– Odwal się ode mnie, dobra? – rzucił Richard. Oparł rękę na fotelu i pochylił się, żeby wyciągnąć mnie z furgonetki. Zamachnęłam się mocno długopisem i wbiłam go z całych sił w wierzch jego dłoni. Richard zawył z wściekłości i bólu. Próbował mnie złapać, ale szybko przeczołgałam się na miejsce kierowcy. Wściekły odsunął oparcie fotela i próbował mnie dopaść. Zebrałam się w sobie i dwa razy mocno kopnęłam go w rękę. Udało mi się trafić dwa razy obcasem ciężkiego buta w jego palce, miażdżąc trzy.
– Kurwa mać! – wrzasnął. Cofnął rękę i rzucił bratu wściekłe spojrzenie. – Jezu, Tommy. Pomóż mi.
– Najpierw odpowiedz na moje pytanie.
– Nie bądź idiotą. Niczego nie zabrałem. A teraz wyciągnijmy ją stamtąd.
– Tylko my dwaj znaliśmy kombinację. Odpuść sobie ten kit z włamaniem. Nie było żadnego włamania.
Richard zatrzasnął drzwiczki od strony pasażera.
– No dobra, kretynie. Mówię prawdę. Ja tego nie zrobiłem. Kapujesz? Nie zrobiłbym ci czegoś takiego, ale ty mnie tak, bo kiedyś już próbowałeś. Skąd więc mam wiedzieć, że to nie ty?
– Ja nie otworzyłem sejfu. Ty to zrobiłeś. Chciałeś jechać do Los Angeles sam. Nalegałeś. A teraz biżuteria zniknęła i…
Richard rzucił się do przodu i chwycił brata za płaszcz. Pociągnął go z całych sił, a potem odepchnął. Tommy zachwiał się, ale szybko odzyskał równowagę i ruszył do ataku. Widziałam, jak Richard zaciska pięść i wymierza mu ostry cios w szczękę. Tommy runął na ziemię, uderzając o pojemniki na śmieci, które odskoczyły jak kule bilardowe. Schyliłam się, sięgając do dźwigni, która opuszcza oparcie fotela. Otworzyłam drzwiczki od strony kierowcy. Wysunęłam się ze środka, przykucnęłam i schowałam się za błotnikiem. Słyszałam przerażające odgłosy walki i jęki, gdy ciosy trafiły w cel. Wysunęłam głowę zza błotnika. Tommy z trudem podnosił się z podłogi, próbując wyjąć davisa z kieszeni płaszcza. Nogi jednak odmówiły mu posłuszeństwa i opadł z powrotem na ziemię. Z nosa ciekła mu krew. Jęknął i oszołomiony spojrzał na brata. Richard kopnął go z całych sił. Pochylił się i wyjął rewolwer z dłoni brata. Odsunął się i wycelował. Tommy podniósł powoli rękę w obronnym geście.
– Nie, Richie, nie – szepnął.
Richard wypalił. Kula przeszyła pierś Tommy’ego. Dopiero po chwili pojawiła się plama krwi.
Richard spojrzał na ciało brata pustym wzrokiem i lekko je kopnął.
– Zasłużyłeś sobie na to, draniu. Nigdy mnie o nic nie oskarżaj.
Odrzucił broń. Usłyszałam, jak davis odbija się od podłogi i wpada pod furgonetkę. Richard przycisnął guzik otwierający drugą bramę garażu. Spokojnym krokiem obszedł czerwonego porsche i wsiadł do czarnego. Włączył silnik i wrzucił wsteczny bieg. Wyjechał z garażu i zniknął na podjeździe.
Na czworakach wyszłam zza furgonetki. Podeszłam do Tommy’ego, żeby sprawdzić jego puls. Nie żył. Dostrzegłam leżący na podłodze rewolwer. Już miałam go podnieść, kiedy nagle się opamiętałam. Ręka zawisła mi w powietrzu. Za nic nie chciałam zatrzeć pozostawionych przez Richarda odcisków palców. Wstałam i weszłam do domu kuchennymi drzwiami, zamykając je za sobą na zasuwę. Szukając telefonu, drżałam ze strachu, że Richard zmieni zdanie i wróci się ze mną rozprawić.
Wykręciłam numer 911. Trzęsącym się głosem opowiedziałam dyżurującej pod nim kobiecie o całym zajściu. Powiedziałam, kto strzelał, podałam nazwisko Richarda, opisałam jego porsche i podałam rejestrację: H-E-V-N-E-R-1. Wyrecytowałam dwukrotnie adres w Horton Ravine. Kobieta kazała mi zostać na miejscu aż do przybycia policji.
– Jasne – odparłam i odłożyłam słuchawkę. Zaraz potem wykręciłam numer Lonniego.
24
O północy znalazłam się wreszcie w łóżku. Detektywi Paglia i Odessa zjawili się w domu braci Hevener tuż po przybyciu Lonniego. Przesłuchując mnie, starali się udawać współczucie, więc nie było tak źle. Potraktowali mnie jak świadka, a nie jak podejrzaną o zabójstwo Tommy’ego, co znacznie wpłynęło na ich postawę. Lonnie trwał dzielnie na straży i chronił moje prawa za każdym razem, gdy jego zdaniem posuwali się za daleko. Czynności śledcze na miejscu zbrodni zdawały się nie mieć końca: zdejmowanie odcisków palców, szkice, zdjęcia, nieustanne przesłuchiwanie, podczas którego opowiadałam wszystko z najmniejszymi szczegółami. Mój davis trafił do plastikowej torebki jako dowód. Minie chyba rok, zanim znów go zobaczę. Richarda Hevenera ujęto po upływie godziny, gdy jechał autostradą 101 do Los Angeles. Nadal istniało prawdopodobieństwo, że to jednak on zabrał biżuterię, ale nie byłam do końca przekonana. W końcu Lonnie odwiózł mnie do domu.
W poniedziałek rano odpuściłam sobie bieganie i siłownię. Bolało mnie całe ciało pokryte malowniczymi sińcami. Byłam też zupełnie rozbita psychicznie. Pojechałam jednak do biura. Samochód musiałam zostawić jakieś sześć przecznic od budynku, więc resztę drogi przebyłam piechotą. Kiedy wysiadłam z windy i weszłam do kancelarii, Jennifer siedziała przy biurku, malując sobie paznokcie. Tym razem jednak Ida Ruth i Jill jakoś nie zwracały na nią uwagi. Stały na korytarzu i rozmawiały. Na mój widok zamilkły i rzuciły mi pełne współczucia spojrzenie.
– Zaparzyłam kawę – powiedziała Jill. – Przynieść ci?
– Będę wdzięczna.
Weszłam do siebie i wykręciłam numer Fiony. Kiedy podniosła słuchawkę, wymieniłyśmy parę zdawkowych uwag. Doszłam do wniosku, że nie słyszała o strzelaninie, bo nie wspomniała o niej ani słowem. A może słyszała i niewiele ją to obeszło. Z nią wszystko było możliwe.
W tle słyszałam szczęk metalu, szuranie krzeseł i wściekłe wrzaski. Czwórka rozpuszczonych dzieciaków Blanche spędzała dzień u babci. Na betonowych podłogach Fiony odgłosy ich wyczynów przypominały jazdę samochodzikami w wesołym miasteczku.
– Mam już odpowiedź na pani pytanie dotyczące mieszkańców domu przy Bay Street. Dom zajmuje ojciec Clinta Augustine’a, a Clint mieszka razem z nim…
– Mówiłam pani, że mają romans.
– Nie bardzo.
Do pokoju weszła Jill i postawiła na biurku kubek z kawą. Posłałam jej całusa i zagłębiłam się w szczegóły choroby Clinta. Podałam Fionie jej dokładną nazwę, którą znalazłam w słowniku medycznym. Tam też przeczytałam jej opis. Nie było dobrze, gdyż u Clinta miała szczególnie ostry przebieg.
– Widać więc wyraźnie, że w ciągu minionego roku nie miał dość sił, by angażować się w jakikolwiek związek, nie mówiąc już o ognistym romansie. – Z ulgą opowiadałam o czymś innym niż wydarzenia ostatniego wieczoru.
– Może jednak źle ją osądziłam – rzuciła z przekąsem Fiona.
– Trudno wyczuć – odparłam, nie chcąc do końca jej pogrążać.
– A co z tymi brakującymi pieniędzmi?
– Policja postanowiła się tym zająć, więc odpuściłam. Nie policzę sobie czasu, który poświęciłam na zbadanie tej sprawy.
Wyglądało na to, że poczuła wyraźną ulgę.
– To chyba wszystko. Proszę obliczyć dokładnie, ile jestem pani winna, i odjąć to od kwoty zaliczki. Nie musi pani sporządzać ostatecznego raportu. Ta rozmowa załatwia sprawę.
– Oczywiście. Dziś po południu wyślę pani czek.
Zawahała się na moment.
– Czy mogłaby pani oddać mi te pieniądze w gotówce? – spytała.
– Oczywiście. Nie ma sprawy. Zajmę się tym po południu.
Siedziałam przy biurku i porządkowałam papiery, gdy weszła Jill i podała mi karteczkę.
Kinsey,
Przepraszam cię za wszystko, ale nie miałam wyboru. Bardzo się od siebie różnimy: ty jesteś uczciwa i masz sumienie. Ja nie.