Выбрать главу

– Będą wyglądali na przeciętną rodzinę – zauważyła Alice. – Mężczyzna, kobieta i dziewczynka.

– Raczej nie. Sądzę, że będzie ich więcej niż dwoje. W wojsku zwykle działaliśmy trójkami. Musi być przynajmniej kierowca, strzelec i ktoś obserwujący tyły.

– Strzelałeś do ludzi w żandarmerii wojskowej?

Wzruszył ramionami.

– Czasami.

Zamilkła. Obserwował, jak bije się z myślami, czy dopytywać o dalsze szczegóły. W końcu zorientował się, że postanowiła jednak nie drążyć tematu.

– Czemu trzymają Ellie? – spytała.

– To znaczy, czemu ją wciąż trzymają? Przecież już zmusili Carmen do przyznania się. Co jeszcze mogą przez to zyskać?

– Jesteś prawnikiem – odparł. – Sama musisz do tego dojść. Kiedy zeznania stają się nieodwracalne?

– Kiedy oskarżony przyzna wobec wielkiej ławy przysięgłych, że nie ma zastrzeżeń wobec spisanego zeznania, następuje przełom.

– Jak szybko może się to zdarzyć?

– Już jutro. Zajmie to najwyżej dziesięć minut, góra kwadrans. Więc może już jutro wypuszczą Ellie.

– A może nie. Będą się bali, że ich rozpozna. To bystra dziewczynka. Potrafi siedzieć cicho, obserwować i myśleć.

– Więc, co robimy?

– Przede wszystkim musimy ustalić, gdzie teraz przebywa.

– Niby jak? – spytała Alice. – Od czego zaczniemy?

– Zajmowałem się już podobnymi sprawami – rzekł z namysłem Reacher. – Przez całe lata ścigałem dezerterów i żołnierzy bez przepustek. Trzeba myśleć, jak oni, i zwykle odnosi to skutek.

– Ale oni mogą być gdziekolwiek. Takich kryjówek jest mnóstwo. Opuszczone farmy, stare rudery.

– Nie. Sądzę, że raczej korzystają z moteli. Wygląd ma dla nich kluczowe znaczenie. To element ich strategii. Nabrali Ala Eugene’a, wydali się przekonujący Rusty Greer. Muszą korzystać z bieżącej wody i pryszniców.

– W tej okolicy są setki moteli.

Kiwnął głową.

– A oni prawie na pewno będą się przenosić z jednego do drugiego. Codziennie zmiana miejsca. To podstawowa zasada bezpieczeństwa.

– Więc niby jak mamy dziś wieczorem znaleźć ten właściwy?

– Pomyślimy, co byśmy zrobili na ich miejscu, a dowiemy się, co zrobili. Najpierw musimy jednak wrócić do twojego biura.

– Po co?

– Bo nie przepadam za atakami frontalnymi. Zwłaszcza na takich zawodowców, tym bardziej gdy jest z nimi dziecko.

– Więc co robimy?

– Wprowadzamy w czyn zasadę „dziel i rządź”. Musimy zastawić zasadzkę na dwoje z nich i wywabić ich. Ci ludzie zdają sobie sprawę, że o nich wiemy. Sami po nas przyjdą, żeby zminimalizować ryzyko własne.

– Wiedzą, że my wiemy? Jakim cudem?

– Właśnie ktoś im doniósł.

– Kto?

Reacher milczał wpatrzony w ciemność.

ALICE postawiła samochód na parkingu za kancelariami adwokackimi. Miała klucz do drzwi od tyłu. Było tu mnóstwo mrocznych zakątków, więc kiedy szli, Reacher rozglądał się na wszystkie strony. Do stali się do środka bez przeszkód.

– Zadzwoń do Walkera i powiedz mu, na jakim jesteśmy etapie – polecił Reacher. – Powiedz mu, że tu jesteśmy.

Kazał jej usiąść plecami do siebie, żeby miała na oku wejście od tyłu, podczas gdy on będzie obserwował drzwi frontowe. Położył pistolet na kolanach. Następnie z innego telefonu wykręcił numer sierżanta Rodrigueza w Abilene. Rodriguez nadal był na posterunku i zmęczenie wyraźnie dawało mu się we znaki.

– Sprawdziliśmy w związku adwokatów – powiedział. – Chester Arthur nie figuruje w rejestrze adwokackim w Teksasie.

– Bo jestem z Vermont – odparł Reacher. – Pracuję tu charytatywnie dla dobra sprawy.

– Akurat.

– No dobrze, proponuję układ – powiedział Reacher. – Nazwiska za rozmowę. Co pan wie o patrolach granicznych?

– Chyba wystarczająco dużo.

– Czy przypomina pan sobie śledztwo w sprawie patrolu granicznego sprzed dwunastu laty?

– Może.

– Czy chodziło o zatuszowanie sprawy?

Rodriguez zamilkł na chwilę, a następnie odpowiedział jednym słowem.

– Zadzwonię jeszcze do pana – rzekł Reacher, odłożył słuchawkę, odwrócił się i powiedział do Alice przez ramię. – Masz na linii Walkera?

– Wszystko mu powiedziałam – odparła. – Prosił, żebyśmy tu na nie go zaczekali.

Reacher pokręcił głową.

– Nie możemy czekać. To oczywiste. Pojedziemy do niego, a potem wracamy w trasę.

– Dlaczego kłamstwo na temat pierścionka nie pasuje do całości? – wróciła do swojego starego pytania.

– Cała reszta to tylko jej słowa, natomiast sam się przekonałem, że pierścionek jest jak najbardziej prawdziwy. Sam to odkryłem. To zupełnie co innego.

– Czemu ma to takie znaczenie?

– Bo sporządziłem już własną wersję wydarzeń, a kłamstwo o pierścionku zupełnie do niej nie pasuje.

– Co to za wersja?

– To coś, co napisał kiedyś Ben Franklin – powiedział Reacher.

– Jesteś chodzącą encyklopedią?

– Pamiętam to, co czytam. I pamiętam coś, co Bobby Greer powiedział mi na temat pancerników. Spojrzała na niego.

– Chyba oszalałeś.

Kiwnął głową.

– Na razie to tylko domysły. Muszę znaleźć dowody.

– Jak?

– Zaczekamy i przekonamy się, kto po nas przyjedzie.

PRZESZLI do budynku sądowego, gdzie zastali Walkera w jego gabinecie, wyglądał na przemęczonego.

– No to zaczęło się – powiedział. – FBI i policja stanowa, wszędzie blokady dróg, helikoptery, ponad sto pięćdziesiąt osób na lądzie. A przy tym wszystkim nadciąga burza, co utrudni akcję.

– Czy jesteśmy jeszcze panu potrzebni? – spytał Reacher.

Walker potrząsnął głową.

– Niech się tym teraz zajmą zawodowcy. Jadę do domu, muszę złapać kilka godzin snu.

– My też musimy się przespać – przyznał Reacher. – Jedziemy do domu Alice. Proszę dzwonić, gdyby nas pan potrzebował. Albo gdyby dowiedział się pan czegoś nowego, dobrze?

Walker kiwnął głową.

– Będę dzwonił – powiedział. – Obiecuję.

– ZNÓW przebieramy się za agentów FBI – powiedziała kobieta. – To półgłówek.

– Czy wszyscy jedziemy? – spytał kierowca. – A co z tym cholernym dzieciakiem?

Kobieta zastanowiła się. Ona musi jechać, bo będzie strzelała, chciała zabrać ze sobą wysokiego faceta. Kierowca nie był jej potrzebny.

– Ty zostaniesz z dzieciakiem – zdecydowała.

– Jak długo mam czekać? – spytał kierowca.

Zawsze, gdy zespół się rozdzielał, kobieta ustalała granicę czasową. Jeśli minęła określona godzina, a zespół się nie zebrał, każdy uciekał na własną rękę.

– Niech będzie cztery godziny – odparta kobieta. – Masz posprzątać i pozamiatać.

Przygotowali się tak samo jak do zabójstwa A1a Eugene’a, tym razem jednak poszło szybciej, bo crown victoria stała zaparkowana przed motelem, a nie ukryta na zakurzonym rozjeździe. Przymocowali do klapy wszystkie anteny. Nałożyli granatowe bluzy na koszule. Włożyli czapki ze sklepu z pamiątkami. Sprawdzili, czy pistolety kaliber 9 mm są nabite, i schowali broń do kieszeni. Wysoki blondyn siadł za kierownicą. Kobieta przystanęła przed drzwiami pokoju.

– Cztery godziny – powtórzyła.

– Posprzątaj i pozamiataj.

Kierowca spojrzał na dziewczynkę w łóżku. Posprzątaj i pozamiataj znaczyło: Nie zostaw po sobie żadnego śladu, a zwłaszcza żywych świadków.

REACHER wziął z samochodu pistolet Alice oraz przesyłkę FedExu i zaniósł do części kuchennej w domu prawniczki.

– Gdzie masz wagę? – spytał.