Wkrótce miał więc poznać sekret, który przez ostatnie Msekundy był treścią wszystkich jego snów i poczynań. Ezr płynął głównym korytarzem do śluz taksówek, gdzie prowadziła go Annę Reynolt. Każdy metr był dla niego wyzwaniem. Fiksacja. Choroba, której nie potrafili uleczyć. Pleśń mózgu. Była tematem plotek, domysłów, sennych koszmarów, a teraz on miał się wszystkiego dowiedzieć.
Reynolt zaprosiła go gestem do wnętrza taksówki.
— Proszę usiąść tam, Vinh. — Prawdę mówiąc, wolał zadawać się z Annę Reynolt. Ona przynajmniej nie kryła swej pogardy, nie wyczuwał w niej też sadystycznego triumfu, który wypełniał Ritsera Brughla.
Taksówka ruszyła w drogę. Kwatery Queng Ho nadal były przymocowane do skalnego podłoża. Blask słońca był jeszcze zbyt silny, by można je uwolnić. Niebo co prawda straciło już fioletowy odcień i pokryło się normalną czernią, przecinały je jednak ogony jasnych komet — bloków lodu, które latały kilkadziesiąt kilometrów dalej. Gdzieś pośród nich znajdowali się także Xin i Wen.
Hammerfest odległe było zaledwie pięćset metrów od balonu Queng Ho, bez trudu mogli pokonać tę przestrzeń wolnym skokiem. Reynolt wolała jednak bezpieczeństwo i komfort taksówki. Lecieli w milczeniu, oglądając z wysoka puste, skalne połacie. Gdyby nie widzieli tego samego miejsca przed katastrofą, nie zauważyliby zapewne żadnych zniszczeń. Ogromne skalne masywy przestały się już przemieszczać. Wolny lód i śnieg ponownie zostały przesunięte w cień, większe głazy i mniejsze, coraz mniejsze odłamki. Tyle że teraz było ich naprawdę niewiele. Zacienioną stronę diamentów oblewał obecnie księżycowy blask — światło odbite od Arachny.
Taksówka przeleciała pięćdziesiąt metrów nad załogami, które próbowały ponownie zamocować silniki elektryczne. Kiedy Ezr był tu ostatnio, to Qiwi Lisolet kierowała ich pracą.
Reynolt przerwała wreszcie milczenie.
— Wszyscy pomyślnie zafiksowani przebywają w Hammerfest. Może pan rozmawiać, z kim tylko pan zechce.
Hammerfest wyglądało jak elegancka prywatna posiadłość. Było luksusowym sercem operacji Emergentów. Ten fakt przynosił Ezrowi pewne pocieszenie. Wmawiał sobie, że Trixia i pozostali są tu przyzwoicie traktowani. Być może żyli w takich warunkach jak zakładnicy z historii Queng Ho, jak legendarna Setka z Far Pyorya. Lecz żaden rozsądny Kupiec nie zbudowałby swoich kwater na stercie kamieni. Taksówka przepłynęła ponad wieżami przedziwnej urody, bajkowym zamkiem wyrastającym z kryształowej równiny. Wkrótce dowie się, co kryje ów zamek… Dopiero po chwili dotarł do niego sens słów wypowiedzianych przez Reynolt.
— Pomyślnie zafiksowani?
Reynolt wzruszyła ramionami.
— Fiksacja to pleśń mózgu na uwięzi. Podczas pierwszej konwersji straciliśmy trzydzieści procent; możemy stracić więcej w nadchodzących latach. Tych w najgorszym stanie przenieśliśmy na „Daleki skarb”.
— Ale co…
— Siedź cicho i pozwól mi wytłumaczyć. — Jej spojrzenie powędrowało gdzieś za plecy Vinha. Milczała przez kilkanaście sekund. — Pamiętasz, że zachorowaliście podczas zasadzki. Domyśliliście się, że to sztucznie wywołana choroba; czas jej inkubacji stanowił ważną część naszego planu. Nie wiecie jednak, że wojskowe zastosowanie tej infekcji ma drugorzędne znaczenie. Pleśń mózgu wywołuje wirus. Jego oryginalna, naturalna forma zabiła miliony ludzi w układzie słonecznym Emergentów, zniszczyła ich cywilizację… i przygotowała grunt pod obecną erę ekspansji. Oryginalne szczepy wirusa miały bowiem pewną bardzo ciekawą właściwość; były skarbnicą neurotoksyn. Przez stulecia, jakie minęły od Wielkiej Plagi, Emergenci obłaskawili wirusa i wprzęgli go w służbę cywilizacji. Jego obecna forma potrzebuje specjalnego wsparcia, by przebić się przez barierę ochronną mózgu, a potem rozprzestrzenia się w bezbolesny niemal sposób, zarażając około dziewięćdziesięciu procent komórek neuroglejowych.
Teraz potrafimy także kontrolować wytwarzanie neuroaktywów. — Taksówka zwolniła i zatrzymała się powoli przed śluzą Hammerfest.
Arachna przesunęła się po niebie, „księżyc” w pełni, niemal pół stopnia szerokości. Planeta świeciła jednolitym białym blaskiem, jej powierzchnię okrywała gruba warstwa chmur.
Ezr prawie tego nie zauważył. Myślał o tym, co kryło się za suchym opisem Annę Reynolt; emergencki wirus na uwięzi, penetrujący mózg, rozmnażający się w dziesiątki miliardów, sączący truciznę do żywego mózgu. Pamiętał straszliwe ciśnienie w głowie, kiedy ich ładownik wznosił się nad powierzchnią Arachny. To choroba pukała właśnie do bram jego umysłu. Ezr Vinh i wszyscy obecni w kwaterach Queng Ho odparli ten szturm — a może ich mózgi nadal były zarażone, a choroba trwała w stanie uśpienia.
Lecz Trixia Bonsol i ludzie z odnośnikiem „fiksat” przy nazwiskach zostali poddani specjalnej terapii. Zamiast ich leczyć, ludzie Reynolt pozwalali, by choroba się rozwijała, by pożerała mózgi chorych niczym zgnilizna wnętrze owocu. Gdyby w taksówce panowała choćby śladowa grawitacja, Ezr by zwymiotował.
— Ale dlaczego?
Reynolt zignorowała jego pytanie. Otworzyła właz śluzy i wprowadziła go do wnętrza Hammerfest. Kiedy znów przemówiła, w jej obojętnym zazwyczaj głosie krył się entuzjazm — Fiksacja uszlachetnia. To klucz do sukcesu Emergentów, znacznie subtelniejszy, niż mógłbyś sobie wyobrazić. Nie chodzi tylko o to, że wyhodowaliśmy psychoaktywny wirus. Jego rozrost może być kontrolowany z niezwykłą, milimetrową wręcz precyzją — a kiedy już zostanie umiejscowiony, z tą samą precyzją możemy sterować jego ofiarą. — Reakcja Vinha była tak niejednoznaczna, że nawet Reynolt poczuła się w obowiązku wyjaśnić to dokładniej. — Nie rozumiesz? Możemy wpływać na świadomość człowieka, poprawić jego zdolność do koncentracji; możemy zamieniać ludzi w maszyny analityczne. — Opisała mu wszystko w najdrobniejszych, najstraszliwszych szczegółach. W światach Emergentów proces fiksacji stosowany był na ostatnich latach specjalistycznego szkolenia, intensyfikował pracę przyszłych absolwentów i zamieniał ich w geniuszy. W przypadku Trixii i pozostałych proces ten został oczywiście odpowiednio przyspieszony. Przez wiele dni Reynolt i inni technicy odpowiednio kształtowali wirusa, odpowiednio dawkowali chemikalia; wszystko przebiegało pod kontrolą komputerów medycznych, które gromadziły i analizowały dane z konwencjonalnych badań mózgu…
— Teraz trening dobiegł już końca. Ci, którzy przeżyli, gotowi są prowadzić swoje badania intensywniej niż kiedykolwiek dotąd.
Reynolt prowadziła go przez pokoje wyposażone w pluszowe meble, o ścianach wykładanych kilimami. Kolejne korytarze stawały się coraz węższe i węższe, by w końcu zamienić się w tunele szerokości mniejszej niż metr. Była to architektura rodem z odległej historii… obraz z serca urbanistycznej tyranii. Wreszcie stanęli przed jakimiś drzwiami. Podobnie jak wszystkie pozostałe i te miały tabliczkę z numerem i specjalizacją. Ta głosiła: F042 LINGWISTYKA. BADAWCZA.
— Jeszcze jedno — powiedziała Reynolt, zatrzymując się przy wejściu. — Grupmistrz Nau uważa, że możesz się zdenerwować tym, co tutaj zobaczysz. Wiem, że cudzoziemcy reagują bardzo gwałtownie przy pierwszych kontaktach z fiksacja. — Przechyliła głowę, jakby szacując psychiczną odporność Vinha. — Dlatego grupmistrz poprosił mnie, bym wyraźnie to zaznaczyła; fiksacja jest zazwyczaj procesem odwracalnym, przynajmniej w znacznym stopniu. — Wzruszyła ramionami, jakby zdegustowana tym, co musiała zrobić.