— Dobrze się bawisz. Zapominasz, że jesteś godnym pożałowania staruchem. Wprawisz ich w dezorientację.
Adda zerknął na nią spode łba i skwaszony powiedział:
— No? Kto następny? Ten Poławiacz wyrażał się bardzo mądrze o moich propozycjach. Posłuchajmy teraz, co on sam ma do powiedzenia.
— Rzeczywiście. Hosch? — Wywołał kolejnego dyskutanta Muub.
Nadzorca Portu rozłożył ręce i przemówił, zwracając się tylko do lekarza.
— Mój pomysł jest prosty i nie muszę rzucać świńskimi skórami, żeby go opisać. Twierdzę, że powinniśmy trzymać się tego, co znamy. Proponuję rozbudować Grzbiet… wydłużyć go stosownie do naszych potrzeb w dół, do Podpłaszcza.
Seciv Trop potarł brodę.
— No cóż, zaletą tego pomysłu jest, jak mówisz, odwołanie się do rzeczy znanych. Drewniany Grzbiet wymagałby zabezpieczenia przed rozkładem w Podpłaszczu, ale moglibyśmy użyć cewek nadprzewodnikowych tak jak to robimy obecnie… Ale jakie śmiałe byłoby to przedsięwzięcie. Wątpię, czy tego rodzaju Grzbiet zachowałby strukturalną jedność na tak długim odcinku. A poza tym mógłby wpłynąć na stabilność samego Miasta. Czy wstęgi kotwiczne mogłyby utrzymać nasze położenie tu, nad Biegunem, przy takiej przeciwwadze?
Muub kręcił głową.
— Hosch, nie możemy poświęcić środków na coś takiego. Musisz wiedzieć, że po ostatnim Zaburzeniu przestały napływać konwoje ze Skorupy, toteż nie otrzymujemy ani odrobiny drewna. Brakuje też wolnej siły roboczej…
— Poza tym, co by się stało, gdyby nastąpiło Zaburzenie? — wtrąciła Dura. — Grzbiet byłby tak nietrwały, że uległby zniszczeniu w parę sekund.
Hosch założył ramiona i skrzyżował nogi, zginając żylaste ciało.
— A więc to jest niemożliwe — uciął. — Właściwie możemy przestać marnować czas i powiedzieć o tym Horkowi. Muub zwrócił się do niego.
— Szczerze mówiąc, Hosch, nie będę odczuwał żalu, jeśli dojdziemy do takiego wniosku. Nie chcę marnować więcej czasu i wysiłku, niż muszę, na tak głupie przedsięwzięcie.
— Och, nie. — Na pomarszczonej twarzy Seciva Tropa malowała się irytacja. — Wcale nie doszliśmy do takiego wniosku. My tylko wykluczyliśmy rozmaite warianty. I chyba mamy do dyspozycji kilka elementów skutecznego rozwiązania.
Medykowi zrzedła mina. Pociągnął rąbek swojej szaty.
— No, mów.
— Przede wszystkim wiemy, że to hipotetyczne urządzenie — ten nowy, unoszący się swobodnie Dzwon — będzie potrzebowało pola magnetycznego, chroniącego przed rozkładem, a także jakiejś formy napędu. Musi być samowystarczalne. Nasze tradycyjne metody nie sprawdzą się na tak dużej głębokości, dlatego musimy wykluczyć dostawy z Miasta. W urządzeniu trzeba zamontować prostą turbinę do generowania pola ochronnego.
— Jak miałaby się poruszać? — zagadnęła Dura. — Zdawało mi się, że mówiłeś, iż wiatroodrzuty nie będą działać.
— Rzeczywiście — odparł Seciv. — Istnieją jednak inne sposoby napędzania…
— Falowanie — zauważył Farr z ożywieniem. — Co powiecie na to? Może zdołalibyśmy zrobić Dzwon, który by swobodnie pływał — falujący Dzwon.
— Dokładnie. — Trop pokiwał głową z zadowoleniem. — Moglibyśmy wlec się przez Magpole, tak jak to robimy, falując w Powietrzu. Dobra robota, młody człowieku.
Muub pociągnął dolną wargę.
— Ale może Magpole nie przenika Podpłaszcza.
— Sądzimy, że przenika — rzekł Seciv. — Podpłaszcz i Morze są przesiąknięte naładowanymi cząsteczkami — protonami, elektronami i hiperonami — które utrzymują Magpole. Hosch zaśmiał się szyderczo.
— Co mielibyśmy zrobić? Dołączyć z tyłu parę sztucznych nóg?
Pomysł falowania pobudził wyobraźnię Farra.
— Nie, falowalibyście, używając cewek nadprzewodnikowych — tłumaczył w podnieceniu. — Jak wstęg kotwicznych. Moglibyście przesuwać je ze środka Dzwonu i…
— Znowu rozsądne myślenie — zauważył Seciv. — Ale można wyciągnąć dalej idące wnioski. Nie trzeba przesuwać samych cewek. To przepływ prądu w ich wnętrzu umożliwi ruch do przodu.
Muub powoli skinął głową.
— Rozumiem. A więc prąd przepływałby tam i z powrotem.
— Dokładnie tak. Wywołałbym jego naprzemienne pulsowania. Cewki można byłoby przytwierdzić do kadłuba. I oczywiście takie rozwiązanie okazałoby się oszczędne: system napędowy statku byłby tożsamy z systemem ochrony magnetycznej. — Zmarszczył czoło. — Ale pozostawałby problem przegrzania wnętrza, wywołanego spalaniem jąder przez turbinę w zamkniętej przestrzeni.
Hosch nie wyglądał na chętnego do podjęcia dyskusji. Dura pomyślała, że naprawdę nie chciał w żaden sposób przyczynić się do urzeczywistnienia projektu.
— Ale nie musielibyście wykorzystywać spalania jądrowego — odezwał się w końcu. — Turbinę można zasilać w jakikolwiek sposób… nawet za pomocą mięśni ludzkich… Nie, obawiam się, że nasze mięśnie są zbyt słabe do tego rodzaju zadania. Ale moglibyśmy wykorzystać siłę zwierząt — stada świń zaprzęgniętych do jakiejś turbiny — tak, to jest to! — Zaśmiał się i klepnął Addę po plecach; starzec zakręcił się powoli jak zabandażowany wiatraczek. — A zatem wygląda na to, że dotrzemy do Rdzenia dzięki świniom!
Stary myśliwy wyhamował wirowanie w Powietrzu i uśmiechnął od ucha do ucha.
Muub popatrzył na członków grupy.
— Nie wierzę własnym uszom. — W jego głosie wyczuwało się rozczarowanie. — Sądzę, że wymyśliliśmy coś, co dałoby się zbudować… coś, co mogłoby działać.
Seciv złapał się za podbródek. Dura nigdy nie widziała takich kościstych i delikatnych dłoni.
— Powinniśmy zbudować prototyp — wciąż mogą się pojawić nieprzewidziane trudności. I oczywiście z chwilą, gdy zacznie się opadanie, nie będziemy mieli pojęcia, jakie warunki napotka statek. Na razie możemy tylko przypuszczać.
— Jest jeszcze kwestia Kolonistów — odezwała się Dura, czując, że po jej grzbiecie przebiegają ciarki. — Właściwie misja zakończy się niepowodzeniem, jeśli nie dojdzie do spotkania z Kolonistami. Co wtedy?
— No właśnie, co? — ponuro zawtórował Seciv. Muub przejechał dłonią po łysej czaszce.
— Niech was wszystkich diabli porwą. Udało się wam aż za dobrze. Nawet nie mogę zameldować Horkowi, że ten jego pomysł jest niedorzeczny. — Popatrzył na zarządcę Portu. — Hosch, chcę, żebyś pokierował projektem i konstrukcją prototypu.
Nadzorca odwzajemnił się gniewnym spojrzeniem. Jego wychudzona twarz była sina z wściekłości.
— Weź tych nadpływowców i możesz zabrać trochę czasu Secivowi — wycedził lekarz lodowato. — Jeśli chodzi o siłę roboczą, wykorzystaj część pracowników Portu. Ale postaraj się, żeby produkt był nieskomplikowany i tani, dobrze? Nie ma sensu trwonić więcej energii, niż to jest konieczne. — Okręcił się w Powietrzu, odprawiając rozmówców gestem ręki. — Kiedy prototyp będzie gotowy, powiadomcie mnie.
Luźno obejmujące się ramionami Istoty Ludzkie powoli podążały za Muubem i resztą, opuszczając stadion.
— A zatem jest szansa na spotkanie z bogami z przeszłości — zauważył Adda.
— Nie z bogami — Dura zaprzeczyła stanowczo. — Nawet Xeelee nie są bogami… Ale ci Koloniści mogą się okazać potworami, jeśli w ogóle istnieją. Przypomnij sobie Wojny Rdzeniowe.
Stary myśliwy prychnął.
— Ta cholerna, kretyńska ekspedycja i tak nie dotrze aż tak daleko. Ten falujący Dzwon zostanie zmiażdżony.