Выбрать главу

Nie, jeszcze nie teraz.

15 grudnia

Straciłam przytomność w szkole. Zabrało mnie pogotowie. Gdy mnie odratowali, od razu się wypisałam. Nie chcę, by rodzice się dowiedzieli, że znów ćpam. To chyba była zapaść. Od kilku dni biorę majkę i dzisiaj rano za dużo wzięłam. Lekarzy uprosiłam, by nie zgłaszali tego glinom. I tak już mam dosyć kłopotów. Powiedziałam im, że to dopiero początek, że skończę z tym. Chyba uwierzyli.

17 grudnia

Nie mogę pozbierać się do kupy po tej zapaści. Ręce mi się trzęsą, boję się więcej wziąć, żeby znowu nie przedawkować. Moje ciało samo się broni. Kiedy przychodzi powolne, narkomańskie umieranie? To chyba jeszcze kilka lat.

Wyglądam upiornie, twarz – maska. Zaczynam trochę chudnąć. Mam odruch wymiotny na widok jedzenia i siebie w lustrze. Jest mi coraz trudniej kryć się z tym wszystkim. Oj, Baśka, marnie żyjesz i marnie skończysz! Już tylko gadasz ze sobą, nie chcesz widzieć ludzi i świat też cię nie chce takiej, jaką jesteś teraz.

Jak długo jeszcze można oszukiwać rodziców?

Ale czy mam prawo już teraz odbierać im nadzieję?

31 grudnia

Koniec roku. Bilans okrutny. Jestem bliżej dna niż kiedykolwiek. Bo kiedyś to jeszcze wierzyłam, że mam jakąś szansę. A teraz już nie. Wzięłam morfinę od Filipa. Ma ją z włamu do apteki. A więc zrobili aptekę. Niewesoło. Milicja zacznie teraz szaleć.

2 stycznia 1979 roku

Filip nie żyje. Popełnił samobójstwo. Poleciał na złotą strzałę. A więc dokonał wyboru. Nie mógł już tego znieść. Dowiedziałam się o tym od Alfy. Alfa zaproponował mi wspólne włamanie.

Zgodziłam się. Nie mam pieniędzy na kupowanie majki. To ma być już jutro. Chyba chcieli wziąć Filipa. I ja idę za niego. Miał 26 lat, osiem lat ćpania. Teraz jest już naprawdę wolny, od wszystkiego. Żegnaj, Filipie.

3 stycznia

Już po wszystkim. Nie sądziłam, że to tak łatwo pójdzie, bałam się bardzo. Była to apteka w jakiejś małej miejscowości. Weszliśmy od tyłu. Alfa rozbił zamki. Ja też byłam w środku. Zbierałam puszki z kodą. Alfa szukał majki, doroty i gumy, a inni pilnowali, czy ktoś czasem nie idzie. Alfa musiał wcześniej wiedzieć, gdzie jest towar. Doskonale się orientował w tej aptece. Każdy dostał trochę towaru i rozstaliśmy się. Resztę zabrał Alfa. Ma nam dać później, gdy gliny się trochę uspokoją.

Po powrocie do domu napisałam list do Anny. Musiałam to zrobić. To straszne. Zaczynam popełniać przestępstwa.

4 stycznia

Biorę morfinę i nie myślę o tym, co zrobiłam, bo gdy mija jej działanie, to jest koszmar.

Wkroczyłam na drogę przestępstwa. Tak, ja popełniam przestępstwa. Ukochane, jedyne dziecko swoich rodziców, wychowywane w miłości i do wielkich celów. A teraz co? Witajcie, być może, mury więzienne. Nie chcę przecież tam iść, nie chcę tak bardzo, jak bardzo chcę ćpać.

Co jeszcze zrobię w swoim życiu, co takiego zrobię, że nawet nie będę czuła do siebie nienawiści? Będę tylko potrafiła siebie zabić. A może i nawet tego nie?

Mam zachowywać się spokojnie, jakby nic się nie stało, tak powiedział Alfa. Więc spokojnie biorę pompkę, rozwalam szkło i naciągam centymetry. I wierzę, że mnie nie wsadzą.

5 stycznia

W szkole chodzę ciągle przygrzana. Ale jeszcze kontaktuję. Chcę zdać maturę. Nie wiem po co, ale chcę. Na razie cisza. Nikt nas nie chce przesłuchiwać. Do mnie mogą trafić tylko wtedy, gdy ktoś sypnie. Jestem wolnym strzelcem, ćpam sama i nie utrzymuję prawie żadnych kontaktów. Jest to dosyć bezpieczne, ale brakuje mi czasami innych ludzi. Nawet ćpunów. Oni przynajmniej mnie nie potępiają.

10 stycznia

Anna odpisała na mój list. Sądzi, że w końcu wpadniemy. Nie chce, bym trafiła do więzienia. Uważa, że powinnam wrócić do sanatorium i tam skończyć szkołę. Pisze, że jeszcze nie jest za późno. Chce przyjechać, by ze mną porozmawiać.

Byłam u lekarza, przyznałam się do ćpania. Mam powiększoną wątrobę i jeszcze coś z sercem. Przepisał mi jakieś leki wzmacniające. Widziałam, że był bezradny.

Marzena napisała mi, że powinnam przyjąć się na oddział. Kotan chce, żebym wróciła się ratować. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jest za późno. I trzyma mnie ćpanie, mam teraz tyle towaru za darmo. Pisze, że kilka osób wykończyło się herą. Marzena chce zostać do maja i wypisać się na Sezon. Może spotkamy się na jakimś polu makowym.

13 stycznia

Przed czternastką byłam dzieckiem. Naprawdę. Chodziłam grzecznie do szkoły, zbierałam piątki i słuchałam nauczycieli. Potem okazało się, że nie warto słuchać dorosłych. Wsłuchałam się w siebie i poniosłam klęskę. Całkowita przegrana. I tak już zostało. Ogłuchłam na argumenty dorosłych. Chcieli się wpieprzyć w mój życiorys. Idioci, nie umieli się ze mną porozumieć. A przecież codziennie krzyczałam o pomoc. Ale wtedy oni byli głusi i ślepi. Teraz kończymy się razem, oni ze starości, ja z młodości. Jestem młoda i muszę odejść, iść daleko, donikąd. Mijam delikatnie morfinowe słupki, kompotowe drogowskazy. Dojdę tam sama, w wielkiej dojrzałej samotności. Tak jak każdy z nas. Spotkam się z Filipem.

Filipie, gdy robiłeś mi pierwszy zastrzyk, wierzyłam, że dajesz mi szczęście. Ale ty już wiedziałeś, że mnie zabijasz. I cieszyłeś się, że kiedyś nie będziesz umierał sam.

15 stycznia

Chyba powinnam się odtruć, jeżeli naprawdę chcę zdać maturę. Nie mogę tak ćpać, bo nic się nie uczę. Niedługo są ferie. Wyjadę gdzieś się odtruć, a mamie powiem, że jadę z koleżanką nad morze. Zawsze chciałam zobaczyć morze zimą. Do sanatorium nie chcę jechać. Muszę to jakoś załatwić.

Nauczyciele dziwnie na mnie patrzą. Jestem ostatnio bardzo wybuchowa, ćpanie mnie rozwala, no i wskoczyłam na dość duże dawki.

24 stycznia

Mam kłopoty z lewym kanałem. Są tam takie zrosty, że gdy wkłuwam się w niego, to czuję je na igle. Dlatego zaczęłam robić sobie zastrzyki na nadgarstkach. Widać ślady i nie wiem, co z tym robić. Długi rękaw tego nie przykryje, a jak długie można nosić rękawy? Zaczęłam się uczyć robić lewą ręką w prawą Powoli mi się to udaje. Czasami robię sobie w stopy, ale później boli mnie przy chodzeniu. Wczoraj nie miałam nic. Wszyscy się gdzieś ulotnili. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Miałam kilka różowych bibuł jeszcze od Filipa. Musiałam zaryzykować. Wypisałam majkę, ubrałam się w miarę normalnie i poszłam do apteki. Gdy podawałam receptę, cała się spociłam. Ale udało się. Dostałam ją i spokojnie wyszłam z apteki. Wlazłam do kibla miejskiego i władowałam sobie. Byłam tak zmęczona, że nie umiałam się ruszyć stamtąd. Nie nadaję się do takich numerów.

25 stycznia

Przyjęłam się na oddział psychiatryczny. Przyjęli mnie na odtrucie. W domu o niczym nie wiedzą. Będę tutaj dwa tygodnie. Na razie jest okay. Jestem przygrzana i jeszcze nic się nie dzieje. Leżę na trójce z dwiema schizofreniczkami. Ale są chyba dosyć spokojne. Nie ma tutaj sali dla ćpunów. Oddział jest tylko kobiecy. Chodzę po korytarzu. Jest to miejsce wszelkich spotkań i rozmów towarzyskich. Drzwi bez klamek, ale w oknach nie ma krat.

Byłam już na wstępnej rozmowie z lekarzem. Pytał, co chcę robić po maturze. W myślach miałam tylko jedno – ćpać. Ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Wymyśliłam bajkę o studiach i o normalnym życiu. Nie wiem, czy uwierzył. To nie ma przecież znaczenia.