Выбрать главу

– Och, Loman.

– Dam jej środek uspokajający – odezwał się Worthy. – Musi odpocząć, najlepiej, gdy zaśnie.

– Nie chcę spać – zaoponowała. – Nie mogę po… nie po tym…nigdy więcej.

– Spokojnie – Loman gładził jej dłoń. – To ci naprawdę dobrze zrobi.

Kochał tę kobietę – żonę najlepszego przyjaciela – od dawna, ale nigdy nie poszedł za głosem uczucia wmawiając sobie, że to czysto platoniczna miłość. Teraz, patrząc na Nellę zrozumiał, jak bardzo jej pożądał.

Niepokojące było to, że… jego miłość, pożądanie, przyjemna melancholijna tęsknota wyciszyły się, jak większość emocjonalnych reakcji. Pozostało jedynie wspomnienie uczuć, należących do dawnej osobowości, które niczym duch opuściły ciało.

Worthy położył strzykawkę na nocnym stoliku. Rozpiął guziki, podwinął rękaw bluzki Nelli i przewiązał ramię gumową opaską.

Gdy dezynfekował ciało watką nasączoną spirytusem, kobieta spytała:

– Loman, co teraz zrobimy?

– Wszystko będzie dobrze – poklepał jej rękę.

– Jak możesz tak mówić? Przecież mój mały i słodki Eddie nie żyje. Nigdy już nie będzie dobrze.

– Wkrótce poczujesz się lepiej – zapewnił Loman. – Zanim się zorientujesz, ból minie. Będzie już bez znaczenia. Przyrzekam.

Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma z niedowierzaniem, ale wówczas nie wiedziała jeszcze, co się z nią stanie.

Worthy wbił jej igłę w ramię.

Drgnęła.

Złota ciecz wpływała do żył. Zrozpaczona Nella cicho płakała, nie dlatego, że zastrzyk sprawiał jej ból, ale dlatego, że straciła synka.

Może lepiej nic nie odczuwać niż kochać tak mocno, myślał Loman.

Strzykawka była pusta.

Worthy wyjął igłę z żyły.

Znów popatrzyli na siebie porozumiewawczo.

Nella drgnęła.

Musiała dostać jeszcze dwa zastrzyki i przez kilka godzin wymagała opieki, by nie zrobiła sobie krzywdy podczas konwersji.

Ponownie drgnęła. Przeistaczanie się w Nową Osobę nie było bezbolesne.

Worthy przechylił głowę i w świetle lampy odbijającym się od okularów wyglądał niezwykle groźnie.

Tym razem gwałtowniejsze i dłuższe drgawki wstrząsnęły ciałem kobiety.

Od drzwi dobiegł głos George’a:

– Co tu się dzieje?

Loman skupiwszy uwagę na Nelli nie zauważył przyjaciela.

– Doktor uważa, że twoja żona potrzebuje…

– Po co ta końska igła? – George myślał o ogromnej strzykawce, gdyż sama igła była normalnej wielkości.

– To środek uspokajający – wyjaśnił doktor Worthy. – Ona powinna…

– Środek uspokajający? – przerwał George. – Wygląda na to, że dostała dawkę powalającą byka.

– Słuchaj, doktor wie, co… – wtrącił Loman.

Zastrzyk zaczął działać. Ciało Nelli zesztywniało, dłonie zwinęły się w pięści, a mięśnie zaciśniętych szczęk zgrubiały. Nabrzmiałe żyły na skroniach i szyi pulsowały gwałtownie. Oczy jej zaszły mgłą i Nella znalazła się jakby w letargu.

– Co się z nią dzieje? – dopytywał się George.

Z wykrzywionych bólem warg dobył się dziwaczny, cichy jęk. Wygięła się w łuk dotykając łóżka jedynie rękami i piętami. Zdawało się, że rozsadza ją niepohamowana energia i za chwilę eksploduje niczym kocioł parowy pod nadmiernym ciśnieniem. Drżąc opadła na materac, zlana potem.

George spoglądał to na doktora, to na Lomana. Wiedział, że działo się coś niedobrego, choć nie rozumiał natury owego zła.

– Stój – Loman wyjął rewolwer, gdy przyjaciel cofnął się w stronę korytarza. – Kładź się obok Nelli.

Valdoski zdumiony i przestraszony zamarł w drzwiach na widok broni.

– Nie próbuj wyjść, bo wbrew woli zastrzelę cię – dodał Loman.

– Nie zrobisz tego – George liczył, że lata przyjaźni ocalą go.

– Owszem – wycedził Loman zimno – a oficjalna wersja wydarzeń z pewnością nie przypadłaby ci do gustu. Stwierdzilibyśmy, że plątałeś się w zeznaniach i że sam zabiłeś Eddiego, wymyślimy taką historyjkę o jakimś zboczeniu seksualnym. Gdy przedstawiliśmy ci dowody, wyszarpnąłeś mi rewolwer. Wywiązała się walka i zostałeś zastrzelony. Śledztwo zamknięte.

Taka groźba z ust bliskiego przyjaciela brzmiała na tyle potwornie, że George’a zatkało. Wchodząc z powrotem do pokoju, odezwał się po chwili:

– Pozwoliłbyś, aby wszyscy myśleli… że ja zrobiłem te straszne rzeczy Eddiemu? Dlaczego? Co ty, u diabła, robisz? Kogo… kryjesz?

– Kładź się na łóżku – rozkazał Loman.

Doktor Worthy przygotował dla George’a zastrzyk.

Nella ciągle wiła się w konwulsjach. Pot zalewał jej twarz, oczy miała otwarte, ale wydawała się całkiem nieświadoma. Loman nie wiedział, czy i co naprawdę widziała, gdyż sam nie pamiętał własnej konwersji, z wyjątkiem rozdzierającego bólu.

Niechętnie podchodząc do łóżka George spytał:

– Chryste, co tu się wyrabia, Loman?

– Wszystko będzie dobrze – zapewnił go przyjaciel. – To naprawdę dla twojego dobra.

– Co, na Boga?

– Połóż się i nie denerwuj.

– Co się dzieje z Nellą?

– Połóż się, George. To dla twojego dobra – powtórzył Loman.

– Tak – przytaknął doktor Worthy kończąc napełnianie strzykawki złotym płynem z nowej butelki.

– Zaufaj mi – Loman skinął rewolwerem w stronę łóżka z uspokajającym uśmiechem.

18

W domku Harry’ego Talbota, zbudowanym z czerwonej sekwoi, było mnóstwo okien. Stał po wschodniej stronie Conquistador Avenue ciągnącej się z centrum Moonlight Cove na południe. W tej okolicy biwakowali przed wiekami hiszpańscy najeźdźcy, towarzyszący katolickiemu duchowieństwu w zakładaniu misji na wybrzeżu kalifornijskim. Harry czasem fantazjował, że jest jednym z tych żołnierzy, maszerujących na północ ku nieznanemu lądowi i przynajmniej w wyobraźni nigdy nie był przykuty do wózka.

W Moonlight Cove domy przeważnie stały na zalesionych wzgórzach nad morzem. Posesja Harry’ego stanowiła doskonały punkt obserwacyjny zwłaszcza dla człowieka, który nie chodził. Z sypialni na drugim piętrze widział fragmenty wszystkich ulic pomiędzy Conquistador Avenue a zatoką. Oczywiście mieszkając w niższym domu, miałby znacznie gorsze pole widzenia. Harry posiadał doskonały teleskop i dobrą lornetkę.

Trzynastego października, w poniedziałek o wpół do ósmej wieczorem siedział w specjalnym fotelu, między dużymi oknami, przy teleskopie. Wysoki fotel miał poręcze i oparcie jak krzesło, cztery szeroko rozstawione nogi dla zachowania maksimum równowagi i wyważoną podstawę chroniącą przed wywróceniem, gdy Harry zsuwał się na fotel z wózka inwalidzkiego. Przypinał się szelkami, przypominającymi samochodowe pasy bezpieczeństwa, które pozwalały mu wychylać się do teleskopu bez obawy, że spadnie na podłogę.

Po wojnie w Wietnamie był sparaliżowany z lewej strony ciała. Na prawej nodze nie mógł utrzymać swego ciężaru w wyniku postrzału, więc polegał jedynie na zdrowej prawej ręce. Nawet przedostanie się z elektrycznego wózka na fotel było morderczym przedsięwzięciem, ale wartym wysiłku, gdyż życie Harry’ego Talbota ograniczało się do lornetki i teleskopu. Czasami nawet zapominał o kalectwie, na swój sposób uczestnicząc w normalnym życiu.

Swój ulubiony film Okno na podwórze z Jamesem Stewartem oglądał chyba ze sto razy.

Teleskop był skierowany na tyły jedynego w Moonlight Cove Domu Pogrzebowego Callana po wschodniej stronie Juniper Lane, równoległej do Conquistador Avenue. Harry widział część garażu, w którym parkowały karawany, a także tylne wejście do budynku i nowego skrzydła, gdzie zwłoki poddawano kremacji oraz balsamowano i przygotowano do wystawienia.