Выбрать главу

– Do czego zmierzasz?

– Zmierzam do tego, że nie kupiłem tej wersji. Zacząłem rozmyślać o pieniądzach w banku. I tu znów coś mi się nie zgadzało.

– Co takiego?

– Ludzie Ala Eugene'a przesłali kurierem dokumenty dotyczące finansów Slupa, prawda?

– Dziś rano, a wydaje się, że minęły wieki.

– Kiedy jednak szedłem do muzeum, zobaczyłem przypadkiem biuro Ala. Jest tuż obok sądu, zaledwie minuta marszu. Dlaczego więc osobiście nie przynieśli tych dokumentów? Przecież to była bardzo pilna sprawa. Samo zamówienie kuriera trwało na pewno dziesięć razy dłużej.

– Tu często przesyła się różne rzeczy kurierem – powiedział Walker. – To normalka. Zresztą było zbyt gorąco na chodzenie.

– Może. To nie miało wtedy jeszcze wielkiego znaczenia. Ale potem nie zgodziło mi się jeszcze coś. Obojczyk.

– Co z nim nie tak?

– Mam na myśli otarcie skóry. Jechałem z Carmen w sobotę. Wtedy pierwszy raz. Przede wszystkim pamiętam, jak wysoko siedzi się w siodle. To przerażające. Jeśli więc Carmen spadła z takiej wysokości na kamienie, tak silnie, by złamać sobie obojczyk, to dlaczego nie obtarła sobie skóry na dłoniach?

– Może obtarła.

– W szpitalu nie napisali o tym ani słowa.

– Może zapomnieli.

– To był niezwykle szczegółowy opis badania. Pracujący rzetelnie nowy personel. Zauważyłem to, podobnie zresztą jak Cowan Black. Zwrócił uwagę, że byli niezwykle skrupulatni. Na pewno odnotowaliby skaleczenia dłoni.

– Pewnie miała rękawice do jazdy konnej.

Reacher pokręcił głową.

– Powiedziała mi, że w tych stronach nikt nie nosi rękawic. Zbyt gorąco. Zacząłem się zastanawiać, że może jednak obojczyk złamał jej Slup, kiedy ją bił. Utrzymywała także, że złamał jej rękę oraz szczękę i wybił kilka zębów, w aktach choroby nie było nic na ten temat, więc przestałem się nad tym głowić. Zwłaszcza, gdy przekonałem się, że pierścionek jest prawdziwy.

Świeca na lewym krańcu stołu zgasła. Wypaliła się, przez sekundę prosty jak struna, cieniutki wężyk dymu unosił się nad knotem, a potem zaczął spiralnie wirować.

– Ona kłamie i tyle – rzekł lekceważąco Walker.

– Mój syn nie podniósłby ręki na kobietę – wtrąciła Rusty.

Reacher zwrócił się do niej.

– Wkrótce zajmiemy się tym, co Slup zrobił, a czego nie. Teraz jednak mamy kilka spraw do omówienia z Hackiem.

– Jakich spraw? – zdziwił się Walker.

– Takich spraw – powiedział Reacher, opierając pistolet Alice o stół i celując w pierś Walkera.

– Co ty, do diabła, wyczyniasz? – zawołał prawnik.

– Kiedy zrozumiałem, o co chodzi z tym brylantem, elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Stało się dla mnie jasne, po co dałeś nam odznaki i wysłałeś na rozmowę z Rusty Greer w Czerwonym Domu.

– O czym ty gadasz?

– Znasz dobrze Carmen, więc wiedziałeś, co musiała mi powiedzieć. A nigdy nie kłamała. Mówiła prawdę o sobie i o tym, jak traktował ją Slup. Więc ty odwróciłeś kota ogonem. To proste. Sprytna i przekonująca sztuczka. Powiedziała mi, że pochodzi z Napa, więc ty powiedziałeś: „Na pewno mówiła, że pochodzi z Napa, ale to nieprawda”. Powiedziała mi też, że dzwoniła do urzędu skarbowego z donosem, a ty na to: „Na pewno mówiła ci, że dzwoniła do urzędu skarbowego, ale to nieprawda”. Bardzo skutecznie kłamałeś. A wszystko to robiłeś, udając, że chcesz ją uratować.

– Naprawdę chciałem ją ocalić i nadal chcę.

– Nie, Hack. Zależało ci tylko na tym, żeby przyznała się do czegoś, czego nie zrobiła. Plan był prosty. Wynajęci przez ciebie ludzie uprowadzili Ellie, żeby zmusić Carmen do przyznania się do winy. Wszystko poszłoby gładko, gdyby nie ja. Mieszałem się w nie swoje sprawy i zatrudniłem Alice. Psuliśmy ci szyki od poniedziałku rano, więc wodziłeś nas za nos przez bite dwadzieścia siedem godzin. Powoli i precyzyjnie robiłeś nas w balona. Zegarmistrzowska robota. Ale nie obyło się bez potknięć. Żeby wszystko poszło jak po maśle, musiałbyś być najlepszym kłamcą na świecie. A co staruszek Kopernik mówi o możliwości, że najlepszy kłamczuch na świecie trafi się akurat w Pecos?

– Rozum ci odjęło – wycedził przez zęby Walker.

– Wręcz przeciwnie. Byłeś na tyle przebiegły, by podsunąć nam cyniczny powód, dla którego chcesz ją ocalić. Walka o stołek sędziego. Cwany ruch, Hack. Ale ciągle rozmawiałeś z Carmen przez telefon, przedstawiając się strażnikowi jako jej adwokat, a jej groziłeś, że skrzywdzisz Ellie, jeśli zgodzi się na rozmowę z prawdziwym adwokatem. Dlatego nie chciała gadać z Alice. Potem napisałeś na swoim komputerze fałszywe sprawozdania finansowe, sporządziłeś fałszywe dokumenty rodzinnych rachunków powierniczych. Kiedy tylko otrzymałeś wiadomość od swoich zbirów, że porwali dziewczynkę, zadzwoniłeś do Carmen kolejny raz i powiedziałeś jej dokładnie, co ma zeznać, przekazując te same kłamstwa, które wcisnąłeś mnie.

– Nonsens.

Reacher wzruszył ramionami.

– To udowodnij, że było inaczej.

Wciąż trzymał pistolet wycelowany w pierś Walkera, ale odwrócił się do Rusty.

– Proszę mi powiedzieć, o co pytali panią agenci FBI, kiedy zaczęli szukać Ellie – poprosił.

Rusty spojrzała ze zdumieniem.

– Jacy znowu agenci?

– Nie było u pani agentów FBI tej nocy?

Potrząsnęła rudą czupryną.

Reacher pokiwał głową.

– Odgrywałeś przed nami komedię, Hack. To twoje słowa, że zawiadomiłeś FBI i policję stanową, że zablokowano drogi, wysłano helikoptery, a teren przeczesuje ponad stu pięćdziesięciu funkcjonariuszy. Jednak do nikogo nie zadzwoniłeś. Nie zrobiłeś tego, bo w pierwszej kolejności przyjechaliby tu. Wiele godzin rozmawialiby z Rusty. Przystaliby specjalistów od portretów pamięciowych uraz techników kryminalistyki. Przecież to miejsce przestępstwa. A Rusty jest jedynym świadkiem.

– Widziałem na podwórku funkcjonariuszy FBI – wtrącił Bobby.

Reacher potrząsnął głową.

– To tylko dwie osoby, które miały na głowie czapki z napisem FBI – wyjaśnił. – Ale już ich nie noszą.

Walker nie odezwał się.

– Zrobiłeś poważny błąd, Hack – ciągnął Reacher. – Że dałeś nam odznaki i posłałeś tutaj. Wiedziałeś, że Rusty to koronny świadek. Wiedziałeś też, że nie będzie chciała z nami współpracować. A więc decyzja o wysłaniu nas tutaj wydawała się niezrozumiała. Byłem zdumiony. Ale potem przejrzałem na oczy. Chciałeś tu przysłać swoich ludzi w ślad za nami.

– Jakich ludzi?

– Najemnych morderców, Hack. Ludzi w czapkach FBI. Tych samych, których posłałeś, by zabili Ala Eugene’a. Tych, którym zleciłeś zabójstwo Slupa. To nieźli zawodowcy. Ale kłopot z zawodowcami polega na tym, że oni chcą nadal pracować w przyszłości. Sprzątnięcie Ala Eugene’a poszło jak z płatka. Każdy dokonałby tego na tym pustkowiu. Trudniej było ze Slupem. Wrócił właśnie z więzienia do domu i nigdzie się nie wybierał w najbliższej przyszłości. Trzeba to było załatwić na miejscu, co rodziło duże ryzyko. Zgodziłeś się kryć ich, wrabiając Carmen. Potem ich nakłoniłeś, żeby ci pomogli w tym, porywając dziecko.

– To niedorzeczne – rzucił z gniewem Walker.

– Wiedziałeś, że Carmen kupiła pistolet – kontynuował Reacher. – I nie miałeś wątpliwości, po co go kupiła. Wiedziałeś wszystko o Slupie i o tym, jak ją traktuje. Zdawałeś sobie sprawę, że ich sypialnia przypomina celę tortur, więc że na pewno tam schowa pistolet. Twoi ludzie pewnie obserwowali ją przez okno do momentu, gdy poszła pod prysznic. Natychmiast wpadli do pokoju, wycelowali w Slupa swoje pistolety, nim znaleźli broń Carmen, z której go zastrzelili. Pół minuty i już ich nie było.