Выбрать главу

Siedzimy naprzeciwko siebie i milczymy. Lubię tutaj milczeć. Tutaj jest inaczej.

24 grudnia

Znowu Święta. Zbiorowe, rodzinne szaleństwo. To oni są szaleni i chcą, żebym i ja taka była.

Tym razem piłam alkohol. Opłatek? To paranoja. Jesteście tylko tym, czym jesteście. A ja jestem ponad to wszystko.

5 stycznia 1976 roku

Kolejna wizyta w Poradni Zdrowia Psychicznego. Mówię pani doktor, że pije alkohol. Nie mówię, że ćpam. Straszy mnie, że mogę znowu wylądować na oddziale. Poznała mnie z psychologiem.

Podobno Filip mnie szuka. Chce mnie za tamto przeprosić. Ma dużo majki. Niech sobie ma.

8 stycznia

Wypełniam jakieś absurdalne testy. I nie mam ochoty gadać z tym facetem. W ogóle z nikim nie mam ochoty gadać. Do szkoły chodzę dla świętego spokoju. Już nawet wiem, że będę miała zaliczone półrocze.

17 stycznia

Wyszłam z domu i wsiadłam w pociąg, który zawiózł mnie do Katowic. Chodziłam po ulicach i w nocy zatrzymał mnie patrol MO. Zawieziono mnie od razu do Izby Dziecka. Powiedziałam, jak się nazywam i skąd jestem. Pytali mnie, dlaczego uciekłam z domu. Nie uciekłam. Po prostu wyszłam. Nie wiem dlaczego. Na drugi dzień przyjechał po mnie ojciec. Puścili mnie od razu.

Mama zaprowadziła mnie do pani doktor. Nie umiałam jej powiedzieć, dlaczego tak zrobiłam. Powiedziała, że chyba mam schizofrenię. Może mam, może nie. Nie wiem, co to jest? I nie chcę wiedzieć.

10 lutego

Biorę jakieś leki, a poza tym trochę ćpam. Mam zaliczony pierwszy semestr drugiej klasy, tylko nie wiem na jakiej podstawie. Nikt mnie z niczego nie pytał.

Coraz częściej myślę o śmierci. A raczej o samobójstwie. Nie chcę już żyć. Niczego już nie chcę.

Powiedziałam pani doktor, że więcej do szkoły nie pójdę, bo się boję. Nie umiałam jej powiedzieć, czego się boję. Mówiłam, że trochę piję. Myśli, że tu chodzi o alkohol. Powiedziała, że jak nie będę chodzić do szkoły, skieruje mnie do Lublińca.

17 lutego

Nie chodzę do szkoły. Siedzę w swoim pokoju. Mama była u pani doktor. Mam do niej przyjść porozmawiać. O czym mamy rozmawiać? I tak będą chcieli mnie zamknąć, czuję to.

18 lutego

Mama ma skierowanie do szpitala, do Lublińca. Mają mnie odwieźć karetką. Nie poszłam na rozmowę. Przecież i tak mnie nie rozumieją. Ja sama siebie nie rozumiem. Zupełnie nie wiem, kim jestem?

20 lutego

Jestem w Lublińcu. Milicjanci i sanitariusze zabrali mnie siłą z kawiarni. Związali w pasy i przywieźli na oddział. Szalonej już nie ma. Baśki też. Są inne chore dzieci. Ja nie wiem, czy jestem chora. Od razu podali mi insulinę. Jestem w izolatce. Ciągle mnie obserwują.

26 lutego

Przyjechała mama. Błagałam ją, żeby mnie stąd zabrała. Płakałam. Nigdy dotąd tak nie płakałam. I mama zabrała mnie. Mam tylko być pod stałą opieką poradni. Ten rok szkolny stracony. Od nowego roku mam iść do innej szkoły.

7 marca

Byłam w poradni u pani doktor. Zaproponowała mi leczenie na oddziale psychiatrycznym w Częstochowie. Tu jest podobno zupełnie inaczej niż w Lublińcu. Powiedziałam, że się zastanowię i przyjdę od razu na oddział.

W domu dają mi spokój. Rodzice pogodzili się, że rok szkolny stracony.

12 marca

Szłam ulicą i chciałam rzucić się pod samochód, ale kierowca zdążył zahamować. Wezwali milicję. Milicjant powiedział, że mnie zna i że jestem umysłowo chora. Puścili mnie. Poszłam na oddział. Przyjęto mnie od razu. Już tam na mnie czekali. Jakby wiedzieli, że taka pacjentka zostanie przyjęta. Zrobili wyjątek. To oddział dla dorosłych, a ja nie mam jeszcze skończonych 17 lat.

Dostaję leki trzy razy dziennie. Są tu dwa odcinki – kobiecy i męski. Sale są małe. Jest zupełnie inaczej niż w tamtym kombinacie.

Po lekach jestem spokojna i łagodna. Moja agresja zniknęła. Czy byłam kiedyś agresywna?

20 marca

Tu też zrobili mi punkcję, ale czułam się lepiej. Niepotrzebnie mnie męczą. Czego oni we mnie szukają? Nie ma nic do znalezienia. Jest pustka.

27 marca

Powoli przyzwyczajam się do życia oddziałowego. Rano robimy sobie herbatkę. Ja, Kasia i jeszcze dwie panie. One się mną opiekują. Już nie jestem taka senna po lekach, tylko czasami wydaje mi się, że jestem gdzie indziej albo że ja to nie ja.

5 kwietnia

Mam już własne ubranie i wolne wyjścia. Czasami rozmawiam z panią doktor. Mówię jej tylko, że czuję się tutaj bezpieczna i nic więcej.

Chodzę po całym szpitalu podziemnymi korytarzami. Czasami zabieram ze sobą Kasię. Wypalamy tu papierosa i idziemy dalej.

Kasia ma nerwicę. Ja nie wiem, co mam. Ale ze mną nikt na ten temat nie rozmawia.

11 kwietnia

Dostałam przepustkę i poszłam do chaty. Filip bardzo się ucieszył. Mówił, że chciał mnie odwiedzić w szpitalu, ale bał się. Miał tylko kodę.

Wzięłam za dużo i w szpitalu zorientowali się, że jestem zaćpana. Ordynator zrobił mi płukanie żołądka. Wstrzymano mi przepustki. Ale Filip ma czekać na mnie w podziemiach szpitala. Nie mogę tylko zabrać ze sobą Kasi.

A Kasia nie rozstaje się ze mną.

17 kwietnia

Spotkałam się z Filipem w podziemiach. Przyniósł mi dużo prochów. Wzięłam wszystko. Nie wiem, dlaczego tak zrobiłam i film mi się urwał na dwa dni. Nic nie pamiętam. Kasia mówi, że normalnie z nimi rozmawiałam, a ja niczego nie pamiętam. Trochę to mnie przestraszyło, taka pustka w życiorysie. Niczego nie zarejestrowałam w chorej głowie.

23 kwietnia

Przyglądam się chorym psychicznie. Żyją we własnym świecie, rozmawiają sami ze sobą. I chyba jest im tam dobrze. Niektórzy jednak cierpią, bo niekiedy bardzo krzyczą. Wtedy wiążą ich w pasy. Bywają takie dni, że cały oddział jest niespokojny i to się udziela.

Rozpaliłam ognisko w takiej wielkiej popielniczce. Ugaszono to od razu i pani doktor wzięła mnie na rozmowę. Bardzo się na mnie gniewała. Zrobiło mi się bardzo smutno. Nie chcę, żeby się na mnie gniewała.

7 maja

Tym razem Filip przyszedł z morfiną i sam zrobił mi zastrzyk, żeby nie było żadnych komplikacji. Wygląda bardzo źle. Alfa też jest w szpitalu, musiał się odtruć, ale jest w Lubiążu. Tam podobno inaczej leczą ćpunów. Tomek zniknął. O innych nie pytam, prawie ich nie znam.

I co będzie dalej, Filipie? Przynosisz mi ćpanie, odchodzisz i nawet nie jestem pewna, czy naprawdę byłeś. Tylko ślad na żyle pozostał.

12 maja

Dostałam przepustkę i zamiast do domu poszłam do Kasi. I zostałam na noc.

Pani doktor wypisała Kasię. Nie wiem dlaczego. Nie rozumiem. Smutno jest bez Kasi na oddziale.

Wychodzimy z psychologiem na dwór i opalamy się. Czuję się jak na wczasach i wcale nie tęsknię za domem.

20 maja

Codziennie na wizycie ordynator pyta mnie, jak się czuję. Czasami mu odpowiadam. Chętniej rozmawiam z pacjentami i palę dużo papierosów.