Выбрать главу

– Ted? To ja, Stacy Killian.

Nikt się nie odezwał, więc spróbowała jeszcze raz.

– Ted! Muszę porozmawiać z tobą o Jane!

– Szukacie Teddy’ego?

Teddy’ego? Stacy spojrzała przez ramię. Za nimi stał młody człowiek z gitarą. Wyglądał, jakby dopiero przed chwilą wrócił do domu. Miał długie do ramion, zmierzwione włosy. Stacy pomyślała, że może mieć najwyżej dwadzieścia parę lat.

– Właśnie. Widział go pan?

– Nie. Ani dzisiaj, ani wczoraj.

– A kim pan jest?

– Wynajmujemy razem tę budę. Możecie mi mówić Flick.

– Bardzo mi miło, Flick. – Stacy skinęła głową.

– Chcieliśmy pogadać z Tedem. Mógłbyś sprawdzić, czy jest w domu?

Flick zmrużył oczy. Coś mu się zaczęło nie podobać. Zapewne zwietrzył gliny.

– Kim jesteście?

– Jestem Stacy, siostra Jane, to znaczy Cameo.

– Cameo? Tej artystki, dla której pracuje?

– No właśnie.

– Jest wdechowa. – Wyciągnął klucz z kieszeni. – Teddy bez przerwy o niej mówi. Prawie nie ma innych tematów. Też jestem artystą. Muzykiem. Gram w Neonie. – Spojrzał na nich wyczekująco.

Stacy pokręciła głową.

– Przykro mi, ale nie słyszałam. Flick machnął ręką.

– Nie ma sprawy. Dopiero zaczynamy… – Stacy i Mac odsunęli się, a on zabrał się do otwierania drzwi, bez przerwy gadając. – Ale zobaczycie, jeszcze będzie o nas głośno. Cieszę się, że Cameo się udało. Ta wystawa i w ogóle… – Przekręcił klucz w zamku i pchnął drzwi. – Trochę się nie domykają. – Z progu zawołał w głąb mieszkania: – Hej, Teddy! Masz gości!

Wnętrze mieszkania było spartańskie i nieco dziwaczne. Paru zebranym tu meblom brakowało oparć albo innych części. Za stolik służyła zbita z nieheblowanych desek skrzynia, a zamiast dywanika w progu leżała zwykła słomianka.

Jednak wszystko wyglądało tu bardzo porządnie, biorąc pod uwagę mieszkańców. Pachniało również środkami czystości.

Flick uśmiechnął się do Stacy.

– Ted bez przerwy chce sprzątać. Mnie to nawet nie przeszkadza, chyba że zaczyna gderać… – Przeszedł dalej. – Teddy! Goście!

Stacy wskazała dwoje drzwi po prawej stronie.

– Czy któreś prowadzą do sypialni?

– Mhm, Teda. Płaci więcej, więc ma sypialnię. A ja śpię tutaj, na tej starej kanapie. Trochę kiepsko, jak mam towarzystwo, ale da się wytrzymać.

– Może śpi?

Flick pokręcił głową.

– Już byłby na nogach. Mówił, że to nawyk z marynarki. Wiecie, był komandosem…

Stacy skinęła głową na znak, że wiedzą. Flick podszedł do drzwi sypialni i zajrzał do środka.

– No, mówiłem. Nie ma go.

– Jesteś pewny?

Otworzył drzwi na oścież. Stacy spojrzała mu przez ramię. Znowu zaskoczył ją porządek i czystość panujące w tym spartańskim wnętrzu. I to, że posIane łóżko nie miało choćby najmniejszej fałdki.

Być może nawet w nim nie spał, pomyślała. Pewnie po wczorajszym przesłuchaniu zorientował się, że są na jego tropie, i dał nogę. Może zauważył nawet zniknięcie puszki i zrozumiał, co się święci.

– Mogę skorzystać z łazienki? – spytał Mac. Flick spojrzał na niego ze zdziwieniem. Pewnie w ogóle zapomniał o jego istnieniu.

– Jasne.

Stacy uśmiechnęła się do siebie. Ona przyjrzy się uważniej sypialni, a w tym czasie Mac dokładnie sprawdzi łazienkę. Dziel i rządź.

– Często zdarza się, że Ted spędza noce poza domem? – spytała, starając się zapamiętać ustawienie mebli.

– Raczej nie. – Flick podrapał się po głowie. – Czasami pracuje w czasie weekendu. Byliście u Cameo?

Stacy nie odpowiedziała. W tym momencie zadzwonił telefon i Flick spojrzał w stronę pokoju dziennego.

– Może to on – rzuciła.

Zrobił dwa kroki w stronę aparatu, a potem spojrzał na nią. Telefon znowu zadzwonił.

– Możesz odebrać – dodała. – Ja tu zaczekam.

jak tylko stracił ją z oczu, zaczęła myszkować w pokoju Teda. Najpierw zajrzała pod łóżko, gdzie nic nie znalazła, potem zaczęła przeglądać szuflady zdezelowanej komody. Jednak dopiero na szafce nocnej znalazła coś, co ją zainteresowało. Spory pakunek z listami ściągniętymi gumką. Koperty wyglądały tak, jakby je często otwierano.

Stacy zmarszczyła brwi. Wszystkie były adresowane do Jane. Nie miały jednak znaczków, więc zapewne nigdy ich nie wysIano.

Zdjęła gumkę i otworzyła pierwszą z brzegu kopertę. Zaczęła czytać.

To był list miłosny. Od Teda do Jane.

Asystent siostry pisał o swojej miłości i oddaniu. O pożądaniu, które budziło go w środku nocy. O swoich fantazjach. Pragnieniu, by zawsze z nią być…

Wzięła drugi list, przejrzała go, a potem sięgnęła po trzeci. Ted pisał o swoim niezadowoleniu z powodu małżeństwa Jane. O nienawiści, jaką czuł do człowieka, który mu ją zabrał.

Jane była dla niego wszystkim. Jedyną radością w życiu.

Więc jednak Stacy się nie myliła. To on musiał prześladować jej siostrę.

Mac wrócił z łazienki.

– Nic – mruknął.

– Popatrz na to.

Stanął przy niej, a ona podała mu list. Zaczął czytać z rosnącym zainteresowaniem.

– Wszystkie są takie?

– Przynajmniej te, które widziałam.

Zaczęła grzebać dalej, z nadzieją, że trafi na coś nowego. W szufladce, pod niewielkim stosikiem „Art in America”, znalazła album ze zdjęciami. Otworzyła go na pierwszej stronie i trafiła na zdjęcia Jane i Teda. Przerzucała kartkę po kartce. Wspólne zdjęcia z przyjęć, na których nigdy nie byli razem, wakacji, których nigdy razem nie spędzili, wspólnych popołudni w domu, o których Ted tak marzył.

Realizował w ten sposób własne fantazje.

Ale czy wszystkie? Jakie jeszcze czaiły się w jego chorej wyobraźni?

– Aż ciarki chodzą po plecach, co? – mruknął Mac, zaglądając jej przez ramię.

– No.

– Myślisz, że to on?

– Tak mi się wydaje.

– Hej, co wy tu robicie?

Stacy obróciła się i wyjęła odznakę.

– Policja, Flick. Chcemy ci zadać parę pytań na temat Teda Jackmana.

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY PIERWSZY

Sobota, 8 listopada 2003 r. 11. 00

Kiedy Jane obudziła się, Stacy już nie było w domu. Zostawiła jej jednak kartkę opartą o ekspres do kawy:

Pojechałam do pracy. Mam komórkę. Ranger wyprowadzony i nakarmiony

Uważaj na siebie.

Jane uśmiechnęła się do siebie, widząc to ostrzeżenie. Siostra jak zwykle była zasadnicza i poważna. Cieszyła się jednak, że ma ją przy sobie.

Poprzedniej nocy niewiele ze sobą rozmawiały. Stacy pojawiła się w mieszkaniu późno, już po tym, jak Jane ułożyła się do snu. A gdy po telefonie od Teda Jane zajrzała do salonu, trapiona myślami o tym, co jej się ostatnio przytrafiło, Stacy spała głęboko. Kiedy w końcu jej samej udało się zasnąć nad ranem, siostra wyszła do pracy.

Wtedy, w nocy, Jane chciała ją nawet zbudzić i opowiedzieć o swoich podejrzeniach. Ale stała tylko w drzwiach i patrzyła, pełna dumy i wdzięczności.

W końcu uznała, że będą miały dość czasu rano.

Kochała siostrę. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo brakowało jej Stacy. To, że ją odzyskała, było jedynym szczęśliwym wydarzeniem ostatnich tygodni.

Pochyliła się i pogłaskała Rangera, a potem nalała sobie kawy. Wypiła ze smakiem parę łyków, a następnie podeszła do telefonu i wybrała numer Teda. Był zajęty, więc spróbowała zadzwonić na jego komórkę, ale od razu włączyła się poczta głosowa.

– Ted, tu Jane – powiedziała. – Go się stało? Czekam na telefon.

Zjadła śniadanie, wzięła prysznic i ubrała się. Uzbroiła alarm, ale użyła jeszcze starego kodu. Od kiedy pamiętała, zawsze korzystały ze Stacy z numeru 130387.