Выбрать главу

– Dobry pomysł – zgodził się Treboniusz. – Wszyscy wychodzić!

Nikt nie zakwestionował tego rozkazu i po chwili zostaliśmy w namiocie sami.

– Miałem nadzieję, że jeszcze zastanę tu Cezara – powiedziałem.

– Tak, na początku był tu. Poprosił grzecznie Massylczyków o otwarcie bram, a oni się ociągali. Zażądał więc tego kategorycznie, to mu odmówili wprost. Cezar zaplanował oblężenie, naradzał się z inżynierami co do metody zburzenia murów, nadzorował budowę okrętów, instruował oficerów, przemawiał do żołnierzy, a potem pospieszył załatwić pilne sprawy w Hiszpanii. – Treboniusz uśmiechnął się ponuro. – Ale kiedy już rozprawi się z tamtejszymi legionami Pompejusza, wróci tutaj… a ja będę miał zaszczyt oddać mu Massilię otwartą jak rozłupany orzech.

– W Rzymie słyszałem, że Massylczycy chcieli po prostu zachować neutralność.

– Kłamstwo. Kiedy Pompejusz dał drapaka do Grecji, jego sojusznik Lucjusz Domicjusz Ahenobarbus przyżeglował tutaj, uprzedzając Cezara. Przekonał Massylczyków, by zamknęli przed nim bramy i wzięli stronę Pompejusza, a ci głupcy go posłuchali.

– Lato już się kończy – odparłem, unosząc brwi. – Bramy Massilii wciąż są zawarte, a mury, jak sądzę, nadal stoją.

– Ale już niedługo. – Treboniusz zgrzytnął zębami. – Nie przyjechałeś tu jednak z tak daleka, żeby mnie wypytywać o szczegóły operacji militarnych. Chciałbyś się widzieć z Cezarem, co? Tak jak my wszyscy. Będziesz się musiał zadowolić mną, niestety. Czego chcesz, Gordianusie?

– Mojego syna Metona.

Nikt poza Treboniuszem nie mógł słyszeć mojej odpowiedzi. Widziałem, jak zaciska szczęki, zanim się odezwał.

– Twój syn zdradził Cezara. Knuł jego zamordowanie jeszcze przed przekroczeniem Rubikonu. Wszystko wyszło na jaw, kiedy Pompejusz uciekł z Italii i Cezar zajął Rzym. Wtedy widzieliśmy go po raz ostatni. Jeśli Meto przybył do Massilii, zrobił to na własną rękę. Jeśli jest w mieście, nie zobaczysz się z nim, dopóki nie runą mury. A wtedy, jeżeli go tam znajdziemy, zostanie aresztowany i sam Cezar go osądzi.

Czy on wierzył w to, co mówił? Czyżby nie znał prawdy? Nawet ja sam dałem się wprowadzić w błąd i przez jakiś czas byłem przekonany, że Meto istotnie zdradził Cezara. Mój Meto, który walczył za Cezara w Galii, przepisywał jego pamiętniki i dzielił ze swym wodzem namiot! Prawda jednak okazała się bardziej skomplikowana. Rzekoma zdrada była kunsztownie wymyślonym podstępem obliczonym na wywiedzenie w pole przeciwników Cezara, zdobycie przez Metona ich zaufania i przedostanie się do ich szeregów. Meto nie był zdrajcą, ale szpiegiem. Dlatego właśnie miałem nadzieję, że zastanę Cezara w obozie; tylko z nim mogłem mówić otwarcie. Co jednak wie Treboniusz? Jeśli Cezar nie wtajemniczył go w tę historię, nie będę mógł go przekonać. Byłoby to nawet niebezpieczne, przede wszystkim dla Metona, jeśli on jeszcze żyje…

Suchy ton i stalowe spojrzenie Treboniusza były jednoznaczne. On wierzył, że to, co powiedział o zdradzie Metona, jest prawdą. Ale mógł też tylko grać przekonany, że ja nic nie wiem o całej sprawie. Czy obaj nie gramy, wiedząc o podstępie, ale wzbraniając się przed wyjawieniem sekretu drugiemu? Postanowiłem spróbować pociągnąć go za język.

– Treboniuszu, zanim Meto opuścił Rzym, widziałem się z nim i rozmawialiśmy. Pomimo pozorów nie wierzę, że zdradził Cezara. Wiem, że tak się nie stało. Z pewnością i ty to wiesz, skoro tak dobrze znasz mojego syna… i Cezara…

Pokręcił stanowczo głową, a jego twarz przybrała jeszcze surowszy wyraz.

– Posłuchaj, Gordianusie, twój syn był moim przyjacielem. Jego przejście na stronę wroga było jak nóż wbity w plecy nie tylko Cezara, ale i w moje, i w plecy każdego żołnierza, który walczył pod jego rozkazami. A mimo to, choć to dziwne, nie mogę powiedzieć, że mam mu to za złe. Żyjemy w okropnych czasach. Rodziny są rozdarte, brat zwraca się przeciw bratu, mąż przeciw żonie, a nawet syn przeciw ojcu. Paskudna sprawa. Meto dokonał wyboru, niewłaściwego co prawda, ale o ile wiem, musiał kierować się honorem. Jest teraz moim wrogiem, ale nie nienawidzę go. Ciebie też nie winię za postępek syna. Możesz odejść swobodnie. Ale jeśli przybyłeś tu, by wraz z Metonem knuć spisek przeciw Cezarowi, obejdę się z tobą tak samo ostro jak z każdym zdrajcą. Zawiśniesz na krzyżu.

No, to go pociągnąłem za język, pomyślałem. Jeśli Treboniusz zna prawdę, nie zamierza mi jej wyjawić. Patrzyłem, jak atakuje resztki mięsa uczepione jeszcze kości. Po chwili znów zaczął mówić.

– Dam ci radę, Gordianusie. Prześpij się porządnie, a rano wróć, skąd przybyłeś. Jeśli Meto się z tobą skontaktuje, powiedz mu, że Cezar zetnie mu głowę. Jeśli się nie odezwie, czekaj na wieści. Wiem, że to trudne, ale prędzej czy później dowiesz się, jaki los przypadł mu w udziale. Znasz to etruskie porzekadło: kiedy raz zacznie się żałoba, nigdy się nie skończy, więc nie ma sensu zaczynać jej choćby o godzinę wcześniej niż trzeba.

Odchrząknąłem i odparłem:

– W tym, widzisz, cały kłopot. W dniu przed moim wyjazdem z Rzymu dostałem wiadomość od kogoś z Massilii, która mówiła, że Meto został zabity. Dlatego przyjechałem aż tutaj: chcę sprawdzić sam, czy mój syn żyje… czy nie.

Treboniusz wyprostował się na krześle.

– Kto ci przysłał tę wiadomość?

– Nie była podpisana.

– Jak do ciebie dotarła?

– Podrzucono ją na progu mego domu na Palatynie.

– Masz ją ze sobą?

– Tak.

Sięgnąłem do mieszka u pasa i wyciągnąłem niewielki drewniany cylinder. Małym palcem wydłubałem z niego rolkę pergaminu. Treboniusz wyrwał mi ją z ręki, jakbym był posłańcem przynoszącym mu pilne informacje, i zaczął czytać na głos:

– Gordianusie, przesyłam ci smutną wiadomość z Massilii. Twój syn Meto nie żyje. Wybacz mi tę obcesowość, piszę w pośpiechu. Wiedz, że Meto zginął wierny swojej sprawie, w służbie Rzymowi. To była bohaterska śmierć. Był dzielnym młodzieńcem, a choć nie padł w boju, odważnie oddał życie tu, w Massilii. – Treboniusz oddał mi liścik. – I dostarczono ci to anonimowo?

– Tak.

– Nie wiesz zatem, czy naprawdę przesyłka przyszła z Massilii. Równie dobrze może być to jakaś mistyfikacja w wykonaniu kogoś w Rzymie.

– Być może. Czy jednak mogła zostać wysłana z Massilii?

– Chcesz zapytać, czy jakiś massylski statek nie przedarł się przez naszą blokadę? Oficjalnie nie.

– A w rzeczywistości?

– Mogło się wydarzyć parę takich… wypadków, zwłaszcza nocą. Massylczycy to doskonali żeglarze, a tutejsze wiatry sprzyjają wypływaniu z portu po zachodzie słońca. Okręty Cezara są zakotwiczone u brzegów dużych wysp leżących tuż przy porcie, ale mały stateczek mógł się między nimi prześliznąć w ciemnościach. Ale co z tego? Jeżeli ta wiadomość pochodzi z Massilii, dlaczego autor jej nie podpisał, skoro twierdzi, że zna prawdę?

– Nie wiem. Od dnia, w którym Cezar przekroczył Rubikon, każdy nosi jakąś maskę. Intrygi, oszustwa… Tajemniczość dla samej tylko tajemnicy…

– Jeżeli Meto nie żyje, to autor listu powinien ci przysłać jakąś konkretną pamiątkę po nim. Przynajmniej jego pierścień obywatela.

– Może on utonął i ciała nie odnaleziono? A może… – Ujrzałem w wyobraźni płomienie i pobladłem na myśl, jaką mi nasunęły. – Myślisz, że się nad tym nie głowiłem, Treboniuszu? Budzę się z myślą o tym i z nią zasypiam. Kto mi przysłał tę wiadomość, dlaczego, skąd i czy to prawda, czy nie? Co się stało z moim synem?

Patrzyłem na Treboniusza, czując, jak zgryzota wypływa mi na twarz. Jeśli on wie, czy Meto żyje, czy nie, chyba powiedziałby mi chociaż tyle, aby ukoić cierpienie ojca? Jego ponura mina jednak nie zmieniła się ani na jotę, jakby był posągiem.