Mam pomysł. Najpierw trzeba zrobić badania krwi. Więc do dzieła. Wmówię lekarzowi, że pielęgniarka nie mogła się wkłuć.
21 kwietnia
Mam zwolnienie z w-fu. To nie było trudne. Jeszcze lekarz mnie objechał, że przyszłam tak późno. Mam wadę serca i nie wolno mi wykonywać cięższych prac fizycznych.
O ślady na rękach nie pytał. Mam podwyższone OB i ASO. To po zapaleniu stawów. Czyli jestem naprawdę chora. Mogę spokojnie brać narkotyki, bez obawy, że ktoś mnie nakryje.
Wieczorem czytam książki. To jest mój trzeci świat, obok dwóch tamtych. Nie wyobrażam sobie życia bez książek. I dobrze, że mam mój dziennik. Teraz naprawdę nie mogę nikomu o niczym powiedzieć. Zostało mi tylko pisanie.
Dlaczego właściwie ćpam? Bo jest mi inaczej po majce. I lżej żyć. Tylko do czego to doprowadzi? Skąd mogę to wiedzieć. Moi nowi znajomi nie uczą się, nie pracują, Z czego żyją?
Głoszę swoją filozofię. Tylko co dalej? Lepiej nie pytać. Jakoś to musi być. Właściwie to jestem sama. Filip pomaga mi tylko załatwić ćpanie i niczego nie chce za to. Ale Alfa powiedział mi, że kiedyś będę musiała coś dla nich zrobić. Akurat. Przecież nie muszę brać narkotyków. Biorę, bo tak mi się podoba. Mogę przerwać w każdej chwili.
23 kwietnia
Nie chce mi się w ogóle uczyć. Dobrze, że do końca roku szkolnego jeszcze tylko dwa miesiące. A potem zacznie się sezon. Tak mówi Filip. Mam poznać jego uroki. Towar się kończy i właściwie nie ma co ćpać. Bierzemy jakieś prochy. Ale to nie to samo. Ludzie wąchają tri, ale ja nie chcę. Nikt mnie zresztą nie namawia do tego świństwa. Wszyscy są tacy rozdrażnieni, bo nie ma majki. Gdy teraz na nich patrzę, wydają mi się jacyś inni niż tamtego dnia, gdy ich poznałam. Co się zmieniło? Może to ten głód, o którym czytałam? Bardzo możliwe. Ja też się zmieniłam. W domu ze mną już nie można porozmawiać. W szkole warczę na nauczycieli, a oni na mnie. Co się dzieje? Zaczynam bać się tego wszystkiego, ale nie potrafię na razie niczego zmienić. Dokąd mogłabym pójść?
2 maja
Poszłam do szkoły niedoćpana. To znaczy wzięłam, ale za mało i wszystko mnie drażniło. Wyzwałam nauczycielkę. Wezwano od razu rodziców. Od nowego roku szkolnego mam przejść do innej szkoły. To podobno ma być dobre rozwiązanie dla wszystkich. Tylko nie dla mnie. Nikt mnie nie spytał o zdanie w tej sprawie. Popłakałam się. Ale dobrze. Nie chcą mnie tutaj, to odejdę.
W domu wielka cisza. Nie rozmawiamy ze sobą. To znaczy ja uciekam do swego pokoju, gdy oni zaczynają. Jeszcze mi tego potrzeba, by ich wysłuchiwać.
10 maja
Do szkoły chodzę teraz na luzie. Niedługo stąd odejdę. Klasy też mi nie żal. Nigdy nie byłam z nimi blisko, nie miałam żadnej przyjaciółki czy nawet koleżanki. Żyłam sobie spokojnie sama wśród książek. Co mnie wygnało z domu? Smak wagarów? Nie tylko. Ale im tego nigdy nie powiem.
Właściwie teraz nic nie biorę i rzadko widuję ludzi. I zabrałam się trochę do nauki. Robią nam sprawdziany, powtórki.
Z lekcji wychodzę do ubikacji na papierosa lub tak sobie wychodzę. Nie wzywają rodziców. Wiedzą, że odchodzę, i chcą to przeczekać. Czuję, że sprawi im to wielką ulgę.
16 maja
Filip dał mi kodę. Nawet fajnie działa. I nie ma śladów na rękach. A to teraz ważne. Jest coraz cieplej i noszę ubranie z krótkim rękawem. Dawno nie byłam w naszej chacie. Spotykam się z Filipem w kawiarni. Mówi, że lepiej tam teraz nie chodzić, ale nie wyjaśnił mi dlaczego. Jest zawsze z nim Alfa. Wyczuwam, że mnie nie lubi. Trudno. Ja też go nie lubię.
1 czerwca
Dzisiaj w szkole były zawody sportowe między klasami. Zgłosiłam się do skoku w dal, wzwyż, do biegu na 60 m i wszystkie konkurencje wygrałam. To tak na pożegnanie. Już nie żałuję, że odchodzę. Może coś się zmieni w nowej szkole.
Po zawodach poszłam z dwoma kolegami z klasy na wino. Piliśmy nad rzeką. Trochę się upiłam.
7 czerwca
Już nic nie robię. Chodzę do szkoły dla świętego spokoju i czekam na rozdanie świadectw. Z Filipem też się nie widuję.
Jestem nawet spokojna, nie rozrabiam. Tylko nie chodzę na lekcje tej nauczycielki, przez którą muszę odejść. To już niczego nie zmieni. Wiem, że świadectwa są już wypisane i mam obniżone sprawowanie. Olewam to.
17 czerwca
Byłam w chacie. Ludzie powitali mnie z radością, chociaż właściwie mało się znamy. Ale to nieważne. Jestem jedną z nich. Noszę koraliki i rzemyk i ćpam z nimi. Nie rozumiem jeszcze tego, co głoszą. Ale może kiedyś zrozumiem.
Filip mówi, bym była gotowa pod koniec czerwca. Wyruszamy w Polskę. Zaczyna się Sezon. Ludzie nie mogą się doczekać.
Mieli tylko ziomki. Zastrzyk zrobił mi Filip. Uświadomiłam sobie dzisiaj, że lubię, jak on robi mi zastrzyk.
20 czerwca
Dostałam świadectwo. Zdałam do ósmej klasy. Śmieszne. Mam prawie same piątki i obniżone sprawowanie. To jest coś. Nie żegnałam się z nikim. Wzięłam ten papierek i wróciłam do domu. Darowałam sobie akademię i inne szkolne uroczystości. Żegnaj, szkoło. Nie dałam się wam zgnębić. Walka była ostra. Ale ja nie przegrałam. Ja robię swoje.
25 czerwca
Skończyłam 14 lat. Ale ze mnie małolata. W domu spokój. Gdy jest jakaś rocznica, wszystko się ucisza na ten dzień. Dziwnie tak. Ale co zrobić? Ja niewiele tutaj mogę. Pozostał tylko bunt
Co to znaczy mieć 14 lat? Wyrzekać się domu, próbować narkotyków, alkoholu, papierosów.
I trzeba do tego jeszcze być sobą. I z nimi.
26 czerwca
Nieprawda, że wyrzekam się domu. Przecież tak bardzo pragnę, by było inaczej. Chyba wtedy też byłabym inna. Co się stało ze mną przez te trzy miesiące? Dlaczego jestem przeciwko nim? A jak oni myślą? Czy wiedzą, dlaczego taka jestem?
30 czerwca
Jutro mam jechać „w Polskę”. Ale nie pojadę. Nie wychodzę z domu, by się z nimi nie spotkać. Filip będzie czekał. A może nie będzie czekał. Chcę zostać w domu. Nie wiem, czy naprawdę tak chcę, ale obawiam się tego wyjazdu. Coś mnie jeszcze wstrzymuje.
5 lipca
Wiem, że na mnie czekali. Powiedział mi o tym kolega Filipa. Mają przysłać mi kartkę, mogę jeszcze dojechać. Chcę i nie chcę. Jak jest lepiej w domu, to chcę tu być, Ale czasem pojechałabym bardzo daleko. Na razie od czasu do czasu podróżuję w snach. Ładnie się to nazywa. Podróż w nieznane.
Bo podobno w tych snach są pociągi, a w nich pełno wolnych miejsc, i są okręty, które chcą nas zabrać w długi rejs. A tutaj jest smutno i tak zwyczajnie. A raczej niezwyczajnie smutno.
7 lipca
Kupuję ziomki w aptece. Robię je tak, jak nauczył mnie Filip, i wstrzykuję sobie. I wszystko się zmienia. Jest trochę inaczej niż po majce, chociaż podobnie. Nie potrafię określić tej różnicy.
Gdy jestem po zastrzyku, mniej czytam, chyba nawet mniej myślę. Lubię wtedy spacerować po ulicach i przyglądać się ludziom, jak śpieszą się, kłócą, żyją. Nie odczuwam tak wtedy przemijania czasu. Idę przed siebie i chodzę tak godzinami. Dopiero gdy zaczyna się ściemniać, wracam do domu. Mniej mówię i staram się z nimi nie kłócić.