____________________
df = 2fh – 2h√f 2- fd/h
____________________
df = 2(0,45)(-2,2)-2(-2,2)√0,452 -(0,45*72*-2,2)
df = 15 stóp = 4,572 metra
Zatem szybkość na początku upadku pana Kodiaka… czyli po oderwaniu się jego ciała od hamującej furgonetki… wyliczamy jako:
____________________
v = df √-g/h
____________________
v = 15 √-32,2/ 2(-2,2)
v = 40,6 stopy/sekundę = 27,6 mil/godzinę = 44,4 km/h
– Co jest zgodne z wcześniejszą analizą hamowania – dodał Dar.
– Czyli że kobieta właściwie uderzyła mężczyznę, jadąc z prędkością ponad czterdziestu czterech kilometrów na godzinę, hamując z prędkości dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę – obliczyła Sydney.
– Ponad dziewięćdziesięciu jeden kilometrów na godzinę – uściślił Darwin.
– I ciało odleciało w tył dwadzieścia dwa metry od punktu uderzenia, gdzie spoczęło na plecach zwrócone do furgonetki stopami – kontynuowała Sydney.
– Tak jak ponad dziewięćdziesiąt dziewięć procent pieszych uderzonych czołowo przez tego typu pojazd – przyznał Dar. – Stąd właśnie Larry i ja natychmiast po obejrzeniu zdjęć wykonanych przez funkcjonariusza policji wiedzieliśmy, że doszło do zabójstwa. – Wystukał polecenie na klawiaturze. Równania zniknęły z ekranu, na ich miejsce zaś wróciła pierwotna animowana scenka. Kolejny klawisz usunął wszystkie numeryczne wartości oświetlenia, wysokości krawężnika, długości hamowania i tak dalej. Dwie męskie postaci wyszły z budynku. Furgonetka z piskiem wyjechała zza rogu, z Fountain Boulevard, i ruszyła coraz szybciej Marlboro Avenue. Jeden z mężczyzn pchnął drugiego, który wpadł na jezdnię, gdzie o mało nie upadł. Ledwie zdążył odzyskać równowagę i stanąć prosto, kiedy trzasnęła w niego hamująca furgonetka. Ciało ofiary przeleciało pewien dystans, upadło na plecy, przesunęło się po ulicy jeszcze kilka metrów, w końcu się zatrzymało. Furgonetka ruszyła dalej, przyspieszając ku następnemu skrzyżowaniu i przy okazji zajeżdżając drogę fordowi taurusowi, który zahamował, a później stanął. Z forda wysiadł kierowca, klęknął przy rannym, po czym pobiegł w kierunku zachodnim i zniknął za rogiem. Pędził do mieszkania przyjaciółki z zamiarem wezwania policji i karetki. – Znaleźliśmy krew, włosy i kawałki mózgu na prawej stronie koła, piaście prawego koła, przednim zespole napędowym, amortyzatorach wstrząsów i na części katalizatora furgonetki – wymienił monotonnie Minor.
Na ekranie furgonetka znowu wyjechała zza rogu, z Fountain Boulevard, zwolniła, kiedy zbliżała się do leżącego na jezdni na wznak mężczyzny, potem przejechała po ciele i cofnęła się, ciągnąc zwłoki niemal przez połowę drogi od miejsca, gdzie zostały one pierwotnie rzucone. Na końcu ciało przesunęło się samo, głową ku wschodowi, ku furgonetce, podczas gdy pojazd cofnął się aż do własnych śladów hamowania i tam się zatrzymał.
– Musiała baba dokończyć robotę – mruknęła Syd. Darwin skinął głową. – Co powiedział sędzia po obejrzeniu twojej animacji? – spytała.
Minor uśmiechnął się.
– Nie było sądu. Ani procesu. Pokazałem swoją animację detektywowi Venturze, a także ludziom z Wydziału Ruchu Drogowego, nikt wszakże nie wydawał się nią zainteresowany. Do tego czasu Donald i Gennie wycofali pozew przeciwko właścicielowi budynku mieszkalnego. Myślę, że przekonały ich pomiary, których dokonałem światłomierzem. Zadowolili się odszkodowaniem od firmy wynajmującej furgonetki. Każde z nich otrzymało po piętnaście tysięcy dolarów.
Kobieta poruszyła się na krześle i zagapiła na Dara.
– Miałeś niepodważalny dowód, że ta para zabiła Richarda Kodiaka, a Departament Policji Los Angeles po prostu go odrzucił.
– Policjanci mi powiedzieli, że jakiś pederasta po prostu zabił innego pedała, że zacytuję tak powszechnie szanowanego detektywa Venturę – odparł Darwin.
– Zawsze uważałam Venturę za dupka – mruknęła Sydney. – Teraz mam co do niego pewność.
Minor pokiwał głową, zagryzł wargę i skupił wzrok na scence od nowa rozgrywającej się na ekranie. Męska postać została uderzona i rzucona, furgonetka odjechała, wróciła, znowu przejechała mężczyznę, zgniatając Kodiakowi czaszkę i ciągnąc ciało z powrotem ku wejściu do budynku. Chwilę później film rozpoczął się po raz kolejny. Dwie męskie postaci, zupełnie przeciętne, wyszły z dobrze oświetlonego holu…
– A klienci Lawrence’a, to znaczy firma wynajmująca furgonetki… – powiedział Darwin -…cieszyli się, że skończyło się jedynie na trzydziestu tysiącach.
– Czekaj minutkę – wtrąciła Syd. – Czekaj. – Podeszła na swojej wielkiej skórzanej torby i wyjęła z niej nowiutkiego laptopa Apple PowerBook.
Kiedy położyła go obok sprzętu Dara, ten popatrzył na nią z powątpiewaniem, z miną, jaką w siedemnastym wieku luteranie prawdopodobnie obrzucali katolików. Zwolennicy mackintoshów i zwolennicy pecetów stanowili niemal dwie odrębne społeczności.
Kobieta uruchomiła swój laptop.
– Gennie Smiley – powiedziała. – Donald Borden. Richard Kodiak. Te nazwiska z czymś mi się kojarzą… – Słupki danych przesunęły się po ekranie jej przenośnego komputera. Sydney pospiesznie wstukała polecenie w wyszukiwarkę. – Ach – powiedziała, znów coś napisała, przyjrzała się danym i znów znieruchomiała. – Och – sapnęła.
– Podobają mi się te twoje achy i ochy – stwierdził Darwin. – Jakieś konkrety?
– Czy ty i Lawrence sprawdziliście przeszłość tej trójki… kochanków? – odpowiedziała pytaniem oficer śledcza.
– Pewnie, że tak – obruszył się Minor. – Na tyle, na ile mogliśmy to zrobić, nie depcząc po piętach detektywowi Venturze. To była przecież jego sprawa. Odkryliśmy, że ofiara… Richard Kodiak… posiadał trzy inne adresy oprócz tego na Rancho la Bonita, który widniał na jego prawie jazdy. Wszystkie trzy miejsca znajdowały się w Kalifornii: jedno we wschodnim Los Angeles, jedno w Encinitas i jedno w Poway. Sprawdziwszy numer jego ubezpieczenia, dowiedzieliśmy się, że facet był zatrudniony w CALSURMED. Nie było adresu firmy. W jakiejś starej książce telefonicznej Trudy znalazła firmę California Sure-Med z siedzibą w Poway, jednak przedsiębiorstwo już nie istniało i wszystkie informacje o nim wykasowano z miejskich rejestrów. Potem wraz z urzędem pocztowym w Poway ustaliliśmy, że adres w książce telefonicznej zgadzał się z tym, który znaleźliśmy dla firmy CALSURMED – skrzynka pocztowa numer 616840. Zasugerowaliśmy facetom z Wydziału Ruchu Drogowego Departamentu Policji Los Angeles i detektywowi Venturze, żeby przejrzeli Akta Firm Fikcyjnych w Los Angeles i San Diego. Chcieliśmy, aby je przeszukali pod kątem nazw CALSURMED i California Sure-Med. Zignorowali jednak naszą propozycję.
Syd uśmiechnęła się, patrząc na ekran laptopa.
– Wiesz, co oznaczają czerwone szpilki na mojej mapie?
– Zorganizowane wypadki drogowe, które zakończyły się czyjąś śmiercią? – podsunął Dar. – Tak?
– Sześć ofiar ubezpieczyło się właśnie w California Sure-Med. Pewien doktor Richard Karnak zeznawał w sprawach o odpowiedzialność.
– Przypuszczasz, że doktor Richard Karnak to Dickie Kodiak?
– Nie muszę przypuszczać – odparła Syd. – Masz zdjęcie ofiary? To znaczy, gdy mężczyzna jeszcze żył?
Darwin przejrzał akta i wyjął małą fotografię paszportową z etykietką KODIAK, RICHARD R. Sydney wystukała polecenie na klawiaturze i na jednej trzeciej ekranu pojawiło się wysokiej rozdzielczości czarnobiałe zdjęcie. Fotografia była identyczna.
– A Donald Borden? – spytał Dar.
– Alias Daryl Borges, alias Don Blake – odparła Sydney, wywołując zdjęcie i opis drugiego mężczyzny. – Osiem spraw… pięć razy sądzony za oszustwa, trzy razy za napaść z pobiciem. – Sydney podniosła wzrok na Minora. Oczy jej błyszczały. – Pan Borges był członkiem pewnego gangu ze wschodniego Los Angeles. Zerwał z tym, gdy ukończył dwadzieścia osiem lat, a teraz pracuje dla pewnego adwokata… niejakiego Jorge Murphy’ego Esposito.
– Cholera! – mruknął Darwin z zachwytem w głosie. – A Gennie Smiley? Nazwisko też zapewne jest fałszywe?
– Nie – odparła Syd, przeglądając dane w laptopie. – Chociaż nie jest to też jej obecne nazwisko. W sensie prawnym. Kobieta wyszła za mąż siedem lat temu.
– Gennie Borges? – zaryzykował Darwin.
– Si - przyznała Sydney i jej wielki uśmiech jeszcze się rozszerzył. – Tyle że Smiley również nie było jej panieńskim nazwiskiem. Tak się nazywał jej pierwszy mąż, pan Ken Smiley, z którym spędziła niewiele czasu, gdyż biedak zginął w wypadku samochodu również przed siedmioma laty. Potrafisz odgadnąć jej nazwisko panieńskie? – Dar patrzył na przyjaciółkę przez dobrą minutę. – Gennie Esposito – wyjaśniła mu w końcu Syd. – Siostra wszechobecnego adwokata.