— Od Winslowa — odparł Jason. — Przepraszam, zawsze tak o nim mówię i zapominam, że inni nie wiedzą, o kogo chodzi. — Pomogło mu profesjonalne przygotowanie; kiedy McNulty mówił, Jason zdążył przeczytać i zapamiętać większość tekstu kserokopii. — Od mojego dziadka. Miał trochę forsy, a ja byłem jego ulubieńcem. No wie pan, jedyny wnuk. McNulty sprawdził w aktach i kiwnął głową.
— Wyglądałem jak wiejski kołek — mówił Jason. — Wyglądałem na tego, kim byłem — na wiejskiego ćwoka. Najlepszą robotą, na jaką mogłem liczyć, była naprawa silników Diesla, a chciałem czegoś więcej. Dlatego wziąłem pieniądze, które zostawił mi Winslow, i ruszyłem do Chicago…
— W porządku — powiedział McNulty, nadal kiwając głową. — Zgadza się. Wiemy, że wykonuje się takie radykalne operacje plastyczne i to za niezbyt duże pieniądze. Jednakże zwykle poddają im się nie-obywatele albo więźniowie zbiegli z obozów pracy. Pilnujemy wszystkich tych salonów piękności, jak je nazywamy.
— Tylko spójrzcie, jaki byłem brzydki — przekonywał Jason. McNulty zaśmiał się głośnym, gardłowym śmiechem.
— Istotnie, panie Tavern. No dobrze, przykro mi, że pana niepokoiliśmy. Może pan odejść. — Machnął ręką; Jason zaczął przedzierać się przez tłum. — Och! — zawołał za nim McNulty. — Jeszcze jedno…
Jego głos tonął w hałasie poczekalni, lecz dobiegł do Jasona, który z sercem zamienionym w bryłkę lodu zmierzał ku wyjściu.
Kiedy raz cię zauważą, uświadomił sobie Jason, nigdy nie zamkną akt. Już nigdy nie odzyskasz anonimowości. Nie można pozwolić, żeby cię dostrzegli. Tymczasem ja na to pozwoliłem.
— O co chodzi? — spytał McNulty’ego, bliski rozpaczy. Bawili się z nim, próbowali go złamać; czuł, jak serce i krew burzą się w nim w wyniku tych posunięć. Nawet wspaniała fzjologia szóstaka mogła tego nie wytrzymać.
McNulty wyciągnął rękę.
— Pańskie dokumenty. Chcę oddać je do laboratorium. Jeśli są w porządku, pojutrze otrzyma je pan z powrotem.
— A jeśli wyrywkowa kontrola… — zaprotestował Jason.
— Damy panu przepustkę policyjną — powiedział McNulty. Skinął na brzuchatego, starszego policjanta siedzącego po prawej stronie. — Zrób mu zdjęcie G-4 i wystaw przepustkę.
— Tak jest, inspektorze — odparła beczka sadła, sięgając grubym łapskiem do włącznika kamery.
Dziesięć minut później Jason Taverner ponownie znalazł się na niemal wyludnionej już ulicy, tym razem z prawdziwym dokumentem tożsamości — lepszym od wszystkiego, co mogła wyprodukować dla niego Kathy… tyle że przepustka zachowywała ważność jedynie przez tydzień. Mimo to…
Miał tydzień, w czasie którego nie musiał się martwić. A później…
Dokonał rzeczy niemożliwej: zamienił portfel fałszywych dokumentów na prawdziwą przepustkę. Oglądając ją w świetle latarni, zobaczył, że data ważności była holografczna… i było tam miejsce na wstawienie dodatkowej cyfry. Teraz widniała tam siódemka. Może poprosić Kathy, żeby zmieniła to na siedemdziesiąt pięć albo dziewięćdziesiąt siedem, co będzie łatwiejsze.
Następnie uświadomił sobie, że gdy tylko laboratorium policyjne stwierdzi, że jego dokumenty są podrobione, numer tej przepustki, jego nazwisko i zdjęcie zostaną przekazane wszystkim posterunkom na planecie.
Do tego czasu był jednak bezpieczny.
CZĘŚĆ DRUGA
7
Wczesnym wieczorem, zanim cementowe chodniki rozkwitły nocnym ruchem, generał policji Felix Buckman posadził swój obły służbowy śmigacz na dachu Akademii Policyjnej Los Angeles. Siedział przez chwilę, czytając pierwszostronicowe artykuły jedynej wieczornej gazety, po czym starannie ją złożył, umieścił na tylnym siedzeniu, otworzył drzwi i wysiadł.
W dole nie było oznak żadnej aktywności. Pierwsza zmiana powoli rozchodziła się do domów, druga jeszcze nie nadchodziła. Lubił tę porę: w takich chwilach ten wielki budynek zdawał się jego własnością.
Co pozostawia świat ciemnościom i mnie, pomyślał, przypominając sobie urywek z Elegii Thomasa Graya. Był to jego ulubiony wiersz od dawna, od chłopięcych czasów.
Służbowym kluczem otworzył ekspresowy szyb zjazdowy budynku i błyskawicznie opadł na czternaste piętro, gdzie pracował przez większość swego dorosłego życia.
Stały tu rzędy biurek, za którymi nikt nie siedział. Tylko na odległym krańcu głównej sali jakiś ofcer mozolnie pisał raport. Przy automacie do kawy kobieta w mundurze piła z plastikowej fliżanki.
— Dobry wieczór — powiedział Buckman. Nie znał jej, ale to nie miało znaczenia: ona i wszyscy w tym budynku znali jego.
— Dobry wieczór, panie Buckman. Wyprostowała się, jakby stawała na baczność.
— Jesteś zmęczona — rzekł Buckman.
— Przepraszam, sir?
— Idź do domu.
Odszedł, minął rząd biurek, szereg prostokątnych metalowych mebli, na których załatwiano sprawy tego oddziału ziemskiej policji. Większość biurek była pusta: ofcerowie porządkowali swoje papiery przed wyjściem. Tylko na biurku numer 37 leżało trochę papierów. Inspektor Ktoś pracował do późna, pomyślał Buckman. Pochylił się i sprawdził plakietkę.
Inspektor McNulty, oczywiście. Dziewięćdziesięciodniowe objawienie Akademii. Zawzięcie tropiący spiski i zarzewia zdrady… Buckman uśmiechnął się, usiadł na obrotowym krześle i sięgnął po papiery.
TAVERNER, JASON. KOD NIEBIESKI.
Kserokopia akt z policyjnych kartotek, wyłowiona z otchłani przez nadgorliwego i nadmiernie ambitnego inspektora McNulty’ego. Krótka uwaga napisana ołówkiem: „Taverner nie istnieje”. Dziwne, pomyślał, i zaczął przeglądać papiery.
— Dobry wieczór, panie Buckman.
Był to jego asystent, Herbert Maime, młody i bystry, ubrany w elegancki cywilny garnitur; przysługiwał mu ten przywilej, tak samo jak Buckmanowi.
— Wygląda na to, że McNulty zajął się aktami kogoś, kto nie istnieje — powiedział Buckman.
— Nie istnieje w którym komisariacie? — spytał Maime i obaj się roześmiali. Niezbyt lubili McNulty’ego, ale szara policja potrzebowała takich jak on. Wszystko będzie dobrze, dopóki McNulty’owie tej Akademii nie awansują do szczebla kształtującego jej politykę. Na szczęście to zdarzało się rzadko, przynajmniej nie wtedy, kiedy mógł temu zapobiec.
Obiekt podał fałszywe nazwisko Jason Tavern. Niewłaściwe akta Jasona Taverna z Kememmer, Wyoming, mechanika silników Diesla. Obiekt podał się za Taverna po operacji plastycznej. Dokumenty identyfkują go jako Jasona Tavernera, ale brak takich akt.
Interesujące, pomyślał Buckman, czytając notatki McNulty’ego. Człowiek bez akt. Dokończył czytać notatki:
Dobrze ubrany, z wyglądu mający pieniądze, może wpływy pozwalające wycofać akta z banku danych. Sprawdzić związek z Katharine Nelson, miejscową informatorką. Czy ona wie, kim on jest? Nie chciała go wydać, ale informator 1659BD podrzucił mu mikronadajnik. Obecnie obiekt znajduje się w taksówce. Sektor N8823B, przemieszcza się na wschód w kierunku Las Vegas. Zgłoszono 11/4 10.00 czasu Akademii. Następny raport o 2.40 czasu Akademii.