Miał ochotę przemyśleć zarówno fizyczne, jak i filozoficzne następstwa sytuacji, niestety, zanim zdołał się skupić, ze świstem przeleciały obok niego kolejne kule. Zerknął na monitor.
Ostatni żyjący – a w każdym razie oddychający – Rosjanin w domku doczołgał się na brzuchu do otwartej zapadni i teraz ostrzeliwał piwnicę z kałasznikowa.
Minor nie miał pojęcia, jak Syd mogłaby przeżyć, jeśli znajdowała się w korytarzu piwnicy, zamiast w zamkniętym magazynie, uznał jednak, że zamiast dumać, najlepiej zastrzelić zabójcę.
Istniał wszakże pewien problem. Pociski przeciwpancerne mogły nie tylko zabić Rosjanina, ale także przeniknąć podłogę i trafić w Sydney, jeżeli kobieta leżała na przykład ranna w korytarzu. Bezpieczny pokój w piwnicy Darwina był obity stalą, natomiast korytarz miał zwyczajne ściany i podłogę. Dar wyjął magazynek z barretta i poszukał na skale obok siebie zwykłego, z normalnymi pociskami kaliber.50. Znalazł go i załadował „lekką pięćdziesiątkę”.
Ignorując ogień snajperski i kule odbijające się rykoszetem od skalnych ścian po prawej stronie i spadające na dno jego kryjówki, spojrzał na monitor, dzięki któremu mógł dokładnie wycelować broń w Rosjanina. Kontrolując oddech, wymierzył w punkt ściany, za którą leżał zabójca, i delikatnie nacisnął spust.
Niewiele osiągnął. Pierwsze trzy pociski przebiły się wprawdzie całkiem swobodnie przez ścianę, ale nieco zboczyły w toru i spadły z boku Rosjanina. A poza tym Darowi wydało się, że jednak mocno wbijają się w podłogę. Będzie musiał użyć M40 i mieć nadzieję, że uda mu się dojrzeć cel przez okno.
Zabójcę zaniepokoił ostrzał z ciężkiego karabinu maszynowego, więc obejrzał się przez ramię na podziurawioną ścianę. Minor widział na monitorze, że mężczyzna krzyczy coś do towarzysza w kącie, ale osobnik, któremu niedawno oderwało stopę, wciąż leżał zwinięty w kłębek i najprawdopodobniej był nieprzytomny. Wokół jego nogi dostrzec można było ciemną kałużę krwi.
Kiedy Darwin wyjmował ze schowka pod skalnym występem zmodyfikowanego remingtona 700, wystrzelona przez któregoś z Rosjan kula odbiła się dwukrotnie od powierzchni i musnęła go w tył obu ud, tuż pod pośladkami. Dar nie krzyknął, a tylko zazgrzytał zębami i obejrzał się przez ramię. Niewiele widział z powodu grubej kamizelki kuloodpornej i luźnej maskującej bluzy, ale kiedy przesunął prawą ręką po bolącym miejscu, poczuł na niej wilgoć, podniósłszy ją zaś do oczu, zobaczył sporo krwi. Postanowił sobie założyć, że rana nie jest głęboka i pocisk nie uszkodził mu żadnych poważniejszych naczyń krwionośnych. Jeżeli się mylił, na pewno wkrótce się o tym dowie.
Spojrzał przez celownik Redfield, potem zerknął na lewo, w monitor, którego jak do tej pory cudem nie musnął jeszcze żaden rykoszetujący pocisk. Podobnie jak naukowcy używający mikroskopu bądź też teleskopu, także snajperzy uczyli się patrzeć w urządzenie powiększające jednym okiem bez zamykania drugiego, którego kątem potrafili dostrzec, co dzieje się wokół.
Zabójca w jego domu nadal wyglądał na oszołomionego jego strzałami z barretta. Teraz mężczyzna klęknął na jedno kolano i zajrzał w ciemne wejście do sutereny, z wyraźną nadzieją zobaczenia tam ciała, o czym mógłby powiadomić Zukera i Yaponchika przed pospiesznym opuszczeniem budynku.
Po chwili pochylił się mocniej naprzód, zaglądając do piwnicy. W tym samym momencie Darwin dostrzegł na czarnobiałym monitorze jakiś błysk z dołu i biały owal twarzy człowieka z bronią zmienił się w nieregularną mieszaninę odcieni szarości i czerni. Rosjanin poleciał w tył i upadł na plecy z rozłożonymi ramionami. Kałasznikow wypadł mu z rąk i przeleciał parę metrów nad podłogą.
Minor nie strzelał, tylko patrzył. Kule świstały nad nim, a jedna odbiła się do skalnej ściany, po czym wróciła, mijając mu prawe ucho zaledwie o kilka milimetrów. Dar zauważył jednak, że snajperski ogień przeciwko niemu nieco osłabł. W tej chwili chyba tylko jeden Rosjanin strzelał do niego z dragunowa, co oznaczało, że drugi – Yaponchik albo Zuker, prawdopodobnie Zuker – wyszedł z kryjówki z zadaniem zajścia Minora ze skrzydła. Darwin skupiał uwagę obecnie głównie na monitorze.
W prowadzącym do piwnicy otworze pojawiła się najpierw głowa Syd, potem jej ramiona, następnie sztucer, który kobieta trzymała w rękach. Gdy Sydney znalazła się na podłodze z bronią w dłoniach, obrzuciła spojrzeniem pomieszczenie, przyjrzała się trzem martwym zabójcom, po czym ponownie się rozejrzała po całej sypialni.
Mimo grozy sytuacji Dar się uśmiechnął. Przyjaciółka znalazła remingtona 870, którego zostawił w korytarzu, prawdopodobnie otworzyła sobie też drzwi do bezpiecznego pokoju i może nawet ukryła się w nim przed spadającym granatem i ostrzałem z AK-47, albo przynajmniej stanęła na moment za stalowymi drzwiami, a później niespodziewanie wyszła zza nich i zabiła napastnika.
Sięgnął do paska po telefon komórkowy. Chciał zadzwonić do niej, do domku. Niestety w komórkę trafił najwyraźniej jakiś zabłąkany pocisk, toteż niewiele z niej zostało.
– Cholera – mruknął pod nosem.
Zobaczył, że Sydney biegnie do telefonu stacjonarnego, który nadal leżał na podłodze, w sekundę później dostrzegł jednak, że aparat zmienił się w kupkę plastikowego złomu. Zapewne Dar sam trafił w niego jednym z pocisków przeciwpancernych. Wciąż patrzył w monitor. Syd odrzuciła telefon, po czym podczołgała się do Rosjanina z oderwaną stopą. Wyciągnęła mężczyźnie zza pasa radio, a następnie poszukała mikrofonu przypiętego wysoko na jego lewym ramieniu. Minor widział, jak przez chwilę słuchała, a wiedział, że przyjaciółka zna rosyjski.
„Mądra dziewczynka” – pomyślał, zadowolony, że Sydney nie słyszy jego stwierdzenia, które w wielu środowiskach uważano obecnie za seksistowskie. Nie mieli teraz możliwości kontaktu, lecz Syd może przynajmniej uzyskać informacje na temat planów ostatnich dwóch zabójców.
Przypomniał sobie, że musi opuścić swoje stanowisko, zanim pojawi się za nim Zuker i ostrzela go w skalnej niszy, z której Darwin nie będzie już mógł uciec. Kolejny pocisk z dragunowa uderzył w ścianę kilka centymetrów nad głową Minora. Strzał wydawał się idealnie wycelowany i Dar czuł instynktownie, że rzeczywiście ma do czynienia z Yaponchikiem, który stara się go zatrzymać w snajperskim gnieździe do czasu, aż obserwator zajdzie go od tyłu.
Kiedy Minor wybierał kryjówkę, starał się oczywiście znaleźć najbezpieczniejszą taką którą trudno było otoczyć. Jego pole widzenia i najbliższa strefa walki rozpościerały się nad domkiem, od strony północnej, Darwin miał więc wątpliwości, czy Zuker zejdzie w tym kierunku, aby przeciąć wąwóz. Nie wierzył, że zabójca może liczyć na znalezienie w wąwozie jakiejś stromej ściany wschodniej, po której zdołałby się wspiąć, nie przyciągając uwagi Dara. Zapewne zatem opuściwszy kryjówkę, Zuker ruszył na północny wschód po paśmie wzgórz, prawie na pewno bardzo powoli przemieszczając się przez gęsty las, wśród zalegającego listowia. Miał prawdopodobnie nadzieję, lub wręcz wiedział, że dostrzeże tam na górze łatwe przejście; zapewne w miejscu, gdzie wąwóz się zwęża, a równocześnie jest najgłębszy. Minor wiedział, że Rosjanie byli tutaj wcześniej, i zakładał, iż starannie sprawdzili cały obszar. Zrobiłby tak w każdym razie przyzwoity snajper. To oznaczało, że wiedzieli o pniaku przerzuconym przez wodospad, który na własny użytek Darwin nazwał wodospadem Reichenbach. Powalona wielka jodła leżała tam od wielu lat, a jej pień był śliski od wilgoci i pokrywającego go mchu. Ściany wąwozu otwierały się po obu stronach na małe, porośnięte licznymi krzewami parowy. Minor szacował głębokość wąwozu w tamtym miejscu na około osiemnaście metrów. Teren charakteryzował się licznymi skalnymi nawisami, a powierzchnię zalegały duże, nieregularne głazy.
Wsunął „lekką pięćdziesiątkę” pod skalny występ, starając się ją uchronić przed umyślnym rykoszetem Yaponchika, a później po raz ostatni zerknął na monitor. Sydney kucała blisko okna, w ramionach trzymała remingtona i jawnie wypatrywała celu. Darwin wziął karabin M40, wypełzł powoli z kryjówki, po czym ruszył, chowając się przed Yaponchikiem za skałami.
Zatrzymał się i przez dziesięć sekund się obmacywał, sprawdzając, jak ciężko został ranny. Tyły ud płonęły mu, jakby ktoś oznakował je gorącym żelazem, na szczęście krew zdążyła już zakrzepnąć, usztywniając podarte spodnie, toteż Darwin doszedł do wniosku, że rana nie może być poważna. Szybko poklepał się w miejscu strzału i zyskał pewność, że otrzymał jedynie płytkie muśnięcie, choć ubytek ciała w jego prawej nodze był prawdopodobnie większy niż w lewej. Zaskoczyło go też odkrycie, że rykoszetująca kula, która zniszczyła mu telefon komórkowy, przebiła się też przez pasek i utknęła w prawym boku. Wyczuwał ją tuż pod skórą nieco nad kością biodrową. Postrzał nie bolał bardziej niż stłuczenie, ale Dar wiedział, że takie obce ciało grozi zakażeniem, jeśli zatem chciał uniknąć infekcji, powinien oczyścić i opatrzyć ranę, a pocisk usunąć.