Syd odwróciła się od ekranu i spokojnie, bez cienia urazy w oczach wytrzymała spojrzenie rosłego kapitana stanowej policji drogowej.
– Tak to może wyglądać na pierwszy rzut oka, prawda, Tom? Niestety wszystkie nasze dane zostały sprawdzone. Sprawa toczy się od trzech miesięcy i prawdopodobnie niedługo przedstawimy oficjalne akty oskarżenia… wszystkim, łącznie z mecenasem Dallasem Trace’em.
– Dlaczego zatem teraz o tym rozmawiamy? – spytał Frank Hernandez.
Sydney wyłączyła projektor i niespodziewanie włączyła górne światła. Nadal stała.
– Ponieważ nasze śledztwo nabrało obecnie znaczącego przyspieszenia i wchodzimy na panów teren. Potrzebujemy zatem panów pomocy. Ta informacja jest poufna…
– Toczy się kilka śledztw i to nie tylko w Departamencie Policji Los Angeles – wtrącił porucznik Barr z Wydziału Wewnętrznego. – Każdy przeciek tej informacji byłby… bardzo niekorzystny.
Wszyscy przedstawiciele organów ścigania przez moment przeszywali porucznika wzrokiem pełnym nienawiści.
– To… Przymierze – ciągnęła tymczasem Syd – wspierane przez Yaponchika, Zukera i innych zabójców z rosyjskiej Organizaciji… szybko stworzyło oparty na oszustwach biznes, potężny niczym kolumbijska mafia narkotykowa, rosnąca w naszym kraju w siłę od ponad dwudziestu lat. Ten biznes to potężna organizacja, ogromne dochody i prawie nieprawdopodobny poziom przemocy.
– Czego zatem oczekuje pani od nas? – spytał Hernandez. – Posiada pani wsparcie agencji stanowych i państwowych… takich jak Narodowe Biuro do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych czy Federalne Biuro Śledcze. Co my, zwyczajni gliniarze, możemy zaoferować?
– Współpracę – odparła Sydney. – Kontakt, w razie potrzeby. Dostęp do laboratoriów, pomoc poszczególnych funkcjonariuszy i przedstawicieli personelu technicznego, ilekroć ze względu na miejsce i konieczność szybkiej reakcji będziemy potrzebować pomocy miejscowych organów ścigania. Zrozumienia i współpracy, dzięki której nie zaczniemy działać przeciwko sobie nawzajem… albo strzelać do siebie.
Hernandez wyjął papierosa z paczki w kieszeni sportowej marynarki, zerknął z niechęcią na wszechobecny ostatnio napis ZAKAZ PALENIA, umieszczony w pobliżu drzwi, i wsunął w usta nie zapalonego papierosa.
– No dobrze. Jaki jest pani plan?
– Ja znów zacznę działać jako tajniak – wtrącił Tom Santana. – Stworzę sobie nową przykrywkę przestępcy lub oszusta i wcisnę się do fundacji poprzez jeden z ośrodków zdrowia. Sprawdzę tych Pomocników Bezbronnych od środka.
Darwin spytał, nieco wbrew sobie:
– Czy to mądre posunięcie, Tom? Po rozgłosie wokół dokonanych przez ciebie aresztowań tego azjatyckiego gangu kilka lat temu…
Tamten tylko się uśmiechnął.
– Dokładnie to samo mu powiedziałem, doktorze Minor – oświadczył szef Santany, Bob Gauss. – Tom jednak zdaje się sądzi, że kryminaliści mają krótką pamięć. Niestety, ponieważ jest dowódcą oddziału specjalnego, nie mogę mu zabronić takiej akcji.
Dar chciał coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Zerknął na Sydney. Kobieta popatrywała na Santanę i wyglądała na zmartwioną tym niemniej ten fakt nie powstrzymał jej przed stwierdzeniem:
– Tom przeniknie zatem do Pomocników. Spróbujemy też pójść śladem rosyjskim, czyli za zamachami na życie Dara Minora. Tymczasem doktor Minor oraz państwo Stewartowie użyczą nam swojej wiedzy specjalistycznej, dzięki czemu udowodnimy, że kilka spośród tych śmiertelnych wypadków zostało wcześniej ukartowanych i przygotowanych, a w innych doszło wręcz do morderstwa. Otrzymamy od tej trójki informacje, analizy, raporty z przeprowadzonych inwigilacji oraz rekonstrukcje niektórych wypadków drogowych. Wszelkie dowody przekażemy Narodowemu Biuru do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych, a następnie prokuraturze i sędziom przysięgłym. – Na stojącej w rogu przenośnej szafce ze sprzętem audio-wideo znajdowały się między innymi odbiornik telewizyjny i magnetowid. Sydney wzięła ze stołu drugiego pilota, uruchomiła nim najpierw telewizor, potem odtwarzacz wideo. Dźwięk pozostał wyłączony. Kaseta pokazywała ostatni z cotygodniowych programów Dallasa Trace’a nadawanych na CNN. Program nazywał się „Sprzeciw podtrzymany”. – Czasami Trace nagrywa w Nowym Jorku – oznajmiła Sydney Olson – zazwyczaj jednak dogodniej jest mu kręcić w jego biurze w Los Angeles. Przed końcem tego roku chciałabym, żeby nasi ludzie na oczach kamer aresztowali tego wyniosłego sukinsyna. Moim marzeniem jest zakończenie jego telewizyjnej serii pokazem wyprowadzania faceta w kajdankach. – Sięgnęła po poprzedni pilot i na ekranie komputera pojawiły się twarze nieżyjących dzieci Gomeza. A w telewizorze wciąż milcząco śmiał się Dallas Trace.
Po zebraniu Dar pragnął porozmawiać z Syd, lecz mu się nie udało. Śledcza zaplanowała już wcześniej spotkanie z Poulsen i Warrenem. Niepocieszony wszedł więc wraz z Lawrence’em i Trudy do starej części Centrum Sprawiedliwości. Stewart nadal zeznawał w jakimś procesie o wymuszenie odszkodowania, którego kolejna sesja zaczynała się za kilka minut, Trudy natomiast musiała wrócić do biura w Escondido.
Zanim się rozstali, Darwin spytał:
– Jesteście pewni, że chcecie wchodzić w skład specjalnej ekipy dochodzeniowej?
– Już do niej przynależymy – odparł Stewart. – Znaleźliśmy się w niej z powodu śledztwa w sprawie Esposito i Richarda Kodiaka. Równie dobrze możemy dalej w niej działać.
– Poza tym Narodowe Biuro do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych wypłaciło nam już zaliczkę – dodała Trudy.
– Jestem zaskoczony, że zmieniłeś zdanie, Dar – powiedział Lawrence. – Widziałeś już wcześniej dzieci zabite w wypadkach.
– Więcej, niż potrafię zliczyć – mruknął Minor. – Tyle że to nie był żaden wypadek, a nie mogę przejść obojętnie obok wielokrotnego morderstwa, szczególnie że widziałem ofiary tej zbrodni.
– Rozmawiałam z Tomem Suttonem – oświadczyła Trudy. – Jeszcze dzisiaj będziemy mogli pomówić z kierowcą ciężarówki przewożącej mercedesy, chociaż przesłuchano go już dość dokładnie. Mężczyzna nie mógł zmienić pasa, ponieważ równolegle do niego jechały trzy inne pojazdy, odbierając mu możliwości manewru. Niestety nie zapamiętał żadnego z kierowców ani tablic rejestracyjnych, gdyż za bardzo się skupiał na próbie uniknięcia zderzenia z jadącym przed nim pontiakiem Gomeza.
– Otaczały go aż trzy samochody? – upewnił się Dar. Już dwa pojazdy w takiej sytuacji należały do rzadkości.
Trudy kiwnęła głową.
– Dwa po bokach, trzeci przed Gomezami. Kierowca ciężarówki zapamiętał jedynie, że wszystkie blokujące go pojazdy były produkcji amerykańskiej, ten po prawej stronie to prawdopodobnie chevrolet. Wszystkie samochody prowadzili jego zdaniem biali faceci i wszystkie były dość stare, przynajmniej dziesięcioletnie.
– Do tej pory zapewne już je gdzieś porzucono albo zdemontowano – mruknął Minor. – Kierowca powiedział, że prowadzili je biali faceci? Czyli może nasi Rosjanie, a nie naganiacze czy ich latynoscy pomocnicy.
– Zadzwonimy do ciebie później – uciął Lawrence i każde z nich poszło w swoją stronę.
Darwin miał parę rzeczy do zrobienia, odkrył jednakże, że nogi same go niosą korytarzami starego budynku sądu. Szedł przez chwilę i zastanawiał się, czy nie zajść do którejś z sal sądowych i oddać się swoim ulubionym „operom mydlanym”. Szczególnie że Sydney miała być wolna dopiero o dziesiątej.
W tym samym momencie dostrzegł W.D.D. Du Boisa, radcę prawnego Stewart Investigations, który szedł szybko ku niemu. Du Bois chodził o lasce, mimo to poruszał się wielkimi krokami i całkiem żwawo.
– Dzień dobry, panie mecenasie.
– Dzień dobry, doktorze Minor – odparł prawnik.
– Właśnie z panem chciałem się spotkać. Musimy porozmawiać na osobności.
Wprowadził Darwina do pustej poczekalni dla świadków i zamknął drzwi na klucz. Usiadł na końcu stołu i przez chwilę ustawiał laskę, a później starannie układał przed sobą starą sponiewieraną aktówkę i kapelusz. Minor zajął krzesło po lewej stronie Du Boisa.
– Czy mam jakieś kłopoty z prawem? – spytał w końcu.
– No cóż, o niczym takim nie wiem. Poza tym, że Dickweed wciąż chce pana oskarżyć o zabójstwo drogowe – odparł prawnik. – Chodzi o coś innego. Jest pan w niebezpieczeństwie, mój przyjacielu! – Darwin milczał. Czekał. – Zanim dołączy pan do specjalnej ekipy dochodzeniowej śledczej Olson – kontynuował Du Bois – mam dla pana radę, Darwinie… nie tylko jako pański adwokat, ale także jako pański przyjaciel… że to bardzo niebezpieczna zabawa. Bardzo niebezpieczna.