Выбрать главу

– Masz na myśli Glaziera?

– I Harveya Broadusa. Purcell wszystkiego się domyślił i umówił się na spotkanie z agentami FBI. Kto wie, do czego ci dwaj byli gotowi się posunąć, żeby zamknąć mu usta. A co na to wszystko koroner?

– Na prawej skroni Purcella znalazł ślad prochu. Nie było tego wiele, ale jego zdaniem wygląda to bardziej na strzał z bliskiej odległości niż przystawienie lufy do głowy. Purcell mógłby to zrobić sam, gdyby miał rękę o dwadzieścia centymetrów dłuższą. Wrócili, żeby zbadać teren wokół jeziora, ale jak dotąd nie udało im się znaleźć pocisku. Będą chyba musieli rozszerzyć teren poszukiwań. Niewykluczone, że Purcell został zastrzelony w innym miejscu i dopiero potem samochód trafił na brzeg jeziora.

– Nie byłoby to łatwe, prawda? Z Purcellem siedzącym nadal za kierownicą.

– Jonah też się nad tym zastanawiał. Znasz go. Nie dawał mu spokoju koc, który leżał na kolanach doktora. Pamiętasz? Ten zielony, mohairowy. Zapytał o to Crystal. Powiedziała, że to prezent od niej. Jakiś rok temu przygotowała mu zapasy na wypadek, gdyby utknął gdzieś po drodze: batoniki, wodę w butelkach, latarkę, podręczną apteczkę. Trzymał to wszystko w bagażniku razem z kocem. Jonah sądzi, że zabójca mógł rozłożyć koc na zwłokach, a potem usiąść za kierownicą i pojechać nad jezioro. Koc miał stanowić zabezpieczenie przed śladami krwi.

– Brzmi paskudnie. Ale czy nitki z koca nie przyczepiłyby się do ubrania zabójcy?

– Jasne. Plamy krwi też były nie do uniknięcia, ale miał przecież dość czasu, żeby pozbyć się wszelkich dowodów zbrodni.

Wzięłam frytkę, zamoczyłam w sosie i odłożyłam z powrotem.

– Rozmawiałam wczoraj z Crystal. Znalazła paszport Dowana w kieszeni płaszcza, który nosił w zeszłym roku. A Paulie? Znalazłeś coś?

– Jonah kazał mi to sprawdzić po waszej rozmowie. Zatrzymali ją po raz pierwszy, gdy miała trzynaście lat. Sprzed domu zniknął samochód i babcia, podejrzewając kradzież, wezwała policję. Ale okazało się, że to sprawka Paulie. Zatrzymali ją też za włóczęgostwo i jakieś drobne rozróby. Ta mała ma za dużo wolnego czasu i za mało opieki.

– Niezły z niej numer. Leila też ma sporo na sumieniu.

– Nadal nad tym pracujemy. Posłaliśmy naszego człowieka do tej ich szkoły, żeby sprawdził, czy dni, podczas których była nieobecna, pasują do dat, kiedy podejmowano gotówkę z banku. Kiedy uczennice zamierzają spędzić weekend gdzieś poza domem, muszą mieć pozwolenie rodziców lub opiekunów i zgodę osoby, którą zamierzają odwiedzić. Wygląda na to, że Leila nieźle sobie z tym radziła. A to nie jest łatwe. Władze szkolne wiele już widziały, ale potrafiła wszystkich przechytrzyć. Sprawdzamy teraz wyciągi bankowe i zapisy z firmy, gdzie Dowan wynajmował skrytkę. Prokurator okręgowy i kurator będą dziś po południu rozmawiać z sędzią. Mamy nadzieję, że uda nam się szybko zakończyć całą sprawę.

– Mam coś jeszcze. Parę dni temu wpadłam do domu Crystal w Horton Ravine. Dowiedziałam się, że Leila opuściła bez pozwolenia szkołę. Crystal wpadła w szał i pozwoliła mi przeszukać jej pokój. Pod materacem łóżka znalazłam metalowe pudełko. Prawdopodobnie chowa tam narkotyki, ale równie dobrze mogą się tam znajdować pieniądze. Razem z Paulie mogły planować ucieczkę. Nie byłoby źle, gdybyście przez jakiś czas mieli te pannice na oku.

– To da się zrobić.

Wróciłam do biura o 13:15. Deszcz znów zaczął padać i miałam go już serdecznie dość. Po strzelaninie i związanych z nią przeżyciach ogarnęła mnie dziwna depresja. Pogłębiła ją jeszcze rozmowa z Odessą. Zazdrościłam im, że mają się czym zająć. Purcell bez wątpienia został zamordowany i choć zabójca nadal się wymykał, na pewno niedługo go znajdą.

Siedziałam przy biurku i wpatrywałam się w liście sztucznego fikusa. Pokrywający je kurz wyglądał z daleka jak cieniutka warstwa talku. Za parę dni będę musiała się z tym uporać. Zakręciłam się na krześle, wzięłam do ręki ołówek i narysowałam kwadracik na leżącym na blacie biurka bibularzu.

Resztę popołudnia spędziłam na porządkowaniu spraw, które zebrały się przez miniony tydzień. Przepisałam na maszynie informacje na temat Genesis i zrobiłam kopie rachunków Klotyldy. Do całości dopięłam parę kartek z dokumentów skopiowanych w Pacific Meadows. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zapyta, w jaki sposób zdobyłam te dane. Stojąc przy kopiarce, myślałam o Fionie i jej prośbie o zwrot pieniędzy w gotówce. Nie podejrzewała chyba, że mój czek nie będzie miał pokrycia, więc musiało jej chodzić o coś innego. Przed oczami stale miałam jej dom stojący na porośniętym chwastami wzgórzu, płachty pokrywające podłogi i rusztowania w holu.

Nie dawał mi też spokoju mohairowy koc, który Crystal podarowała mężowi, i wizja zabójcy siedzącego na kolanach martwego doktora. Nie musiał jechać daleko. A już na pewno nie publicznymi drogami, gdzie pieszy lub kierowca jadący drugim pasem mógł zajrzeć do samochodu i zauważyć zabójcę w objęciach martwego Purcella. Morderca na pewno myślał o zatopieniu samochodu w jeziorze – miło było pozbyć się jednocześnie ciała i samochodu. Jonah założył, że zabójca popełnił błąd, źle obliczając położenie głazu, który stanął na drodze samochodu i nie pozwolił mu opaść na dno. A jeśli było inaczej? Może zabójca chciał, żeby samochód został odnaleziony. Jeśli śmierć Dowana miała wyglądać na samobójstwo, błąd polegał na czymś zupełnie innym. Zabójca wiedział o głazie i sądził, że w świetle poranka samochód będzie wyraźnie widoczny. Jednak mercedes zboczył lekko z kursu i zatonął głębiej, niż planował morderca.

Późnym popołudniem otworzyłam szufladę biurka i wyjęłam książkę telefoniczną. Przerzuciłam żółte strony i znalazłam część poświęconą firmom malarskim. Były ich całe setki, kolumna za kolumną. Część z nich reklamowała swe usługi chwytliwymi sloganami: PO CO SIĘ MĘCZYĆ I MACHAĆ PĘDZLEM? ZROBIMY TO ZA CIEBIE. CHARLIE CORNER amp; SONS. Wyobraziłam sobie rodzinę państwa Cornerów wymyślającą przy stole w kuchni hasła, które najlepiej zareklamują rodzinny interes.

Zaczęłam poszukiwania od litery A, przesuwając palec w dół, aż znalazłam firmę, którą zapamiętałam z tablicy stojącej przed domem Fiony. RALPH TRIPLET, COLGATE. Bez adresu. Zanotowałam numer telefonu. Fiona wyglądała na osobę, która wybierze działającego w pojedynkę rzemieślnika. Taki bowiem z ulgą powita każde zlecenie i nie będzie miał ochoty na żadne spory. Nie dla niej duże, kolorowe reklamy na pół strony.

Wykręciłam numer Ralpha Tripleta. Chciałam wymyślić jakąś zgrabną wymówkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

Po drugiej stronie ktoś odebrał telefon już po pierwszym dzwonku.

– Firma Ralpha Tripleta.

– Dzień dobry panu. Nazywam się Kinsey Millhone. Zakończyłam właśnie pewną sprawę, którą wykonywałam na zlecenie Fiony Purcell przy Old Reservoir…

– Mam nadzieję, że zapłaciła pani z góry.

– Dlatego właśnie dzwonię. Czy pani Purcell przypadkiem nie spóźnia się z regulowaniem należności?

– Spóźnia się? Raczej w ogóle nie płaci. Wdziała pani ten jej dom? Wszystkie ściany są białe. Myślałem, że to będzie prosta robota, ale przerabialiśmy już sześć odcieni. Żaden jej nie pasował. Parę razy pomalowałem już pół ściany, a ona nagle zmieniała zdanie. Twierdziła, że odcień jest zbyt zielonkawy. Potem było za różowo. Nie płaci mi od tygodni. Architekt domaga się już zastawu na posiadłości, ja chyba zrobię to samo. Tymczasem sprawdziłem w końcu jej sytuację finansową. Powinienem był to zrobić na samym początku, ale skąd mogłem wiedzieć, co mnie czeka. Ta paniusia gra rolę bogatej damy, ale korzysta z jednej karty kredytowej, by spłacić należność za drugą. Może pani powtórzyć swoje nazwisko? Nie dosłyszałem.

– To nieważne – rzuciłam szybko i odłożyłam słuchawkę.

Wyjęłam z torby spięty gumką plik karteczek. Tym razem nic nie dopisywałam. Przerzuciłam je tylko, szukając informacji zebranych w ciągu minionego tygodnia, przede wszystkim szczegółów związanych z ostatnim dniem Dowana. Pani Stegler wspomniała przelotnie o czymś, co teraz, w świetle zebranych później informacji, zwróciło moją szczególną uwagę. Powiedziała, że gdy doktor Purcell wyszedł na lunch, do biura wpadła Fiona. Czekała na niego chwilę, po czym wyszła, pozostawiając byłemu mężowi wiadomość. Siedziałam w tym biurze i wiedziałam, że bez trudu mogła otworzyć szufladę biurka Dowana i wyjąć z niej broń.