Выбрать главу

— Tak, to będzie trudne zadanie. Możemy przeznaczyć na nie tylko sto silników. Przez cały czas na zewnątrz będą musiały czuwać załogi.

— Nie, to nieprawda. Mówię o silnikach. Mamy ich jeszcze znacznie więcej na „Brisgo Gap”. Cała operacja będzie tylko ze sto razy większa od tego, co już robiłam… — Qiwi dała się ponieść entuzjazmowi i choć raz to nie Ezr Vinh był drugą stroną sporu.

Nie wszyscy spokojnie zaakceptowali tę sytuację. Młodsi oficerowie, łącznie z Diemem, domagali się, by na czas Wybuchu rozdzielić skały, a substancje lotne umieścić po zacienionej stronie największego diamentu. Do diabła z Nauem, to było zbyt ryzykowne. Trinli irytował się, krzyczał, że mówił już o tym wszystkim Emergentom.

Ezr uderzył dłonią w stół, potem jeszcze raz, głośniej.

— Proszę o spokój. Przydzielono nam to zadanie, nie dając wyboru.

Jedyne, co możemy teraz zrobić, to odpowiedzialnie dysponować tym, co mamy. Myślę, że otrzymamy dodatkową pomoc od Emergentów, musimy to jednak odpowiednio uzasadnić.

Spór przy stole rozgorzał na nowo. Ilu z nich bierze udział w spisku? — zastanawiał się. Na pewno nie Qiwi. Po jakimi czasie wrócili znów do punktu wyjścia; nie pozostało im nic innego, jak podporządkować się rozkazom Emergentów. Jimmy Diem powrócił na swoje miejsce i westchnął ciężko.

— No dobrze, zrobimy, co nam każą. Ale wiemy przynajmniej, że nas potrzebują. Możemy przycisnąć Nau, zmusić go, żeby wypuścił kilku star szych specjalistów.

Wszyscy chętnie się z nim zgodzili. Vinh spojrzał na moment prosto w oczy Jimmy’ego, potem odwrócił wzrok. Może uda im się pozyskać do tego projektu kilku zakładników, choć było to dość wątpliwe. Ezr wiedział już jednak, kiedy spiskowcy uderzą.

Jedenaście

Gwiazda OnOff powinna była raczej nosić nazwę „Stara zagadka”. Jej katastroficzna zmienność została zauważona po raz pierwszy przez astronomów Epoki Świtu ze Starej Ziemi. W ciągu niecałych ośmiuset sekund gwiazda zakatalogowana jako pojedynczy brązowy karzeł zmieniła wielkość z 26 do 4. W okresie trzydziestu pięciu lat obiekt ten praktycznie przestał być widoczny, a jednocześnie został tematem niezliczonych prac naukowych. Od tej pory gwiazda była stale i uważnie obserwowana, a jej tajemnica coraz bardziej intrygowała naukowców. Jasność, ciemność, jasność, ciemność… pełen cykl trwał około 250 lat, a moment Wybuchu można było przewidzieć z dokładnością do jednej sekundy.

W tysiącleciach po Świcie ludzkie cywilizacje stopniowo kolonizowały coraz większe obszary kosmosu. Obserwacje gwiazdy stały się jeszcze dokładniejsze, przeprowadzano je z coraz mniejszych i mniejszych odległości.

I wreszcie ludzie znaleźli się w układzie OnOff, by na własne oczy obejrzeć kolejny Wybuch.

Tomas Nau wygłosił krótkie przemówienie, które zakończył słowami:

— To będzie interesujące widowisko. — Obserwowali Wybuch w naj większej sali konferencyjnej kwater, wyjątkowo dziś zatłoczonej. Emergenccy specjaliści nadzorowali całą operację z Hammerfest. Pozostawiono także załogi na okrętach gwiezdnych. Ezr wiedział, że większość Queng Ho i wszyscy wolni od obowiązków Emergenci zgromadzili się tutaj. Obie strony były dla siebie uprzejme, niemal przyjacielskie. Minęło już czterdzieści dni od bitwy. Wśród Queng Ho krążyły plotki, że po Wybuchu Emergenci znacznie złagodzą środki bezpieczeństwa i dadzą im więcej swobody.

Ezr zakotwiczył się pod samym sufitem. Bez wyświetlaczy mógł obserwować Wybuch tylko na ekranach umieszczonych na ścianach sali. Z tego miejsca widział trzy najbardziej interesujące okna — przynajmniej wtedy, gdy inni ludzie nie tłoczyli się przed nim. Jedno z okien przedstawiało obraz OnOff widzianej z powierzchni diamentu, drugie — obraz przekazywany przez któryś z satelitów krążących po niskiej orbicie wokół gwiazdy. Nawet z odległości zaledwie pięciuset kilometrów powierzchnia OnOff nie wyglądała groźnie. Równie dobrze mógłby być to widok z samolotu lecącego nad warstwą chmur. Gdyby nie ogromna grawitacja powierzchniowa, ludzie mogliby praktycznie na niej wylądować. „Chmury” przesunęły się powoli poza widok z mikrosatelity, odsłaniając skrawki błyszczącej czerwieni. Była to posępna czerwień brązowego karła, czerwień ciała czarnego. Nic nie zapowiadało kataklizmu, który miał się wydarzyć za niecałe… sześćset sekund.

Nau i jego starszy technik lotu przyłączyli się do Ezra. Nigdzie w pobliżu nie było Brughla. Ezr potrafił już rozpoznać, kiedy Nau chce rozmawiać z nim w miłej atmosferze, a kiedy mu na tym nie zależy — czynnikiem decydującym była obecność Ritsera Brughla. Grupmistrz zajął miejsce obok Vinha. Uśmiechał się jak jakiś polityk z planety Klienta.

— No i jak, zarządco floty, nadal denerwuje się pan tą operacją?

Vinh skinął głową.

— Wie pan, co sądzi o tym moja komisja. Na czas Wybuchu powinniśmy usunąć substancje lotne, ukryć je po zacienionej stronie którejś ze skał i odsunąć dalej od gwiazdy. Sami powinniśmy też przenieść się do układu zewnętrznego. — Okręty obu flot i wszystkie pomieszczenia mieszkalne przycumowane zostały po jednej stronie największego diamentu, co zapewniło im osłonę przed Wybuchem, gdyby jednak skały zaczęły się przesuwać…

Technik Naua pokręcił głową.

— Mamy zbyt wiele budynków na gruncie. Poza tym brakuje nam paliwa; musielibyśmy zużyć prawie cały zapas, żeby przelecieć do zewnętrznego układu. — Technik Jau Xin wyglądał niemal tak młodo jak Ezr. Xin był miły, nie otaczała go jednak aura kompetencji i profesjonalizmu, którą Ezr wyczuwał u starszych specjalistów Queng Ho.

— Wasi inżynierowie zrobili na mnie spore wrażenie. — Xin wskazał głową na okna. — My na pewno byśmy sobie nie poradzili tak dobrze z tymi skałami. Trudno uwierzyć, że mogą być aż tak dobrzy bez… — Xin umilkł nagle. Emergenci nadal mieli przed nimi tajemnice; to mogło się zmienić szybciej, niż przypuszczali.

Nau gładko włączył się do rozmowy, jakby chciał zatuszować gafę technika.

— Pańscy ludzie są naprawdę dobrzy, Ezr. Myślę, że właśnie dlatego tak narzekali na ten plan, dążą do perfekcji. — Spojrzał na obraz gwiazdy OnOff. — Pomyślcie tylko, że na naszych oczach tworzy się dzisiaj historia.

Tłum wokół nich skupiał się w mniejsze grupki Queng Ho i Emergentów, ale rozmawiali wszyscy ze wszystkimi. Okno na przeciwległej ścianie ukazywało odsłoniętą powierzchnię skał. Załoga Jimmy’ego Diema rozciągała srebrną tkaninę na szczytach lodowych głazów. Nau ściągnął brwi.

— Zakrywamy w ten sposób lód i śnieg powietrzny — wyjaśnił Vinh. — Górne części skał zostaną wystawione na działanie słońca. Dzięki temu nie będą parować i topić się.

— Aha. — Nau skinął głową.

Na powierzchni znajdowało się w tej chwili kilkanaście osób. Niektóre przymocowane były do gruntu, inne manewrowały ponad nim. Grawitacja powierzchniowa praktycznie nie istniała. Przeciągali srebrną płachtę nad lodowymi górami ze swobodą, jaką daje wieloletnia praktyka i tysiąclecia doświadczeń Queng Ho, które za nią stoją. Ezr obserwował ich w milczeniu, próbując odgadnąć, kto jest kim, lecz jednakowe skafandry skutecznie to uniemożliwiały. Ezr nie znał szczegółów spisku, Jimmy jednak wyznaczył mu kilka zadań, domyślał się więc, jaki jest jego ogólny zarys.

Być może nigdy już nie nadarzy im się równie dogodna okazja; mieli dostęp do silników elektrycznych na pokładzie „Brisgo Gap”. Mogli niemal bez ograniczeń wychodzić na zewnątrz, do miejsc, w których nie obserwował ich żaden Emergent. Byli pewni, że w pierwszych sekundach po Wybuchu zapanuje lekki chaos — a ponieważ to oni odpowiadali za stabilizację stacji, mogli wykorzystać to zamieszanie do realizacji spisku. Ale jedyne, co mogęzrobić, to stać tutaj z Tomasem Nau… i być dobrym aktorem.