Выбрать главу

Istota wyrzekła się również zdolności myślenia o przyszłości, planowaniu, marzeniach.

Nie istniała już przeszłość, której była świadoma, a pojęcia przyszłości nie znała. Żyła jedynie chwilą bieżącą, nie myśląc, nie czując, nie troszcząc się.

Miała tylko jedną potrzebę: przeżyć.

Aby przeżyć, potrzebowała jednej rzeczy: pokarmu.

29

Naczynia po śniadaniu uprzątnięto ze stołu, gdy Sam walczył z potworami w domu Coltrane’ów. Najwidoczniej były częściowo ludźmi, komputerem, a po części zombi, i można by je porównać do opiekacza do grzanek. Chrissie przysiadła się do Sama, Tessy i Harry’ego, by posłuchać jak dyskutują, zebrani wokół kuchennego stołu o tym, co dalej.

Moose tkwił u jej boku, patrząc na nią pełnymi oddania brązowymi ślepiami, jakby wielbił dziewczynkę nad życie. Pieściła i drapała go za uchem, czego pragnął równie gorąco.

– Największym problemem naszych czasów jest to, jak wykorzystywać osiągnięcia techniczne, by służyły nam w życiu, nie ulegając ich potędze – powiedział Sam. – Czy możemy użyć komputera, by zmieniał nasz świat, nie padając przed nim na kolana choć przez jeden dzień? – Mrugnął do Tessy. – To nie jest głupie pytanie.

– Nic takiego nie twierdziłam – zirytowała się – czasem pokładamy w maszynach ślepą wiarę, zakładając, że cokolwiek komputer powie, to ewangelia…

– Zapominając o starej maksymie, że ze śmieci rodzą się tylko śmieci… – wtrącił Harry.

– Dokładnie – zgodziła się. – Nieraz ślepo wierzymy w dane z komputera zakładając, że maszyny są niezawodne. A to jest niebezpieczne, gdyż program mógł wymyślić jakiś szaleniec albo geniusz, który nie przewidział wszystkich skutków, choć miał dobre intencje, co na jedno wychodzi.

– Jednak ludzie w głębi duszy pragną uzależnić się od maszyn – odezwał się Sam.

– Tak – zgodził się Harry – to nasza przeklęta potrzeba unikania odpowiedzialności, kiedy tylko można. Owo niemęskie pragnienie nosimy w naszych genach, przysięgam, że to prawda, i jedynym sposobem, by zrobić cokolwiek na tym świecie, jest ciągła walka z tą naturalną skłonnością do wyzbycia się odpowiedzialności. Czasem zastanawiam się, czy właśnie tego nie dostaliśmy od diabła, gdy Ewa posłuchała węża i zjadła jabłko – awersji do odpowiedzialności. W tym tkwią korzenie zła.

Chrissie zauważyła, że ten temat porusza Harry’ego. Podpierając się zdrową ręką i nogą, z wypiekami na uprzednio bladej twarzy, aż uniósł się na fotelu. Wpatrywał się intensywnie w zaciśniętą pięść, jakby trzymał coś cennego, jakąś ideę, której nie chciał stracić, dopóki nie wykorzystał jej w pełni.

Powiedział:

– Ludzie kradną, zabijają, kłamią i oszukują, ponieważ nie czują odpowiedzialności za innych. Politycy chcą władzy i poklasku odnosząc sukcesy, ale rzadko pokazują się w blasku reflektorów w przypadku porażki. Świat jest pełen ludzi, którzy uczą cię, jak przeżyć życie i stworzyć raj na ziemi, ale gdy idee diabli biorą i wszystko kończy się na przykład w Dachau, gułagu albo masowymi zbrodniami, jak po naszym odwrocie z Południowo-Wschodniej Azji, udają, że nie ponoszą odpowiedzialności za rzeź.

Drżał i Chrissie też trzęsła się, choć nie była taka pewna, czy wszystko dokładnie zrozumiała.

– Jezu ciągnął – rozmyślałem o tym tysiące razy po wojnie.

– W Wietnamie? – uściśliła Tessa.

Harry skinął głową. Wciąż wpatrywał się w pięść.

– By przeżyć wojnę, trzeba być odpowiedzialnym w każdej minucie za siebie i swoje postępowanie, za kumpli, ponieważ przetrwania nie zapewnia działanie na własną rękę. To chyba jedyna pozytywna strona wojny – uświadomienie sobie, że poczucie odpowiedzialności oddziela ludzi dobrych od złych. Nie żałuję, że walczyłem, mimo iż zostałem kaleką. Nauczyłem się bowiem odpowiedzialności za wszystko. Czasem płaczę w nocy rozpamiętując jak porzuciliśmy ludzi na pastwę śmierci, masowych grobów, a oni byli ode mnie zależni. Częściowo jestem odpowiedzialny za to, że ich zawiodłem.

Zapanowało milczenie.

Chrissie poczuła szczególny ucisk w piersiach. To samo czuła w szkole, gdy nauczyciel zaczynał mówić o czymś nowym, co zmieniało jej spojrzenie na świat. Nie zdarzało się to często, ale zawsze było straszne i wspaniałe zarazem. To uczucie opanowało ją teraz, gdy słuchała Harry’ego, ale stokroć silniejsze niż podczas omawiania nowego tematu na lekcji geografii, matematyki czy biologii.

– Wydaje mi się, Harry, że akurat w tym wypadku obarczasz się nadmierną odpowiedzialnością – odezwała się Tessa.

Podniósł wreszcie głowę:

– Nie. Odpowiedzialność wobec innych nigdy nie może być nadmierna. – Uśmiechnął się. – Poznałem cię już nieźle, więc wiem, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. – Spojrzawszy na Sama dodał: – Niektórzy moi towarzysze broni nie dostrzegają w wojnie niczego dobrego. Chyba nie nauczyli się tej lekcji o odpowiedzialności, toteż unikam ich, choć może niesłusznie, ale nic na to nie poradzę. Natomiast gotów jestem zawierzyć życie człowiekowi, który wrócił z wojny przyswoiwszy sobie tę wielką lekcję. Do licha, nawet oddałbym duszę, którą zdaje się chcą mi ukraść. Wyciągniesz nas z tego, Sam. – W końcu otworzył pięść. – Nie wątpię w to.

Tessa wydawała się zaskoczona.

– Byłeś w Wietnamie? – spytała Sama.

Skinął głową.

– Zanim rozpocząłem pracę w FBI.

– Nigdy o tym nie wspomniałeś. Dziś rano podczas przygotowywania śniadania tłumaczyłeś mi, dlaczego patrzysz na świat inaczej, mówiłeś o śmierci żony, zamordowaniu twoich partnerów, konflikcie z synem, ale nie o tym.

Sam wpatrywał się w zabandażowany nadgarstek i wreszcie powiedział:

– Wojna to najbardziej osobiste doświadczenie mojego życia.

– Co za dziwaczna opinia.

– Wcale nie dziwaczna – zaoponował Harry. – Najbardziej intensywne i osobiste.

– Jakoś uporałem się ze wszystkim, w przeciwnym razie pewnie gadałbym o tym bez końca. Ale doszedłem ze sobą do ładu. Zrozumiałem. Rozmowa z kimś przypadkowym po prostu… trywializuje wszystko – wyjaśnił Sam.

Tessa spojrzała na Harry’ego.

– Wiedziałeś, że był w Wietnamie?

– Tak.

– Zorientowałeś się w jakiś sposób?

– Tak.

Sam jeszcze przed chwilą nachylał się nad stołem. Teraz wyprostował się na krześle.

– Harry, przysięgam, że zrobię wszystko, by wydostać nas z tego. Szkoda, że nie orientuję się dobrze w tym, co tutaj dzieje się. Wszystkie nitki prowadzą do New Wave. Ale co oni konkretnie zrobili i jak to powstrzymać? Jak mam dać sobie radę z czymś, czego nawet nie rozumiem.

Do tej chwili Chrissie mało co pojmowała z rozmowy, choć fascynowała ją i wzbudzała owo podniecające pragnienie poznawania nowych rzeczy. Ale teraz musiała wtrącić się:

– Naprawdę jesteście pewni, że to nie kosmici?

– Tak – Tessa uśmiechnęła się, a Sam delikatnie potargał jej włosy.

– No cóż – ciągnęła – chodzi o to, że może całe zło bierze się stąd, że w New Wave wylądowali kosmici i założyli tam bazę. Pewnie chcą nas zmienić w maszyny, jak Coltrane’ów, byśmy służyli im jako niewolnicy, co jest sensowniejsze niż zjedzenie nas. W końcu są kosmitami, a zatem mają kosmiczne żołądki i soki trawienne, ale my bylibyśmy ciężkostrawni, więc męczyłaby ich zgaga, może nawet biegunka.