Выбрать главу

Podosoba o nim nie zapomni — niczego nie zapominała, nie była do tego zdolna — ale w ciągu następnej godziny będzie musiała się zająć mnóstwem innych rzeczy.

Dobrze. Postanowione. Załatwienie problemu sprowadzi się do udawania, że nigdy nie wystąpił.

Zatem królowa Jasmina była informowana o anomalnym zdarzeniu tylko przez ułamek sekundy. Zatem do świadomości żadnego z ludzi — ani Jasminy, ani Greliera, ani Quaiche’a, ani żadnego Ultrasa — nie docierało dłużej niż przez pół sekundy, że w układzie, do którego statek zmierzał, w układzie o pozbawionej polotu nazwie 107 Piscium, zniknął największy gazowy gigant.

Królowa Jasmina słyszała kroki naczelnego medyka, idącego do niej wyłożoną metalem zejściówką łączącą jej sterownię z resztą statku. Jak zwykle udało mu się nie okazywać szczególnego pośpiechu. Czy testowała jego lojalność, wychwalając Quaiche’a? — zastanawiała się. Może. W takim razie czas, by znów dowartościować Greliera.

Zwróciła uwagę na mignięcie na monitorach czaszki. Przez chwilę zamiast raportów pojawiła się linijka tekstu — coś o anomaliach czujników.

Królowa Jasmina pokręciła głową. Zawsze była przekonana, że ta okropna rzecz jest czymś opętana, a teraz wydawało się, że również niedołężnieje. Gdyby królowa była mniej przesądna, już dawno by to wyrzuciła, ale powszechnie mówiono, że straszne rzeczy przydarzają się temu, kto ignoruje rady czaszki.

Rozległo się uprzejme pukanie do drzwi.

— Wejdź, Grelier.

Pancerne drzwi otworzyły się. W pomieszczeniu pojawił się Grelier. Próbował dostosować wzrok do mroku — oczy miał szeroko otwarte, białka wyraźne. Niewysoki, szczupły, schludnie ubrany, o płasko ściętych na czubku gęstych, olśniewająco białych włosach. Miał spłaszczoną twarz o płytkich rysach boksera. Nosił czysty biały lekarski kitel i fartuch oraz, jak zawsze, rękawiczki. Jego mina nieodmiennie bawiła Jasminę: Grelier zawsze sprawiał wrażenie, że za chwilę wybuchnie płaczem lub śmiechem. To złudzenie — oba te uczucia były obce głównemu medykowi.

— Byłeś zajęty w fabryce ciał, Grelier?

— Troszeczkę, madame.

— Przewiduję, że czeka nas okres dużego zapotrzebowania. Produkcja nie może spaść.

— Prawie nie ma niebezpieczeństwa, madame.

— O ile jesteś tego świadom. — Westchnęła. — Dość tych konwenansów. Do dzieła.

Grelier skinął głową.

— Widzę, że już zaczęłaś, madame.

Czekając na niego, przypięła swoje ciało do tronu: skórzanymi bransoletami wokół kostek i ud, grubą taśmą wokół brzucha, prawa ręka została przymocowana do poręczy i tylko lewa ręka poruszała się swobodnie. W lewej dłoni trzymała czaszkę, twarzą zwróconą do siebie, by mogła widzieć monitory wystające z oczodołów. Nim ujęła czaszkę, włożyła prawe ramię w szkiele — talną maszynę wspartą o bok fotela. Maszyna — ułagadzacz — to klatka z surowego czarnego żeliwa z regulowanymi za pomocą śrub poduszeczkami zgniatającymi.

— Zadaj mi ból — powiedziała królowa Jasmina.

Na twarzy Greliera natychmiast pojawił się uśmiech. Medyk podszedł do tronu i sprawdził ustawienia ułagadzacza. Potem zaczął po kolei dokręcać śruby urządzenia, każdą z nich dokładnie o ćwierć obrotu za jednym razem. Poduszeczki naciskały na przedramię królowej, które było unieruchomione przez system stałych poduszek. Grelier przykręcał śruby z taką starannością, że królowej kojarzyło się to ze strojeniem jakiegoś upiornego instrumentu smyczkowego.

Nie było to przyjemne. I o to chodziło.

Po minucie przestał zajmować się śrubami i przeszedł za tron, gdzie zawsze stała podręczna lekarska skrzyneczka. Królowa obserwowała, jak Grelier wyszarpuje ze szpuli koniec rurki, wtyka ją do dużej butli ze słomkowozielonym płynem, a drugi koniec podłącza do strzykawki. Cały czas nucił i pogwizdywał. Podniósł butlę, zamocował ją na stojaku z tyłu tronu, a potem wetknął strzykawkę w prawe ramię królowej — grzebał trochę, nim znalazł żyłę. Królowa widziała, jak medyk wraca przed tron, skąd miał widok na jej ciało.

Tym razem było to ciało kobiety, ale nie musiało tak być. Choć wszystkie ciała zostały wyhodowane z genetycznego materiału Jasminy, Grelier potrafił interweniować na wczesnym etapie rozwoju i wprowadzać je na różne ścieżki płci. Zwykle powstawali chłopcy lub dziewczynki. Od czasu do czasu, dla przyjemności, tworzył dziwnych bezpłciowców lub warianty międzypłciowe. Wszystkie były sterylne, ale tylko dlatego, że wyposażanie je w funkcjonujące układy reprodukcyjne to strata czasu. I tak spory kłopot sprawiał montaż implantów sprzężeń neuralnych, żeby królowa mogła sterować ciałami.

Nagle poczuła, że ból traci ostrość.

— Grelier, nie chcę anestetyków.

— Katusze bez czasowej ulgi to jak muzyka bez chwil ciszy — od parł. — Musisz zaufać mojej wiedzy, madame, jak zawsze w przeszłości.

— Ufam ci, Grelier — stwierdziła niechętnie.

— Szczerze, madame?

— Tak. Szczerze. Zawsze byłeś moim ulubieńcem. Doceniasz to, prawda?

— Mam pracę do zrobienia, madame. I wykonuję ją najlepiej, jak potrafię.

Królowa położyła swoją głowę na kolanach. Wolną dłonią potargała białą czuprynę medyka.

— Wiesz, że bez ciebie bym przepadła. Zwłaszcza teraz.

— Nonsens, madame. Pani wiedza osiągnęła takie stadium, że za chwilę może przyćmić moją.

Nie było to tylko mechaniczne pochlebstwo. Choć życiową specjalnością Greliera stały się studia nad bólem, Jasmina szybko się uczyła i wiedziała mnóstwo o fizjologii bólu: co to są bodźce urazowe; jaka jest różnica między bólem epikrytycznym a protopatycznym; co to blokada presynaptyczna i drogi neordzeniowe. Znała aktywatory prostaglandyny na podstawie swoich receptorów GABA.

Ale królowa poznała również ból w aspektach niedostępnych Grelierowi. Jego upodobania sprowadzały się wyłącznie do zadawania bólu. Nie doświadczył tego uczucia z uprzywilejowanej pozycji odbiorcy. Teoretycznie mógł znać to zagadnienie nadzwyczaj wnikliwie, ale ona zawsze miała nad nim przewagę.

Jak większość ludzi jego epoki, Grelier potrafił sobie jedynie wyobrazić męczarnię, mnożąc w wyobraźni tysiąckrotnie relatywnie drobny dyskomfort przy zadarciu paznokcia.

Nie wiedział, jak to jest.

— Może wiele się nauczyłam, ale ty, Grelier, zawsze będziesz mistrzem sztuki klonowania. Przed chwilą mówiłam poważ nie: spodziewam się zwiększonego zapotrzebowania. Potrafisz mi to dać?

— Powiedziałaś, że produkcja nie powinna spaść. A to co innego.

— Z pewnością nie pracujesz obecnie pełną parą. Grelier podkręcił śruby.

— Powiem otwarcie: niewiele do tego brakuje. Teraz przygotowuję się do odrzucenia jednostek, które nie spełniają naszych zwykłych standardów. Ale jeśli fabryka ma zwiększyć produkcję, to trzeba poluźnić standardy.

— Jedno dziś odrzuciłeś, prawda?

— Skąd wiesz?

— Przypuszczałam, że postarasz się spełnić swoje zobowiązanie do doskonałości. — Uniosła palec. — W porządku. Dlatego dla mnie pracujesz. Jestem oczywiście rozczarowana — wiem dokładnie, które ciało zlikwidowałeś — ale standardy to standardy.

— To zawsze moja dewiza.

— Szkoda, że nie można tego powiedzieć o wszystkich na tym statku.

Nucił sobie i pogwizdywał przez chwilę, a potem spytał z wystudiowaną obojętnością:

— Madame, zawsze miałem wrażenie, że masz doskonałą załogę.

— Nie mam problemu ze swoją załogą zawodową.

— Ach, w takim razie mówisz o jednym z niezawodowców? Mam nadzieję, że nie o mnie.