Выбрать главу

Dlaczego więc sztuczne przyśpieszenie funkcji organizmu żywego uważa pan za zbrodnię? Jestem przekonany, że ludzie ci, żyjący w sposób naturalny, nie zrobiliby nawet jednej milionowej tego, co robią obecnie. A sensem życia w ogóle jest, jak wiadomo, praca twórcza. Sam pan się przekona o tym, gdy przyłączy się pan do nich. Wkrótce i pan zrozumie, na czym polegają radość i szczęście! Już za dwa dni. Przygotowują dla pana specjalny pokój. Będzie tam pan pracował sam, ponieważ, proszę wybaczyć, różni się pan nieco od normalnych ludzi.

Bolz poklepał mnie familiarnie po ramieniu i pozostawił samego, pogrążonego w rozmyślaniach nad jego nieludzką filozofią.

Zgodnie z danymi „spektrum” zaczęto mnie „wychowywać”, stosując częstotliwość, która powodowała takie poczucie siły woli, że mogłem zdobyć się na każdy, nawet najbardziej szaleńczy czyn. Dlatego też nie było mi trudno zdobyć się na bohaterstwo tego rodzaju, jak symulowanie utraty woli. Klęczałem bezmyślnie i powtarzałem tępo za głosem z megafonu modlitewne brednie, sławiące Kraftstudta. Oprócz modlitwy wpajano we mnie, jako nowicjusza, niektóre prawdy z zakresu neuro-

cybernetyki. Sens owej niedorzecznej nauki polegał na tym, że miałem zapamiętać, jakim częstotliwościom impulsów odpowiadają te lub inne uczucia ludzkie. W moich planach na przyszłość decydujące znaczenie miała częstotliwość, która pobudza dyspozycje matematyczne, jak również inna, która, na moje szczęście, była bliska granicy dziewięćdziesięciu trzech herców. „Wychowywanie” trwało tydzień, a kiedy wydało się, że jestem już dosyć uległy, posadzono mnie do roboty. Pierwsze zadanie, które otrzymałem do rozwiązania, polegało na analizie możliwości strącania w powietrzu w czasie lotu rakiet międzykontynentalnych.

Całości obliczeń dokonałem w ciągu dwóch godzin. Wynik nie był pocieszający dla tych, którzy wierzyli w skuteczność działania artylerii przeciwrakietowej — okazało się bowiem, że strącenie rakiety międzykontynentalnej jest niemożliwe.

Następne zadanie miało także charakter wojskowy, dotyczyło pomiarów natężenia wiązek neutronów, potrzebnych do wywołania wybuchu bomb atomowych przeciwnika. Tutaj odpowiedź wypadła także niepomyślnie.

Działo neutronowe musiałoby ważyć kilka tysięcy ton. Nie ma mowy, żeby można było zbliżyć się z nim do magazynów bomb atomowych przeciwnika!

Zadania te rozwiązywałem rzeczywiście z wielką rozkoszą i z pozoru wyglądałem na tak samo opętanego pracą, jak i pozostali obliczeniowcy.

Ale generator, zamiast uczynić ze mnie istotę bezwolną, przeciwnie, wszczepił we mnie moc ducha i pełnię radosnego podniecenia. Wspaniałe uczucie odwagi i pewności siebie nie opuszczało mnie nawet w przerwach, przeznaczonych na odpoczynek. Udawałem, że śpię, a w skrytości ducha obmyślałem własne plany odwetu.

Gdy skończyłem zadanie, opracowywane dla Ministerstwa Wojny, zacząłem w myślach (żeby nikt o tym nie wiedział) rozwiązywać najważniejsze dla mnie zadanie matematyczne — jak rozsadzić od wewnątrz ośrodek obliczeniowy Kraftstudta. „Rozsadzić” — to oczywiście wyrażenie metaforyczne. Nie miałem przecież ani dynamitu, ani trotylu, ani żadnej możliwości dostania go tu, w murach „przybytku mędrców”. Obmyśliłem coś całkiem innego.

Jeśli generator impulsów Pfaffa może wywoływać u człowieka wszelkie uczucia i stany emocji, dlaczego więc nie posłużyć się nim, by zaszczepić w świadomości nieszczęśliwych ofiar neofaszystów uczucie sprawiedliwego gniewu i buntu. Gdyby się to powiodło, ludzie ci potrafiliby sami wystąpić we własnej obronie i rozprawić się z bandą ultranowoczesnych zbrodniarzy. Ale jak to uczynić? Jak zmienić częstotliwość, pobudzającą dyspozycje matematyczne, na częstotliwość wzbudzającą w człowieku uczucie nienawiści, gniewu, wzburzenia?

Pracą generatora kierował jego twórca, podstarzały doktor Pfaff.

Widziałem tego starca owego dnia, gdy zdejmowano mi spektrum układu nerwowego. Prawdopodobnie był to inżynier o jakichś skłonnościach do sadyzmu, rozkoszujący się tak piekielnie wypaczonym tworem własnego intelektu. Pastwienie się nad godnością człowieka stało się celem jego myśli inżynieryjnej. Nie mogłem się więc spodziewać jakiejkolwiek pomocy ze strony Pfaffa. W swoich zamierzeniach nie brałem go wcale pod uwagę. Generator powinien zacząć pracować w przedziale potrzebnej mi częstotliwości bez jego pomocy i wbrew jego chęciom!

Kiedy właśnie rozwiązałem to najtrudniejsze dla mnie zadanie, przekonałem się raz jeszcze, jak wspaniałą nauką jest fizyka teoretyczna!

Posługując się wzorami i równaniami zdolna jest ona nie tylko przepowiadać przebieg rozlicznych zjawisk fizycznych w przyrodzie, lecz także pozwala ratować życie ludzi.

Generator impulsowy doktora Pfaffa, bez względu na jego schemat, jest obliczony faktycznie na wytwarzanie energii elektrycznej określonej mocy. Wiadomo, że jeżeli generator impulsowy zostanie przeciążony, to znaczy, jeśli pobierać od niego moc większą niż zaprojektowana, to częstotliwość jego początkowo powoli, później zaś gwałtownie spada. To znaczy, że w wypadku gdy zostanie podłączone do niego dodatkowe obciążenie w postaci oporu omowego, można spowodować jego pracę nie w przedziale częstotliwości, jaką wskazują przyrządy, lecz w przedziale częstotliwości o wiele niższej.

Dyspozycje matematyczne pracowników ośrodka obliczeniowego Kraftstudta były eksploatowane w przedziale dziewięćdziesięciu trzech herców. Uczucie gniewu i wzburzenia powstaje u ludzi przy działaniu pola zmiennego o częstotliwości osiemdziesięciu pięciu herców! Aby dokonać tego, należy obliczyć wartość obciążenia dodatkowego dla generatora.

Gdy byłem w laboratorium doświadczalnym, zauważyłem tam dane woltomierza i amperomierza na osłonie siatkowej generatora. Iloczyn obu tych wielkości określił mi moc generatora. Teraz należało jeszcze rozwiązać zadanie matematyczne, dotyczące dodatkowego obciążenia…

W myśli przedstawiłem sobie schemat podłączenia do generatora wszystkich owych gigantycznych kondensatorów, w których przebywali ci nieszczęśni ludzie. W myśli rozwiązałem równania Maxwella dla danego układu kondensatorów i wyznaczyłem wartości wektora natężenia składowej elektrycznej i magnetycznej pola. Wprowadziłem do tych wielkości poprawki na energię, pochłanianą przez znajdujących się w kondensatorach ludzi, i w ten sposób ustaliłem wartość mocy, którą zużywa generator na pobudzenie dyspozycji myślowych obliczeniowców.

Okazało się, że rezerwa mocy, jaka pozostawała u doktora Pfaffa, wynosiła tylko półtora wata.

Te dane wystarczyły mi do rozstrzygnięcia zagadnienia, jak zamienić częstotliwość dziewięćdziesięciu trzech herców na osiemdziesiąt pięć.

Należało uziemić jedną z płyt kondensatora za pomocą oporu wartości tysiąca trzystu pięćdziesięciu omów.

Te równania Maxwella rozwiązałem myślowo w ciągu czterdziestu minut, a kiedy otrzymałem wynik, omal nie krzyknąłem z radości.

Ale jak tu dostać kawałek przewodu o takiej wartości oporu? Opór musi być sprawdzony bardzo dokładnie, gdyż inny spowoduje zmianę częstotliwości na nieprzewidzianą i odmienną niż wymagana, co w rezultacie nie da zamierzonego efektu.

Łamiąc głowę nad tym problemem praktycznym, gdyż od rozwiązania jego zależało powodzenia całego planu, byłem już gotów rozwalić sobie głowę o biurko, jak ten matematyk, którego widziałem w stanie rozpaczliwego szaleństwa. Gorączkowo rozważałem, po raz nie wiem który, możliwości skonstruowania oporu o wymaganej wartości, nic jednak nie mogłem wymyślić. Świadomość bezsiły doprowadzała mnie do skrajnej rozpaczy, chociaż przez cały czas wydawało mi się równocześnie, że jestem tuż, tuż od rozwiązania i tego problemu.