— Dobrze. — Herb kiwnął głową i zanotował to sobie w nieodłącznym notesie.
— To Jason Taverner — rzekł cicho Buckman, jakby mówił do siebie — zabił Alys. Z zazdrości o Heather Hart. Dowiedział się o ich związku.
Herb Maime zamrugał oczami.
— Czy tak będzie dobrze? — Buckman przez chwilę patrzył na niego nieruchomym wzrokiem.
— W porządku — odparł po pewnym czasie Herb Maime.
— Miał motyw. Sposobność. Świadek: Chancer, który może zeznać, że Taverner wybiegł, zataczając się, i usiłował zdobyć kluczyki od wozu Alys. Kiedy Chancer wszedł do domu, żeby sprawdzić swoje podejrzenia, Taverner zaczął uciekać i zbiegł, chociaż Chancer strzelał mu nad głową, chcąc go zatrzymać.
Herb kiwnął głową w milczeniu.
— To wszystko.
— Chce pan, żebyśmy zgarnęli go natychmiast?
— Najszybciej, jak możecie.
— Zawiadomimy wszystkie posterunki. Wyślemy list gończy. Jeśli nadal jest w Los Angeles, może uda nam się go złapać, sprawdzając EEG z helikoptera — porównując wykresy, tak jak to zaczęli robić w Nowym Jorku. Możemy nawet ściągnąć stamtąd jeden śmigłowiec.
— Świetnie — rzekł Buckman.
— Czy powiemy, że Taverner brał udział w jej orgiach?
— Nie było żadnych orgii.
— Holbein i jego ludzie będą…
— Niech to udowodnią — powiedział Buckman. — Tu, przed kalifornijskim sądem, gdzie sprawa podlega naszej jurysdykcji.
— Dlaczego Taverner? — zapytał Herb.
— To musi być ktoś — odparł Buckman, na pół do siebie; splótł dłonie i położył je na wielkim, antycznym, dębowym biurku. Kurczowo, z całej siły, zaciskał palce. — To zawsze, zawsze — dodał — musi być ktoś. A Tavemer jest kimś ważnym. Takich lubiła. Właśnie dlatego tam był; uwielbiała zadawać się z osobistościami. Poza tym — zerknął na Herba — dlaczego nie?
Tak, pomyślał, dlaczego nie? Nadal coraz mocniej i mocniej splatał palce oparte na biurku.
26
Idąc ulicą i oddalając się od mieszkania Mary Anne, Jason Taverner mówił sobie: Dzięki Bogu szczęście znów mi sprzyja. Odzyskałem wszystko, co utraciłem. Bogu dzięki! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na całym pieprzonym świecie, pomyślał. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Doceniamy coś dopiero wtedy, kiedy to stracimy, gdy już tego nie mamy. No cóż, straciłem to na dwa dni, a teraz mam z powrotem i doceniam.
Niosąc pudełko z wazą zrobioną przez Mary Anne, pospieszył ulicą i zatrzymał mijającą go taksówkę.
— Dokąd, mister? — spytała taksówka, otwierając drzwi. Dysząc z wysiłku, wsiadł do środka i własnoręcznie zamknął drzwi.
— Norden Lane 803 — powiedział — Beverly Hills. — Adres Heather Hart. W końcu wróci do niej, i to taki, jakim był naprawdę, nie jakim wyobrażała go sobie przez te okropne dwa dni.
Taksówka wystrzeliła w niebo, a Jason z zadowoleniem rozparł się w fotelu, odczuwając jeszcze większe zmęczenie niż w mieszkaniu Mary Anne. Tyle się wydarzyło. Co z Alys Buckman? — zastanawiał się. Czy powinienem ponownie spróbować skontaktować się z generałem Buckmanem? Przecież on już na pewno wie, a ja powinienem trzymać się od tego z daleka. Gwiazda telewizji i piosenki nie powinna mieszać się w takie ponure afery, myślał. Prasa brukowa potraf wycisnąć z takich historii wszystko.
Jestem jednak coś jej winien, pomyślał. Uwolniła mnie od elektronicznych urządzeń, jakie policja podrzuciła mi, zanim opuściłem budynek Akademii. Teraz nie będą mnie już szukać. Znów mam swoje dokumenty; jestem znany na całej planecie. Trzydzieści milionów widzów może zaświadczyć o moim fzycznym i prawnym istnieniu. Już nigdy nie będę musiał obawiać się wyrywkowej kontroli, powiedział sobie i zamknął oczy, zapadając w drzemkę.
— Jesteśmy na miejscu, sir — oznajmiła nagle taksówka. Otworzył oczy i usiadł. Już?
Wyjrzał na zewnątrz i zobaczył budynek, w którym Heather wynajmowała apartament wykorzystywany podczas jej pobytów na Zachodnim Wybrzeżu.
— Ach tak — powiedział, wyciągając z płaszcza zwitek banknotów. — Dzięki.
Zapłacił taksówce, która otworzyła przed nim drzwi. Znów był w dobrym humorze; zapytał:
— A gdybym nie zapłacił, otworzyłabyś drzwi? Taksówka nie odpowiedziała. Nie została zaprogramowana na takie pytanie. Ale co go to, do diabła, obchodzi? Przecież ma pieniądze.
Szedł chodnikiem, a potem dróżką wyłożoną drewnem sekwojowym do głównego holu ekskluzywnego dziesięciopiętrowego budynku. Dom unosił się kilka stóp nad ziemią na strumieniach sprężonego powietrza; dzięki temu jego mieszkańcy mieli wrażenie nieustannego kołysania, jakby znajdowali się na łonie gigantycznej matki. Zawsze to lubił. Na Wschodzie to się nie przyjęło, ale tutaj, na Wybrzeżu, było kosztowną modą.
Przycisnąwszy guzik z numerem jej apartamentu, stał trzymając tekturowe pudło z wazą na czubkach palców podniesionej ręki. Lepiej nie, doszedł do wniosku, mogę ją upuścić i stłuc jak tamtą. Ale przecież już nie trzęsą mi się ręce. Dam tę przeklętą wazę Heather, postanowił. Będzie to prezent, jaki wybrałem dla niej, ponieważ rozumiem jej konsumpcyjne upodobania.
Ekran rozjaśnił się; pojawiła się na nim kobieca twarz, spoglądająca na Jasona. To Susie, pokojówka Heather.
— Och, pan Taverner — powiedziała Susie i natychmiast zwolniła zatrzask drzwi, zabezpieczonych wymyślnym systemem bezpieczeństwa. — Proszę wejść. Heather niema, ale…
— Zaczekam — rzekł Jason. Przeszedł przez hol do windy, wcisnął guzik i czekał.
Chwilę później Susie otwierała drzwi do apartamentu Heather. Ciemnoskóra, śliczna i drobna dziewczyna powitała go, jak zwykle, ciepło i przyjaźnie.
— Cześć — powiedział Jason i wszedł.
— Jak już panu mówiłam — informowała Susie — Heather jest na zakupach, ale powinna wrócić około ósmej. Dzisiaj ma sporo wolnego czasu i mówiła mi, że chce go jak najlepiej wykorzystać, ponieważ w drugiej połowie tygodnia ma tę dużą sesję nagraniową z RCA.
— Nie spieszy mi się — rzekł wesoło. Wszedł do bawialni i umieścił pudełko na stoliku do herbaty, na samym środku, gdzie na pewno zauważy je Heather. — Posłucham kwadro, jeśli można.
— Przecież zawsze pan słucha — odparła Susie. — Ja też muszę wyjść; mam wizytę u dentysty o czwartej piętnaście, a to na samym końcu Hollywood.
Objął ją ramieniem i ścisnął twardą prawą pierś.
— Jesteśmy dziś napaleni — powiedziała zadowolona Susie.
— To skorzystajmy z tego.
— Jest pan dla mnie za duży — wymówiła się Susie i odeszła zająć się tym, co robiła, kiedy zadzwonił.
Przejrzał stertę niedawno słuchanych płyt leżących na adapterze. Żadna z nich mu się nie spodobała, więc pochylił się i przejrzał całą kolekcję. Wybrał kilka albumów Heather i parę swoich. Włożył płyty do zmieniacza i uruchomił adapter. Ramię opadło i dźwięki jego ulubionej płyty, The Heart of Hart, rozbrzmiały i odbiły się echem w wielkiej bawialni, której draperie wspaniale wzmacniały naturalne tony kwadrofonii, tu i ówdzie zręcznie podczyszczone.
Położył się na kanapie, zdjął buty i wyciągnął się wygodnie.
Zrobiła cholernie dobrą robotę przy tym nagraniu, powiedział do siebie, prawie na głos. Nigdy w życiu nie byłem tak wyczerpany, uświadomił sobie nagle. To przez tę meskalinę. Mógłbym spać przez tydzień. Może tak zrobię. Przy śpiewie Heather i moim. Dlaczego nigdy nie nagraliśmy wspólnej płyty? Dobry pomysł. Sprzedałby się. Dobrze. Zamknął oczy. Podwojenie sprzedaży, a Al mógłby załatwić nam promocję RCA. Tyle że mam kontrakt z Reprise. No nic, nad tym można popracować. Trzeba popracować. Nad wszystkim. Jednak, pomyślał, warto.