Выбрать главу

Czekał, lecz Alys nie odezwała się.

— Pewnego dnia — rzekł — jedno z nas umrze.

— Och? — powiedziała, unosząc jedną cienką, zieloną brew.

— Jedno z nas — mówił Buckman — przeżyje drugie i wtedy dopiero będzie miało uciechę.

Aparat telefoniczny na jego biurku zabrzęczał. Buckman niespiesznie podniósł słuchawkę. Na ekranie pojawiła się wymęczona twarz McNulty’ego.

— Przepraszam, że niepokoję, generale Buckman, ale właśnie otrzymałem wiadomość od jednego z moich ludzi. W Omaha nie ma żadnych śladów tego, że kiedykolwiek wydano metrykę jakiemuś Jasonowi Tavernerowi.

— A zatem to pseudonim — powiedział cierpliwie Buckman.

— Wzięliśmy jego odciski palców, stóp, próbki głosu, zrobiliśmy mu EEG. Wysłaliśmy je do Jedynki, do centralnego banku danych w Detroit. Nic nie znaleźli. Takich odcisków palców, stóp, takiego głosu czy encefalografu nie ma w żadnym banku danych na Ziemi. — McNulty wyprostował się z trudem i wykrztusił przepraszającym tonem: — Jason Taverner nie istnieje.

8

Jason Taverner na razie nie miał ochoty wracać do Kathy. Postanowił też nie próbować ponownie skontaktować się z Heather Hart. Poklepał kieszeń płaszcza, miał jeszcze pieniądze, a dzięki policyjnej przepustce mógł udać się dokądkolwiek. Policyjna przepustka była paszportem ważnym na całej planecie. Dopóki nie wyślą za nim listów gończych, mógł podróżować dokąd chciał, nawet do tak odludnych miejsc jak samotne, porośnięte dżunglą wyspy południowego Pacyfku. Tam mogą go szukać przez długie miesiące; z taka forsą, na tak rozległym terenie nie znajdą go.

Mam trzy walory działające na moją korzyść, uświadomił sobie. Pieniądze, urok osobisty i osobowość. Cztery: mam także czterdziestodwuletnie doświadczenie szóstaka.

Mieszkanie.

Jeśli jednak, pomyślał, wynajmę mieszkanie, zarządca zgodnie z prawem będzie musiał wziąć moje odciski palców; rutynowo wyśle je do centralnego Danpolu… a kiedy policja odkryje, że moje dokumenty są podrobione, znajdą mnie bez trudu. A zatem ta możliwość odpada.

Powinienem, powiedział sobie, znaleźć kogoś, kto ma już mieszkanie. Na jego nazwisko, na jego odciski palców.

Oznaczało to inną dziewczynę.

Gdzie mam jej szukać? — zadał sobie pytanie i odpowiedź miał już na końcu języka: w ekskluzywnym lokalu, do którego przychodzi wiele kobiet, w którym trzyosobowa, najlepiej murzyńska orkiestra gra jazzowe kawałki, i wszyscy są dobrze ubrani.

Czy jestem dobrze ubrany? — zastanowił się i w świetle ogromnego biało-czerwonego neonu AAMCO uważnie obejrzał swój jedwabny garnitur. Nie był to jego najlepszy garnitur, ale prawie… tyle że wymięty. No cóż, w barowym półmroku nie będzie tego widać.

Zatrzymał śmigacz i po chwili leciał w kierunku ładniejszej części miasta, w której najczęściej przebywał, przynajmniej w ostatnich latach życia, kiedy-wspiął-się-na-sam-szczyt.

Klub, pomyślał, w którym bywałem. Klub, który naprawdę znam. Gdzie znam szefa sali, szatniarkę, kwiaciarkę… chyba że i oni, tak samo jak ja, zmienili się. Dotychczas wydawało się, że zmienił się tylko on. Jego życiorys. Nie ich.

„Niebieski Lis” w hotelu Hayette w Reno. Wystąpił tam kilka razy, dokładnie znał ten lokal i jego personel.

— Reno — powiedział.

Śmigacz zatoczył szeroki łuk w prawo; Jason czuł ten pęd i cieszył się nim. Pojazd nabrał szybkości: weszli w niemal pusty korytarz powietrzny, górny limit prędkości wynosił tu około tysiąca dwustu mil na godzinę.

— Chciałbym skorzystać z telefonu — powiedział. Lewa ścianka kabiny otworzyła się, wysuwając aparat ze staromodnym, skręconym przewodem.

Znał na pamięć numer telefonu „Niebieskiego Lisa”; wybrał go, zaczekał, usłyszał kliknięcie i męski głos mówiący:

— Tu „Niebieski Lis”, gdzie co wieczór występuje dwa razy Freddy Hydrocefaclass="underline" o ósmej i o dwunastej; wstęp i towarzystwo dziewczyn podczas spektaklu za jedyne trzydzieści dolarów. Czym mogę służyć?

— Czy to dobry stary Jumpy Mike? — spytał Jason. — Dobry stary Jumpy Mike we własnej osobie?

— Tak, bez wątpienia. — Głos mężczyzny stał się mniej formalny. — Czy mogę wiedzieć, z kim rozmawiam?

Jason wziął głęboki oddech i powiedział:

— Tu Jason Taverner.

— Przykro mi, panie Taverner. — Jumpy Mike był lekko zdziwiony. — Jakoś nie przypominam sobie…

— Minęło sporo czasu — przerwał mu Jason. — Czy możesz mi zarezerwować stolik blisko…

— Wszystkie miejsca w „Niebieskim Lisie” są sprzedane, panie Taverner — zabrzmiał głucho głos Jumpy Mike’a. — Bardzo mi przykro.

— Żadnego wolnego stolika? — dopytywał się Jason. — Ani jednego?

— Przykro mi, panie Taverner, żadnego. — Głos cichł, chcąc zakończyć rozmowę. — Proszę spróbować za dwa tygodnie.

Dobry stary Jumpy Mike rozłączył się.

Cisza.

Jezus, Maria, powiedział do siebie Jason.

— Boże — rzekł na głos. — Niech to szlag traf! Zazgrzytał zębami, wysyłając impulsy bólu przez nerw trójdzielny.

— Nowe instrukcje, chłopie? — spytał obojętnie śmigacz.

— Leć do Las Vegas — warknął Jason.

Spróbuję w „Melbie Nelly” w „Drake’s Arms”, postanowił. Niedawno dopisało mu tam szczęście, kiedy Heather Hart była na kontrakcie w Szwecji. Kręciło się tam sporo dziewczyn dużej klasy; grały, piły, oglądały występy, zabijały czas. Warto spróbować, jeżeli „Niebieski Lis” i inne podobne lokale były dla niego niedostępne. W końcu, co miał do stracenia?

Pół godziny później taksówka wysadziła go na dachu „Drake’s Arms”. Drżąc w chłodnym nocnym powietrzu, Jason dotarł do głównych ruchomych schodów. Po chwili znalazł się w ciepłym, barwnym, pełnym ruchu wnętrzu „Melby Nelly”.

Czas: siódma trzydzieści. Wkrótce zacznie się pierwszy występ. Zerknął na program: Freddy Hydrocefal występował także, ale dawał tu z siebie mniej i za mniejsze pieniądze. Może mnie pamięta, pomyślał Jason. Nie, chyba nie. Później, po dłuższym zastanowieniu się doszedł do wniosku, że na pewno nie.

Jeśli nie pamięta go Heather Hart, to inni też nie.

Usiadł przy zatłoczonym barze — znalazł jedyny wolny stołek; kiedy barman w końcu go zauważył, zamówił szkocką z miodem. Pływał w niej kawałek masła.

— To będzie trzy dolary — powiedział barman.

— Proszę zapisać to na… — zaczął Jason i urwał. Wyjął pięć dolarów. Wtedy dostrzegł ją. Siedziała kilka miejsc dalej. Przed laty była jego kochanką; nie widział jej piekielnie długi czas. Zauważył, że wciąż ma niezłą fgurę, chociaż znacznie się zestarzała. Ruth Rae. Co za traf.

Jedno, co można było powiedzieć o Ruth Rae, to że była zbyt mądra, aby się nadmiernie opalać. Kobieca skóra od niczego nie starzeje się szybciej, jak od opalania; mało kobiet zdaje sobie z tego sprawę. U kobiety w wieku Ruth Rae — jej wiek oceniał na trzydzieści osiem lub trzydzieści dziewięć lat — opalenizna zmieniłaby skórę w pomarszczony rzemień.