– Nie ma szans – odparł Warren. Darwin wzruszył ramionami, dał agentowi specjalnemu wizytówkę ze wszystkimi numerami telefonicznymi, numerem faksu i e-mailem. Dopisał nawet ręcznie numer do domku, którego nie podał wcześniej nikomu z wyjątkiem Larry’ego i Syd. – Proszę mnie powiadomić o zdobyciu tych akt najszybciej jak to możliwe – dorzucił. Nie zaproponował, że zapłaci rachunek.
Opuszczając land cruiserem okolice metra, Dar zadzwonił do Trudy.
– Jakie są ostatnie doniesienia na temat śledztwa w sprawie Esposito?
– Dzięki tobie i lekarzowi sądowemu pojawiło się podejrzenie zabójstwa – odparła. – Przesłuchałam architekta, który wtedy rozmawiał przez telefon z kierownikiem budowy, Vargasem. Mężczyzna jest skłonny zeznać, że wraz z panem Vargasem byli przez kilka minut całkowicie skoncentrowani na planach, dokładnie w momencie wypadku… czy też morderstwa.
– Ktoś miał więc dość czasu, aby potrzymać prawnika pod podnośnikiem. Prawdopodobnie groził mu bronią, a następnie przez nikogo nie widziany przekręcił pokrętło zaworu – zakończył Darwin. – Interesujące.
– Detektywi policji Los Angeles i San Diego szukają Pauliego Satchela… powoda, który podobno był na budowie i spotkał się z Esposito.
– To dobrze – odrzekł Minor. – Mam nadzieję, że go znajdą, zanim i on zginie w jakimś wypadku.
– Ale nie uważasz, że Satchel zabił Esposito, prawda?
– Nie uważam – przyznał Dar, odprężając się, kiedy samochody przed nim zatrzymały się. Zerknął w lusterko. Ten sam samochód jechał za nim, odkąd opuścił Centrum Sprawiedliwości. Nie niepokoił się jednak, ponieważ rozpoznał taurusa Syd i jej jasnobrązową czuprynę. Jak na oficer śledczą, marnie się ukrywała. Chyba nie nadawała się na tajniaczkę. – Sporo wiem o Pauliem – dodał. – To pionek… Występuje o odszkodowanie częściej, niż niektórych boli głowa. Facet nie wygląda na zabójcę.
– Skoro tak mówisz – odpowiedziała Trudy. – Będę cię informować. Zostawisz włączoną komórkę?
– Chwilowo ją wyłączę – odparł Darwin. – Właśnie jadę na zakupy.
Minorowi lepiej poszło z zakupami niż Sydney z inwigilacją. Zatrzymał się w centrum przed sklepem Sears i kupił niedrogą, ale mocną maszynę do szycia. Potem pojechał do sklepu z artykułami z demobilu, w którym zaopatrywali się myśliwi, i kupił trzy dwuczęściowe mundury polowe i maskujący, miękki kapelusz z szerokim rondem. Znalazł też siatkową ochronę na głowę i ramiona; jak zapewnił go sprzedawca, jednooki weteran z Wietnamu: „Tak mocną, że nie przepuści największego nawet moskita, a przy tym tak szczelną, że nie przemknie się przez nią nawet najmniejsza muszka”. Darwin odwiedził jeszcze dwa inne sklepy, zanim znalazł większą siatkę, której szukał, w potrzebnej ilości.
Potem odwiedził kilka sklepów z tkaninami i centrum ogrodnicze pod gołym niebem. Dopiero wtedy zdobył wszystko: grube płótno, jutę i tkaninę workową we wszystkich kolorach, których potrzebował. W ostatnim sklepie z materiałami kupił płótno, które kazał pociąć na kawałki, a także ciemnobrązowy materiał w formie nieregularnych skrawków. W pewnej chwili zatrudnił do cięcia i krojenia aż czterech sprzedawców i kierownika. Właścicielka sklepu patrzyła na niego jak na wariata, ale oczywiście pieniądze od niego przyjęła. Wracając do samochodu z ogromnymi torbami wypełnionymi kawałkami tkanin, Darwin zatrzymał się na widok wysiadającej ze swojego auta Sydney. Kobieta podeszła do niego.
– Poddaję się – oświadczyła. – Nie mam najmniejszego, najbardziej nawet, cholera, mglistego pojęcia, co robisz.
– To doskonale – odparował Minor.
– Powiesz mi?
– Jasne – odparł Dar, otwierając drzwiczki dżipa i wkładając do środka torby. – Zrobię sobie maskujące ubranko a la yeti.
Sydney potrząsnęła głową.
– A cóż to takiego?
– Będziesz musiała poczekać, aż skończę, a wtedy zobaczysz. Jedziesz dalej za mną?
Kobieta zagryzła wargę.
– Darwinie, wiem, że ci się to nie podoba, czuję się jednak odpowiedzialna za…
– Pieprz odpowiedzialność – odciął się cicho Dar. – Masz swoją pracę, a ja swoją. Żadne z nas nic nie zrobi, jeśli będziesz mnie przez cały czas pilnowała.
Syd zawahała się. Minor dotknął jej nagiego przedramienia.
– Nie pracujmy przeciwko sobie – poprosił. – Na pewno przeżyję, jeśli tylko uda się szybko przyłapać Dallasa Trace’a i snajperów, których wynajął. To moja największa szansa.
Śledcza Olson pokiwała głową, tym niemniej powiedziała:
– Odpowiesz mi na jedno pytanie?
– Pewnie – zgodził się Darwin. – O ile ty udzielisz mi w zamian uczciwej odpowiedzi na moje.
– W porządku – powiedziała Sydney. – Gdzie będziesz dzisiejszego wieczoru… w ten weekend?
– Jadę do domku – odrzekł Dar – ale nie zostanę tam na noc. Wrócę późnym wieczorem do mieszkania. A co do tego weekendu… no cóż, może w niedzielę wezmę namiot i wyjadę na dzień lub dwa.
– Na biwak? – spytała z powątpiewaniem.
– Mniej więcej – odparł Minor.
– Wyłączysz telefon, gdy będziesz… pod namiotem?
– Niestety. – Darwin pokiwał głową. – Ale jedno mogę ci obiecać, Sydney. Będę w miejscu, w którym ani Dallas Trace, ani jego pachołki na pewno nie będą mnie szukać.
– Pachołki – powtórzyła cicho kobieta. – W porządku, dam ci spokój. I to natychmiast.
– Teraz moja kolej na pytanie – powiedział szybko Dar. Rozejrzał się wokół. Na parkingu byli zupełnie sami. Wieczorne cienie coraz bardziej się wydłużały. – Co to była za farsa dziś rano? Na zebraniu? – spytał.
– Nie rozumiem.
– Doskonale mnie rozumiesz – odparł Minor bez cienia gniewu w głosie. Oparł się o land cruisera i czekał.
– Doszło do poważnych przecieków – wyjaśniła Syd. – W ubiegłym miesiącu. Jesteśmy pewni, że Trace i inni przedstawiciele Przymierza znają nasze plany, jeszcze zanim zaczniemy je realizować.
– Ktoś z przysięgłych? – zapytał Dar.
Sydney potrząsnęła głową.
– Raczej ktoś z mojego oddziału. Tak wynika z naszych informacji. Ktoś z naszej ekipy dochodzeniowej albo inna osoba wtajemniczona. Dlatego zarządziłam na dziś to zebranie. Sprawdzimy rozmowy telefoniczne i odkryjemy tego nielojalnego.
– Podejrzewasz Hernandeza czy Suttona? – spytał zaskoczony Darwin. – A może Lawrence’a, Trudy i mnie… Nasze telefony też podsłuchujecie?
– Nie – obruszyła się Syd. – Przecieki zaczęły się wcześniej, niż ty i Stewartowie dołączyliście do nas.
– Ale agenta specjalnego Warrena również podsłuchujesz?
Kobieta skrzywiła się.
– Biuro podsłuchuje, głupku, a nie ja.
– Typowe – mruknął Dar, po czym dodał poważniejszym tonem: – Nie mogę uwierzyć, że ten twój przyjaciel Santana znów zamierza działać jako tajniak i że przekazaliście tę informację na zebraniu, skoro wiecie, że są przecieki.
Sydney zmarszczyła brwi.
– Ten mój, jak to określiłeś, przyjaciel Santana wie, co robi, Darwinie. Wspomnieliśmy o tej sprawie umyślnie. Tom ma świadomość, że nawet bez przecieku groziłoby mu niebezpieczeństwo. Oficjalnie chce zatem działać sam, tak naprawdę jednak wraz z nim w organizację wmiesza się równocześnie troje innych latynoskich agentów.
– Z Wydziału do Spraw Oszustw? – spytał Darwin.
– Nie, z FBI – odparła Syd. – Weszliśmy teraz do pierwszej ligi. Tom naprawdę dobrze wie, co robi, a jeśli zdecyduje się na jakiś ruch, sprawdzi wcześniej, czy ktoś kryje jego plecy. Dlaczego podnosisz głos zawsze, ilekroć rozmawiamy o Santanie?
Minor nie odpowiedział.
Jechał na wschód międzystanową numer 8. Ruch na drodze był bardzo intensywny. San Diego wyrzucało ze swoich czeluści spragnionych weekendowego odpoczynku pracowników. Darwin nie otwierał okien, włączył jedynie klimatyzację i relaksował się, słuchając z kompaktu nagranej przez Bernsteina dla upamiętnienia upadku berlińskiego muru Ody do wolności, czyli lekko przerobionej Ody do radości z IX Symfonii Beethovena. Samochodów było tu nieco mniej niż na prowadzącej na północ autostradzie 79, a z międzystanowej nikt za Darem nie zjechał. Nie widział już więcej taurusa Syd, żadne inne auta też go chyba nie śledziły.
W miarę jak jechał, cienie stawały się coraz dłuższe i coraz bardziej się z sobą zlewały. Gdy dotarł do domku, sprawdził alarm i upewnił się, że od ostatniego razu żaden intruz nie przekroczył jego drzwi frontowych. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi na klucz.
Z zewnątrz zupełnie nie było widać, że domek posiada piwnicę: żadnych okienek nad ziemią, żadnego wejścia z zewnątrz. A jednak piwnica istniała. Dar podniósł czerwony perski dywan przy końcu łóżka, wymacał niewielką szczelinę w podłodze, podniósł klapę i otworzył drzwi zapadkowe. Po podniesieniu drzwi światło w piwnicy zapaliło się automatycznie.