Выбрать главу

– Jesteś coraz bardziej domyślna – powiedział ze śmiechem. -Twoje miliony. Pomogłem mu zatuszować sprawę, a potem przystąpiliśmy do opracowywania planu. Dave był pewny, że jeśli coś się stanie Ianowi, właśnie do niego zwrócisz się po pomoc. Mówił, że bez problemu zgodzisz się wyjść za niego za mąż. – Mac podszedł do Dave’a, pochylił się i ostrożnie wyjął sznur z resztkami lampki z jego dłoni. – Zaplanowaliśmy wszystko bardzo starannie, ze szczegółami. Ale Dave miał pewne problemy natury osobistej, jeśli wiesz, o co mi chodzi.

Jane pokręciła głową na znak, że nie wie.

– Po pierwsze naprawdę cię kochał i aż trząsł się, kiedy coś się z tobą działo. Po drugie okazało się, że nie znosi widoku krwi… – Mac zaśmiał się. – Musiałem więc sam zająć się realizacją naszego planu, aż w końcu zacząłem się bać, że Dave wszystko wypaple. Dlatego wprowadziłem do planu pewne korekty. Stwierdziłem, że nie on, tylko ja się ożenię…

Jane zmrużyła oczy. Nie bardzo wiedziała, o co mu chodzi. Dopiero po chwili dotarło do niej, że jeśli ona umrze, to Stacy odziedziczy po niej cały majątek. Jakoś do tej pory żadna z nich nie zastanawiała się nad taką ewentualnością.

– Rozumiem.

– Wszyscy uznają, że ten facet z motorówki, który ci groził, w końcu cię dopadł, i że to on zabił Doobiego. Powtarzałaś wszystkim dookoła, że to na pewno on, a śmierć Doobiego tylko to potwierdza. Nawet Stacy zaczęła tak myśleć. Ja zresztą też. – Uśmiechnął się, zadowolony ze swego żartu. – Przekonaliśmy do tego naszego szefa.

– Ale Ian…

– Ian zostanie uznany winnym śmierci Elle Vanmeer, Marshy Tanner i pewnie też Lisette Gregory. Wszystko go obciąża. Nie sądzę, żeby się z tego wywinął.

Przewidział wszystko. Po prostu bawił się ich życiem. Jane nie widziała wyjścia z tej sytuacji. Jęknęła niczym ranne zwierzę.

– Oczywiście okaże się, że facet z motorówki to twój dobry przyjaciel, Dave Nash. To potworne, prawda?

Jane od razu zwróciła uwagę na rozbawienie w jego głosie.

– Go chcesz przez to powiedzieć? – spytała nieufnie. Mac pokręcił głową.

– Więc wciąż wierzysz w tego urojonego prześladowcę… Mogłem się tego domyślić. Wbiłaś to sobie do głowy, a tak naprawdę nie było żadnego faceta, o którym opowiadał Doobie.

– Ale przecież Doobie istniał. Widziałam… – Urwała, nie chcąc powiedzieć, co widziała.

– No jasne, ale historia była zmyślona. Uważam, że to najsprytniejsza rzecz, jaką zrobiłem.

Jane patrzyła na niego w osłupieniu.

– Co…? Jak…?

– Użyłem przeciwko tobie twoich obsesji. Dave doskonale się w tym orientował i przygotował to jak na psychologa przystało, ale na ten numer z Doobiem wpadłem sam. – Był bardzo dumny z siebie. – Dave od razu powiedział, że uwierzysz we wszystko, co się wiąże z tym wypadkiem, ponieważ ta sprawa wciąż jest dla ciebie żywa. Przewidział nawet to, że Stacy też przejmie twój punkt widzenia.

Jane uniosła drżącą dłoń do ust. Dave znał ją doskonale, wszystkie zakamarki jej duszy. Był przyjacielem, doradzał jej…

„Możesz wszystko stracić, Jane. Twój koszmar powróci i zabierze ci wszystko”.

Więc stało się tak za jego sprawą. To on zamienił jej życie w koszmar, a ona mu na to pozwoliła. Dopuściła do siebie tak blisko, jak to tylko możliwe, mimo niechęci Iana.

– A co z Tedem? – spytała.

– Miał pecha. Zaskoczył mnie, kiedy chciałem podrzucić ubranie.

Więc przynajmniej tutaj miała rację.

– Ale klucze, alarm. Skąd… Mac tylko wzruszył ramionami.

– Przecież pracuję w policji. Żaden problem.

– Zabiłeś Teda! – powiedziała oskarżycielsko.

– Prawdę mówiąc, zabiłem wszystkich – rzekł z przechwałką w głosie. – Mówiłem już, że Dave był tchórzliwy. Tego mięczaka nawet nie powinnaś żałować.

– Ale… tyle osób… Tyle istnień ludzkich… Jak możesz?

– Żyć z tym wszystkim? Nie przejmuj się, jakoś sobie poradzę. Muszę tylko zdobyć tę forsę, bo inaczej wyrzuty sumienia nie dadzą mi spokoju.

Mac nie znał litości, nie wiedział, co to wyrzuty sumienia. Nic nie czuł. To psychopata, pomyślała. Trzeźwy i całkowicie amoralny.

– Nie zabiłem nikogo bez potrzeby – ciągnął obojętnym tonem. – Nawet Doobie musiał umrzeć, by przekonać policję, że twój prześladowca powrócił i jest niebezpieczny.

– A te kobiety?

– No, chodziło o to, żeby wrobić Iana. Odsunąć go od ciebie. Żebyś została sama i nie mogła nikogo poprosić o pomoc.

Tak jak wtedy w wodzie, pomyślała.

– Najważniejsza była pierwsza ofiara. Chodziło o to, żeby znaleźć taką kobietę, która była jednocześnie pacjentką i kochanką Iana. I taką, której bym się spodobał. Prawdę mówiąc, Elle była boska.

– Więc to ty umówiłeś się z nią w La Plaza. Mac pokręcił głową.

– Nie, ona ze mną. Ta kobieta była prawdziwym demonem seksu.

– Jak ją znalazłeś?

– Przez Dave’a. Marsha ufała mu ze względu na ciebie. Zaczął się z nią spotykać niby to przypadkiem, rozmawiać… Udawał, że interesuje się wszystkim, co dotyczy Iana.

Jane wciąż starała się zachować spokój.

– I to Marsha opowiedziała mu o Elle?

– Właśnie. Nie lubiła jej. Nie podobało jej się to, że Ian się z nią spotykał.

– Ale dlaczego? Dlaczego mnie tak osaczyłeś? -spytała ze łzami w oczach.

Kiedy pochylił się w jej stronę, zauważyła, że się uśmiecha. Nagle dotarło do niej, że Mac świetnie się bawi.

– Z powodu forsy, Jane. Tylko forsy. Tych wszystkich okrągłych milionów. – Wziął sznur w obie dłonie i sprawdził jego wytrzymałość. – Niestety dotarłem zbyt późno, żeby cię uratować. Zły doktor Nash właśnie cię dusił, a ja wpadłem do mieszkania akurat w tym momencie i musiałem go zastrzelić.

Telefon do Stacy. Odciski palców Dave’a na sznurze. Wszystko do siebie pasowało.

– Oczywiście Stacy będzie zrozpaczona, ale ja postaram się ją pocieszyć. W końcu zrozumie, jeśli jeszcze to do niej nie dotarło, że jestem tym, o którym marzyła. – Mac ruszył w jej stronę. – Dave pomógł mi też rozpracować Stacy.

– Ty skurwysynu! – krzyknęła. – Zostaw moją siostrę!

Zaśmiał się lekko.

– Przykro mi, ale to niemożliwe. Muszę się z nią najpierw ożenić, a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie. To znaczy ja będę żył długo, bo Stacy… – Urwał i westchnął głęboko. – Wiesz, jakiś wypadek. Fatum, które zawisło nad waszą rodziną.

Jane rozejrzała się na boki i stwierdziła, że nie ma ucieczki. Gdyby jednak zmusiła go, żeby ją zastrzelił, byłoby mu się trudniej z tego wywinąć.

Stacy nie przyjmie jego wyjaśnień. Nabierze podejrzeń, nie da się nabrać na jego sztuczki.

Dobry Boże, żeby tylko nie uwierzyła, że ją kocha.

Zaczęła uciekać, ale Mac złapał ją bez trudu, przyciągnął do siebie i przycisnął sznur do jej gardła. Ranger cały czas szalał w klatce w kuchni.

Jane walczyła. Wiedziała, że nie ma szans, by przeżyć, ale chciała poznaczyć Maca w ten sposób, by stało się jasne, że z nią się szarpał. Stacy musi to zauważyć, inni policjanci też.

– Dosyć – mruknął i wzmocnił uścisk.

Poczuła, że brakuje jej sił. Pętla zaciskała się coraz mocniej. Gwiazdy zatańczyły Jane przed oczami. Starała się podrapać dłonie Maca, ale miał na nich rękawiczki. Kopała, ale bez rezultatu. Nogi ugięły się pod nią. Kącikiem oka dostrzegła jakiś znajomy kształt.

Ranger, pomyślała. A więc jednak wydostał się z klatki.

Po chwili leżała na podłodze. Wolna. Kaszląc i krztusząc się, próbowała znowu złapać oddech. Usłyszała okrzyk i przekleństwo Maca. A potem strzał i zaraz po nim drugi. Pies zaniósł się skowytem.