— Tak jest. Zgodnie z pańskimi instrukcjami wróciłem wcześniej na wachtę, by poprowadzić wyprawę na niską orbitę Arachny. — Kiedy Jau mówił, Qiwi rozdawała wszystkim wyświetlacz jakości Queng Ho. Gonie nie przepuściła takiej okazji i gdy Qiwi podeszła do niej, złożyła jej gestem ofertę kupna. Qiwi uśmiechnęła się i wyszeptała:
— Wkrótce!
Szefowie nie pozwalali zwykłym ludziom posiadać takich rzeczy. Może wreszcie i to się zmieni. Przez sekundę wyświetlacze synchronizowały się na wspólnym obrazie. Przestrzeń nad stołem zafalowała i zmieniła w widok LI. Daleko, za podłogą, znajdował się dysk świata Pająków.
— Moi piloci i ja wykorzystaliśmy do tego ostatnią sprawną szalupę.
— Z powierzchni Diamentów podniosła się złota nić, rysując obszerny łuk na niebie; jej czubek przesuwał się z coraz większą prędkością do góry, by po osiągnięciu połowy drogi zacząć stopniowo zwalniać. Potem w wy świetlaczu pojawił się widok z wnętrza szalupy; przed ich oczami rósł po woli dysk Arachny. Świat Pająków wydawał się niemal równie martwy i zimny jak wtedy, gdy przybyli tu pierwsi ludzie. Istniała jednak jedna zasadnicza różnica, na północnej półkuli migotały światła miast, siatka jasnych punktów różnej wielkości.
Z ciemności dobiegł donośny głos Phama Trinli.
— Założę się, że was zauważyli!
— Owszem, namierzyli nas. Pokaż radary obrony i satelity — rzucił Jau w powietrze. Wokół planety pojawiła się chmura niebieskich i zielonych kropek. Na ziemi rozkwitły kręgi białego światła, oznaczające miejsca omiatane przez radary wojskowe Pająków. — W przyszłości będzie to większy problem. Myślę, że…
Głos Annę Reynolt przerwał zarządcy pilotów w pół słowa.
— Moi ludzie wymazali wszystkie zapisy. Warto było podjąć to ryzyko.
— Ho, ho! To rzeczywiście musiało być coś strasznie ważnego.
— O tak, Pham. Zdecydowanie tak. — Jau stanął z boku obrazu i wsadził rękę głęboko w chmurę satelitów, oznaczając jednego z nich napisem SATELITA ROZPOZNAWCZY KINDRED 543 oraz danymi określającymi jego pozycję na orbicie. Zerknął w stronę Phama, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, jakby oczekiwał jakiejś reakcji. Numery opisujące pozycję satelity nic nie mówiły Gonie. Przechyliła się na bok, spojrzała na Trinlego zza krawędzi obrazu. Wyglądało na to, że stary oszust także nic nie rozumie, i że wcale nie bawi go uśmiech na twarzy Jau czy chichot Silipana.
Trinli spojrzał na obraz spod przymrużonych powiek.
— No dobrze. Więc zszedłeś na tę samą orbitę co satelita 543. — Ezr Vinh, który siedział obok Trinlego, wciągnął głośno powietrze, jakby uj rzał coś nieprawdopodobnego. To jeszcze bardziej zirytowało Trinlego. — Wystrzelony siedemset Ksekund temu, wspomaganie chemiczne, okres synchroniczny, wysokość… — Trinli zadławił się nagle własnym głosem. — Wysokość dwanaście tysięcy kilometrów! To musi być błąd.
. Jau uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Nie, to nie jest błąd. Właśnie dlatego postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej.
Znaczenie tego odkrycia powoli zaczęło docierać do Gonie Fong. W dziale zaopatrzenia i usług zajmowała się głównie handlem i inwentaryzacją. Transport zawsze w dużej mierze decydował o cenie, a ona należała przecież do Queng Ho. Arachna była planetą terrestroidalną, z dobą długości dziewięćdziesięciu Ksekund. Orbita synchroniczna powinna znajdować się znacznie wyżej niż na poziomie dwunastu tysięcy kilometrów.
Nawet laik rozumiał, że ten satelita dokonuje cudu.
— Czy to sztuczna stabilizacja? — spytała. — Małe rakiety?
— Nie. Nawet rakiety strumieniowe nie mogłyby robić tęgo tak długo.
— Kaworyt — przemówił Ezr cichym, pełnym zdumienia głosem.
Jau skinął głową.
— Zgadza się. — Wydał jakąś komendę i wszyscy znów ujrzeli widok z wnętrza jego szalupy. — Bliższe badanie było dość trudne, zwłaszcza że 4nie chciałem pokazywać płomienia głównego silnika. Spaliłem więc kamery satelity, a potem natychmiast uruchomiłem symulację. Możecie to zobaczyć w obszarze wskaźnika. Prędkość zbliżeniowa spadła z pięćdziesięciu metrów na sekundę do wartości, przy której zatrzymaliśmy się względem siebie. Teraz jest jakieś pięć metrów nad nami. — W obszarze wskaźnika było coś kanciastego i czarnego, co poruszało się w górę i w dół, niczym jojo. Tajemniczy przedmiot zwolnił, zatrzymał się jakieś pięć metrów pod nimi, i ponownie ruszył do góry. Górna część satelity nie była czarna, lecz ciemnoszara. — Dobrze, zatrzymać obraz. Teraz macie dobry widok. Płaska budowa, prawdopodobnie żyrostabilizowana. Pancerz wielościenny kryje go przed radarami. Oprócz tej niesamowitej orbity całość nie różni się niczym od typowego satelity szpiegowskiego z tego okresu rozwoju cywilizacji… — Satelita znów zaczął się wznosić, tym razem jednak został przechwycony przez wysięgniki szalupy. — Tu właśnie zabraliśmy go na pokład. I wywołaliśmy eksplozję, która miała wytłumaczyć zniknięcie satelity.
— Dobra robota — oświadczył Pham Trinli, przyznając łaskawie, że Jau jest niemal równie dobry jak on.
— Ha. To było nawet trudniejsze, niż się wydaje. Przez cały czas musiałem uważać na moich fiksatów. Część z nich omal nie wpadła w panikę. Po prostu nie potrafili zrozumieć tych sprzeczności w dynamice.
— To się zmieni — przerwał mu Silipan radośnie. — Przeprogramujemy wszystkich pilotów.
Jau zgasił obraz i spojrzał groźnie na Silipana.
— Jeśli coś zepsujecie, w ogóle nie będziemy mieli pilotów.
Gonie nie miała ochoty wysłuchiwać ich bezsensownych kłótni.
— Ten satelita. Masz go tu? Jak Pająki to zrobiły?
Zauważyła, że Nau uśmiechnął się do niej.
— Myślę, że panna Fong trafiła w sedno sprawy. Pamiętacie te anomalie grawitacyjne na płaskowyżu? Krótko mówiąc, tamte informacje były prawdziwe. Wojskowi Kindred odkryli coś w rodzaju nazwijmy to antygrawitacją. Najwyraźniej zajmują się tym już od dziesięciu lat. Nie wiedzieliśmy o tym, bo sprawę przeoczył też wywiad Akord, a rozpoznanie Kindred nigdy nie szło nam najlepiej. Masa tego małego satelity wynosiła osiem ton, ale prawie dwie tony to okładzina kaworytowa. Pająki z Kindred wykorzystują tę niezwykłą substancję tylko po to, by zwiększyć masę wystrzeliwanych rakiet. Przygotowałem małą demonstrację…
— Zgaście ogień, wyłączcie wentylację — rzucił w powietrze. — Umilkł, a w pokoju zapanowała nagle głęboka cisza. Qiwi zamknęła okno, przez które do pokoju wpadała wilgoć znad jeziora. Sztuczne słońce przeświecało przez szpary między chmurami, od wody odbijały się smugi złotego światła. Gonie zastanawiała się przez moment, czy twardogłowi Naua są tak dobrzy, by wywołać ten efekt specjalnie na tę okazję. Prawdopodobnie.