Выбрать главу

Ludzkość nie chciała tego słuchać.

Może takie postępowanie się opłaciło, myśli. Przez czterysta lat mieliśmy drugi Złoty Wiek. Robiliśmy wspaniałe rzeczy, wycisnęliśmy piętno na dziejach wszechświata. Dobrze się bawiliśmy. Porzuciliśmy stare legendy i stworzyliśmy lepsze, nowe baśnie na nowe czasy. Ale cały czas coś się na nas czaiło. Gdy wyeliminowaliśmy Inhibitorów, mszyce dostały swoją szansę.

To nie koniec świata. Planety zaczęto ewakuować, gdy maszyny mszyc rozprzestrzeniły się. Pierwsze ewakuacje zorganizowano fatalnie, ale teraz wszystko idzie sprawniej. Władze uprzedzała wydarzenia. Znają wszystkie metody panowania nad tłumem.

Znów patrzy w ciemność. Maszyny mszyc poruszają się powoli; istnieją kolonie, które nie padną ich ofiarą przez steki, może tysiące lat. Jest czas na życie, na miłość. Odmłodzenie, nawet dla starej kobiety na wpół Hybrydowca, jest kuszące. Podobno istnieją zasiedlone światy w Plejadach. Stamtąd fala zielonobarwnych słońc musi się wydawać dość odległa i niegroźna.

Nim dotrze do Plejad, data jej urodzenia oddali się znowu o czterysta lat.

Myśli o informacjach uzyskanych od cieni. Często to robi. Mówiły, że też były nękane przez maszyny, które nadawały gwiazdom zieloną barwę. Czy to przypadek? — zastanawia się nie po raz pierwszy. Zgodnie z obowiązującą teorią bran, wiadomość musiała pochodzić z teraźniejszości, a nie z odległej przyszłości lub dalekiej przeszłości. A jeśli teoria się myli? Jeśli to wszystko — cieniste brany, wieloświat, sygnały grawitacyjne to tylko fikcja kryjąca jeszcze dziwniejszą prawdę?

Nie wie. I raczej nigdy się nie dowie.

Nie jest pewna, czy chce wiedzieć.

Zwraca wzrok ku morzu. Tu umarli, gdy to miejsce nazywało się Ararat. Nikt go tak teraz nie nazywa; nikt nawet nie pamięta, że kiedyś tak się nazywało. Ale ona pamięta.

Pamięta, że widziała, jak księżyc został rozbity, gdy Inhibitorzy odchylili energię broni kazamatowej w czasie ucieczki „Nostalgii za Nieskończonością”.

Inhibitorzy. Broń kazamatowa. „Nostalgia za Nieskończonością” — dziecięca wyliczanka, od lat zapomniana. Nazwy trochę dziwaczne, ale też pełne przerażającego znaczenia.

W zasadzie nie widziała rozbitego księżyca. Jej matka była tego świadkiem. Ale pamięć kobiety nie odróżniała zapisów własnych od matczynych. Kobieta była świadkiem, choć nawet nie widziała wydarzeń własnymi oczami.

Myśli o Antoinette, o Xavierze, Bloodzie i innych, o tych wszystkich ludziach, którzy — z wyboru lub z przymusu — zostali na Araracie, gdy statek uciekał. Nikt z nich nie mógł przeżyć fazy bombardowania, gdy szczątki rozerwanego księżyca uderzały w ocean. Utonęli, kiedy fale tsunami zmyły z lądu ich wątłe osady.

Chyba że przedtem utonęli dobrowolnie. A jeśli morze ich przyjęło? Żonglerzy Wzorców oferowali współpracę podczas ewakuacji. Nietrudno sobie wyobrazić, że uratowali pozostałych wyspiarzy.

Ludzie żyli tu od czterystu lat. Wśród nich byli pływacy. Zapiski mówią, że czasami natykali się na fantomy: inne, starsze umysły. Czy byli wśród nich wyspiarze, zachowani przez te wszystkie lata w żywej pamięci morza?

Wokół mola powstały na wodzie jarzące się pasma. Kobieta podjęła decyzję, jeszcze nim wyszła z wieży tranzytowej. Postanowiła pływać i otworzyć swój umysł na ocean. Przekaże oceanowi wszystko, co wie, co ma się stać z tym miejscem, gdy przybędą terraformerzy. Nikt nie wie, co się stanie, gdy maszyny mszyc dotkną obcego organizmu morza Żonglerów i kto z nich kogo wchłonie. Tego doświadczenia jeszcze nie przeprowadzono. Może ocean wchłonie maszyny bezboleśnie, tak jak wchłonął tyle innych rzeczy. Może powstanie impas. Albo może ten świat, jak przedtem kilkadziesiąt innych, zostanie rozerwany i przekształcony w szaleństwie przeróbek.

Nie wie, co to będzie znaczyło dla umysłów pływających teraz w oceanie. W jakimś sensie jest pewna, że one już wiedzą, co się stanie. Nie mogły ujść ich uwagi oznaki paniki, gdy ludzka wspólnota planowała ucieczkę. Nie przypuszcza jednak, by ktoś pływał w konkretnym celu powiadomienia świata o tym, co ma nadejść. Co za różnica? A może jednak różnica jest ogromna.

Uważa, że powinna wykazać minimum uprzejmości. Jest przecież odpowiedzialna za wszystko, co tu się dzieje, za wszystko, co się tu stanie.

Wydaje rozkaz motylom. Biała zbroja rozprasza się, chmara mechanicznych owadów trzepocze nad głową kobiety. Nie odlatują zbyt daleko, ale teraz stoi naga na molo.

Rzuca niepewne spojrzenie w stronę swego opiekuna. Na mlecznym tle nieba widzi jego sylwetkę — postać dziecka opartego na lasce. Odwrócił wzrok, niecierpliwie kiwa głową. Pragnąłby już pójść i kobieta nie ma do niego pretensji.

Siada na brzegu pomostu. Woda niecierpliwie kłębi się wokół. W wodzie poruszają się kształty i widziadła. Kobieta popłynie przez chwilę, otworzy swój umysł. Nie wie, ile to potrwa, ale nie wyjedzie stąd, póki nie będzie gotowa. Jeśli jej opiekun już odszedł — kobieta w to nie wierzy, ale musi to brać pod uwagę — wówczas będzie musiała zmienić plany.

Ześlizguje się do morza, w jarzącą się zieloną pamięć Araratu.