— Nie musiałeś kupować tej butelki Vat 69 — powiedziała Ruth, zdejmując mu płaszcz i niosąc go razem z własnym do samootwierającej się szafy. — Mam tu Cutty Sark i burbon Hirama Walkera…
Wiele się nauczyła, od kiedy spał z nią ostatni raz — to nie ulegało wątpliwości. Znużony, leżał nago na pościeli wodnego łóżka, pocierając niewielki garb na nosie. Ruth Rae, a raczej pani Ruth Gomen, siedziała na dywanie, paląc pall malla. Żadne z nich od pewnego czasu nie powiedziało ani słowa; w pokoju panowała cisza. I zmęczenie, pomyślał Jason. Czy któraś z zasad termodynamiki nie głosi, rozmyślał, że ciepła nie można zniszczyć, ale jedynie przekazać? Jednak istnieje również entropia.
Czuję teraz na sobie działanie entropii, stwierdził. Rozładowałem się całkowicie i nigdy nie odzyskam tego, co straciłem. To jednokierunkowy proces. Tak, pomyślał, jestem pewien, że to jedno z podstawowych praw termodynamiki.
— Czy masz tu zestaw encyklopedyczny? — zapytał kobietę.
— Do licha, nie.
Na jej pomarszczonej jak wysuszona śliwka twarzy pojawił się niepokój. Jak wysuszona… odsunął od siebie ten obraz; to nie było dobre. Raczej zniszczona słońcem i deszczem — to lepsze określenie.
— O czym myślisz? — zapytał.
— Nie, to ty mi powiedz, o czym myślisz. Co kryje się w tym twoim wielkim, sprawnym, supertajemniczym mózgu?
— Czy pamiętasz dziewczynę, która nazywała się Monica Buf?
— Czy pamiętam! Monica Buf przez sześć lat była moją szwagierką. Przez cały ten czas ani razu nie umyła głowy. Splątane, brudne, ciemnobrązowe kudły zwisały w strąkach wokół jej ziemistej twarzy, aż na brudną szyję.
— Nie wiedziałem, że jej nie lubiłaś.
— Jasonie, ona kradła. Wystarczyło zostawić torebkę, żeby obrobiła cię do czysta; nie tylko z banknotów, ale nawet z monet. Miała móżdżek sroki, a głosik wrony — kiedy otworzyła usta, co dzięki Bogu nie zdarzało jej się często. Czy wiesz, że ta mała potra-fła przesiedzieć sześć, siedem, a raz nawet osiem dni, nie odzywając się słowem? Kuliła się w kącie jak przygnieciony pająk, brzdąkając na tej swojej gitarze za pięć dolarów, na której nigdy nie nauczyła się grać. No dobrze, na swój sposób była ładna, mimo niechlujstwa. Przyznaję. Jeśli ktoś lubi wielki tyłek…
— Z czego żyła? — zapytał Jason. Znał Monikę Buf tylko przelotnie, przez Ruth. W tym czasie mieli z sobą krótki, gorący romans.
— Kradła w sklepach — odparła Ruth Rae. — Miała olbrzymi wiklinowy koszyk, który kupiła w Baja California… Napychała go różnościami, a potem wychodziła ze sklepu jak królowa.
— Dlaczego jej nie złapali?
— Złapali. Wymierzyli karę, ale jej brat pojawił się z forsą, więc znów wyszła na ulicę i chodziła sobie boso — naprawdę! — po Shrewsbury Avenue w Bostonie, macając wszystkie brzoskwinie w działach warzywnych sklepów spożywczych. Traciła dziesięć godzin dziennie na to, co nazywała zakupami. — Z gniewnym błyskiem w oku Ruth dodała: — Wiesz, na czym nigdy jej nie złapali? — Ściszyła głos. — Karmiła zbiegłych studentów.
— I nigdy jej za to nie zamknęli?
Dokarmianie zbiegłego studenta lub udzielanie mu schronienia oznaczało dwa lata OP za pierwszym razem. Za drugim razem skazywano na pięć lat.
— Nie, nigdy jej nie przymknęli. Kiedy podejrzewała, że gliny zamierzają przeszukać jej mieszkanie, szybko dzwoniła na policję i mówiła, że jakiś człowiek usiłuje włamać się do jej domu. Następnie wywabiała studenta na korytarz i zamykała drzwi, a kiedy policja przyjeżdżała, on dobijał się do niej dokładnie tak, jak mówiła. Zgarniali go, a ją zostawiali w spokoju.
— Ruth zachichotała. — Raz słyszałam, jak dzwoniła na policję. Mówiła tak, jakby ten facet…
— Kiedyś Monica przez trzy tygodnie była moją dziewczyną — powiedział Jason. — Mniej więcej pięć lat temu.
— Czy przez ten czas umyła choć raz głowę?
— Nie — przyznał.
— I nie nosiła majtek — dodała Ruth. — Dlaczego taki przystojny mężczyzna jak ty miałby mieć romans z taką brudną, zaniedbaną, fejtuchowatą fądrą jak Monica Buf? Nie mógłbyś nigdzie jej zabrać; śmierdziała. Nigdy się nie kąpała.
— Hebefrenia — rzekł Jason.
— Tak — skinęła głową Ruth. — Taką postawiono diagnozę. Nie wiem, czy wiesz, ale w końcu po prostu poszła sobie. Nie wróciła z jednej z tych swoich wypraw na zakupy; nigdy więcej już jej nie widzieliśmy. Teraz już pewnie nie żyje, nadal ściskając wiklinowy koszyk, który kupiła w Baja. Ta wycieczka do Meksyku to była wielka chwila w jej życiu. Nawet wykąpała się z tej okazji, a ja ułożyłam jej włosy, które wcześniej umyłam kilkakrotnie. Co ty w niej widziałeś? Jak mogłeś ją znieść?
— Lubiłem jej poczucie humoru.
To nie w porządku, pomyślał, porównywać Ruth z dziewiętnastoletnią dziewczyną, a nawet z Moniką Buf. Porównanie pozostało jednak w jego myślach, uniemożliwiając związanie się z Ruth, mimo iż była tak dobra, a przynajmniej tak doświadczona, w łóżku. Wykorzystuję ją, pomyślał. Tak jak Kathy wykorzystywała mnie, a McNulty Kathy.
McNulty. Czy nie podrzucili mi jakiegoś mikronadajnika?
Jason Taverner pospiesznie pozbierał rzeczy i prędko zaniósł je do łazienki. Siedząc na skraju wanny, zaczął im się przyglądać.
Zajęło mu to pół godziny. W końcu znalazł jednak nadajnik, chociaż był tak maleńki. Spuścił go z wodą. Wstrząśnięty, wrócił do sypialni. A więc jednak wiedzą, gdzie jestem, uświadomił sobie. Nie mogę tu pozostać.
Niepotrzebnie naraziłem życie Ruth Rae.
— Zaraz — powiedział głośno.
— Tak? — spytała Ruth, opierając się o ścianę łazienki, z rękami założonymi na piersi.
— Mikronadajniki — mówił powoli Jason — podają tylko przybliżone położenie.
Chyba że ktoś postara się namierzyć ich sygnał.
A do tej pory…
Nie mógł być tego pewien. W końcu McNulthy czekał w mieszkaniu Kathy. Tylko czy przyszedł tam naprowadzony sygnałem mikronadajnika, czy też chciał zobaczyć się z Kathy? Oszołomiony niepokojem, seksem i szkocką, nic nie pamiętał. Siedział na skraju wanny, pocierając czoło, usiłując przypomnieć sobie, co dokładnie mówiono, kiedy razem z Kathy wszedł do jej pokoju i zastał tam czekającego McNulty’ego.
Ed, pomyślał. Powiedzieli, że Ed podrzucił mi mikronadajnik. W ten sposób mnie zlokalizowali. Jednak…
Mimo wszystko może aparat podał im tylko przybliżone położenie, a oni słusznie założyli, że to będzie pokój Kathy.
— Niech to szlag, mam nadzieję, że nie ściągnąłem ci na głowę glin. To byłoby za wiele, za wiele, cholera! — powiedział do Ruth Rae załamującym się głosem. Potrząsnął głową, usiłując zebrać myśli. — Czy masz trochę bardzo gorącej kawy?
— Pójdę włączyć ekspres.
Ruth Rae potruchtała boso z łazienki do kuchni; miała na sobie tylko bransoletkę na nodze. Po chwili wróciła z wielkim plastikowym dzbankiem kawy, opatrzonym napisem „Keep on truckin”. Wziął od niej dzbanek i napił się parującego napoju.
— Nie mogę zostać dłużej — oznajmił. — A zresztą, jesteś za stara.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, jak pogięta, zdeptana lalka, i pobiegła do kuchni. Dlaczego to powiedziałem? — zadawał sobie pytanie. Stres, strach. Poszedł za nią.
Ruth pojawiła się w drzwiach kuchni, trzymając fajansowy talerz z napisem „Pamiątka z farmy Knotis Berry”. Podbiegła do Jasona i uderzyła go nim w głowę, wykrzywiając wargi, jakby to były dwa żywe stworzenia. W ostatniej chwili zdołał unieść lewy łokieć i zamortyzować cios; fajansowy talerz rozbił się na trzy nierówne kawałki, z ręki trysnęła krew. Spojrzał na strumyk krwi, na odłamki fajansu na dywanie, a potem na nią.