Выбрать главу

— Iola!!!

Nenneke, z szybkością niebywałą przy jej tuszy, przypadła do lezącej na ziemi, wyprężonej, dygoczącej w konwulsjach dziewczyny, przytrzymała ją za ramię i włosy. Jedna z adeptek stała jak porażona, druga, bystrzejsza, uklękła na nogach Ioli. Iola wygięła się w łuk, otwierając usta w bezgłośnym, niemym wrzasku.

— Iola! — krzyczała Nenneke. - Iola! Mów! Mów, dziecko! Mów!

Dziewczyna wyprężyła się jeszcze silniej, zagryzła, zacisnęła szczęki, cienka strużka krwi popłynęła jej po policzku. Nenneke, czerwieniejąc z wysiłku, krzyknęła coś, czego wiedźmin nie zrozumiał, ale jego medalion targnął karkiem tak, że odruchowo się schylił, zgiął przyciśnięty niewidzialnym ciężarem.

Iola znieruchomiała.

Jaskier, blady jak płótno, westchnął głośno. Nenneke uniosła się na kolana, wstała z wysiłkiem.

— Zabierzcie ją — powiedziała do adeptek. Było już ich więcej, zbiegły się, poważne, przerażone i milczące.

— Weźcie ją — powtórzyła kapłanka. - Ostrożnie. I nie zostawiajcie jej samej. Zaraz przyjdę.

Odwróciła się do Geralta. Wiedźmin stał nieruchomo, mnąc wodze w spotniałej dłoni.

— Geralt… Iola…

— Nic nie mów, Nenneke.

— Ja też to widziałam… Przez chwilę. Geralt, nie jedź.

— Muszę.

— Ty widziałeś… widziałeś to?

— Tak. Nie pierwszy raz.

— I co?

— Nie ma sensu oglądać się za siebie.

— Nie jedź, proszę.

— Muszę. Zajmij się Iolą. Do zobaczenia, Nenneke. Kapłanka wolno pokręciła głową, pociągnęła nosem i starła nadgarstkiem łzę ostrym, gwałtownym ruchem.

- Żegnaj — szepnęła nie patrząc mu w oczy.