Выбрать главу

— Niezupełnie… Ale kojarzył.

— „Hokusai” wchodził do Gliese 664 akurat wtedy, gdy my opuszczaliśmy ten układ. To drugi układ, który dla nas przeczesałeś. Twój raport… — Królowa przyłożyła czaszkę do boku głowy i nasłuchiwała trajkoczącej szczęki. — Zobaczmy… „Niczego wartościowego nie znaleziono na Opincusie ani na żadnej z trzech pozostałych planet typu ziemskiego; tylko pomniejsze przedmioty porzuconej techniki zdobyto na księżycach od piątego do ósmego, krążących wokół giganta Haurienta… nic w wewnętrznym pasie asteroidów, rojach typu D, asteroidach trojańskich czy w głównych skupiskach pasa Kuipera”.

Quaiche rozumiał, do czego to zmierza.

— A „Niewyraźne wspomnienie o Hokusaim”?

— Wymiana informacji handlowej była absolutnie fascynująca. Wszystko wskazuje na to, że „Hokusai” zlokalizował magazyn zakopanych przedmiotów mających około jednego wieku. Sprzed wojny, z czasów przed wybuchem zarazy. Bardzo wartościowe rzeczy. Artefakty nie tylko techniki, ale też sztuki i kultury; większość unikalna. Zarobili na tym tyle, że mogli sobie kupić zupełnie nową powłokę ablacyjną kadłuba. — Spojrzała na niego wyczekująco. — Masz coś do powiedzenie na ten temat, coś ci przychodzi do głowy?

— Mój raport był uczciwy — stwierdził Quaiche. — Musieli mieć po prostu szczęście. Posłuchaj, daj mi jeszcze jedną szansę. Zbliżamy się do jakiegoś innego układu?

Królowa uśmiechnęła się.

— Zawsze się zbliżamy do jakiegoś układu. Tym razem nazywa się 107 Piscium, ale prawdę mówiąc, z tej odległości nie wygląda bardziej obiecująco od poprzednich pięciu. Czy tym razem przy dasz się na coś?

— Pozwól mi wziąć „Dominę” — poprosił, odruchowo splatając dłonie. — Pozwól mi polecieć do wnętrza układu.

Królowa milczała przez wiele sekund. Quaiche słyszał tylko własny oddech, przerywany od czasu do czasu przez słabe skwierczenie zdychającego owada lub szczura. Coś się leniwie poruszyło za zieloną szybą szklanej półsferycznej kopuły, osadzonej w jednej z dwunastu ścian pomieszczenia. Quaiche czuł, że jest obserwowany nie tylko przez bezoką postać na tronie. Choć nikt mu tego nie powiedział, zrozumiał, że obiekt za zieloną szybą jest rzeczywistą królową, a uszkodzone ciało na tronie to tylko kukła, którą królowa aktualnie zamieszkuje. Te wszystkie pogłoski były prawdziwe: o jej solipsyzmie; o uzależnieniu od ostrego bólu,

będącego jej kotwicą w świecie rzeczywistym; o wielkim zapasie sklonowanych ciał, które jakoby trzymała w tym jednym celu.

— Skończyłeś, Quaiche? Powiedziałeś wszystko, co miałeś do powiedzenia?

„Westchnął.

— Chyba tak.

— W takim razie bardzo dobrze.

Musiała wydać jakiś sekretny rozkaz, ponieważ drzwi pomieszczenia znowu się otworzyły. Quaiche odwrócił się, czując na karku powiew zimnego świeżego powietrza. Weszli naczelny medyk i dwoje Ultrasów, którzy odwiedzili Quaiche’a po wybudzeniu.

— Skończyłam z nim — rzekła królowa.

— Co postanowiłaś? — spytał Grelier. Jasmina ssała paznokieć.

— Nie zmieniłam zdania. Włóżcie go do skafandra ornamentowanego.

CZTERY

Ararat, 2675

Scorpio dobrze wiedział, że lepiej nie przeszkadzać Clavainowi, gdy się nad czymś zastanawia. Już z pięć minut temu powiedział mu o obiekcie, który spadł z kosmosu — jeśli rzeczywiście obiekt pochodził z kosmosu. Clavain siedział jak pomnik, z poważną, zastygłą twarzą i wzrokiem wbitym w horyzont.

Scorpio zaczynał już wątpić w zdrowie psychiczne przyjaciela, gdy ten odezwał się:

— Kiedy to się stało? Kiedy ta rzecz przybyła?

— Prawdopodobnie w ubiegłym tygodniu — odparł Scorpio. — Znaleźliśmy to dopiero parę dni temu.

Zapadło krępujące milczenie, tym razem krótsze. Woda uderzała o skały i bulgotała w małych wirach, wpływając na ląd i wypływając z małych przybrzeżnych sadzawek.

— A co to właściwie jest?

— Nie mamy pewności. Jakaś kapsuła. Artefakt ludzki. Najprawdopodobniej gondola ratunkowa, zdolna do wejścia w atmosferę. Sądzimy, że wodowała na oceanie, a potem wypłynęła na powierzchnię.

Clavain skinął głową, jakby ta informacja nie miała większego znaczenia.

— I jesteście pewni, że nie zostawiła tego Galiana?

Wypowiedział imię kobiety swobodnie, wpatrując się w morze, ale Scorpio domyślał się, jaki ból mu to sprawiło, i co dla Clavaina znaczy ocean: stratę i okrutną nadzieję. Przed swoim dobrowolnym wygnaniem Clavain stwierdził:

— Teraz wszystkie odeszły. Ocean nic więcej nie może mi zrobić.

— Nadal tam są — odpowiedział mu wtedy Scorpio. — Nie zginęły. I nigdy nie były tak bezpieczne.

Jakby Clavain sam sobie z tego nie zdawał sprawy.

— Nie. — Scorpio sprowadził przyjaciela do aktualnych spraw. — To nie jest od Galiany.

— Myślałem, że może tam jest wiadomość od niej — rzekł Clavain. — Ale chyba się mylę, prawda? Nie będzie żadnych wiadomości. Nie tą drogą. Ani od Galiany, ani od Felki.

— Współczuję ci — odparł Scorpio.

— Niepotrzebnie. To tak już jest.

Scorpio znał przeszłość Clavaina zarówno z pogłosek, jak i opowieści przyjaciela. Wspomnienia zawsze były zawodne, ale w obecnej dobie stały się plastyczne jak glina. Pewne aspekty własnej przeszłości nawet dla Clavaina były niepewne.

Ale przecież niektóre fakty były pewne. Clavain kochał kiedyś kobietę o imieniu Galiana. Ich związek zaczął się wieki temu i trwał wieki. Powołali do życia — lub stworzyli — coś w rodzaju córki, Felkę. Była bardzo uszkodzona i posiadała niezwykłą moc. Kochano ją. ale również bano się jej.

Gdy Clavain wspominał tamte czasy, przepełniało go szczęście przytłumione świadomością tego, co nastąpiło później.

Galiana pracowała jako naukowiec, zafascynowana zwiększaniem możliwości ludzkiego mózgu. Jej zainteresowania sięgały jednak dalej: chciała w końcu osiągnąć bezpośredni związek z rzeczywistością, na poziomie jej źródeł. Prowadziła eksperymenty neuronalne, stanowiące konieczny element tego procesu. Galiana uważała, że kolejnym naturalnym krokiem powinna być fizyczna eksploracja, wyjście w przestrzeń. Chciała sięgnąć głębiej, znacznie dalej poza postrzępioną granicę zmapowanego kosmosu, by się przekonać, co tam w zasadzie jest. W tamtym czasie znajdowano tylko gruzy i skamieliny — jedyny dowód na istnienie obcej inteligencji — ale nie wiedziano, co można znaleźć dalej w galaktyce. Osadnictwo człowieka obejmowało wówczas obszar o promieniu kilkunastu lat świetlnych, ale Galiana zamierzała odbyć podróż na odległość ponad stu lat, a potem wrócić.

I dokonała tego. Hybrydowcy wystrzelili trzy statki poruszające się z prędkością nieco mniejszą od świetlnej. Wyprawa w głąb przestrzeni międzygwiezdnej miała potrwać przynajmniej półtora stulecia. Clavain i Felka, też ciekawi nowego doświadczenia, polecieli z Galianą. Podróż przebiegała zgodnie z planem: Galiana i jej sojusznicy odwiedzili wiele układów słonecznych, i choć nie napotkali jednoznacznych śladów żyjących cywilizacji, udało im się jednak skatalogować wiele niezwykłych zjawisk oraz odkryć sporo nowych ruin. Potem — ze znacznym opóźnieniem — dotarły do nich doniesienia o kryzysie na macierzystej planecie: narastało napięcie między Hybrydowcami a ich umiarkowanymi sojusznikami, Demarchistami. Clavain musiał wracać do domu i wspomóc taktycznie Hybrydowców.