Выбрать главу

Zanotowałam adres i od razu zorientowałam się, że mam do czynienia z posiadłością Glazierów w Horton Ravine.

– Od jak dawna go masz? – spytałam. – Podobno mieszka teraz przy Bay niedaleko szpitala St. Terry.

– Nie sądzę. Nigdy o tym nie słyszałem.

– A kiedy z nim ostatnio rozmawiałeś? Mógł się przeprowadzić.

– Parę miesięcy temu. Gdzieś w lutym, może w marcu. Przychodził do nas regularnie osiem, dziesięć razy w tygodniu. Ale równie dobrze mógł się przenieść ze swoimi klientami do innej siłowni. Daj mi znać, jeśli wycofał się z interesu, to go wykreślę. Jeśli go nie znajdziesz, mam paru innych dobrych trenerów.

– Jasne. Wielkie dzięki.

Zdjęłam z półki „krzyżówkę” i odnalazłam w spisie Bay Street. Przesunęłam palcem po numerach domów, aż znalazłam właściwy. Miałam nadzieję, że Fiona się myli, ale stało tam czarno na białym „J. Augustine”, choć numer telefonu różnił się od podanego mi przez Keitha. Wykręciłam otrzymany od niego, ale nie uzyskałam połączenia. Musiał to więc być numer Clinta z czasów, gdy mieszkał w domu stojącym na tyłach posiadłości Glazierów. Najwyraźniej informacje Keitha były już nieaktualne. Odłożyłam książkę na półkę. Nie mogłam jednak uwierzyć, że Crystal pojechała spotkać się z Clintem w dzień nabożeństwa żałobnego za męża. Podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer domu przy Bay.

Mężczyzna, który odebrał telefon, nie należał do uprzejmych.

– Tak? – spytał ostrym, pełnym zniecierpliwienia tonem.

– Czy mogę rozmawiać z Clintem?

– Nie może podejść do telefonu. A kto mówi?

– Nieważne. Zadzwonię później.

Stojący przy Bay Street dom wzniesiono w stylu wiktoriańskim, prawdopodobnie gdzieś pod koniec dziewiętnastego wieku. Był dwupiętrowy, o białych ścianach, z szeroką werandą biegnącą przez całą szerokość budynku. W tej okolicy wiele domów jednorodzinnych zajmowały teraz biura obsługujące położony o parę ulic dalej szpital. Na podjeździe nie zauważyłam białego volva Crystal. Małe podwórko obsadzone przyciętymi teraz nisko krzewami róż otaczał biały drewniany płot. Wyobraziłam sobie zapach, który unosi się tutaj latem. Teraz ziemia była mokra od deszczu, który wciąż zalewał ją nową falą.

Minęłam dom, zawróciłam na najbliższym skrzyżowaniu i zaparkowałam po drugiej stronie ulicy. Postanowiłam chwilę poczekać. Godziny odwiedzin w szpitalu jeszcze się nie rozpoczęły, więc na ulicach było pusto. Nawet otoczona falą deszczu, siedząc samotnie w samochodzie, czułam się nieswojo. Nie miało to wiele wspólnego ze śledzeniem podejrzanego – bardziej z wojną podjazdową pomiędzy żonami Dowana. Nie chciałam myśleć o Crystal, której związki z mężczyznami stanowiły jedno pasmo katastrof. Z jednym z nich zaszła w ciążę. Szybko ją porzucił i musiała samotnie wychowywać dziecko. Pierwszy mąż posuwał się do przemocy, a drugi, pozornie godny szacunku, pił i miał dziwne upodobania seksualne. Clint był tuż po czterdziestce, przystojny i dobrze zbudowany. Nie sprawiał wrażenia zbyt inteligentnego, ale swoich klientów traktował z wielką cierpliwością, choć ich zapał często okazywał się słomiany. Ostatni raz widziałam go tuż po Nowym Roku, kiedy w siłowni zjawiła się nowa grupka zapaleńców, gotowych do największych poświęceń po świątecznym obżarstwie. Klienci Clinta zawsze byli najgrubsi. Crystal prezentowała zdecydowanie zbyt wielką klasę, by zadawać się z kimś takim jak on. Z drugiej strony miała za sobą karierę striptizerki i choć wyglądała bardzo elegancko, nie była prawdopodobnie wiele mądrzejsza od niego. W miłości, podobnie jak i wielu innych sprawach, ludzie szukają partnerów na podobnym poziomie. Nie zapominając ani na chwilę o Tommym, poprawiłam lusterko wsteczne. Fakt, że go nie widziałam, nie oznaczał wcale, że nie kręcił się gdzieś w pobliżu. Niestety, każda myśl o nim sprawiała, że czułam bolesny ucisk w żołądku.

O 18:25 doszłam do wniosku, że Crystal już się nie pojawi. Przekręcałam właśnie kluczyk w stacyjce, gdy zza rogu Missile wyjechało białe volvo i ruszyło w moim kierunku. Za kierownicą siedziała Crystal.

23

Zgasiłam silnik i patrzyłam, jak Crystal podjeżdża i parkuje na podjeździe. Chwyciłam parasol i wysiadłam z samochodu w chwili, gdy ona wysiadała ze swojego. Była to jedna z tych chwil, kiedy zadanie prostego pytania wydaje się najrozsądniejszym wyjściem. Nie zamierzałam kryć się w krzakach ani zaglądać przez okna, by dowiedzieć się prawdy.

– Crystal?

Zdążyła już przejść przez bramkę i odwróciła się, żeby na mnie spojrzeć. Miała na sobie kurtkę przeciwdeszczową, kowbojki, obcisłe dżinsy i długi, robiony na drutach sweter. Na twarzy widać było jedynie ślad lekkiego makijażu, a jasne włosy spięła w luźny węzeł. Stała zaskoczona z jedną dłonią opartą nadal na gałce furtki.

– Czy mogę z tobą chwilę porozmawiać?

– O czym? – spytała po dłuższej chwili.

– O Clincie. Ćwiczymy w tej samej siłowni.

– Czego chcesz?

Potrząsnęłam głową.

– Ktoś widział tutaj twój samochód i pomyślał, że być może znów się pokażesz.

Zamknęła na chwilę oczy.

– Fiona.

Nie potwierdziłam jej przypuszczeń od razu, ale nie miałam też powodu, żeby zaprzeczać. Po co? Crystal wiedziała przecież, że pracuję dla Fiony, a poza tym kto byłby gotów deptać jej stale po piętach?

– Chyba powinnaś wiedzieć, że rozmawiała z detektywem Paglią.

– Cholera jasna. Niczego i nikogo nie zostawi w spokoju. Co ona zamierza? Będzie mnie śledzić do końca życia, żeby móc mnie w końcu przygwoździć? To, co robię, jest wyłącznie moją sprawą. Niech się do tego nie miesza.

– Posłuchaj, to nie był mój pomysł. Jeśli jesteś wkurzona, wyżywaj się na niej.

– Masz rację. – Przez chwilę próbowała się opanować. Kiedy znów się odezwała, w jej tonie więcej było rezygnacji niż gniewu. – Chodźmy stąd. Nie ma sensu moknąć na tym deszczu.

Przeszłam za nią przez furtkę. Weszłyśmy na schodki i schroniłyśmy się przed deszczem na werandzie. Złożyłam parasol i strząsnęłam z niego krople wody.

– Chyba nie ma sensu udawać, że nie spotkałaś mnie tu dzisiaj.

– Nie podoba mi się to równie mocno jak tobie.

– Wiesz, przez cały ten czas, kiedy byłam żoną Dowana, Fiona robiła wszystko, żeby zamienić moje życie w piekło. Ile jeszcze mogę znieść?

– Nie ona jedna słyszała plotki o Clincie.

– A od kogo się o tym dowiedziała? Od Dany Glazier, to pewne. Ależ z niej wredna suka.

– Ludzie lubią gadać. Wcześniej czy później cała sprawa musiała wyjść na jaw.

– Boże święty. Wiesz co? Nie ma takiego prawa, które zabraniałoby mi odwiedzać przyjaciela. Może więc wrócisz do niej i powiesz, żeby się w końcu ode mnie odpieprzyła. – Machnęła zniecierpliwiona dłonią, zła na samą siebie. – Nie, daj spokój. Po co dolewać oliwy do ognia? Clint był moim trenerem. Dźwigaliśmy razem ciężary. I tyle. Poza tym nic nas nigdy nie łączyło. Jeśli mi nie wierzysz, możesz go sama o to zapytać. Z przyjemnością tutaj poczekam.

– A co to udowodni? Jestem pewna, że okaże się dżentelmenem i nie piśnie ani słówka.

– Czy ty nie przyjaźnisz się z żadnym mężczyzną? Czy każdy związek mężczyzny i kobiety musi od razu opierać się na seksie?

– O nic cię nie oskarżam. Mówię ci tylko, jak to wszystko wygląda. Cała okolica huczała od plotek. Fiona widziała tu wczoraj twój samochód, a dziś też tu jesteś.

Rzuciła mi przelotne spojrzenie i wyglądało na to, że w końcu podjęła decyzję.

– Wejdź do środka, a ja dokonam oficjalnej prezentacji.

– Po co miałabym to robić?

– Czemu nie? Skoro już tu jesteś. A tak przy okazji, kiedy wczoraj przeglądałam ubrania Dowana, znalazłam jego paszport. Tkwił nadal w wewnętrznej kieszonce płaszcza, który nosił ubiegłej jesieni w Europie.

– No, to jeden problem mamy z głowy. Czy to jego? – Wskazałam na koszule, które trzymała w ręce.

– Komuś mogą się jeszcze przydać.

Otworzyła drzwi kluczem, który, jak zauważyłam, nosiła na swoim breloczku. Przepuściła mnie przed sobą. Nie wiem, dlaczego czułam się zakłopotana, ale tak było w istocie.