Nawet jeśli wiadomości telewizyjne do znudzenia powtarzały raport w tej sprawie, Dallas Trace popatrzył na nią zaskoczony i uniósł ciemne brwi.
– Cóż, jeśli zatem nie przyszedł do mnie w sprawie porady prawnej…
Przerwał i przez moment panowała cisza.
– Kiedy prosiłam o to spotkanie, mecenasie, odniosłam wrażenie, że wie pan, kim oboje jesteśmy – podjęła Sydney.
Uśmiech Dallasa Trace’a rozszerzył się i prawnik wrzucił wyćwiczonym ruchem ołówek z powrotem do skórzanego przybornika.
– Oczywiście, że wiem, pani oficer śledcza Olson. Wielce się interesuję wysiłkami prokuratora stanowego w kwestii ukrócenia oszustw ubezpieczeniowych, a także jego współpracą z FBI i Narodowym Biurem do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych. Pani działalność dochodzeniową w Kalifornii w ubiegłym roku trzeba naprawdę nazwać doskonałą, pani Olson.
– Dziękuję – odparła Sydney.
– A wszyscy zainteresowani fachową rekonstrukcją wypadków znają doktora Darwina Minora – ciągnął adwokat.
Dar nie odezwał się. Patrzył poza sylwetkę Trace’a siedzącego w wysokim fotelu. Obserwował ruch uliczny w Hollywood, Beverly Hills i Brentwood. A dalej można było dojrzeć ciemny zarys morza.
– Doktor Minor przyniósł z sobą kasetę wideo, którą naszym zdaniem powinien pan obejrzeć, panie Trace – powiedziała Syd. – Ma pan pod ręką sprzęt wideo?
Prawnik wdusił przycisk na konsoli interkomu. Minutę później jakiś młody człowiek wtoczył wózek z trzydziestocalowym monitorem i wieżą audio-wideo, w skład której wchodził między innymi magnetowid i odtwarzacz DVD.
– Jest coś, co powinienem wiedzieć, zanim włączymy tę kasetę? – upewniał się Trace. – Pani Olson? Doktorze Minor? Czy zobaczę na niej coś obciążającego albo może jakiś powód, który zmieni nasz stosunek w relację klient-adwokat?
Mówił teraz poważnym tonem, rozbawienie zupełnie zniknęło z jego chrypliwego głosu.
– Nie – odrzekła Sydney.
Dallas Trace wsunął kasetę w magnetowid, zamknął drzwi biura, wrócił na fotel i włączył odtwarzanie pilotem wielkości karty kredytowej. Oglądali zapis w milczeniu. Chociaż, jak zauważył Dar, taśmę oglądali tylko on i adwokat. Sydney bowiem nie odrywała wzroku od twarzy prawnika.
Na ekranie pojawiła się trójwymiarowa animacja komputerowa wypadku: dwaj mężczyźni wychodzili z budynku mieszkalnego, jeden pchnął drugiego pod hamującą furgonetkę, furgonetka objeżdżała kwartał, wracała i ponownie uderzała w ciało nieszczęśnika.
Trace przez cały pokaz pozostał zupełnie nieporuszony.
– Czy rozpoznaje pan wypadek przedstawiony na tej taśmie, mecenasie? – spytała Syd.
– Oczywiście że tak – przyznał Dallas Trace. – To komputerowa animacja ukazująca wypadek, w którym zginął mój syn.
– Pański syn, Richard Kodiak – dopowiedziała Sydney.
Chłodne, szare oczy adwokata przez moment taksowały kobietę, w końcu prawnik przyznał:
– Tak.
– Mecenasie, mógłby mi pan wyjaśnić, dlaczego pana syn nosił inne nazwisko niż pan? – Głos Syd był niski, towarzyski i przyjazny.
– Czy pani mnie przesłuchuje, pani oficer śledcza?
– Ależ naturalnie, że nie, panie mecenasie.
– To dobrze – powiedział Dallas, rozpierając się w fotelu i ponownie kładąc buty na krawędzi biurka. – Przez chwilę się bałem, że może będę musiał wezwać mojego prawnika. – Sydney czekała na ciąg dalszy. – Mój syn, Richard – podjął w końcu Trace – wybrał nazwisko swego ojczyma, niejakiego Kodiaka. – Richard jest… to znaczy był… moim dzieckiem z pierwszego małżeństwa, z Elaine. Rozwiedliśmy się w roku 1981, a potem Elaine wyszła powtórnie za mąż. – Syd pokiwała głową, lecz nic nie powiedziała. Dallas Trace wykrzywił wargi, przybierając smutny uśmiech. – Nie jest dla nikogo sekretem, pani Olson, że mój syn i ja pokłóciliśmy się kilka lat temu. No i wtedy Richard oficjalnie przyjął nazwisko ojczyma. Przypuszczam, że zrobił to również w celu zranienia mnie.
– Czy pokłóciliście się z powodu… hm… stylu życia pańskiego syna? – spytała Sydney.
Uśmiech Trace’a nieco przygasł.
– Cóż, nie jest to oczywiście pani sprawa, śledcza Olson. Ponieważ pragnę jednak okazać pani dobrą wolę, odpowiem na pani pytanie, mimo iż dotyczy intymnej sfery mojego życia, jest wścibskie i dość aroganckie. Odpowiedź brzmi: „Nie”. Fakt, że Richard odkrył w sobie odmienną orientację seksualną nie miał nic wspólnego z naszą kłótnią. Gdyby pani zasięgnęła informacji na temat mojej osoby, pani Olson, nie umknęłoby pani uwagi moje poparcie dla praw gejów i lesbijek. Richard jest… był… upartym młodzieńcem. Może w naszej rodzinie nie było miejsca dla dwóch uparciuchów.
Syd znów kiwnęła głową.
– Jak określiłby pan swoją reakcję na ten film wideo, panie Trace?
– Byłem nim oburzony – odparł bez namysłu adwokat. – Tyle że widziałem go już wcześniej. I to parę razy.
Dar aż zamrugał, słysząc tę wiadomość.
– Doprawdy? – spytała Sydney. – Mogę spytać gdzie?
– Detektyw Ventura pokazał mi go w trakcie śledztwa – odpowiedział prawnik.
– Porucznik Robert Ventura? – upewniła się Syd. – Z Wydziału Zabójstw Departamentu Policji Los Angeles?
– Zgadza się – przyznał Trace. – Zarówno porucznik Ventura, jak i kapitan Fairchild zapewnili mnie jednak… zapewnili, pani Olson, bez najmniejszych wątpliwości… że ta animacja została oparta na błędnych i kompletnie niemiarodajnych danych.
Darwin odchrząknął.
– Panie Trace, wydaje się pan pewny, że wideo nie pokazuje we właściwy sposób śmierci pańskiego syna – rzekł. – Mogę spytać, z czego wynika pańskie przekonanie?
Adwokat wpatrzył się w niego lodowato.
– Naturalnie, doktorze Minor. Po pierwsze, szanuję profesjonalizm detektywów prowadzących dochodzenie w sprawie, o której mówimy…
– Czyli panów Ventury i Fairchilda z Wydziału Zabójstw – wtrąciła Sydney.
Prawnik ani na moment nie spuścił wzroku z Dara.
– Tak – potwierdził – detektywów Ventury i Fairchilda. Ci ludzie poświęcili tej sprawie setki godzin i wykluczyli możliwość zabójstwa…
– Rozmawiał pan z kimś z Wydziału Ruchu Drogowego Departamentu Policji Los Angeles? – zapytał Dar. – Na przykład z sierżantem Rote’em? Albo z kapitanem Kapshawem?
Prawnik wzruszył ramionami.
– Rozmawiałem z wieloma osobami zaangażowanymi w sprawę, doktorze Minor, więc prawdopodobnie także z tymi dwoma policjantami. Na pewno rozmawiałem z funkcjonariuszem Lentile, który napisał raport z wypadku, a także z funkcjonariuszem Clanceyem, funkcjonariuszem Berrym, sierżantem McKayem i innymi, którzy znajdowali się na miejscu zdarzenia tamtej nocy. – Mocne mięśnie wokół cienkich warg Trace’a znowu się napięły, ale mimo uśmiechu oczy mężczyzny pozostały smutne. – Nie jestem całkowicie pozbawiony jako takich zdolności. Umiem prowadzić przesłuchanie, skłaniać ludzi do zwierzeń i brać ich w krzyżowy ogień pytań.
– Bez wątpienia – zgodziła się Syd, czym przyciągnęła do siebie spojrzenie adwokata – ale czy rozmawiał pan z dwiema bezpośrednio zamieszanymi w wypadek osobami, które wysunęły żądania ubezpieczeniowe, czyli panem Bordenem i panną Smiley?
Adwokat potrząsnął głową.
– Przeczytałem ich zeznania. Nie miałem ochoty z nimi rozmawiać.
– Podobno przeprowadzili się do San Francisco – kontynuowała Sydney – tamtejsza policja nie potrafi jednak wskazać ich aktualnego miejsca pobytu. – Trace nie odezwał się. Zerknąwszy na zegarek, dał im obojgu do zrozumienia, że marnują jego cenny czas. Dar popatrzył z ciekawością na przyjaciółkę. Skąd wzięła tę ostatnią informację? – Wiedział pan, że pański syn używał jeszcze innego nazwiska, panie Trace? Miał dokumenty na nazwisko doktor Richard Karnak i pracował w klinice medycznej California Sure-Med.
– Tak – odparł prawnik. – Dowiedziałem się o tym.
– Czy pański syn zdobył tytuł doktora, panie Trace?
– Nie – odrzekł adwokat. W jego głosie nie było chyba ani napięcia, ani obronnego tonu. – Mój syn był wiecznym studentem… Miał po trzydziestce i wciąż nie zdołał skończyć żadnych studiów. Przez rok uczył się na medycynie.
– Jak pan się dowiedział o fałszywym nazwisku swojego syna i jego związkach z kliniką Sure-Med, panie Trace? – spytała Syd. – Od porucznika Ventury albo kapitana Fairchilda?
Dallas przecząco poruszył głową.
– Nie. Wynająłem prywatnego detektywa.
– I wie pan, że klinika California Sure-Med wystawiała fałszywe zaświadczenia, stanowiąc prawdziwe źródło symulowanych żądań ubezpieczeniowych? I że pański syn pogwałcił stanowe i federalne prawa, udając lekarza i wydając takie właśnie sfingowane zaświadczenia o uszkodzeniach ciała i ranach? – ciągnęła Sydney.