Walker zamknął oczy. Był blady i wyglądał staro.
– Popełniałeś jednak błędy, Hack – powtórzył Reacher. – Nie przyłożyłeś się do sfałszowania sprawozdań finansowych. Taka kupa kasy i żadnych wydatków? Czy to możliwe? Potem wpadka z kurierem. Gdyby dokumenty faktycznie przyniósł kurier, zatrzymałbyś je w oryginalnej kopercie.
Walker otworzył oczy i spojrzał arogancko.
– Zapominasz o dokumentacji choroby, Reacher – powiedział. – Sam ją widziałeś. Najlepiej dowodzi, że ona kłamie.
Reacher kiwnął głową.
– Rozważne było zostawienie diagnoz w oryginalnej paczce FedExu, ale zapomniałeś zedrzeć naklejkę z przodu. Cennik FedExu zależy od wagi przesyłki, więc zważyłem paczkę na kuchennej wadze Alice. Czterysta osiemdziesiąt gramów. A na nalepce widniało: tysiąc siedemdziesiąt gramów. Zatem wyjąłeś i wyrzuciłeś około sześćdziesięciu procent zawartości. Zostawiłeś tylko faktyczne wypadki. Ale przeoczyłeś kwestię otartego naskórka na dłoni, więc omyłkowo zostawiłeś także złamanie obojczyka. A może wydawało ci się, że musisz zostawić tę diagnozę, ponieważ tamta kontuzja pozostawiła widoczne zgrubienie, które mogłem zauważyć.
Walker nie odzywał się. Reacher uśmiechnął się.
– Przeważnie nieźle sobie radziłeś – przyznał. – Kiedy zwróciłem uwagę na powiązanie z Eugene’em, w dziesięć sekund wymyśliłeś motyw z urzędem skarbowym. Byłeś jednak tak skoncentrowany na główkowaniu, że zapomniałeś dostatecznie okazać strach z powodu tego, że dwóch z waszej trójki już wącha kwiatki. Przecież zagrożenie było całkiem realne. Powinieneś był się bardziej przejąć.
Walker nic nie mówił. Bobby trwał pochylony, utkwiwszy w nim wzrok i powoli wszystko do niego docierało.
– Nasłałeś ludzi, żeby zabili mojego brata? – wyszeptał.
– Nie. Reacher się myli – powiedział szybko Walker. – Czemu miał bym to robić? Jaki mógłbym mieć motyw?
– Chciałeś zostać sędzią – rzekł dobitnie Reacher. – Wcale nie dla tego, by czynić dobro. Zależało ci na władzy, bo jesteś żądny pieniędzy i wpływów. Ale najpierw musiałeś zostać wybrany. Co może za szkodzić w wyborach?
Walker wzruszył ramionami.
– Skandal – dopowiedział Reacher. – Dawne grzeszki z czasów, kiedy tworzyliście jeszcze paczkę ze Slupem i Alem. Byliście wówczas prawie nierozłączni. Slup znalazł się w ciupie za oszukiwanie fiskusa. Bardzo się tam męczył. Zastanawiał się, jak się wydostać, i przypomniał sobie, że jego dawny kumpel Hack ubiega się w tym roku o urząd sędziego. Co jest gotów zrobić, by otrzymać to upragnione stanowisko? Slup zadzwonił do ciebie i zagroził, że zacznie rozpuszczać na twój temat nieprzyjemne pogłoski, jeśli go nie wydobędziesz z więzienia. Spłaciłeś więc fiskusowi jego dług z pieniędzy przeznaczonych na kampanię wyborczą. Slup dostał to, czego chciał, ale ciebie wciąż coś gnębiło. Slup zaszantażował cię raz. A jeśli zrobi to znowu? Al też był w to zamieszany jako adwokat Slupa. Twoje szansę na stołek sędziego zaczęły się kurczyć.
Walker nadal milczał.
– Wiesz, co napisał kiedyś Benjamin Franklin? – spytał Reacher. – „Trzy osoby potrafią dotrzymać tajemnicy pod warunkiem, że dwie z nich nie żyją”.
W pokoju zapadła cisza. Nikt się nie poruszał, nikt nawet nie od dychał. Tylko delikatny syk lampki i pełgające maleńkie płomyki świec.
– Co to za tajemnica? – wyszeptała Alice.
– Trzech chłopaków z teksańskiej wsi – powiedział Reacher. – Dorastali razem, grali w piłkę, wygłupiali się. Z wiekiem zaczęli interesować się bronią i polowaniami. Pewnie zaczęli od pancerników. Nie powinni byli do nich strzelać, bo to chroniony gatunek. Ale każdy z nich myślał sobie: skoro są na mojej ziemi, to mogę je zabijać. Bobby sam mi to mówił. Jednak pancerniki są niemrawe. Gdzie tu emocje? Chłopcy byli coraz starsi. Chodzili do ostatniej klasy liceum. Pragnęli silniejszych wrażeń. Trudniejszych przeciwników. Polowali nocą. W pick-upie. Jeździli daleko. Wkrótce znaleźli większe ofiary. Ten sport bardzo im przypadł do gustu.
– Jaki znowu sport?
– Meksykanie – rzekł dobitnie Reacher. – Brali tego starego pick-upa, jeden prowadził, a dwóch stało na platformie. Bobby powie dział, że to pomysł Slupa. Mówił, że Slup był dobry w te klocki. Pewnie wszyscy byli. Ćwiczenie czyni mistrza. Zrobili to dwadzieścia pięć razy w ciągu roku.
– To była sprawka granicznego patrolu – zaprotestował Bobby.
– Wcale nie. W raporcie nie chodziło o zatuszowanie sprawy. Napisano w nim samą prawdę. Powiedział mi to sierżant Rodriguez. Śledztwo utknęło w ślepym zaułku, ponieważ szukano nie tam, gdzie trzeba. Wcale nie chodziło o żadnych zwyrodniałych oficerów. Zabójcami byli trzej miejscowi: Slup Greer, Al Eugene oraz Hack Walker. Chłopcy zawsze będą chłopcami, no nie?
W pokoju panowała cisza.
– Ataki skończyły się pod koniec sierpnia – ciągnął Rsacher. – Dlaczego? Wcale nie dlatego, że przestraszyli się śledztwa, bo nic o nim nie wiedzieli. Po prostu rok akademicki zaczyna się na początku września. Poszli na pierwszy rok studiów. Kolejnego lata było to zbyt niebezpieczne, a może już z tego wyrośli. Cała historia poszła w zapomnienie. Dopiero po dwunastu latach odgrzebał ją Slup, kiedy szukał sposobu na wydostanie się z więzienia. – ciągnął Rsacher.
Wszyscy utkwili wzrok w Walkerze. Był biały jak ściana.
– Nie – odezwał się schrypniętym głosem. – To nie tak. Chciałem porwać Ellie tylko na jakiś czas. Wynająłem do tego miejscowych ludzi. Miałem mnóstwo pieniędzy na kampanię. Obserwowali ją przez tydzień. Odwiedziłem w więzieniu Slupa i powiedziałem mu o swoich zamiarach, ale on zupełnie się tym nie przejął. Odparł: „Chcesz, to zabieraj Ellie”. Nie zależało mu na niej. Był wewnętrznie skłócony. Ożenił się z Carmen, żeby siebie ukarać za nasze uczynki, jak sądzę. Dlatego ciągle ją bił. Wciąż mu przypominała o dawnych grzechach, więc nie przejął się groźbą porwania dziecka.
– Wtedy nająłeś innych ludzi.
Walker kiwnął głową.
– Przejęli całą sprawę i na moją prośbę sprzątnęli obserwatorów.
– Potem sprzątnęli Ala i Slupa.
– To była stara zamknięta sprawa, Reacher. Slup nie powinien był jej wywlekać. Byliśmy wtedy dziećmi. Obiecaliśmy sobie, że nigdy o tym nie wspomnimy. Przyrzekliśmy to sobie. Nigdy, przenigdy. Nie wracaliśmy już do tego, jakby to w ogóle nie miało miejsca. Jakby to był trwający przez rok koszmarny sen.
Panowało milczenie.
– Dzisiejszej nocy ty prowadziłeś pick-upa – stwierdził Reacher.
Walker znów powoli kiwnął głową.
– Jeszcze wy dwoje i miało być po wszystkim. – Z trudem przełknął ślinę i zacisnął powieki. – Ale strach mnie obleciał. To mnie przerosło.
Cisza.
– Masz przy sobie broń? – spytał Reacher.
Walker kiwnął głową.
– Rewolwer w kieszeni.
– Czy może mi go pani podać, pani Greer? – poprosił Reacher.
Rusty sięgnęła do kieszeni Walkera. Wyjęła rewolwer Colt Detective Special i przymierzyła go do swojej dłoni.
– Gdzie jest Ellie, Hack? – spytał Reacher.
– Nie wiem – odparł Walker. – Zatrzymują się w motelach. Nie mówili dokładnie gdzie.
– Jak się z nimi kontaktujesz?
– Przez specjalny numer pośrednika w Dallas. Pewnie rozmowy są przekierowywane.
– Mamy zerwaną linię – powiedział Bobby.
Reacher uniósł pistolet Alice. Przystawił go na pół metra od twarzy Walkera. Zaczął naciskać spust, w świetle świecy widać było, jak zbielała mu skóra na palcu.
– Chcesz umrzeć, Hack?
Walker skinął głową.