Minor wybił mu pistolet z niespodziewanie osłabłej ręki, a potem chwycił kamizelkę Zukera, ten już się jednak przewracał, ześlizgiwał, zsuwał… aż w końcu spadł. Darwinowi w ostatniej chwili mignęły jego oczy – ciągle czujne i pełne niewypowiedzianych pytań, nawet gdy serce przestało już pompować krew do mózgu. W chwilę później rosyjski strzelec runął w wodę i stał się dla Minora niewidoczny. Teraz zresztą Dar musiał się skupić na sobie, a zwłaszcza na utrzymaniu równowagi na rozkołysanym pniaku. Prowizoryczny mostek wciąż się chwiał po szamotaninie dwóch mężczyzn, szczególnie że Darwin w ostatniej chwili usiłował wyszarpnąć nóż z ciała Zukera. Udało mu się, toteż teraz wbił ostrze w środek kłody i przytrzymał się go kurczowo obiema rękoma, czekając, aż przestanie się bujać.
Sapał ciężko i zastanawiał się, czy zwymiotuje w tej sekundzie czy w następnej. Spuścił głowę i zapatrzył się w dół, spoglądając przez mgiełkę kropelek na leżące w wodzie osiemnaście metrów niżej połamane zwłoki, które powoli znosiła czerwona od krwi woda. Ciało płynęło na plecach, więc Darwin nadal widział bladą twarz Zukera z rozdziawionymi ustami. Zabójca wyglądał, jak gdyby usiłował zadać ostatnie pytanie.
– Kevlar nie chroni przed ostrzem noża – wysapał Minor, odpowiadając na jedno z niewypowiedzianych przez Rosjanina pytań. – Zwłaszcza przed ostrzem uprzednio spryskanym teflonem.
„Hm… Chyba trzeba by w końcu zejść z tego pniaka” – pomyślał niepewnie Darwin, a może raczej zasugerowała to myśląca część jego umysłu, którą w trakcie walki kompletnie ignorował.
Ostatnie trzy metry przepełzł na czworakach. Kiedy w końcu dotarł do płytkiego parowu z boku urwiska, zobaczył na ziemi odciski butów Zukera. Przed próbą pokonania kłody zabójca ukrył się za załomem skalnym… Dara jednak wszystko to właściwie niewiele obchodziło, gdyż jego ciało – ciało mężczyzny w średnim wieku – przede wszystkim straszliwie domagało się odpoczynku.
Odrzucił ten pomysł i powoli wyczołgał się z parowu. Po drodze wytarł z krwi nóż w paprocie i schował go do pochewki, następnie zdjął z pleców M40.
Istniały cztery ewentualności. Darwin wiedział, że Yaponchik nie tkwi wciąż w gnieździe snajperskim. Albo zatem zszedł zabić Syd, albo zbiegł do swojego chevroleta, albo zaczaił się w jakimś dogodnym miejscu, z którego łatwo mu będzie zastrzelić Dara. A może zamierza zrobić coś pośredniego między trzema wymienionymi możliwościami.
Minor wstał powoli, przepędził zbliżającą się katalepsis, zarzucił na ramię karabin i przez las ruszył na zachód.
Rozdział dwudziesty piąty
Darwin czołgał się powoli, ostrożnie i zgodnie z zasadami snajpera. Trzymał głowę spuszczoną, świetnie pamiętał szczegóły związane z terenem – w pamięci miał niemal całą mapę okolicy – i zdawał sobie sprawę z pozycji słońca… Przemykał się, wykorzystując wszelki możliwy kamuflaż i każdą naturalną osłonę. Karabin trzymał w rękach i sunął powoli na łokciach, brzuchu i kolanach. Setką metrów na godzinę zdobyłby wysokie noty w Quantico, wkrótce jednak uświadomił sobie, że w tym profesjonalnym tempie dotrze do domku trzy tygodnie po tym, jak Yaponchik zastrzeli Sydney, a następnie odjedzie.
Zatrzymał się, żeby przemyśleć tę kwestię, za pomocą celownika Redfield obejrzał wysoki teren po prawej stronie i polanę po lewej. Nagle usłyszał wystrzał ze snajperskoj wintowki dragunowa, potem drugi, cichszy, z broni automatycznej z tłumikiem. Wystrzały te pomogły mu podjąć decyzję.
Przez sekundę sądził, że charakterystyczny odgłos kałasznikowa z marnym tłumikiem oznacza obecność szóstego Rosjanina, po chwili jednak zdał sobie sprawę, że nie docenił swojej przyjaciółki. Syd skończyła się wprawdzie amunicja do H amp;K, ale w domku znajdowały się trzy karabiny AK-47, do których zabójcy mieli także zapewne dodatkowe magazynki. Sydney najprawdopodobniej skrzętnie je zebrała i właśnie wystrzelała jeden z nich.
Minor ponownie usłyszał strzały z samopowtarzalnego karabinu snajperskiego Yaponchika. Dragunow również został wyposażony w tłumik, toteż odgłosy były zduszone. Darwin usłyszał trzy i domyślił się miejsca, z którego padły. W dole i na lewo, w odległości niecałych siedemdziesięciu pięciu metrów od niego. Kałasznikow odpowiedział głośnym kaszlem mniej więcej od strony domku.
Na sekundę Dar zamknął oczy i usiłował sobie wyobrazić ostatnie kilka minut. Yaponchik postąpił wbrew jego oczekiwaniom i zszedł ze wzgórza. Teraz taka decyzja wydała się Minorowi sensowna. Doświadczony rosyjski snajper opuścił stanowisko na wzgórzu i zbliżył się do swojego pojazdu, wybierając przy okazji miejsce, z którego prawdopodobnie natychmiast trafi Darwina, gdy ten będzie się czołgał, zwracając uwagę przeważnie na zbocza nad sobą.
Minor wiedział, że Yaponchik postara się pozostać niewidoczny dla Syd, nie wejdzie zatem w pole widzenia ani z drzwi domu, ani z okien, skoro więc kobieta zobaczyła go i do niego strzelała, prawdopodobnie opuściła już budynek. Darwin sądził, że wyszła południowymi drzwiami, zeszła ze wzgórza i dotarła w okolice parkingu, gdzie zapewne ukryła się wśród głazów. Zabójcę dostrzegła najwyraźniej przez celownik. Minor powiedział sobie, że bynajmniej nie byłby zazdrosny, gdyby zabiła w jego imieniu rosyjskiego sukinsyna, odgłosy strzelaniny sugerowały jednak, że Yaponchik nadal żył i miał się nieźle.
Dar wstał i ruszył biegiem przez zarośla. Skacząc w dół, parę razy się potknął, a raz nawet przewrócił, ani na chwilę jednak nie wypuścił z rąk karabinu i noża. Zauważył głaz, który był jego celem, i oszacował, że jest on oddalony mniej więcej o czterdzieści pięć metrów na wschód od pozycji Yaponchika. Stamtąd wraz z Syd mogliby wziąć Rosjanina w krzyżowy ogień, nie narażając siebie nawzajem.
Przesunął się na brzuchu za głaz, w którego szczyt uderzyły akurat kolejno trzy pociski z SWD. Może Yaponchik go nie zauważył, ale bez wątpienia usłyszał jego nadejście. No i dobrze! Minor kucnął za głazem, gotów zacząć strzelać zza zachodniego krańca, jeśli i tylko Rosjanin odpowie na ogień Syd. Tyle że… chociaż AK-47 zakaszlał dwa razy, do uszu Darwina nie dotarły żadne odgłosy z dragunowa zabójcy.
„Cholera” – pomyślał Darwin. „Urwał się nam”.
Wtedy wintowka nieoczekiwanie się odezwała. Jej stłumiony dźwięk dotarł do Minora z okolic parkingu.
– Darwinie – zawołała w tym momencie Sydney z oddali – on strzela do naszych aut…
Potem nastąpiły kolejne wystrzały ze snajperskiego karabinu Rosjanina. W końcu zaległa cisza.
Dar wyruszył znów w dół po zboczu, trzymając się drzew, które rosły gęsto aż do parkingu. Równocześnie próbował zajść Yaponchika z boku. Dotarł do skraju polany, na której stał dom, i szybko ocenił sytuację. Zabójca przestrzelił wszystkie opony land cruisera i taurusa. Minor dostrzegł Sydney, która kuliła się za dużym głazem na zachód od domku. Nigdzie jednak nie widział snajpera. Zagwizdał. Zauważyła go.
– Schodzi drogą, na piechotę – krzyknęła. – Bałam się wyjść, bo nie wiem, jaki jego broń ma zasięg.
– Nie ruszaj się z miejsca! – polecił jej Darwin. – Zostań przy wschodniej ścianie skalnej.
Zbliżył się do niej, kryjąc się to za skałą, to za drzewem, to znów za skałą. Czasem podbiegał, czasem kluczył lub przeskakiwał przez otwarty teren, jeśli nie mógł go uniknąć, mając w takich momentach nadzieję, że jeśli Yaponchik go teraz zabije, Syd zdoła sukinsyna namierzyć i zastrzelić. Na szczęście bez problemów zdołał dotrzeć do głazu, przy którym ukrywała się Sydney. Natychmiast dostrzegł przecięcia i rany na jej twarzy i rękach.
– Jesteś ranna! – krzyknął.
– Jesteś ranny! – zawołała w tym samym momencie Syd.
– Nic mi nie jest – odpowiedzieli oboje równocześnie.
Dar pokiwał głową, dotknął prawego ramienia Sydney i obejrzał jej zranienia na nadgarstkach i dłoniach. Potem przyjrzał się jej twarzy i szybko zdał sobie sprawę, że skaleczenia nie są poważne, choć mocno krwawią.
– Dostałaś odłamkiem? – spytał.
– Tak. Schowałam się za drzwiami, ale kiedy facet upuścił granat, sporo odłamków latało w powietrzu – odparła cicho Syd. Nadal kucała. – A ty jesteś cały pokrwawiony, Dar.
Minor spojrzał w dół, na swoją kamizelkę kuloodporną.
– To tylko krew Zukera. Wyłącznie – wyjaśnił.
– Nie żyje? – spytała. Darwin pokiwał głową. – Ale masz też krew na boku i z tyłu – ciągnęła Sydney. – Odwróć się. – Zrobił to, czując kłujący ból w prawym boku i z tyłu obu ud. – To nie jest krew Zukera – stwierdziła kobieta. – Wygląda na to, że ktoś chciał ci odstrzelić dupę.
– Świetnie – mruknął Dar, czując nagle napływające mdłości.