Выбрать главу

— Jak to, nie wie pan? — odezwał się z prawej strony młody człowiek, siedzący na łóżku w samej bieliźnie. — Tu jest firma Kraftstudta, naszego stwórcy i nauczyciela.

— Stwórcy i nauczyciela? — wybąkałem, trąc dłonią czoło. Głowę miałem ciężką, jakby nalaną ołowiem. — Jakiż tam z niego nauczyciel, przecież to zbrodniarz wojenny.

— Zbrodnia, przestępstwo — to pojęcie względne. Wszystko zależy od celu, w imię którego czegoś się dokonuje. Jeśli cel jest wzniosły, każdy postępek jest dobry — wypalił mój sąsiad z prawej.

Zdumiony próbką tak wulgarnego makiawelizmu spojrzałem na niego z ciekawością.

— Gdzie nauczył się pan takich mądrości, młody człowieku? — spytałem zwracając się do niego.

— Pan Kraftstudt — nasz stwórca i nauczyciel! — nagle zaczęli powtarzać jeden przez drugiego wszyscy obecni. „A więc, rzeczywiście trafiłem do» przybytku mędrców«„— pomyślałem sobie gorzko.

— No tak, panowie. Źle jest z wami, jeśli wygadujecie takie rzeczy — powiedziałem, przypatrując im się uważnie.

— Idę o zakład, że u tego nowego matematyka znajduje się w przedziale częstotliwości od dziewięćdziesięciu do dziewięćdziesięciu pięciu herców!

— zawołał podnosząc się na łóżku otyły jegomość.

— Uczucie bólu zaś można u niego wywołać przy częstotliwości nie większej od stu czterdziestu herców jednostajnie przyśpieszonego kodu impulsów! — zawołał inny.

— Do snu natomiast można by go przymusić seriami sygnałów po osiem impulsów na sekundę z dwusekundową przerwą po każdej serii!

— Jestem przekonany, że ten nasz nowy będzie odczuwał głód podczas wzbudzenia impulsowego o częstotliwości stu trzech herców przy logarytmicznym wzroście natężenia impulsów.

* * *

Zdarzyło się najgorsze, co mogłem sobie wyobrazić. Nie ulegało wątpliwości, że wszyscy oni byli niespełna rozumu. Dziwne mi się wydało tylko jedno — wszyscy mówili o tym samym; o jakichś kodach i impulsach, mając przez cały czas na uwadze moje doznania. Obstąpili mnie i patrząc mi prosto w oczy, wymieniali głośno jakieś cyfry, wspominali coś o modulacjach i sile natężenia, snując rozważania, jak będę się zachowywał „pod generatorem” i „między ściankami” i jakie napięcie będzie potrzebne w moim przypadku.

Zdając sobie sprawę, że z chorymi umysłowo lepiej nie zaczynać, możliwie jak najdelikatniej zwróciłem się do swego sąsiada, siedzącego na łóżku na prawo ode mnie. Wydał mi się bardziej normalny od reszty.

— Niech mi pan powie, o czym to panowie wciąż mówią? Jestem zupełnym profanem w tych sprawach. Jakieś tam kody, impulsy, neurony, bodźce…

Cały pokój zagrzmiał śmiechem. Mieszkańcy jego aż się zataczali, kiwając się to w przód, to w tył, obejmując się wzajemnie rękami i nachylając niemal do podłogi. Śmiech nie przestawał rozbrzmiewać nawet wówczas, gdy pełen oburzenia wstałem i chciałem na nich krzyknąć.

— Obwód czternasty. Częstotliwość osiemdziesiąt pięć herców!

Wzbudzenie uczucia gniewu! — zawołał któryś z nich i śmiech stał się jeszcze bardziej homerycki.

Wówczas usiadłem na swoim łóżku, czekając aż się uspokoją. Pierwszy ochłonął mój sąsiad z prawej. Podszedł do mnie, usiadł obok i spojrzał mi prosto w oczy.

— To rzeczywiście nic nie wiesz?

— Słowo honoru, nic nie wiem. I nie rozumiem ani słowa z tego co mówicie.

— Słowo honoru?

— Słowo honoru.

— No więc dobrze. Wierzymy ci, chociaż to przypadek bardzo rzadki.

Denis, wstań i opowiedz nowemu, dlaczego tu jesteśmy.

— Tak, Denis, opowiedz mu. Niechże i on będzie tak jak my szczęśliwy.

— Szczęśliwy? — zdziwiłem się. — Czy panowie są szczęśliwi?

— Oczywiście, naturalnie! — zawołali chórem. — Przecież osiągnęliśmy próg doskonałości. Największą rozkoszą dla człowieka jest poznanie samego siebie.

— Czy to znaczy, że przedtem panowie nie znali siebie? — wyraziłem zdziwienie.

— Oczywiście, że nie. Ludzie nie znają samych siebie. Tylko ci, którzy zapoznali się z neuro-cybernetyką, tylko ci mogą poznać siebie.

— Chwała naszemu nauczycielowi! — zawołał któryś.

— Chwała naszemu nauczycielowi! — automatycznie powtórzyli wszyscy.

Ten, którego nazwano Denisem, podszedł do mnie, usiadł na łóżku naprzeciwko mnie i tępym, znużonym głosem zapytał:

— Jakie masz wykształcenie?

— Jestem profesorem fizyki.

— A czy znasz się na biologii?

— Bardzo powierzchownie.

— A na psychologii?

— Jeszcze mniej.

— Na neuropsychologii?

— W ogóle się nie znam.

— A na cybernetyce?

— Kiepsko.

— Na neuro-cybernetyce i na ogólnej teorii regulacji biologicznej?

— Nie mam o tym zielonego pojęcia. W pokoju rozległ się szmer zdumienia.

— To źle — tępo odburknął Denis. — Nic nie zrozumie.

— Niech pan już opowiada! Postaram się zrozumieć.

— Zrozumie po pierwszych dwudziestu seansach z generatorem — zawołał któryś.

— Ja już po pięciu zrozumiałem! — zawołał inny.

— Będzie jeszcze lepiej, jeśli ze dwa razy znajdzie się między ściankami.

— Wszystko jedno, Denis, niech pan opowiada — nalegałem.

Czułem, jak opanowuje mnie zgroza.

— A więc, czy ty rozumiesz, co to jest życie?

Długo siedziałem, patrząc w milczeniu w oczy Denisowi.

— Życie to bardzo skomplikowane zjawisko natury — rzekłem w końcu.

Ktoś roześmiał się w głos. Za nim jeszcze ktoś drugi. A potem inni.

Wszyscy mieszkańcy sali spoglądali na mnie jak na człowieka, który powiedział coś wyjątkowo głupiego. Jeden tylko Denis patrzył z niemym wyrzutem i kiwał głową.

— Źle z tobą. Wielu jeszcze rzeczy będziesz się musiał nauczyć — rzekł.

— Jeśli powiedziałem coś niestosownego, to wytłumacz mi to.

— Wytłumacz mu, Denis, wytłumacz! — wołano zewsząd.

— Więc dobrze. Słuchaj. Życie jest to nieprzerwany obieg zakodowanych bodźców elektrochemicznych w systemie neuronów twojego organizmu.

Zamyśliłem się. Obieg bodźców w siatce neuronów. Gdzieś, kiedyś słyszałem już coś podobnego.

— I co dalej, Denis, co dalej?

— Wszystkie twoje doznania, które stanowią istotę twojego duchowego „ja” — to impulsy elektrochemiczne, przekazywane przez receptory do wyższych regulatorów mózgu i po przetworzeniu powracające do efektorów.

— Tak. I co dalej?

— Każde doznanie, odbierane ze świata zewnętrznego, jest przekazywane przez włókna nerwowe do mózgu. Jedno doznanie różni się od drugiego wzorem kodu, jego częstotliwością, jak również szybkością rozchodzenia się. Te trzy wskaźniki określają wartość, siłę natężenia i czas ciągły doznania. Zrozumiałeś?

— Powiedzmy.

— Jak więc z tego wynika, życie to nic innego, jak przekazywanie zakodowanych informacji w siatce nerwów. Ni mniej, ni więcej. Myślenie to nic innego, jak obieg częstotliwie modulowanych informacji w obwodach neuronów i w centralnych ośrodkach systemu nerwowego, w mózgu.

— Nic z tego nie rozumiem — przyznałem się.

— Mózg składa się mniej więcej z dziesięciu miliardów neuronów, będących odpowiednikami przekaźników elektrycznych. Połączone są one w grupy i obwody włóknami, nazywanymi aksonami. Poprzez aksony bodźce przekazywane są kolejno od jednego do drugiego neuronu, od jednej do następnej grupy. Wędrówka bodźców poprzez neurony — to jest właśnie myśl.