Выбрать главу

Mariah

– Kiedy to dostałaś?

– Leżała na moim biurku.

Zrobiło mi się niedobrze. Podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer kierunkowy Houston, a potem numer informacji. Kiedy zgłosiła się operatorka, poprosiłam o podanie numeru do biura szeryfa okręgu, w którym leżało Hatchet. Zanotowałam go na kartce i wyjęłam teczkę, którą przy naszym pierwszym spotkaniu wręczyła mi Mariah. Przerzuciłam wycinki z gazet i znalazłam nazwisko szeryfa, który zajmował się sprawą morderstwa Hevenerów. Najpierw jednak wykręciłam numer Mariah i usłyszałam znaną już wiadomość: „Dzień dobry, tu Mariah Talbot. Dodzwoniłeś się do biura firmy Guardian Casualty Insurance w Houston w Teksasie…”. Przerwałam połączenie. Każdy może sobie nagrać na sekretarce takie powitanie. Każdy też może sobie wydrukować wizytówki, jakich tylko dusza zapragnie.

Wybrałam numer w Teksasie i poprosiłam do telefonu szeryfa Hollisa Cayo. Przedstawiłam się i powiedziałam, skąd dzwonię.

– Ciekawi mnie sprawa podwójnego morderstwa, którą prowadził pan w 1983 roku. Chodzi o Brendę i Jareda Hevenerów.

– Tak, pamiętam – powiedział. – To byli bardzo mili ludzie i na pewno nie zasłużyli na taki los. W czym mogę pani pomóc?

– Pomyślałam, że powinnam przekazać panu pewne informacje. Tommy Hevener zmarł wczoraj wieczorem. Zginął zastrzelony podczas ostrej kłótni z bratem.

W słuchawce po drugiej stronie na długą chwilę zapadła cisza.

– Nie mogę powiedzieć, żebym był tym zaskoczony. Mam nadzieję, że nie dzwoni pani, żeby mnie poinformować, że Richard zmierza właśnie w nasze strony.

– Nie, nie. Został aresztowany i osadzony w tutejszym więzieniu okręgowym. O ile wiem, jest bez grosza, więc sprawą zajmie się na pewno adwokat z urzędu – wyjaśniłam szybko. – Zastanawiam się teraz nad jednym. Czy złapaliście Caseya Stoneharta?

– Nie. Zniknął zaraz po tym morderstwie. To pewnie też sprawka obu braci. Sądzimy, że nie żyje, ale nie jesteśmy do końca pewni. Teksas to ogromny stan. Sporo w nim miejsca na nieoznaczone groby.

– Rozumiem, że siostra Brendy Hevener i firma Guardian Casualty Insurance zamierzają oddać sprawę do sądu. Słyszał pan o tym?

– Tak. Właśnie zbierają informacje. A co panią interesuje?

– Tydzień temu zjawiła się u mnie pani inspektor. Jestem ciekawa, czy pan ją zna. Nazywa się Mariah Talbot.

Z jego tonu wyczułam, że się uśmiecha.

– Tak, znamy ją. Osławiona Mariah. Wysoka, szczupła, dwadzieścia sześć lat. Niebieskie oczy i przedwcześnie posiwiałe włosy.

– Cieszę się, że pan to mówi. Już zaczynałam podejrzewać, że coś jest nie w porządku. Od jak dawna pracuje dla Guardian Casualties?

– Nie powiedziałem, że dla nich pracuje. Talbot to imię starszego brata Caseya. Jest jeszcze jeden, Flynn. Podejrzewam, że mają ich jeszcze paru, ale ja miałem do czynienia tylko z tymi dwoma. Cała rodzinka jest niezwykle udana. Albo trafiają do więzienia, albo właśnie z niego wychodzą. To banda socjopatów.

Skuliłam się na fotelu.

– A jaki związek z nimi ma ta kobieta?

– To siostra Caseya, Mariah Stonehart. Jedyna dziewczyna w rodzinie.

– Ach tak.

Odłożyłam słuchawkę i oparłam udręczoną głowę o blat biurka. Chyba powinnam się była tego domyślić, ale okazało się, że Mariah była jednak bardzo przebiegła.

O 10:30 pojechałam do gmachu sądu, żeby zebrać informacje dla Tiny Bart. Z ulgą myślałam o zagłębieniu się w stosach dokumentów, gdyż ryzyko natknięcia się przy tym na przemoc i zdradę jest naprawdę minimalne. Poza tym zawiłości interesów prowadzonych przez pana Glaziera zaczęły budzić we mnie coraz większą ciekawość, zwłaszcza jego związki z Genesis Financial Management Services. Inspektor z ramienia Medicare na pewno zajmie się większymi firmami, których nazwy padły w mojej rozmowie z Tiną: Millenium Health Care, Silver Age i Endeavor Group. Nie mogłam się oprzeć poczuciu, że gdzieś na górze tworzy się wielka lawina, która już niebawem utopi w swej masie Joela Glaziera i jego wspólnika Harveya Broadusa.

Poszukiwania zaczęłam od biura asesora w budynku administracji okręgu, gdzie sprawdziłam księgi podatkowe Pacific Meadows. Tak jak podejrzewałam, właścicielami ośrodka byli Glazier i Broadus. Należało do nich także parę innych nieruchomości, których nazwy zapisałam w notesie. Po wyjściu z biura asesora skierowałam się do gmachu sądu, gdzie mieściło się archiwum okręgu. Dokumenty katalogowano tam według dwóch zasad: wykorzystując nazwiska tych, którzy nabywają nieruchomości i tych, którzy je sprzedają. Przez godzinę przedzierałam się przez akty własności, akty nadania, umowy powiernicze, umowy zastawu i akty przekazania własności. Tina Bart miała rację. W ciągu dziesięciu lat ośrodek Pacific Meadows zmieniał właściciela trzykrotnie, a każda kolejna transakcja oznaczała znaczną zwyżkę ceny. W 1970 roku nieruchomość nabyła Maureen Peabody za czterysta osiemdziesiąt pięć tysięcy dolarów. Sprzedała ją w 1974 roku firmie Endeavor Group za skromną sumkę siedmiuset siedemdziesięciu pięciu tysięcy dolarów. W 1976 roku ośrodek znów zmienił właściciela: tym razem przeszedł w ręce Silver Age za półtora miliona dolarów. Wreszcie w 1980 roku nabyła go firma Century Comprehensive należąca do panów Glaziera i Broadusa. Kwota transakcji opiewała na trzy miliony dolarów. Na podstawie zapłaconego ostatnio podatku obliczyłam, że obecnie nieruchomość warta jest dwa miliony siedemset tysięcy dolarów.

W bibliotece publicznej raz jeszcze zaczęłam się przedzierać przez książki telefoniczne i „krzyżówkę”, szukając Maureen Peabody. W końcu udało mi się ustalić, że jest wdową po panu Sanfordzie Peabody, który od 1952 roku aż do śmierci w roku 1969 pracował w banku w Santa Teresa. Odziedziczone po nim pieniądze Maureen najprawdopodobniej przeznaczyła na zakup ośrodka opieki.

Kierując się nagłym impulsem, wróciłam do gmachu sądu i sprawdziłam akty ślubu z lat 1976 i 1977. W lutym 1977 roku Maureen Peabody zawarła związek małżeński z Frederickiem Glazierem. Dla obojga było to już drugie małżeństwo. Ona miała w tym czasie pięćdziesiąt siedem lat, on sześćdziesiąt dwa. Wynikało z tego jasno, że Maureen była macochą Joela Glaziera. Mogłam się założyć, że jej nazwisko pojawi się w gronie członków zarządu spółek Endeavor i Silver Age. Teraz pozostawało już tylko jedno pytanie: kto jest właścicielem firmy Genesis, która zarządzała działalnością Pacific Meadows. Znalazłam ją na liście spółek, których właściciele zwrócili się z podaniem o zarejestrowanie swojej firmy jako prowadzącej działalność gospodarczą. Podanie z ramienia Genesis wniosła Dana Jaffe. Adres do korespondencji znajdował się w Santa Maria. Jako adres domowy podała Perdido, gdzie mieszkała w czasie, gdy szukałam jej zaginionego męża, Wendella. Joel Glazier prawdopodobnie przekonał ją, żeby złożyła podanie o rejestrację spółki, jeszcze zanim się pobrali. Być może nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Z pozoru firma Genesis była oddzielnym podmiotem gospodarczym, niezwiązanym z Pacific Meadows. W istocie Glazier sprawował kontrolę nad obiema firmami, co stwarzało mu świetną okazję do czerpania zysków z fałszywych rachunków wystawianych dla Medicare. Cieszyłam się, że nie będzie mnie w pobliżu, gdy Dana się dowie, że po raz kolejny poślubiła oszusta. Była mocno wkurzona, gdy pomogłam wsadzić jej syna do więzienia. Bałam się myśleć, co zrobi, gdy będzie musiała porzucić wygodne życie w Horton Ravine.

Kiedy wyszłam z sądu na ulicę, oślepiło mnie światło i zaczęłam gwałtownie mrugać oczami niczym po wyjściu z mrocznego kina. Spojrzałam na zegarek. Zbliżało się południe, a ja byłam bardzo ciekawa, jak ze sprawą zaginionych pieniędzy radzi sobie policja. Odjęłam wartość dwóch godzin pracy od sumy, którą byłam nadal winna Fionie, po czym poszłam do banku i podjęłam dziewięćset siedemdziesiąt pięć dolarów, zamykając tym samym nasze rozliczenia. Ruszyłam potem ulicą Floresta w stronę arkad, gdzie mieścił się sklep z kanapkami. Stoliki i ławki, nadal mokre po deszczu, nie zachęcały klientów. Mijając sklep, zauważyłam jednak Odessę siedzącego samotnie przy małym marmurowym stoliku. Pomachałam do niego, weszłam do środka i usiadłam na metalowym krześle naprzeciwko niego.