Выбрать главу

– I? – Z jego tonu poznała, że domyślił się prawdy.

– Nietrudno zgadnąć. Patti robiła, co mogła, żebym była z niej zadowolona. Mówiła, że czuje się coraz lepiej. A któregoś dnia połknęła wszystkie lekarstwa, jakie były w domu. Nie zdołano jej odratować.

– To musiało być trudne.

– Okropne. Przekonałam się, że nie jestem taka mądra, jak mi się wydawało. Dlatego teraz pracuję na pierwszej linii, łatam pacjentów, a resztę zostawiam specjalistom.

– Myślisz, że gdyby nie ty, Patti nadal by żyła?

– Gdyby była pod opieką fachowego psychiatry…

– Gdyby do niego poszła. – Harry podniósł głowę znad poduszki. – Lillian powiedziała, że nie chce jechać do psychiatry, a rodzice ją poparli. Czy uważasz, że nie powinienem jej leczyć?

– Oczywiście, że nie, ale to inna…

– Mam w Birrini wielu pacjentów, którzy potrzebują lekarzy specjalistów – podjął Harry – ale jednym nie chce się jechać do dużego miasta, a inni nie ufają obcym doktorom. Wolą przychodzić do mnie. Owszem, czasami udaje mi się kogoś wyleczyć. Ale nie dalej jak trzy tygodnie temu zmarł starszy mężczyzna, którego nie zdołałem namówić na wyjazd do Melbourne na wszczepienie bypassów. Czy mam z tego powodu przestać robić to, co robię?

– Uważasz mnie za tchórza?

– Wiem, że jesteś odważna.

Zapadło długie milczenie. A w miarę jak trwało, nabierało znaczenia. Nawiązywało się między nimi jakieś istotne porozumienie.

– Więc masz w Queenslandzie sensowną pracę? -. odezwał się wreszcie Harry.

– Tak.

– I sensownego chłopaka?

Lizzie poczuła, że się czerwieni.

– Mam.

– To przed nim uciekłaś do Birrini?

– Przed nikim nie uciekałam.

– Ja wyczuwam uciekiniera na kilometr.

– Sam uciekałeś, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam.

– Aleś mnie zatrzymała. – Umilkł. – Może teraz ja zdołam zatrzymać ciebie – dodał cicho.

– O co ci właściwie chodzi? – spytała niepotrzebnie ostrym tonem. Nieco drżącymi rękami pozbierała bandaże i zaczęła na nowo opatrywać mu nogę.

– Potrzebuję dobrego wspólnika.

– Ja mieszkam w Queenslandzie – odparła krótko.

– Ale nie chcesz tam wracać.

– Oczywiście, że chcę. – Umocowawszy koniec bandaża, wstała z krzesła. Ta rozmowa staje się zbyt osobista. A może zbyt niepokojąca?

Musi jednak zadać mu jedno pytanie.

– Możesz mi zdradzić, jak doszło do tego, że osiadłeś w Birrini? – Chciała się koniecznie dowiedzieć, dlaczego ze swoimi umiejętnościami zaszył się na takim odludziu.

– Kocham to miejsce.

– Dlaczego?

– Bo tutaj się urodziłem i spędziłem większą część życia. Mój ojciec był rybakiem.

Ze zrozumieniem skinęła głową. Syn rybaka.

– Ale skoro chciałeś tu wrócić, to po co zostałeś chirurgiem? Sensowniej byłoby wybrać specjalizację lekarza rodzinnego.

– Nie zamierzałem tutaj wracać.

– Nie?

Powinna pozwolić mu zasnąć, ale patrząc na jego uspokojoną twarz widoczną w wąskim kręgu nocnej lampy, pomyślała, że nie może stracić okazji dowiedzenia się czegoś więcej o tym fascynującym człowieku. Następna może się nie zdarzyć.

– Od dzieciństwa chciałem wyrwać się w świat – odparł sennym, rozmarzonym głosem. – Birrini wydawało mi się zapadłą dziurą. Miałem pretensję do rodziców, że są tu szczęśliwi. Obiecałem sobie, że po studiach nie wrócę do Birrini.

– Więc dlaczego…? – szepnęła, wstrzymując oddech. Wiedziała, że nie powinna drążyć jego osobistych spraw, ale nie mogła się powstrzymać.

– Robiłem karierę w wielkim mieście. Czułem się panem świata. Co kilka miesięcy przyjeżdżałem do Birrini. Z wizytą. Żeby się pochwalić, pokazać, co osiągnąłem.

Harry umilkł. Wydawało się, że zasnął. Kiedy jednak wstała, chcąc odejść, przytrzymał ją za rękę.

– Zaręczyłem się. To było jeszcze przed Emily. Miała na imię Melanie.

– Słyszałam. Lillian mówiła mi, że zginęła w wypadku.

– Tak. Przyjechaliśmy tu na weekend. – Harry mówił z trudem, jakby borykał się z nieznośnym wspomnieniem. – Melanie nie mogła się nacieszyć swoim nowym sportowym wozem. Mieliśmy mnóstwo pieniędzy. Melanie też była chirurgiem, a przy tym bystrą, ambitną i bardzo piękną kobietą. Wydawało mi się, że jestem w niej zakochany.

– Wydawało ci się? Wzruszył ramionami.

– Co ja wiedziałem o miłości? Oboje byliśmy głupi. No i mój dobry kochany ojciec poprosił Melanie, żeby zabrała go na przejażdżkę. Była taka dumna ze swojego wspaniałego auta. Pojechali drogą wzdłuż wybrzeża. Widziałaś, jakie tam są zakręty. Chciała mu zaimponować, pokazać wiejskiemu poczciwinie, jak się żyje w wielkim świecie. Po przejechaniu kilometra wylecieli na zakręcie z drogi i stoczyli się na nabrzeżne skały.

– Och, Harry!

– Melanie zginęła na miejscu – podjął Harry. – Ojciec doznał ciężkich obrażeń wewnętrznych. Gdybym miał do pomocy drugiego lekarza, to może… Ale byłem sam. Nie miałem potrzebnej aparatury. Zmarł w drodze do Melbourne.

Harry nadal trzymał ją za rękę. Lizzie usiadła na krześle, z którego podniosła się chwilę temu, i położyła drugą rękę na jego dłoni.

– Więc postanowiłeś wówczas zachować się rozumnie – rzekła.

– Tak. Miałem jeszcze matkę, której nie mogłem zostawić samej. Wróciłem do Birrini i zgłosiłem chęć uruchomienia starego szpitala, który z braku lekarza nie funkcjonował od lat. Zabrałem się do roboty.

– A matka?

– Zmarła rok temu. Nie podźwignęła się po śmierci ojca.

– Ani ty.

– To prawda – przyznał z głębokim smutkiem.

– A jak się do tego ma Emily?

– Emily? – powtórzył, jakby nie wiedział, o kogo chodzi.

– Tak, Emily, twoja obecna narzeczona.

– Znowu postąpiłem jak głupiec. Na inny sposób. Emily wymyśliła sobie, że musi mieć sześć druhen.

– To sporo – zgodziła się, wywołując cień uśmiechu na jego twarzy.

– Robi mi się zimno na samą myśl.

Lizzie uśmiechnęła się. Dosyć zwierzeń, pomyślała. Teraz chciała jedynie siedzieć przy nim i trzymać go za rękę. Czułością łagodzić ciężar jego wspomnień. Miała jednak obowiązki. Musi zajrzeć do szpitala, odwiedzić Lillian.

– Powinieneś odpocząć – powiedziała, uwalniając niechętnie rękę z jego dłoni. – Chcesz coś na ból?

– Dziękuję, pani doktor. Nic mi nie trzeba. – Powiedział to z taką czułością, że Lizzie zwilgotniały oczy.

Nie bardzo rozumiała, co się z nią dzieje. Robię się niemądra, przemknęło jej przez głowę. Ale najbardziej niemądre było to, co zrobiła w następnej chwili. Pochyliła się i delikatnie pocałowała Harry’ego w usta.

Czuły pocałunek na dobranoc.

Lekarze nie całują swoich pacjentów na dobranoc, lecz jej pocałunek był niezbędnym zakończeniem dzisiejszej rozmowy. Ale w dzisiejszym wieczorze było też coś głęboko niepokojącego. Czuła, że od tego momentu nic nie będzie już takie jak do tej pory. Jakby cały świat zmienił swoje położenie. Wszystko jest inne. Emily. Edward. Queensland. Nawet Phoebe.

W jego oczach zobaczyła podobne pomieszanie uczuć. Tyle że on jest unieruchomiony.

To ona musi położyć kres tym niepokojącym doznaniom. Wyjść i zamknąć za sobą drzwi.

Zdobyła się na to niemal nadludzkim wysiłkiem.

– Phoebe?

Suka leżała w kuchni na podłodze, z nosem przy pustej misce. Można by pomyśleć, że od roku nic nie jadła. Lizzie roześmiała się, przykucnęła i pogłaskała psa po łbie.