Выбрать главу

Trzydzieści do czterdziestu lat. Mogli tego dokonać. Mieli jeszcze dość komór hibernacyjnych, by obsłużyć wszystkich rozbitków. Najważniejszą sprawą było teraz badanie cywilizacji Pająków, ich języka, historii i kultury.

Dziesięciolecia oczekiwania podzielone zostały na wachty, złożone drzewo dyżurów, kilka Msekund służby i rok lub dwa w hibernacji. Niektórzy, tłumacze i naukowcy, mieli spędzić na wachcie znacznie więcej czasu niż inni. Z kolei piloci i stratedzy mogli przez większość lat pozostać w uśpieniu, by potem nieprzerwanie pełnić służbę aż do końca misji. Nau wyjaśniał to wszystko na spotkaniach ze swoimi ludźmi i z Queng Ho. Jego obietnice były w większości prawdziwe. Queng Ho mieli ogromne doświadczenie w takich operacjach; przy odrobinie szczęścia w ciągu całego Wygnania przeciętny członek załogi będzie aktywny przez dziesięć do dwunastu lat.

Nau zamierzał wykorzystać swój czas także do splądrowania biblioteki Handlarzy; chciał nauczyć się wszystkiego, co umieli Queng Ho.

Nau oparł dłonie o powierzchnię okna. Była ciepła jak dywany na ścianach. Do diabła, ta tapeta Queng Ho była naprawdę dobra. Nawet kiedy spoglądał na okno pod kątem, obraz pozostawał czysty i niezniekształcony.

Zachichotał cicho. Zarządzanie Handlarzami w czasie Wygnania może okazać się najprostszą częścią misji. To oni mieli doświadczenie w układaniu harmonogramu wacht, które zaproponował Nau.

Ale on sam… Nau pozwolił sobie na chwilę słabości. Ktoś kompetentny i godny zaufania musiał pozostać na wachcie aż do ostatecznego sukcesu misji. Istniała tylko jedna taka osoba, Tomas Nau. Pozostawiony sam sobie, Ritser Brughel zabiłby ludzi niezbędnych do funkcjonowania stacji albo zrobiłby wszystko, by zabić samego Naua. Pozostawiona sama sobie Annę Reynolt mogłaby zarządzać przez lata, gdyby jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego… Cóż, Queng Ho zostali całkowicie ujarzmieni, a po przesłuchaniach Nau nabrał przekonania, że nie pozostały już żadne istotne tajemnice. Gdyby jednak Queng Ho spróbowali jeszcze raz spiskować, Annę Reynolt znalazłaby się na pozycji straconej.

W chwili ostatecznego triumfu Tomas Nau mógł więc mieć nawet sto lat. Według balacreańskich standardów był to wiek średni. Nau westchnął.

Trudno. Medycyna Queng Ho z pewnością wynagrodzi mu stracony czas. A potem…

Pokój zadrżał, wibracje przeniknęły ciało Naua poprzez rękę przystawioną do ekranu. Było to już trzecie tąpnięcie skał w ciągu ostatnich 40 Ksekund.

W łóżku po drugiej stronie pokoju poruszyła się dziewczyna.

— Sso…? — Qiwi Lin Lisolet ocknęła się ze snu i uniosła mimowolnie ponad łóżko. Pracowała niemal przez trzy dni z rzędu, próbując ponownie ustabilizować skały. Lisolet ogarnęła pokój nieprzytomnym spojrzeniem.

Prawdopodobnie nie wiedziała nawet, co ją obudziło. Wreszcie zatrzymała wzrok na Tomasie Nau, a na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech.

— Och, Tomas, znowu nie dosypiasz, martwiąc się o nas?

Wyciągnęła doń ręce. Nau uśmiechnął się nieśmiało i skinął głową.

Do diabła, to, co powiedziała, nawet bliskie było prawdy. Przepłynął przez 1pokój i oparłszy rękę o ścianę, zatrzymał się przy niej. Qiwi objęła go i razem popłynęli powoli w stronę łóżka. Nau zsunął ręce na jej talię, czuł, jak obejmują go jej silne nogi.

— Robisz wszystko, co możesz, Tomas. Nie próbuj robić więcej. Wszystko się ułoży. — Łagodnie pogłaskała go po karku, a on wyczuł w niej drżenie. To była zatroskana Qiwi Lisolet, Qiwi, która pracowała niemal do całkowitego wyczerpania, jeśli tylko wierzyła, że to powiększy choć odrobinę ich szanse na przetrwanie. Przez dłuższą chwilę dryfowali w milczeniu, aż grawitacja ściągnęła ich do morza koronek, które było ich łóżkiem. , Nau przesuwał dłońmi wzdłuż jej tułowia; czuł, jak powoli się rozluźnia, zapomina o troskach. Ta misja przyniosła mu wiele porażek, lecz Qiwi Lin Lisolet była z pewnością jednym z triumfów. Miała czternaście lat, była naiwnym, upartym, przedwcześnie rozwiniętym dzieckiem, kiedy Nau pokonał flotę Queng Ho. Dziewczynka została zainfekowana pleśnią. Mogła zostać zafiksowana; przez jakiś czas zastanawiał się nawet, czy nie uczynić z niej zabawki, która spełniałaby wszystkie jego cielesne zachcianki. Pladze dzięki, że tego nie zrobiłem.

Przez pierwsze lata dziewczyna spędziła wiele czasu w tym pokoju, wciąż płakała. Śmierć matki, „zabitej” przez Diema, uczyniła z niej pierwszego prawdziwego sprzymierzeńca Emergentów. Nau spędził całe Msekundy na pocieszaniu małej Lisolet. Najpierw było to tylko ćwiczenie w sztuce perswazji, które wykonywał z nadzieją, że Qiwi poprawi później jego wiarygodność w oczach innych Handlarzy. W miarę upływu czasu Nau uświadamiał sobie jednak, że dziewczyna może być niebezpieczniejsza i bardziej przydatna, niż przypuszczał. Qiwi spędziła większą część dzieciństwa na wachcie podczas podróży z Trilandu.

Wykorzystała ten czas niemal z fiksacyjną intensywnością, ucząc się inżynierii konstrukcyjnej, technologii podtrzymywania życia i praktyk handlowych. Nau nie mógł tego zrozumieć; dlaczego jedno dziecko traktowane było w taki szczególny sposób? Podobnie jak wiele odłamów Queng Ho, Rodzina Lisolet miała własne sekrety, swoją wewnętrzną kulturę. Podczas przesłuchań udało mu się wydobyć z matki dziewczyny prawdopodobne wyjaśnienie. Lisoletowie wykorzystywali czas podróży na kształcenie dzieci, które miały potem objąć ważne pozycje w Rodzinie. Gdyby wszystko odbywało się według planów Kiry Pen Lisolet, dziewczyna byłaby już gotowa do dalszej nauki tutaj w układzie, całkowicie zdominowana przez swą matkę i ślepo jej oddana.

Okazało się, że właśnie dlatego Qiwi doskonale pasuje do planów Naua. Była młoda i utalentowana, rozpaczliwie potrzebowała kogoś, kogo mogłaby obdarzyć zaufaniem i lojalnością. Mogła pełnić jedną wachtę po drugiej, nie poddając się hibernacji. Nau uznał, że będzie dobrym towarzyszem na długie lata Wygnania, mógł też testować na niej swoje plany.

Qiwi była bystra i pod wieloma względami nadal bardzo niezależna. Nawet teraz, kiedy pozbyli się już wszelkich dowodów tego, co naprawdę stało się z jej matką i innymi Queng Ho, nadal mogli popełnić jakiś błąd.

Życie z Qiwi było ekscytującą grą, nieustanną próbą jego nerwów. Jednak teraz rozumiał przynajmniej niebezpieczeństwo i podjął odpowiednie środki ostrożności.

— Tomas… — Odwróciła się, by spojrzeć mu w twarz. — Myślisz, że uda mi się kiedyś ustabilizować te przeklęte skały?

Rzeczywiście, był to prawdziwy powód do zmartwienia. Ritser Brughel czy nawet młodszy Tomas Nau nie zdawaliby sobie sprawy, że właściwą odpowiedzią nie jest groźba czy nawet dezaprobata.

— Tak, na pewno coś wymyślisz. Razem coś wymyślimy. Zrób sobie kilka dni wolnego, co? Stary Trinli będzie miał służbę na tej wachcie.

Niech on pobawi się tym przez chwilę.

Roześmiana Qiwi wydawała się jeszcze młodsza niż w rzeczywistości.

— O tak, Pham Trinli! — Był to jedyny ze spiskowców Diema, dla którego miała więcej pogardy niż gniewu. — Pamiętasz, kiedy ostatnio zajmował się balansem? Dużo mówi, ale nie ma o niczym pojęcia. Nim się zorientował, diamenty zjeżdżały już z LI i to w tempie trzech metrów na sekundę. Potem przesadził w drugą stronę.*. — Znów zaczęła się śmiać.

Naprawdę, dziwne rzeczy bawiły tę dziewczynę. Tym wciąż go potrafiła zaintrygować.

Lisolet milczała przez chwilę, a kiedy przemówiła, znów wprawiła grupmistrza w zdumienie.