Выбрать главу

13 września

Siedzę spokojnie na lekcjach i nie odzywam się do nikogo. Ci ludzie znają się ósmy rok. Ja jestem nowa. Wiedzą, że chorowałam, ale nie wiedzą dlaczego.

Przepisuję i uzupełniam zeszyty. To mnie zajmuje. Lubię się uczyć, poznawać nowe rzeczy. Tylko przestałam lubić szkolę i nauczycieli.

Ciekawe, co dzieje się z Filipem, z ludźmi. Czy już wrócili do miasta? Może jeszcze nie. Jest bardzo ciepło.

Rodzice nie mówią nic o moim wyczynie z alkoholem. Nie pytają, nie rozmawiamy. Jakby nic się nie stało.

14 września

Po szkole grzecznie wracam do domu, omijając z daleka chatę, i biorę się do nauki. Chyba dobrze zrobiła mi zmiana szkoły, ale w klasie jestem obca. Czuję to. Weszłam w ich środowisko, jakbym nagle spadła z księżyca. Wieczorami długo się nad tym wszystkim zastanawiam, oczywiście gdy jest spokój. Nie rozumiem tego wszystkiego, co mnie otacza, nawet siebie przestałam rozumieć. Coś się we mnie dziwnego dzieje, tylko co?

25 września

Filip twierdzi, że wszystko, co nas otacza, sieje zniszczenie. Cytuje jakiegoś amerykańskiego poetę. My mamy być inni. Co my możemy zrobić dla siebie samych? W narkotycznym transie ulepszać świat? Może. Nasze narkotyczno – nikotynowe, a także alkoholowe seanse mają nas wyzwolić. Tylko, na Boga, od czego?

Po szkole idę tam i patrzę. Czasami ćpam i wtedy jest mi wszystko jedno, a czasami tylko patrzę i chcę pytać. Ale pytać nie należy. Wolno mówić, co się chce. Mam wrażenie, że jest to bełkot zagubionych dusz. Powtarzają bezmyślnie jakieś słowa, nie wnikając w ich sens. Jak można coś rozumieć, będąc naćpanym?

Powrót do domu jest jakimś powrotem. Szkoda tylko, że nie do normalnego życia. Może wtedy nie chciałabym żeglować z nimi?

1 października

Zamiast do szkoły, poszłam na wagary, do sądu. Ostatnio zaczęłam interesować się prawem. Może kiedyś będę studiować właśnie prawo? Było kilka spraw, głównie o pobicia i kradzieże. Sędzia zapytał: czy na sali są nieletni? Wyglądam dosyć poważnie i nie zostałam wyrzucona. Przysłuchiwałam się mowie prokuratora, zeznaniom świadków, patrzyłam na oskarżonych. Siedzieli na oddzielnej ławie wśród milicjantów. W czasie przerw wyprowadzano ich w kajdankach do specjalnego pomieszczenia. W końcu odczytano wyrok. Więc tak to wszystko wygląda.

W domu nic nie mówię. Zapewne kiedyś się wyda, że byłam na wagarach. Sąd to dobre miejsce, by się ukryć przed łapaczami. Tutaj nie szukają wagarowiczów, tylko w kinach i kawiarniach.

6 października

Nadal chodzę do sądu. Przysłuchuję się sprawie o zabójstwo. Kupiłam Kodeks karny i odczytuję na drzwiach paragrafy. Wiem wtedy, o co będzie sprawa. W czasie przerw chodzę na herbatę do kawiarenki w budynku sądu i przyglądam się ludziom w togach. Jacy oni są? Ci, co bronią, i ci, co oskarżają. Na sali rozpraw występują jakby przeciwko sobie. W kawiarence rozmawiają swobodnie, żartują. Dziwne to wszystko.

Nie mogę chodzić na sprawy dla nieletnich, bo odbywają się przy drzwiach zamkniętych. Szkoda. Chciałabym wiedzieć, co takiego robią moi rówieśnicy.

Do domu staram się wracać mniej więcej o tej samej porze. Dlaczego tak ich okłamuję? Co się ze mną stało? A co się stało z nimi?

8 października

Spotkałam koleżankę z klasy. Wychowawczyni pyta się o mnie. Powiedziałam jej, że choruję. Muszę skombinować jakieś zaświadczenie lekarskie.

Wczoraj przyśnił mi się Nepal, byłam razem z hipisami, uprawiałam wolną miłość, jadłam LSD garściami. Po dywanie dym się snuje, lubię bawić się włosami, gdzie jest kosz z narkotykami, gdzie jest kosz z narkotykami?

Wolna miłość? Śmieszne.

13 października

Filip dał mi wolne recepty, mogę wypisać sobie zwolnienie. Boję się trochę. Przecież to się wyda. Ale na razie wychowawczyni da mi spokój. Znowu byłam w sądzie. Facet, który zabił swoją żonę, dostał dziesięć lat. Dużo czy mało? Czy można na lata więzienia przeliczać ludzkie życie? Czy cokolwiek liczy się w tym życiu?

Wróciłam do szkoły i znowu odrabiam zaległości. Dobrze mi idzie. Chociaż z tym nie mam problemów.

W domu bywa różnie. Udaję, że wszystko jest w porządku. Ciągle coś udaję. Spytałam Filipa: czy będąc wolną, ciągle muszę kłamać? Nie odpowiedział mi na to pytanie.

1 listopada

Nic ciekawego się nie działo. Dzisiaj pojechałam na groby. Lubię cmentarze, gdy nie ma tam tłumu. Wtedy jest tam taki spokój. I ten spokój udziela się. Jestem wtedy spokojna. Tutaj wszystko się kończy.

12 listopada

W szkole wydaje mi się, że jestem taka jak inni: denerwuję się przed klasówką, odrabiam lekcje, uczę się. Tylko na przerwach z nikim nie rozmawiam. Chodzę po korytarzu samotnie. Czasami czytam książkę. To wtedy gdy czuję, że ktoś z klasy chce do mnie podejść i porozmawiać. Zaczynam unikać zwykłych ludzi. Dlaczego? Nie powinnam chyba już o to pytać.

15 listopada

Znowu byłam w sądzie. Chodziłam od drzwi do drzwi, ale nie mogłam usiedzieć na żadnej sprawie. W końcu poszłam do chaty. To dziwne, ale ucieszyli się na mój widok. Ktoś jednak cieszy się, że jestem. Nie było ćpania. Pili wino. Napiłam się i słuchaliśmy muzyki. Przyszedł Alfa. Uśmiechnął się i powiedział:

– Wiedziałem, że będziesz nasza, że zostawisz tamtych.

Co on może o mnie wiedzieć? Tyle samo, co ja o nim. A jednak coś nas łączy oprócz ćpania i tych spotkań. Jesteśmy tak samo zagubieni.

4 grudnia

Dzień moich imienin. Jakże odmienny od tamtych lat. To ja się zmieniłam, chociaż oni tego jeszcze nie zauważyli. Przyjmuję prezenty z miłym uśmiechem.

Najlepszy prezent dostałam od Filipa – całe opakowanie majki. Zrobił mi od razu zastrzyk. I powtórzył:

– Baśka, rób swoje, bo oni cię zniszczą.

Może tak, może nie. Jeszcze na coś liczę. Na jakiś gest porozumienia z ich strony. Na byle co.

Jest mi tak dobrze. Jest OK. Chciałabym im powiedzieć, że przecież ich kocham. Ale coś mnie powstrzymuje, coś dusi i nie pozwala powiedzieć tego prostego słowa. A może nie trzeba mówić? Może trzeba coś zrobić?

11 grudnia

Pokłóciłam się z Alfą. Był maksymalnie nagrzany i przyczepił się do mnie. Zaczął wrzeszczeć, że jestem głupia małolata, nic nie rozumiem, że w końcu muszę wybrać, po której stronie jestem, że koraliki i długie włosy to nie wszystko. Muszę zacząć myśleć i działać.

Wiem, co mu jest. W mieście coraz trudniej o ćpanie. Więc ja też mogę być kiedyś taka? Nie, to niemożliwe. Skończyła mi się majka. I zaczęłam rozumieć, co mógł czuć Alfa. Książki nie kłamały. Ale oni też to wszystko wiedzą. Więc dlaczego idę w to dalej? Czy nie ma z tej drogi odwrotu? Nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Wszyscy przyszli z własnej woli. Co się dzieje?

31 grudnia

Tradycyjnie okłamując rodziców powiedziałam, że idę na Sylwestra do koleżanki z klasy. Mam już nawet wisielczy humor przy pisaniu. Zabrałam kajet na imprezę. Filip rytualnie robił każdemu zastrzyk. Muzyka cicho grała, a ja siedziałam w kącie i pisałam. Pisałam to. Właśnie to: że Nowy Rok i nic więcej, że jestem ćpunką, hipiską, ślicznie kłamię i chce mi się płakać. Rozkleiłam się po ćpaniu strasznie. Płakałam, a Filip objął mnie i uspokajał. Usnęłam. A rano był Nowy Rok.