. Gdzie nikt nie mógł pana znaleźć, oprócz naszego burżuja. Co za traf!
– Myśli pani…
– Nic nie myślę, Myron. Wyliczam, co może myśleć prokurator. Na razie tylko zgadujemy. Niech pan wraca do swojego biura. Wezwie księgowego. Upewni się, że księgi są w porządku.
– Są w porządku. Nie ukradłem ani centa.
– No a pan? – zagadnęła Hester Wina. Win rozłączył się.
– Co ja? – spytał.
– Pana również wezwą do okazania ksiąg. Win wygiął brew.
– Spróbują.
– Są czyste?
– Tak, że można z nich jeść.
– Wszystko jedno. To zmartwienie pańskich adwokatów. Ja mam dość na głowie. Zamilkli.