– Jak wydostaniemy ją z aresztu? – spytał Myron.
– Nie my. Ja. Wy trzymajcie się od tego z daleka.
– Pani nie będzie mi rozkazywać.
– Nie? A Esperanza?
– Esperanza?
– To jest w takim samym stopniu jej żądanie, jak moje. Trzymajcie się od niej z daleka.
– Nie wierzę, że to powiedziała.
– Radzę uwierzyć.
– Jeśli nie chce, żebym wtrącał się do sprawy, musi mi to powiedzieć prosto w oczy.
– Dobrze. – Hester Crimstein ciężko westchnęła. – Załatwmy to od razu.
– Co?
– Chce pan to usłyszeć z jej ust? Niech pan da mi pięć minut.
8
– Muszę wrócić do biura – oznajmił Win.
– Nie interesuje cię, co powie Esperanza? – spytał zaskoczony Myron.
– Nie mam czasu.
Win sięgnął do klamki. Ton jego głosu zatrzasnął drzwi do dalszej dyskusji.
– Gdybyś chciał skorzystać z moich szczególnych talentów, mam komórkę – powiedział. Wychodząc spiesznie z pokoju, minął się z Hester Crimstein.
– A ten dokąd? – spytała, patrząc za nim w korytarzu.
– Do biura.
– Skąd nagle dostał takiego popędu?
– Nie spytałem.
– Hmm – mruknęła, unosząc brew.
– Hmm?
– Zarządzał kontem, z którego pochodziły zaginione pieniądze.
– I co z tego?
– Być może miał powód, by uciszyć Clu Haida.
– Nonsens.
– Twierdzi pan, że nie jest zdolny zabić? Myron nie odpowiedział.
– Jeśli tylko połowa historii, które słyszałam o Windsorze Lockwoodzie, jest prawdą…
– Powinna pani mieć na tyle rozumu, by nie wierzyć plotkom. Spojrzała na niego.
– A gdybym powołała pana na świadka i spytała, czy widział pan kiedyś, jak Windsor Horne Lockwood Trzeci kogoś zabił, co by pan odpowiedział?
– Że nie.
– Aha. Widzę, że wagarował pan również na zajęciach na temat krzywoprzysięstwa.
– Kiedy zobaczę Esperanzę? – spytał Myron, puszczając to mimo uszu.
– Chodźmy. Czeka na pana.
Esperanza, wciąż w pomarańczowym aresztanckim kombinezonie, siedziała przy długim stole. Rozkute z kajdanków ręce trzymała splecione przed sobą, minę miała pogodną jak figura w kościele. Hester dała znak policjantowi i wyszli razem z pokoju. Kiedy zamknęli drzwi, Esperanza uśmiechnęła się do Myrona.
– Witaj z powrotem – powiedziała.
– Dzięki.
Przyjrzała mu się bacznie.
– Gdyby twoja opalenizna była odrobinę ciemniejsza, mógłbyś ujść za mojego brata.
– Dzięki.
– Oho, wciąż gładki w mowie wobec pań.
– Dzięki.
Prawie się uśmiechnęła. Na przekór okolicznościom zachowała promienność. Jej elastyczna skóra i kruczoczarne włosy połyskiwały na jaskrawopomarańczowym tle aresztanckiego wdzianka, a oczy przywodziły na myśl księżyc nad Morzem Śródziemnym i białe wiejskie bluzki.
– Lepiej się czujesz? – spytała.
– Tak.
– Gdzie byłeś?
– Na prywatnej wyspie na Karaibach.
– Trzy tygodnie?
– Tak.
– Sam?
– Nie.
– Konkretnie – ponagliła, gdy nie rozwinął tematu.
– Uciekłem z piękną prezenterką telewizyjną którą ledwo znałem. Uśmiechnęła się.
– Czy ona, ujmując to delikatnie, cię przeleciała?
– Jak odrzutowiec.
– Miło słyszeć. Jeśli ktoś zasłużył, by przelecieć go jak odrzutowiec…
– Zgadza się, to ja. Wybrany na ostatnim roku studiów na Najbardziej Zasługującego na Przelecenie. Spodobało jej się to. Usiadła wygodnie, krzyżując nogi swobodnie niczym w koktajlbarze. W pozie, łagodnie mówiąc, osobliwej, zważywszy na scenerię.
– Nie powiedziałeś nikomu, gdzie jesteś.
– Tak.
– A jednak Win znalazł cię w ciągu niewielu godzin. Żadnego z nich to nie zdziwiło. Na krótko zamilkli.
– Jak się czujesz? – spytał Myron.
– Dobrze.
– Nic ci nie potrzeba?
– Nie.
Nie miał pomysłu, jak kontynuować rozmowę, jaki temat poruszyć, w jaki sposób. Esperanza znowu przejęła piłkę i zaczęła dryblować.
– A więc ty i Jessica rozstaliście się?
– Tak.
Pierwszy raz przyznał to na głos. Zabrzmiało dziwnie. Esperanza uśmiechnęła się bardzo szeroko.
– Nie ma złego bez dobrego! – powiedziała triumfalnie. – A więc to naprawdę koniec? Królowa Zołz odeszła na dobre?
– Nie nazywaj jej tak.
– Odeszła na dobre?
– Chyba.
– Powiedz tak, Myron. Lepiej się poczujesz. Nie zdobył się na to.
– Nie przyszedłem tu mówić o sobie – odparł. Esperanza w milczeniu skrzyżowała ręce na piersi.
– Wydobędziemy cię z tego. Obiecuję.
Skinęła głową, wciąż udając luz. Gdyby była palaczką, puściłaby kółka.
– Lepiej wracaj do firmy. Straciliśmy za dużo klientów.
– Nie dbam o to.
– A ja tak. – Jej głos się zaostrzył. – Jestem twoją wspólniczką.
– Wiem.
– Współwłaścicielką RepSport MB. Chcesz się zniszczyć, proszę bardzo. Ale niech cię ręka boska broni od ciągnięcia z sobą w przepaść mojego apetycznego tyłka!
– Ja nie o tym. Po prostu mamy w tej chwili większe zmartwienia.
– Nie.
– Co nie?
– Nie mamy większych zmartwień. Nie chcę, żebyś mieszał się do tej sprawy.
– Nie rozumiem.
– Do obrony wynajęłam jedną z czołowych adwokatek od spraw kryminalnych. Zostaw to jej. Myron próbował pogodzić się z tymi słowami, ale przypominały niesforne dzieci, które napchały się słodyczami.
– Co się dzieje? – spytał, pochylając się do przodu.
– Nie mogę o tym mówić.
– Słucham?
– Hester zabroniła mi rozmawiać o tej sprawie z kimkolwiek, nawet z tobą. Rozmowy z tobą nie są bezpieczne.
– Myślisz, że mógłbym się wygadać?
– Jeżeli zmuszą cię do zeznań…
– Wtedy skłamię.
– Nie będziesz musiał.
Myron otworzył usta, zamknął je i spróbował jeszcze raz.
– Win i ja pomożemy ci. Jesteśmy w tym dobrzy.
– Nie obraź się, Myron, ale Win to czubek. Kocham go, lecz nie trzeba mi pomocy w jego stylu. No, a ty… – Esperanza urwała, podniosła wzrok, rozplotła ręce i spojrzała mu prosto w oczy – jesteś towarem uszkodzonym. Nie potępiam cię za ucieczkę. Prawdopodobnie dobrze zrobiłeś. Nie udawaj jednak, że doszedłeś do siebie.
– Nie doszedłem – przyznał. – Ale na to jestem gotowy. Pokręciła głową.
– Skup się na agencji – powiedziała. – Utrzymanie jej przy życiu wymaga wielkiego wysiłku.
– Nie powiesz mi, co się stało?
– Nie.
– To bez sensu.
– Podałam ci już powody…
– Naprawdę boisz się, że obciążę cię zeznaniami?
– Tego nie powiedziałam.
– Więc o co chodzi? Jeżeli uważasz, że sprawa mnie przerasta, w porządku, mogę to kupić. Ale to nie powstrzymałoby cię od rozmowy ze mną. Pewnie dla świętego spokoju sama byś mi wszystko powiedziała, żebym tylko nie węszył w tej sprawie. Więc co tu jest grane?
Zamknęła się w sobie.
– Jedź do biura, Myron – poradziła. – Chcesz pomóc? Ocal naszą firmę.
– Zabiłaś go?
Pożałował tych słów już w chwili, gdy je wypowiedział. Spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby uderzył ją w twarz.