Выбрать главу

Lecz w tym pokoleniu nie myślimy nawet o odpoczynku, zmierzając kunajstraszliwszej wojnie wszech czasów.

Widział, jak do pokoju wchodzi cicho generał.

— Sierżancie, proszę usiąść. — Smith zaprosiła go gestem do zajęcia miejsca na grzędzie przed jej biurkiem.

Unnerby oderwał spojrzenie od monitora i usiadł. Na półkolistym biurku Smith leżały sterty raportów, większość miejsca zajmowało jednak sześć małych monitorów. Trzy z nich ukazywały abstrakcyjne wzory, podobne do tych, w jakich zagubił się Sherkaner. Więc nadal pozwala musię tym bawić.

Uśmiech generał wydawał się sztywny i wymuszony, dlatego właśnie mógł być szczery.

— Nazywam pana sierżantem. Zabawne. Ale… dziękuję za przybycie.

— To mój obowiązek. — Dlaczego mnie tu wezwała? Może jego szalony plan dla północnego wschodu miał jakieś szanse powodzenia. Może… — Widziała pani moje projekty, generale? Za pomocą eksplozji jądrowych moglibyśmy wykopać osłonięte, głębokie jaskinie, i to szybko. Północnowschodnie łupki byłyby idealne. Dajcie mi bomby, a w ciągu stu dni zapewnię schronienie wszystkim mieszkańcom i do tego jeszcze miejsce pod uprawy. — Te słowa same mu się wyrwały. Koszty podobnej operacji przekraczałyby możliwości Korony czy prywatnych inwestorów. Generał musiałaby wprowadzić stan wyjątkowy, bez względu na ustalenia Przymierza. Nawet wtedy nie mogliby być pewni ostatecznego sukcesu. Lecz gdyby wybuchła wojna — kiedy by wybuchła — jego plan uratowałby życie milionów.

Victory Smith uniosła rękę.

— Hrunk, nie mamy stu dni. Jestem przekonana, że wszystko rozstrzy gnie się w ciągu trzech. — Wskazała na jeden z małych monitorów. — Dowiedziałam się właśnie, że wielebna Pedure jest w Gwieździe Południa i osobiście pilnuje swoich spraw.

— Do diabła z nią. Jeśli sprowokuje atak na Gwiazdę, sama zginie.

— Dlatego prawdopodobnie jesteśmy bezpieczni, dopóki stamtąd nie odleci.

— Słyszałem różne plotki. Nasz wewnętrzny wywiad jest w rozsypce?

Thract został zdymisjonowany? — Pojawiły się straszliwe podejrzenia, że w samym sercu wywiadu grasują agenci Kindred. Szyfrowano teraz nawet zwykłe, rutynowe transmisje. Choć nieprzyjaciel nie pokonał ich groźbami i prowokacją, teraz mógł wygrać dzięki panice i zamieszaniu, jakie panowały w szeregach Akord.

Smith poderwała gniewnie głowę.

— To prawda. Zostaliśmy wymanewrowani na Południu. Nadal mamy tam jednak swoich ludzi, ludzi, którzy polegali na mnie… ludzi, których zawiodłam. — To ostatnie zdanie wypowiedziane zostało niemal szeptem, ale Hrunk przypuszczał, że i tak nie było skierowane do niego. Smith milczała przez chwilę, potem wyprostowała się. — Jest pan ekspertem od substruktur Gwiazdy Południa, prawda, sierżancie?

— Ja je zaprojektowałem i nadzorowałem większość prac przy ich budowie. — Działo się to w czasach, gdy Akbrd i Republika Południa były ze sobą bardzo zaprzyjaźnione.

Generał bujała się nerwowo na grzędzie. Jej ramiona drżały.

— Sierżancie… nawet teraz nie mogę znieść twojego widoku. Myślę, że wiesz o tym.

Hrunk pochylił głowę. Wiem. O tak.

— Ufam ci jednak w prostych sprawach. Ba, na Głębię, teraz cię po trzebuję! Rozkaz nie miałby tu żadnego znaczenia… ale czy pomożesz mi w Gwieździe? — Wydawało się, że wydobywa z siebie te słowa z najwięk szym trudem.

Musisz prosić? Hrunkner uniósł ręce.

— Oczywiście.

Najwyraźniej Smith nie spodziewała się tak szybkiej odpowiedzi.

Przez moment milczała zaskoczona.

— Rozumiesz, na co się godzisz? To się wiąże z ogromnym ryzykiem.

— Tak, tak. Zawsze chciałem pomóc. — Zawsze chciałem wszystko naprawić.

Generał patrzyła nań przez chwilę. Wreszcie powiedziała cicho:

— Dziękuję, sierżancie. — Wystukała coś na klawiaturze. — Tim Downing… — ten nowy, młody asystent? — …dostarczy ci później szczegółową analizę. Krótko mówiąc, jest tylko jeden powód, dla którego Pedure mogła przyjechać do stolicy Południa; sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Pedure nie ma jeszcze kontroli nad wszystkimi kluczowymi członkami Parlamentu.

Kilku z nich poprosiło mnie, bym tam przyjechała.

— Ale… to Król powinien zajmować się takimi sprawami.

— Tak. Zdaje się, że w tej Ciemności nie po raz pierwszy i ostatni mu simy zerwać z tradycją.

,. — Nie może tam pani jechać, generale. — Unnerby nie mógł się powstrzymać, choć wiedział, że tego rodzaju uwagi są pogwałceniem wojskowej etykiety.

— Nie jesteś jedyną osobą, która mi to odradza… Ostatnia rzecz, jaką powiedział mi Strut Greenval, niecałe dwieście jardów od miejsca, w którym teraz siedzimy, brzmiała podobnie. — Umilkła, wracając myślami do wspomnień. — Zabawne. Strut przewidział tyle rzeczy. Wiedział, że trafię na jego miejsce. Wiedział, że nieraz będę miała ochotę osobiście wkroczyć do akcji. Przez pierwsze dekady Jasności co najmniej kilkanaście razy mogłam uratować sytuację — a nawet ludzkie życie — gdybym tylko wyszła na zewnątrz i sama zrobiła to, co konieczne. Ale to, co powiedział mi Greenval, było raczej rozkazem niż radą, a ja do tej pory stosowałam się do tego i żyłam, by walczyć dalej. — Roześmiała się nagle, powracając uwagą do teraźniejszości. — Teraz jestem już starszą panią uwikłaną w sieć intryg. Nadszedł wreszcie czas, by złamać zasadę Struta.

— Ależ… rada generała Greenvala odnosi się do tej sytuacji tak samo jak do wszystkich poprzednich. Pani miejsce jest tutaj.

— To ja pozwoliłam, by doszło do tego bałaganu. To była moja decyzja, konieczna decyzja. Jeśli jednak polecę teraz do Gwiazdy osobiście, być może uda mi się uratować wielu ludzi.

— Ale jeśli się nie uda, pani zginie, a my z pewnością przegramy!

— Nie. Jeśli zginę, wojna będzie bardziej krwawa, ale w końcu i tak przetrwamy. — Wyłączyła wszystkie monitory. — Wylatujemy za trzy godziny, z czwórki. Proszę tam być.

Hrunkner miał ochotę krzyczeć z frustracji.

— Proszę przynajmniej zabrać specjalną ochronę. Młodą Victory i…

— Zespół Lighthill? — Generał uśmiechnęła się lekko. — Dorobili się niezłej reputacji, co?

Hrunkner także odpowiedział jej uśmiechem.

— Tak. Nikt nie wie, czego się właściwie po nich spodziewać… Ale na pewno można na nich polegać w każdej sytuacji. — Hrunkner słyszał już różne opowieści o wyczynach Młodej Victory i jej rodzeństwa. Niektórzy ich chwalili, inni nie cierpieli, nikt jednak nie zarzucał im braku profesjonalizmu.

— Ty naprawdę ich lubisz, co Hrunk? — Smith wydawała się tym szczerze zdumiona. — W ciągu najbliższych siedemdziesięciu pięciu godzin mają inne, ważniejsze zadania do wykonani*… Sherkaner i ja przez lata świadomie tworzyliśmy obecną sytuację, to był nasz wybór. Znaliśmy zagrożenia. Teraz nadszedł czas zapłaty.

Po raz pierwszy, odkąd wszedł do pokoju, wymieniła imię Sherkanera. Współpraca, która zaprowadziła ich tak daleko, dobiegła końca, teraz generał była zdana tylko na siebie.