— Hej, chcę, żeby ten sierżant był biedny i potrzebował dobrego żołdu — zauważyła Smith z uśmiechem. — Nie sprowadzaj go na złą drogę!
— Przepraszam, kochanie. — Lecz Underhill już o tym zapomniał. — Minęło sporo czasu, Hrunkner. Szkoda, że tak rzadko cię ostatnio widywaliśmy. Pamiętasz, jak wtedy, na samym końcu…
— Mówisz o twoim poronionym pomyśle?
— Tak, właśnie!
— Pamiętam, że tuż przed wejściem do tej tieferskiej otchłani bredziłeś coś o tym, że to ostatnia Ciemność, którą cywilizacja prześpi pod ziemią. Potem w szpitalu znów do tego wróciłeś. Powinieneś pisać fantastykę naukową, Sherkaner.
Underhill machnął ręką, traktując to jak komplement.
— Właściwie ten pomysł został już wykorzystany w książkach. Ale my naprawdę możemy tego dokonać, jeszcze w tej Jasności.
Hrunkner wzruszył ramionami. Spacerował w Wielkiej Ciemności; nadal robiło mu się niedobrze na samo wspomnienie tamtych chwil.
— Jestem pewien, że coraz więcej ekspedycji będzie oglądać Głęboką Ciemność, ekspedycji większych i lepiej wyposażonych od naszej. To interesujący pomysł i jestem pewien, że gen… major Smith ma już wiele planów z tym związanych. Mogę sobie nawet wyobrazić poważne bitwy rozgrywane w środku Ciemności.
— To nowa epoka, Hrunk. Spójrz tylko, czego nauka dokonuje w naszym życiu.
Minęli ostatni fragment suchej drogi i wjechali w ścianę gorącego deszczu, burzę, którą widzieli wcześniej z północy. Smith nie dała się zaskoczyć. Podsunęli okna do samej góry i jechali z prędkością dwudziestu mil na godzinę. Mimo to warunki drogowe stały się bardzo trudne, wycieraczki nie nadążały ze zbieraniem wody, nawet w świetle mocnych, przeciwdeszczowych reflektorów ledwie widzieli skraj drogi. Za nimi majaczyły dwie pary czerwonych świateł. Ochrona Smith doganiała ich wreszcie.
Unnerby musiał zdobyć się na duży wysiłek, by oderwać uwagę od tego, co działo się na zewnątrz i przypomnieć sobie ostatnie słowa Underhilla.
— Wiem, że wchodzimy w Epokę Nauki, Sherk. Dlatego właśnie zająłem się budownictwem. Przed ostatnią Ciemnością mieliśmy radio, samo loty, telefony, zapis dźwięku. Nawet podczas pierwszych lat Nowego Słoń ca zajmowaliśmy się nowymi wynalazkami. Twoje auto to cud techniki w porównaniu z tym relmaitchem, który miałeś przed Ciemnością, a przecież wtedy był to bardzo drogi wóz. — Któregoś dnia Unnerby chciałby się dowiedzieć, skąd Sherkaner, biedny student, wziął na niego pieniądze. — Bez wątpienia jest to bardzo ekscytująca epoka i cieszę się, że przyszło mi w niej żyć. Samoloty wkrótce przełamią barierę dźwięku. Korona buduje narodową sieć autostrad. Czy to nie pani zajęła się tym problemem, majorze?
Victory uśmiechnęła się lekko.
— Nie było takiej potrzeby. W kwatermistrzostwie i tak jest wystarczająco wielu zwolenników tego projektu. Autostrady wybudowano by tak czy inaczej, nawet bez pomocy rządu. Teraz przynajmniej zachowamy na nimi kontrolę.
— No właśnie. Na naszych oczach zachodzą wielkie przemiany. Za trzydzieści lat — przed następną Ciemnością — będziemy pewnie mieli ogólnoświatową sieć lotniczą, telefony z wizją, może nawet przekaźniki, które będą krążyć wokół świata tak, jak świat krąży wokół słońca. Jeśli uda nam się uniknąć kolejnej wojny, przeżyję najcudowniejsze chwile w moim życiu. Ale pomysł, żeby cała cywilizacja utrzymała się przy życiu podczas Ciemności… wybacz, stary druhu, ale musiałeś pomylić się w obliczeniach. Żeby to zrobić, musielibyśmy praktycznie odtworzyć słońce.
Wiesz, jakiej to wymaga energii? Pamiętam, ile nas kosztowało utrzymanie Kopaczy przez kilka lat Ciemności. Zużyliśmy do tego więcej paliwa niż podczas całej wojny.
Ha! Choć raz Sherkaner Underhill nie miał gotowej odpowiedzi. Potem sierżant zrozumiał, że Sherk czeka, aż przemówi generał. Po chwili Victory Smith uniosła rękę.
— Do tej pory miło sobie gawędziliśmy, sierżancie. Wiem, że dowiedział się pan wielu rzeczy, które nieprzyjaciel mógłby wykorzystać przeciwko nam… z pewnością domyśla się pan, czym się teraz zajmuję.
— Tak. I gratuluję pani, madam. Obok Struta Greenvala jest pani najlepszym człowiekiem na tym stanowisku.
— Cóż… dziękuję, Hrunkner. Chodzi mi jednak o to, że gadanina Sherkanera doprowadziła nas do sprawy, dla której poprosiłam pana o tę trzydziestodniowa służbę. To, co pan teraz usłyszy, jest tajemnicą strategiczną.
— Rozumiem. — Nie przypuszczał, że pozna cel misji w taki właśnie sposób. Na zewnątrz burza przybierała na sile. Smith na prostym odcinku drogi nie jechała szybciej niż dwadzieścia mil na godzinę. W pierwszych latach Nowego Słońca nawet pochmurne dni były niebezpiecznie jasne, ta burza była jednak tak silna, że ziemię okrył mrok. Wiatr kołysał autem, próbował zepchnąć je z drogi. Wnętrze samochodu wyglądało z kolei jak łaźnia parowa.
Smith gestem poprosiła Sherkanera, by kontynuował. Underhill odchylił się do tyłu na swojej grzędzie i podniósł głos, by przekrzyczeć ryk burzy.
— Tak się składa, że dokonałem już odpowiednich obliczeń i z pewnością nie popełniłem w nich żadnego błędu. Po wojnie próbowałem przekonać do tego pomysłu kilku kolegów Victory. To omal nie złamało jej kariery. Ci koberzy potrafią liczyć niemal tak dobrze jak ty. Ale wiele rzeczy się zmieniło.
— Poprawka — wtrąciła Smith. — Wiele rzeczy może się zmienić. — Wiatr zepchnął ich na skraj drogi, nad przepaść, którą Unnerby ledwie widział zza zasłony deszczu. Smith skontrowała, zmusiła auto do powrotu na środek jezdni.
— Widzisz — kontynuował Underhill — naprawdę istnieją źródła energii, które mogłyby utrzymać cywilizację przez całą Ciemność. Powiedziałeś, że musielibyśmy stworzyć własne słońce. Byłeś blisko, choć tak naprawdę nikt nie wie, jak właściwie działa słońce. Istnieją jednak teoretyczne i praktyczne dowody mocy atomu.
Kilka minut wcześniej Unnerby się roześmiałby. Nawet teraz nie mógł powstrzymać się od złośliwości.
— Radioaktywność? Chcesz ogrzewać nas tonami oczyszczonego radu? — Może ten wielki sekret polegał na tym, że dowództwo Korony czytało „Zdumiewającą naukę”.
Underhill oczywiście wcale nie przejął się jego reakcją.
— Istnieje kilka możliwości. Jestem przekonany, że jeśli podejdę do nich z wyobraźnią, jeszcze przed następnym Gaśnięciem mój projekt będzie realizowany.
— Chcę, żeby nas pan dobrze zrozumiał — odezwała się generał. — Ja też mam sporo wątpliwości. Ale sprawa jest tak poważna, że nie możemy pozostawić jej samej sobie. Nawet jeśli ten projekt nie wypali, możemy otrzymać broń tysiąc razy groźniejszą od wszystkiego, czego używaliśmy podczas Wielkiej Wojny.
— Groźniejszą niż gaz bojowy w otchłani? — Nagle burza szalejąca na zewnątrz nie wydawała mu się nawet w drobnej części tak ciemna jak to, co mówiła Victory Smith.
Zorientował się, że przez moment uwaga Victory skupiona była tylko na nim.
— Tak, sierżancie, gorszą nawet od tego. Wszystkie nasze miasta mogłyby wtedy zostać zniszczone w ciągu kilku godzin.
Underhill omal nie spadł ze swojej grzędy.
— W najgorszym wypadku! W najgorszym wypadku! Wy, wojskowi, potraficie myśleć tylko o tym. Posłuchaj, Unnerby. Jeśli popracujemy nad tym przez następne trzydzieści lat, otrzymamy źródła energii, które będą mogły utrzymać podziemne miasta — nie otchłanie, ale żywe miasta. Możemy oczyszczać drogi z lodu i śniegu powietrznego i utrzymywać je w tym stanie aż do środkowych lat Ciemności. Transport powierzchniowy byłby wtedy znacznie łatwiejszy niż w Jasności. — Wskazał na deszcz bijący o szyby samochodu.