Выбрать главу

Adda uśmiechnął się szeroko i pociągnął krótki sznur u paska, który był przywiązany do nadmuchanej świńskiej skóry. Wyciągnął okropny wytwór przed siebie, wyraźnie rozkoszując się obrzydzeniem na twarzach ludzi z Miasta. Dura musiała przyznać, że skóra jest ohydna; prymitywnie zszyto krawędzie wszystkich otworów, a potem napompowano ją Powietrzem, tak że naprężyło się wszystkie sześć płetw. Odnosiła wrażenie, iż łeb tego potwora wpatruje się w nią. Wyczuwała też lekki smród.

Hosch uśmiechnął się drwiąco.

— Czy to ma być jakiś żart? Ten stary dureń uważa, że wszyscy moglibyśmy przywdziać świńskie skóry i popłynąć do cholernego Rdzenia.

Adda pomachał nadzorcy przed oczami nadmuchaną skórą.

— Błąd, człowieku z Miasta. Wy często podróżujecie w samochodach ciągniętych przez świnie. Z początku zastanawiałem się, czy ludzie mogliby pokonać w takim aucie drogę do Rdzenia… ale, oczywiście świnie nie przeżyłyby wyprawy do Podpłaszcza. Dlatego zbudujemy świnię… sztuczną świnię z drewna i materii rdzeniowej. Tak mocną, aby wytrzymała silne ciśnienie Podpłaszcza.

Seciv skinął głową.

— Jak to urządzenie ma być napędzane?

Adda szturchnął palcem wylot odrzutowy zwierzęcia.

— Oczywiście wiatroodrzutami. Tak jak prawdziwa świnia.

— Prztyknął nadmuchane płetwy. — A one zapewnią jej stabilność. — Przycisnął skórę ramieniem do zabandażowanych żeber. Z wylotu odrzutowego buchnęło Powietrze; martwa świnia chybotliwie odleciała kawałek w upiornej, komicznej parodii życia. Hosch zaśmiał się głośno.

— A skąd będą się brały wiatroodrzuty, nadpływowcze? Od ciebie?

Seciv nachmurzył się. Jego skręcone włosy drgnęły.

— Moglibyście naśladować wewnętrzne funkcjonowanie organizmu świni. Pojazd przewoziłby zbiorniki z Powietrzem, podgrzewanym przez zapas drewna w opalanym jądrami bojlerze i wydalanym następnie przez zawór wylotowy. — Ostrożnie szturchnął sflaczałą płetwę delikatnym palcem. — Można byłoby nawet pokusić się o sterowanie, mocując płetwy na zawieszeniu kardanowym obsługiwanym z wnętrza statku. A przy odrobinie pomysłowości dałoby się odpowiednio ukierunkować wyloty wiatroodrzutów. — Trop kiwnął głową w stronę Addy, okazując aprobatę. — Pod wieloma względami jest to praktyczna sugestia.

Dura zauważyła, że Adda — wbrew sobie samemu — pękał z dumy, usłyszawszy tę pochwałę. Natomiast Hosch sprawiał wrażenie niezadowolonego.

— Ale jak to przetrwa w Podpłaszczu? — zapytał Farr z powagą. — Pracując w Dzwonach, dowiedziałem się, że taki statek może ulec zniszczeniu nie tylko na skutek miażdżącego ciśnienia… — Nagle zacisnął pięść z trzaskiem. Dura cofnęła się odruchowo. Była ciekawa, gdzie jej brat nauczył się takich prymitywnych, dramatycznych sztuczek. — Materia jądrowa — ciągnął młodzieniec — czyli zwykła materia uległaby rozkładowi.

— Zgadza się. Naturalnie że tak — szybko wtrącił się Hosch.

— Wie o tym każdy, kto ma choć kapkę doświadczenia. Nasze Dzwony są zabezpieczane przed ciśnieniem polami magnetycznymi, które są przekazywane przez turbiny w Mieście. Seciv Trop pokręcił głową.

— To nieporozumienie, nadzorco. Wyrażając się ściślej, Dzwony są zasilane przez prądy elektryczne, które generuje Port. Jednakże ochronną powłokę magnetyczną wytwarza sam Dzwon, za pomocą obręczy nadprzewodnikowych, które go opasują.

Hosch zmierzył starego człowieka od stóp do głów.

— Przypuszczam, że jesteś Poławiaczem. Widocznie pracowaliśmy na różnych zmianach…

Muub dotknął ramienia nadzorcy Portu.

— Seciv zaprojektował obecną generację Dzwonów — tych, których używasz na co dzień. Hosch, od jego ekspertyzy zależy twoje życie; nie powinieneś z niego szydzić.

Hosch zmitygował się nieco.

— No i co z tego? Chłopak ma rację.

Seciv wydawał się nieczuły na jego obraźliwe słowa.

— Po prostu trzeba byłoby opasać tę sztuczną świnię obręczami nadprzewodnikowymi i zabrać do środka sprzęt do wytwarzania pola magnetycznego. — Zmarszczył brwi. — Oczywiście, zwiększyłoby to rozmiary statku.

— Czy wewnątrz tej drewnianej świni nie zrobi się zbyt gorąco, skoro cały czas będzie w niej zachodzić spalanie jąder? — zagadnęła Dura.

Seciv kiwnął głową.

— Tak, dostrzegam ten problem, ale nie jest on nie do przezwyciężenia. Znacznie trudniejszą sprawą będzie dostarczanie Powietrza napędowego. Współczynnik kompresji nie jest zbyt wysoki nawet w naszych najlepszych zbiornikach. Wystarczy na przelot autem powietrznym na farmę sufitową, ale nie będzie dostatecznie duży w przypadku tak dalekiej ekspedycji. — Zerknął na Addę ze smutkiem. — Zresztą z tym również możemy się uporać. Pozostają dwie znacznie groźniejsze wady. Po pierwsze, brak stabilności. Ostatecznie świnia powietrzna nie składa się tylko z odbytu i kilku płetw. Ma jeszcze sześcioro oczu, które ułatwiają jej orientację…

— No cóż — rzekł Adda, jakby się broniąc. — Mógłbyś zamontować sześć okien z przezroczystego drewna. Albo i więcej.

— Może. Ale każde okno obsługiwałby pilot, tak? Który potem musiałby przekazywać instrukcje załodze. Zatem pięciu, sześciu ludzi sterowałoby płetwami, mając nadzieję, że lot odbywałby się we właściwym kierunku. Obawiam się, Adda, że twoja drewniana świnia ugrzęzłaby w Powietrzu.

— Ależ nie musisz używać płetw — odezwała się Dura. — Przecież ten statek nie musi wyglądać dokładnie tak jak świnia. Może lepiej byłoby wykorzystać wiatroodrzuty, wydobywające się z boków świni.

— Rzeczywiście. — Muub zamyślił się. — Taki lot mógłby być o wiele precyzyjniejszy.

Seciv uśmiechnął się pobłażliwie.

— Mimo wszystko, spodziewałbym się niestabilności. Poza tym, obawiam się, że drugi problem jest nie do przezwyciężenia.

Adda spojrzał na niego ze złością. Pijawka sunęła po jego policzku.

— Twoja metoda napędzania statku nie zadziałałaby w Podpłaszczu, a co dopiero w Morzu Kwantowym. W warunkach wysokiego ciśnienia nie można byłoby wydalać Powietrza. Wlatywałoby z powrotem do wnętrza świni.

Hosch podrapał się po głowie.

— Nie chcę wnosić niczego konstruktywnego do tego idiotycznego przedsięwzięcia — rzekł — ale czy nie moglibyście oddalić pola magnetycznego od kadłuba świni? Wtedy wiatroodrzuty byłyby wydalane w Powietrze o normalnym ciśnieniu.

Seciv popatrzył na niego i przygładził kępki włosów kościstymi palcami. Najwyraźniej szukał prostego wyjaśnienia.

— Ale wyrzucone Powietrze nadal znajdowałoby się w obrębie pola magnetycznego, które z kolei nie odstępowałoby statku, sunąc przez linie pola. Powietrze napierałoby na magnetyczną powłokę, która ciągnęłaby statek z powrotem. Widzisz, to kwestia akcji i reakcji…

Muub machnął ręką, uciszając go.

— Myślę, że możemy uwierzyć ci na słowo, Seciv. — Uśmiechnął się do Addy. — Wydaje się, że panuje wśród nas zgoda, iż nie możemy realizować pańskiej sugestii. Ale była pomysłowa i może niektóre jej aspekty zostaną wykorzystane w ostatecznej wersji projektu. Zgadzasz się, Seciv? Ponadto sądzę, że moglibyśmy wziąć ją pod uwagę przy konstrukcji nowego typu samochodów powietrznych — takich, które nie potrzebowałyby świńskich zaprzęgów. Ostatecznie, żaden z omawianych przez nas problemów nie wystąpiłby, gdyby pojazd poruszał się w zwykłym Powietrzu.

Adda trzymał pod pachą odzyskaną skórę świni. Był ogromnie zadowolony z siebie, nie wiadomo dlaczego. Dura szturchnęła go i powiedziała cicho: