Rozbudziło go to do reszty i Sol udało się podać mu wywar ze wszystkich wzmacniających ziół, jakie miała.
Dziewczyna zachłysnęła się faktem, że jest w centrum zainteresowania, i robiła co mogła, by stosowane przez nią zabiegi wydawały się bardziej skomplikowane, niż były w rzeczywistości. Każdy wyciągnięty przez siebie woreczek oglądała ze zmarszczonymi brwiami, jak gdyby podejmowała bardzo ważne medyczne decyzje.
Dag przyglądał się jej i w duchu uśmiechał. Dobrze znał swą przyrodnią siostrę.
Chłopczyk zapłakał cicho, wyjęto go więc z balii. Gorliwe ręce osuszyły go ogrzanymi ręcznikami i opiekunka założyła mu suche, ciepłe ubranko, wysmarowawszy uprzednio podrażnioną małą pupę.
Wszyscy byli tacy szczęśliwi!
– Chyba będzie żył? – z tym pytaniem zwrócił się hrabia do Sol.
– Na pewno! Trzeba go tylko chronić przed zimnem i podawać te środki, które zaordynuję. Gdyby miał gorączkę, dajcie mi od razu znać. Stopniowo zwiększajcie mu porcje jedzenia!
Ale ważna, pomyślał Dag i znów musiał się uśmiechnąć. Teraz chyba trochę przesadza! Ale, na Boga, był z niej dumny!
– Dobrze więc – hrabia odetchnął z ulgą. – Czy ktoś może obudzić moją żonę?
Jedna ze starszych kobiet zniknęła, a wkrótce potem dał się słyszeć płacz, po którym rozległy się szybkie kroki na schodach.
– Albrekt! – wołała kobieta na długo przedtem, nim do nich zeszła. – Czy to prawda? Nie mogę w to uwierzyć, nie wierzę, nie wierzę…
Chwiejąc się stanęła w drzwiach. Jej mąż podniósł do góry wycieńczonego chłopczyka. Hrabina krzyknęła i już była przy mężu, wyrywając mu dziecko. Tuliła je tak mocno, że ostro zaprotestowało.
Sol natychmiast przyznała, że hrabia postąpił bardzo roztropnie nie budząc żony, podczas gdy oni zajmowali się dzieckiem. Inaczej nic nie mogliby zrobić. Nawet teraz musieli niemal siłą odebrać synka hrabinie, a ją samą posadzić na fotelu, aby mogła się nieco uspokoić.
Po chwili udało się jej opanować na tyle, by podjąć z nimi rozmowę.
– Gdzie on był? Gdzie go znaleźliście? I kto?
– To ta mała, kochana Sol go odnalazła – powiedział hrabia miękko.
– O nie – zaprotestowała z fałszywą skromnością Sol. – Uważam, że wszyscy przyczyniliśmy się do tego, cała trójka. Ja odnalazłam ślad, a wy potrafiliście logicznie myśleć.
– Jaki ślad? – zdziwiła się hrabina.
Wymienili szybkie spojrzenia.
– Kosmyk włosów na gałązce w żywopłocie – powiedział Dag. – Potem pozostawała już tylko jedna droga.
Było to może zbyt uproszczone wyjaśnienie, ale ponieważ nikt już o nic nie pytał, nie wgłębiali się w szczegóły.
– Musimy zamówić dziękczynną mszę w kościele – stwierdziła hrabina.
Daga wcale nie zdziwił grymas na twarzy siostry.
Nareszcie Sol mogła obejrzeć swój pokój. Później wydano wspaniały obiad na jej cześć, by godnie uczcić wielki dzień.
Jej pobyt w Danii rozpoczął się niezwykle interesująco. Została bohaterką; a w tej roli czuła się znakomicie.
ROZDZIAŁ III
Dag znalazł w końcu czas, by otworzyć listy, które przywiozła mu Sol. Zaczął od Liv. Powoli rozkładał kartki.
Kochany Braciszku, pisała. Jak bardzo mi Ciebie brakuje! Grastensholm jest takie puste bez Ciebie. Odwiedzam czasem ciocię Charlottę. Bardzo mi jest za to wdzięczna, bo może wtedy mówić o Tobie. Ja też to lubię. Brakuje mi jednak naszych wędrówek po zamku. Spoglądam często na wieżę i wspominam, jak stawaliśmy tam na górze i rozmawialiśmy o życiu we wsi, patrząc na kręcących się wokół maleńkich ludzi, wyglądających z góry jak mrówki.
Dlaczego wszyscy muszą dorosnąć, Dagu?
Słyszałam, że zamierzasz ożenić się z panną Trolle. Cieszy mnie, że znalazłeś towarzyszkę życia. Mam nadzieję, że ona jest dla Ciebie dobra. Jeśli nie, to będzie miała ze mną do czynienia! Nikt nie może wyrządzić krzywdy memu bratu!
Ja też powiedziałam „tak” Laurentsowi Bereniusowi; myślę, że nie będę tego żałować. Nie znasz go, to tak zwana „dobra partia”. Jemu nigdy nie będę mogła opowiedzieć o naszym ubogim życiu w Dolinie Ludzi Lodu. Ten człowiek ma wszystko. Właśnie przejął kwitnącą firmę po swym niedawno zmarłym ojcu. Handluje z zagranicą. Niemieckie i holenderskie statki, które przypływają do Oslo z towarami albo po towary – wszystkim tym zajmuje się teraz Laurents. Jest bardzo przystojny i potrafi konwersować. Jest trochę uparty, kategoryczny; taki, co to zawsze wszystko wie najlepiej. Rozumiesz chyba, o co mi chodzi? Ale to pewnie bierze się stąd, że jest od nas starszy i lepiej zna życie. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, by rozmawiać ze mną o swoich interesach, dlatego niewiele mogę o nich powiedzieć. Jego zainteresowanie mną jest tak gorące, że czuję się niemal zawstydzona. Nie jestem przecież tego warta! Wszyscy stwierdzili, że byłabym głupia, gdybym odmówiła, i przecież go lubię, więc na pewno będzie mi z nim dobrze. Trudno się oprzeć takiej życzliwości. Ślub odbędzie się w tydzień po pierwszym dniu zimy. Mam nadzieję, że Ty i Sol przyjedziecie wtedy do domu. Pozdrów swoją pannę Trolle i niech Ci się dobrze wiedzie, mój kochany braciszku!
Twoja oddana siostra Liv.
Dag opuścił ręce. Przez chwilę siedział nieruchomo z uczuciem lekkiego niepokoju w sercu. W końcu wziął następny list, od mamy Charlotty. jak zwykle pełen był napomnień, a także słów mówiących o tęsknocie i samotności.
Przyszły mąż Liv jest czarujący, pisała Charlotta. To ja poznałam ich ze sobą. Spotkali się tutaj i on z miejsca się zakochał. To zresztą nic dziwnego, o takiej żonie jak Liv muszą marzyć wszyscy mężczyźni. Tak bardzo się cieszę w jej imieniu.
Silje pisała o mającym nastąpić ślubie z rozczulającymi błędami:
Trochę się wahaliśmy, Tengel i ja, bo Liv jest pszeciesz taka młoda. Ale hłopak nie może się jusz prawie doczekać, to taka świetna partia dla naszej dziewczynki. Nie mogła lepiej trafić. Tak, hłopak to hyba złe słowo, to prawdziwy męszczyzna. Liv pszeniesie się do Oslo, to dobże, że nie będzie daleko od nas.
Ty i Sol musicie pszyjechać na wesele. Bardzo niepokoję się o Sol, ale wieżymy w ciebie, pilnuj jej, Dagu! Pszez te pięć lat była wspaniała, ale ostatnio zrobiła się niemożliwa. Boję się, że cehy dziedziczne zaczynają brać w niej gurę. Nie mogliśmy jusz dłużej jej utszymać.
Tengel także skreślił kilka słów swym stanowczym charakterem pisma. Pisał o tym, że w domu wszystkim wiedzie się dobrze i że bardzo za nim tęsknią.
Był też króciutki list od Arego. Are, młodszy braciszek, on już chyba zaczynał dorastać?
Właściwie to nie był list; raczej szkic Lipowej Alei, pokazujący, w jaki sposób Are ma zamiar rozbudować i ulepszyć budynki gospodarcze. Wyglądało na to, że ma rozległe plany. Tak, Aremu z pewnością się powiedzie. On wie, czego chce, i zawsze doprowadza do końca to, co rozpoczął.
Dag zatęsknił nagle za domem. Zebrał listy i poczuł, że nie może doczekać się powrotu do Grastensholm. Ale nie uda mu się pojechać na ślub, to przecież w środku semestru. A Sol? Nie jej nie zmusi do powrotu, zanim naprawdę nie posmakuje życia! Jednak spróbuje, chyba właśnie mniej więcej w tym czasie miała wrócić do domu.
Dag podzielał obawy Silje. Sol nie była osobą, nad którą chętnie podejmowano się opieki.
W sobotę miał zabrać ją na zabawę i przedstawić swoim kolegom ze studiów. Bał się jednak, co może z tego wyniknąć.
Tu, w domu, z pewnością zrobiła wyjątkowe wrażenie!