— Dziwadło, co? Większość defiksatów trzyma się znacznie lepiej.
Benny Wen wyszedł zza baru i odciągnął swego ojca od ściany. Benny był kiedyś jednym ze spiskowców Diema, chyba najaktywniejszym spośród tych, którzy przeżyli.
Rozmowa wróciła do ważniejszych spraw. Jau Xin chciał znaleźć kogoś z wachty A, kto zgodziłby się przenieść do wachty B; dzięki temu mógłby się spotkać ze swoją kobietą. Tego rodzaju zmiany musiały zostać zatwierdzone przez grupmistrza, jeśli jednak wszyscy są chętni… Ktoś zauważył, że niektóre kobiety Queng Ho z Kwatermistrzostwa aranżują takie układy w zamian za inne przysługi.
. — Przeklęci Handlarze, za wszystko każą sobie płacić — mruknął Silipan.
Trinli zabawił ich opowieścią — prawdziwą, choć tak absurdalną, że słuchacze z pewnością uznali ją za zmyślenie — o misji długich wacht, którą rzekomo dowodził. — Spędziliśmy pięćdziesiąt lat tylko z czterema wachtami. W końcu musiałem złamać zasady i dopuścić do lotu dzieci. Ale do tego czasu mieliśmy już…
Pham zmierzał właśnie do puenty, kiedy Trud Silipan szturchnął go w bok.
— Psst! Mój panie, przybyła twoja nemezis. — Ta uwaga wywołała oczy wiście ogólne rozbawienie.” Pham spojrzał gniewnie na Silipana, a potem odwrócił się do drzwi.
Do wnętrza sali wpłynęła właśnie Qiwi Lin Lisolet. Podleciała do baru i zatrzymała się obok Benny’ego Wena. Gwar rozmów przycichł na moment i Trinli mógł słyszeć jej głos.
— Benny! Masz te układy? Gonie może… — Jej słowa ucichły, gdy oboje przeszli za bar, a w sali znów podniósł się hałas. Qiwi najwyraźniej rozkręcała jakiś nowy interes związany z salonikiem Benny’ego.
— Czy to prawda, że ona nadal zajmuje się stabilizacją skał? Myślałem, że to twoje zadanie, Pham.
Jau Xin skrzywił się niechętnie.
— Daj spokój, Trud.
Pham podniósł rękę, odgrywając rolę zirytowanego starca, który próbuje dodać sobie powagi.
— Mówiłem ci już, zostałem awansowany. Lisolet zajmuje się szczegółami, a ja nadzoruję całą pracę dla grupmistrza Naua. — Spojrzał w stronę Qiwi, starał się przybrać wrogą minę. Ciekawe, co ona znowu kombinuje. To dziecko było zdumiewające.
Kątem oka dojrzał, jak w odpowiedzi na karcące spojrzenie Jau Kina Silipan wzrusza przepraszająco ramionami. Wiedzieli, że Pham jest oszustem, mimo to jednak cieszył się ich sympatią. Jego opowieści, choć ich zdaniem w większości zmyślone, zawsze były interesujące. Trud Silipan po prostu nie umiał się czasami powstrzymać od złośliwości. Teraz zastanawiał się zapewne, jak naprawić swój nietakt.
— Tak. — Pokiwał głową. — Niewielu z nas kontaktuje się bezpośrednio z grupmistrzem. Ale ja powiem wam coś o Qiwi Lin Lisolet. — Rozejrzał się dokoła, by sprawdzić, kto jeszcze siedzi w saloniku. — Wiecie, że zarządzam twardogłowymi dla Reynolt — zapewniamy wsparcie szpiegom Ritsera Brughla. Rozmawiałem z tymi chłopakami. Nasza panna Lisolet jest na ich czarnej liście. Ma na sumieniu więcej, niż możecie sobie wy obrazić. — Wskazał na meble. — Jak myślicie, skąd pochodzi ten plastik?
Teraz, kiedy przejęła pracę Phama, przez cały czas siedzi na zewnątrz.
Potem przemyca różne produkty ludziom takim jak Benny.
Jeden ze słuchaczy pomachał do niego bańką z piwem.
— Zdaje się, że ty chętnie z tego korzystasz, Trud.
— Wiesz, że nie o to chodzi. Posłuchajcie, Lisolet, Benny i jemu podobni wykorzystują wspólne zasoby. — Wszyscy pokiwali posępnie głowami. — Choć przy okazji korzystają na tym i inni, nadal jest to kradzież wspólnego dobra. — Jego spojrzenie nagle stwardniało. — W Czasach Plagi niewiele grzechów mogło się z tym równać.
— Tak, ale grupmistrz o tym wie. W sumie nikomu nie przynosi to większej szkody.
— To prawda. Na razie to tolerują. — Silipan uśmiechnął się chytrze. — Dopóki ona sypia z grupmistrzem Nauem. — Była to kolejna plotka, którą często powtarzano wśród członków załogi.
— Posłuchaj, Pham. Jesteś Queng Ho. Ale w zasadzie jesteś wojskowym. To szacowna profesja i stawia cię bardzo wysoko, bez względu na twoje pochodzenie. Widzisz, w każdym społeczeństwie istnieją warstwy moralne. — Silipan najwyraźniej powtarzał cudze mądrości. — Na samej górze są grupmistrzowie, wy nazwalibyście ich pewnie mężami stanu. Potem idą przywódcy wojskowi, pod nimi są zarządcy personelu*technicy i obrońcy.
Jeszcze niżej… robactwo różnych kategorii; upadli członkowie wyższych warstw, ludzie, którzy mogą jeszcze kiedyś powrócić do systemu. Pod nimi są robotnicy i farmerzy. A na samym dnie, gdzie gromadzą się najgorsze szumowiny, tam właśnie znajdują się Handlarze. — Silipan uśmiechnął się do Phama. Najwyraźniej był przekonany, że prawi mu komplementy, że ustawił Phama wśród najwyższych kast społeczeństwa. — Handlarze żywią się martwymi i umierającymi, są zbyt tchórzliwi, by kraść siłą.
Nawet głupawe alter ego Phama powinno się oburzyć na tę analizę.
Pham przybrał więc urażoną minę i oświadczył:
— Wiedz, że Queng Ho istnieje w obecnej formie już od tysięcy lat.
To chyba o czymś świadczy.
Silipan uśmiechnął się serdecznie.
— Wiem, że trudno to zaakceptować, Trinli. Jesteś dobrym człowiekiem, rozumiem, że chcesz być lojalny. Ale myślę, że i ty to rozumiesz.
Handlarze zawsze będą z nami, czy to na nielegalnych bazarach, czy ukryci między gwiazdami. Ci ostatni nazywają siebie cywilizacją, ale są tylko pasożytami, które żerują na prawdziwych cywilizacjach.
Pham odchrząknął niepewnie.
— Chyba nigdy jeszcze nie usłyszałem tylu komplementów i obelg jednocześnie.
Wszyscy roześmieli się głośno, a Trud Silipan był najwyraźniej przekonany, że jego wykład podniósł Trinlego na duchu. Pham już bez przeszkód dokończył swoją opowieść. Potem rozmowa przeszła na inne tematy, spekulacje dotyczące Arachny i Pająków. Zazwyczaj Pham Trinli przysłuchiwał się takim dyskusjom ze starannie skrywanym entuzjazmem. Dziś brak zainteresowania nie był tylko pozą. Powrócił spojrzeniem do baru.
Benny i Qiwi, skryci do połowy za blatem, spierali się o szczegóły jakiejś umowy. Choć jego wywód był w większości stekiem bzdur, Trud Silipan miał jednak rację w kilku kwestiach. Przez ostatnie kilka lat rozkwitało tu podziemie. Nie była to oczywiście klasyczna konspiracja w rodzaju tej, którą zajmował się Jimmy Diem. Dla Queng Ho właściwie wcale nie była to konspiracja, lecz zwykły handel. Benny, jego ojciec i wielu, wielu innych naginało prawo grupmistrza do swych potrzeb czy też działało zupełnie wbrew temu prawu. Jak dotąd Nau nie próbował się mścić, a poczynania Queng Ho poprawiły sytuację niemal wszystkich przebywających na Wygnaniu. Pham widział już kiedyś coś podobnego — kiedy Queng Ho nie mogli swobodnie handlować, nie mogli uciekać ani walczyć.
W samym centrum tego wszystkiego znajdowała się mała Qiwi Lin Lisolet. Pham spojrzał na nią z zaciekawieniem. Na moment zapomniał nawet, że powinien robić srogą minę. Qiwi straciła tak wiele. Niektórzy mogliby jej też zarzucić, że się sprzedała. A jednak była tutaj, aktywna wachta po wachcie, prowadziła interesy na coraz szerszą skalę. Pham powstrzymał uśmiech, który cisnął mu się na usta, i zmarszczył gniewnie brwi.
Gdyby Trud Silipan czy Jau Xin dowiedzieli się kiedykolwiek, co naprawdę czuje do Qiwi Lisolet, uznaliby go za szaleńca. Gdyby zrozumiał to ktoś tak bystry jak Tomas Nau, mógłby dopowiedzieć sobie całą resztę — i to byłby koniec Phama Trinli.