– Więc stanął przed sądem?
Kiwnęła głową.
– Federalna rozprawa z wszelkimi szykanami. Miejscowa klika przeciwko Ministerstwu Skarbu. Adwokat Slupa to jego najlepszy kumpel z liceum, a drugi, który jest prokuratorem okręgowym hrabstwa Pecos, doradzał im, jaką obrać strategię. Na nic się to jednak zdało, bo urząd skarbowy postawił się. Groziło mu od trzech do pięciu lat. Sędzia skazał go na najniższy wyrok: trzydzieści miesięcy w więzieniu gdzieś pod Abilene. Nazywają je Club Fed. Siedzą tam same oprychy. Trzydzieści miesięcy to dwa i pól roku, ale zakładam, że wyjdzie wcześniej, bo pewnie się tam dobrze sprawuje.
Reacher kiwnął głową.
– Pewnie tak.
– A więc dwa i pół roku, a ja zmarnowałam pierwsze półtora.
– Masz jeszcze cały rok. To mnóstwo czasu.
– Powiedz mi, co mogę zrobić – poprosiła. – Musimy ustalić, jakie działania należy podjąć. Na razie teoretycznie, jeśli chcesz.
Wzruszył ramionami. potem spojrzał na to z jej punktu widzenia. Z jego perspektywy rozwiązanie było aż nazbyt oczywiste.
– Musisz stąd wyjechać – zawyrokował. – Musisz mieć dom i pieniądze na utrzymanie. W jakimś wielkim mieście. Oto twoje rozwiązanie. Są specjalne schroniska, organizacje.
– Jak do nich dotrzeć? Nie mam grosza przy duszy.
– Dość szykownie się ubierasz jak na biedaczkę.
– Katalog wysyłkowy – oświadczyła. – Prawnik Slupa podpisuje czeki, więc mam co na siebie włożyć. Ale nie dysponuję żadną gotówką.
– Możesz sprzedać brylant.
– Już próbowałam – wyznała. – Nie jest prawdziwy. Nierdzewna stal i oszlifowany cyrkon. Jubiler roześmiał mi się w twarz. Jest wart najwyżej trzydzieści dolców.
Nie odzywał się przez kolejne półtora kilometra szybkiej jazdy na południe.
– Ale w domu muszą być jakieś pieniądze – orzekł. – Mogłabyś ukraść.
– I stałabym się podwójną uciekinierką – zauważyła. – Zapominasz o statusie prawnym Ellie. W tym cały sęk. Zawsze był to problem. Ona jest także dzieckiem Slupa. Jeśli wywiozę ją za granicę stanu bez jego zgody, stanę się porywaczką. Odszukają mnie, zabiorą córkę i wsadzą mnie do paki.
– Nie wyjeżdżaj, więc poza granicę stanu. Zostań w Teksasie. Możesz pojechać do Dallas.
– Nie zostanę w Teksasie.
Słychać było stanowczość w jej głosie. Reacher nie odezwał się.
– To nie takie proste – tłumaczyła. – Matka Slupa śledzi mnie z jego polecenia. Jeśli pewnego dnia znikną pieniądze oraz Ellie, już po kilku godzinach zawiadomi szeryfa, który z kolei zadzwoni do FBI.
– Musi być jakiś sposób.
Zerknęła na dokumenty prawnicze w aktówce na tylnym siedzeniu.
– Jest mnóstwo sposobów – rzekła. – Postępowanie prawne, warunki, ochrona sądowna, najróżniejsze triki. Prawnicy są jednak powolni jak żółwie i kosztowni, a ja nie mam pieniędzy. I kółko się zamyka.
– Masz rację – przytaknął.
Coś zahuczało na tablicy rozdzielczej. Pomarańczowa lampka w kształcie dystrybutora paliwa zaczęła migać obok szybkościomierza.
– Jedziemy na rezerwie – oznajmiła.
– Niebawem będzie stacja Exxona. Widziałem billboard. Za dwadzieścia kilometrów.
– Mnie potrzebny jest Mobil – odparła. – W schowku na rękawiczki jest karta na stację Mobila. Nie mam czym zapłacić w Exxonie.
– Nie masz nawet forsy na benzynę?
Pokręciła głową.
– Skończyła się. Tankuję teraz na konto teściowej w Mobilu. Rachunek przyjdzie do niej dopiero za miesiąc.
Kierowała jedną ręką, ponieważ drugą sięgnęła do tyłu po torebkę. Rzuciła mu ją na kolana.
– Sam sprawdź – powiedziała.
– Nie przystoi grzebać w torebce damy.
– Ale ja ci pozwalam – nalegała. – Chcę, żebyś zrozumiał.
Z ociąganiem otworzył torebkę. Znalazł w niej szczotkę do włosów, cążki do paznokci oraz chudy portfel.
– Zajrzyj – kazała.
W przegródce znalazł banknot jednodolarowy. To było wszystko. Jeden dolar. Żadnych kart kredytowych. Prawo jazdy wydane w Teksasie ze zdjęciem, na którym miała wystraszoną minę. W przezroczystej kieszonce fotografia dziewczynki z połyskującymi blond włosami i żywymi oczami.
– To Ellie – wyjaśniła.
– Urocza dziewczyneczka.
– Prawda?
– Gdzie spałaś zeszłej nocy?
– W samochodzie.
– Jadłaś coś?
– Nie muszę jeść.
Zwolniła, może żeby oszczędzić paliwo.
– Zapłacę za benzynę – zaoferował. – Przecież w końcu jestem twoim pasażerem.
– No dobrze – przyjęła propozycję. – Pozwolę ci zapłacić. Ale tylko dlatego, żebym mogła pojechać po Ellie.
Znów wdusiła pedał gazu.
– Zatrzymaj się – rozkazał nagle.
– Po co?
– Rób, co mówię
Zerknęła na niego zdezorientowana, ale zjechała z drogi.
Odpiął pas, zerknął w dół i oderwał kieszeń w swojej koszuli.
– Co masz na sobie? – spytał.
– Co? O co ci chodzi?
– Powiedz mi dokładnie, w co jesteś ubrana.
Oblała się rumieńcem.
– Mam tę sukienkę – wyliczała – bieliznę oraz buty.
– Pokaż buty.
Zdjęła i podała mu obuwie. Sprawdził je dokładnie. Nie znalazł niczego. Rozpiął koszulę, zdjął i podał jej.
– Teraz wysiądę z samochodu – powiedział – i odwrócę się plecami. Rozbierz się do rosołu i włóż moją koszulę. Zostaw ubranie na siedzeniu i wyjdź z wozu.
– Czemu?
– Jeśli chcesz, żebym ci pomógł, to rób, o co proszę.
Wysiadł z samochodu i odszedł kawałek. Upał byt straszny Czuł, jak słońce pali mu skórę na ramionach. Po chwili usłyszał trzask otwieranych drzwi. Kiedy się odwrócił, zobaczył, jak wychodzi bosa w jego koszuli, która była na nią sporo za duża.
– Teraz odejdź i zaczekaj.
Odeszła trzy metry, on zaś wrócił do samochodu. Na siedzeniu leżało równiutko złożone ubranie. Jeszcze raz przeszukał torebkę i aktówkę. Nie znalazł nic szczególnego. Wytrząsnął sukienkę, biustonosz oraz figi. Nic w nich nie było schowane. Przeszukał resztę samochodu. Zajęło mu to dwadzieścia minut. Zajrzał we wszystkie możliwe zakamarki. Pod maskę, pod siedzenia, do bagażnika, dosłownie wszędzie. Niczego jednak nie znalazł, a dałby sobie głowę uciąć, że żadnemu cywilowi nie udałoby się przed nim niczego ukryć w aucie.
– W porządku – zawołał. – Ubieraj się.
Zaczekał odwrócony plecami, póki nie usłyszał jej za sobą. Trzymała w ręku jego koszulę. Wziął ją od niej i włożył.
– Po co to wszystko? – spytała.
– Teraz mogę ci pomóc – oznajmił. – Bo w końcu ci uwierzyłem.
– Czemu?
– Faktycznie nie masz żadnych pieniędzy. Nikt nie oddala się samochodem pięćset kilometrów od domu bez grosza przy duszy, chyba że znalazł się w poważnych tarapatach. A ktoś w opałach zasługuje na pomoc.
Pochyliła lekko głowę, jakby powiedział jej komplement. Albo odwrotnie, sama chciała mu się przypochlebić. Wsiedli z powrotem do samochodu, a ona szybko wjechała na szosę.
– Więc mamy cały rok – skonstatował. – To mnóstwo czasu. Za rok możesz być na drugim końcu świata. Zacząć wszystko od początku, prowadzić nowe życie. Czy mam ci w tym pomóc? W ucieczce?
W oddali pojawiły się jakieś budynki. Chyba stacja benzynowa.
– Utwierdź mnie, że nie popełniłam błędu – rzekła – że rok to wystarczająco dużo. Że nie ma powodu się spieszyć.
– Jasne – przytaknął. – Rok wystarczy. Nie ma pośpiechu.
ZATANKOWALI ponad siedemdziesiąt litrów benzyny, za które Reacher zapłacił tyle, co za noc w motelu. Podał należność przez swoje okno i zostawił dolara napiwku. Uznał, że benzyniarz na niego zasłużył. Termometr na tablicy rozdzielczej wskazywał temperaturę na zewnątrz 44 stopnie.